poniedziałek, 3 czerwca 2013

Rozdział 2

Rose
-A ja Louis, Lou, albo jak kto woli. Smucę się, bo ... Niall zeżarł mi ostatnią marchewkę na którą miałem ochotę! To nie fair! -nie wiedziałam o czy on mówi, jaką marchewkę!  Dobra wiedziałam, żę o taką pomarańczową. Ale on płacze tylko dlatego, że ten cały Najl zjadł mu kanapkę? Najl, Najl. Co to za imię w ogóle? Kurcze. Z kim ja mam mieszkać? Melanie powiedziała by ... Melanie..Melanie! Nie pożegnałam się z nią nawet! Kurcze, miałam jej dać prezent..  Ma dzisiaj urodziny.. To nie fair.. Będzie zła na mnie. Co ze mnie za przyjaciółka skoro zapomniałam o własnej przyjaciółce.?! Z rozmyśleń wyrwał mnie głos Harry'ego.
-No, Ross.! Żyjesz?! - machał mi przed oczami ręką. Właśnie teraz zorientowałam się, że jestem cały czas wtulona w Pasiastego.
-Yyy.. Tak, jasne. Jeśli chcesz to Hazza nam pożyczy samochód i pojedziemy po te twoje marcheweczki. - powiedziałam i zobaczyłam w oczkach Hazzy iskierki, które informowały nas o zbliżającym się wybuchu złości?
-Co nie Hazza? - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. Podeszłam i wzięłam od niego kluczyki. Wzięłam?! Nie wyrwałam mu je raczej.
-Ej, no ale co ty.. Chcesz ze mną jechać do sklepu?! I to jeszcze furą Harry'ego?
-taa.. yhym.. - powiedział Lokers i poszedł do domu troszkę zły. No, ale o co on był zły? Za to że pożycza swój samochód przyjacielowi i siostrze? śmiesznie i się zrobiło i zaczęłam się niepohamowanie śmiać. Jak Pasiasty zobaczył że się śmieję zaczął robić to samo co ja.
-To go załatwiłaś. Już Cię lubię. Już Cię lubię. - śmiał się Lou, Lou?! Tak? Boże, ja to jednak jestem. Nigdy nie zapamiętuje imion jak na pierwszy raz. ;D
- Dobra, dobra.. Już ogar! Jedziemy? - przez całą drogę śmialiśmy się i wygłupialiśmy śpiewając lub przy najmniej próbując śpiewać piosenki lecące w radiu. Dojechaliśmy na miejsce. Wysiedliśmy, ąz tu nagle nie wiadomo skąd pełno jakiś kolesi cykających nam zdjęcia. No to teraz się wkurzyłam.
-Czy wy nie macie innych lepszych zajęć? Tyle macie ludzi, którzy spadają z krzeseł , krawężników czy nawet w gówno wdepną w wy tu cykacie zdjęcia ludzią którzy in do marketu po marcheweczki?! -no kurde tak nie może być. - Jeszcze raz któryś z Was cyknie mi fotkę to.. -no i cyk foka zrobiona.- Masz gościu wpierdziel.. -już do niego szłam kiedy Lou pociągnął mnie za rękę i z ubawem ciągnął mnie w stronę marketu "Butterfly" . Nie wiem co za koleś wymyślał ta nazwę ale nie był on chyba albo na pewno trzeźwy. Na pewno, nie był. Weszliśmy do sklepu i zrobiliśmy swoje zakupy. Louis poszedł po swoje żonki (w sensie Marchewy,) z tego co się dowiedziałam kochał je jeść. A ja poszłam po żeli, czipsy i tego rodzaju rzeczy. Wychodziłam zza regału i akurat tak się złożyło  że pan Marchewa (tak go nazywałam) też wyszedł w tym samym czasie co ja. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Oznaczało to wyścigi do kasy. No i kto wygrał? Oczywiście, że on.. Hahaha.! Żartuję. to ja wygrałam. Kupiliśmy i popędziliśmy do samochodu, po czym odjechaliśmy do domu.  ..
__________
~Patty, Mamy 2 rozdział! <3

7 komentarzy:

  1. Niesamowite! ;) Mam pytanie do Harry'ego : Czemu zdenerwowałeś się na wieść, że masz pożyczyć samochód Lou i Rose?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm. Jakby to powiedzieć. Kiedyś jak pożyczyłem samochód Lou to już go nie zobaczyłem. Był zmasakrowany. / Harry. ;D

      Usuń
  2. Hejo! Rozdział niesamowity. Mam pytanie do Ross : Czujesz coś do Lou?
    Pytanie do Lou : Podoba Ci się Rose?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za mało go znam, żeby mówić tu o jakimkolwiek uczuciu. Chociaż, nie zaprzeczę, że fajny z niego chłopak. / ~Ross.
      Hmm.. Jakbym zaprzeczył czuł bym się źle. Fajna z niej laska, ale nie zapominajmy o El. Kocham ją i tylko ją. / Pan Marchewa ( podoba Wam się moje nowe przezwisko od Ross? )

      Usuń
  3. poszukaj sobie korektora, jakie kanapki??!!!!!!!! to były marchewki!!!!!!!!!!!! to były marchewki kurwa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń