wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział 7

Streszczenie :
Minęło kilka miesięcy, zdążyłam się już za przyjaźnić z chłopkami. Są słodcy. Nawet bardzo. To prawdziwi przyjaciele. Od 3 miesięcy chodzimy z Ross do szkoły.Udało nam się być w tej samej klasie.  Szkoła przyjęła nas w miarę ciepło, a kiedy dowiedzieli się, że Rosalie jest siostrą Harrego Stylesa powariowali. Proszą ją o autografy itd. Widzę po niej, że nie na to chyba liczyła z ich strony.To okropne co dziewczyny mogą zrobić, żeby zdobyć autograf kogoś z chłopaków od niej. Czy ona jest jakąś maszyną? Przecież ona nie nosi jakiejś maszyny produkującej autografy jej brata bądź reszty 1D.  Pewnego dnia miarka się przebrała. A było to tak...

*Oczami Rosalie*
Od ranka miałam dobry humor. Pomimo iż był poniedziałek i trzeba było iść do szkoły. Wstałam jak zwykle pierwsza. Było około 6 nad ranem. Nie wiem czemu, ale jak jest okres szkoły zawsze tak wstaję. Wstałam z łóżka i poszłam prosto do mojej garderoby. No tak, zdecydowanie mam za dużo ciuchów. No ale cóż. Weszłam i zaczęłam chodzić pomiędzy szafkami i wieszakami. Że za oknem było śnieżyście zdecydowałam się na to : <ubranie Ross> . Zeszłam na dół i zabrałam się za zrobienie czegoś do jedzenia. Zdecydowałam na naleśniki z owocami. <naleśniki> Trochę mi to zajęło. Nie powiem. Ale lubię to robić. Kocham gotować. Zanim wszyscy zeszli na śniadanie, naleśniki były gotowe. Robiłam ostatnie poprawki kiedy usłyszałam chrząknięcie.
-khmm! - obróciłam się i ujrzałam całą bandę. Uśmiechali się do siebie. O co im chodziło? Spojrzałam się na nich. Jakoś tak dziwnie elegancko ubrani.. Kurde, może któryś z nich ma jakąś imprezę? Albo co gorsza zapomniałam o czyich urodzinach. Kurde. O co im chodzi. Patrzyli na mnie jak na idiotkę i te ich uśmiechy głupkowate. Zaczynałam się ich bać.
-No, to kto łapie? - zapytał nie odwracając wzroku Zayn. 
-Ejejejj.! Co tu się dzieje? - zapytałam trochę już przestraszona.
-No, coś ty! Jak można zapomnieć o tak ważnej imprezie! - powiedziała Melanie.
-No, serio. Nie wiem o co wam chodzi.- broniłam się.
-Boże! Jak można zapomnieć o swoich urodzinach ? - Wyskoczył Niall. I wszystko się rozjaśniło. dziś 10.12  kurde! Ja jednak jestem głupia. TO już wiem czemu chcą mnie łapać
-O, nie nie nie..Ja się tak nie dam. - cofałam się do tyłu. Dobrze, że w tej kuchni są dwa wyjścia. Jedno z nich prowadzi do salonu, w którym stali wszyscy a drugie do wyjścia. Cofałam się i cofałam. Odwróciłam się szybko i zaczęłam uciekać. Wybiegłam z domu i wleciałam w kogoś. A mianowicie znajdowałam się w mocnym uścisku Liam'a.
-Liaś.. Wiem, że ty z nimi nie jesteś. Puść mnie i wszytko będzie dobrze. Przecież z Ciebie takie dobre dziecko jest. Liaś! Puśćć! - wydarłam się bo czułam zagrożenie  sorki zagrożenia idące w naszym kierunku.
-No, no, no.. Wiesz, że nie ładnie tak uciekać ? - zapytał x chciwym uśmiechem Louis.
-PROSZĘ LIAM PUŚĆ MNIE! - syczałam przez zęby. Kurde co ja mam zrobić? Myśl, Ross, Myśl.. O! Tak czemu nie wpadłam na to wcześniej. Moja gra aktorska się tu przyda. Zaczęłam płakać.
-Proszę Was ..- szlochałam- Nie.. Proszę..- łzy ciekły mi już. No dalej przypomnij sobie coś jeszcze .. Może jakieś smutne wydarzenie. Łzy już ciekły mi po polikach.Po minach chłopaków jak i Melanie można było wyczytać duży znak zapytania. Spojrzeli na siebie a potem tylko poczułam jak Liam powoli mnie puszcza z objęć. Wykorzystałam okazję i pobiegłam do domu po plecak. Szybko go wzięłam zapakowałam co potrzebne i wybiegłam z domu. Patrzeli na siebie jak na nie wiem kogo. Potem tylko wpadłam do pierwszej taksówki, która stała w pobliżu. Otworzyłam okno i wydarłam się.
-To był żart!!  - popukałam się w czoło i odjechaliśmy w kierunku szkoły. Kiedy dojechałam wysiadłam i postanowiłam poczekać na Melanie. Nie pomyliłam się. Była za chwilkę.  Podjechała pod szkołę z Louisem i Harrym. Wysiadła i uśmiechnęła się do mnie. Zdziwiłam się, że jeszcze na mnie nie napadła. No, ale nie kraczmy. Bo jeszcze pozabija całą Szkołę, co ja gadam cały Londyn!
-My się jeszcze policzymy- usłyszałam głos Hazzy. Uśmiechnęłam się i poszłyśmy z Melanie do klasy, w której miałyśmy mieć lekcje. Zanim weszłyśmy, zrobiłam moją osobą taki zamęt, że ja ciesz pierdziele! Podleciały do mnie dziewczyny. Zadawały mnóstwo pytać. Co ja kurde na przesłuchaniu publicznym jestem do cholery?! Zaczynają mnie te laski wkurzać.
-Jesteś tylko pustą lalką. Wielka mi tu gwiazda się znalazła. Siostra Stylesa. Tylko dlaczego masz inne nazwisko co? Przyssałaś się do Zayna, jak rzep do  psiego ogona. Co ty myślisz, że jak zakręcisz koło niego dupą to będzie twój? Możesz mu obciągnąć co jedynie. - powiedziała do mnie jedna. Tak, to prawda. Podoba mi się Zayn, ale nikt tego nie wiedział oprócz Melanie... Popatrzałam na nią, ta spuściła głowę i nie odezwała się.
-Jesteś zwykłą pustą suką! - opowiedziała druga. Nie wytrzymałam strzeliłam jej z liścia. Obróciła się do mnie druga i jak zobaczyła, że uderzyłam tą pierwszą, zaczęła mnie obkładać. Nie powiem, była silniejsza. Melanie próbowała ją ode mnie odciągnąć, ale nic się nie dało zrobić. Zadzwonił dzwonek. Odeszła na szczęście. Ledwo wstałam i kierowałam się do wyjścia ze szkoły. Melanie podbiegła do mnie.
-Nic, Ci nie jest? - zapytała.
-Nie.. Idź na lekcje, spotkamy si w domu.- powiedziałam, trzymając się za obolałą klatkę piersiową. 
-No, coś ty, Nie zostawię Cię tu samą.- powiedziała.
-Trzeba iść do dyrektora, zadzwonię po chłopaków. Zaczekaj.- kontynuowała.
-Nie! Zabraniam Ci cokolwiek robić w tej sprawie. idź na lekcje.! - popatrzyła na mnie.
-Ale..
-Nie ma żadnego ale! Idź na lekcje spotkamy się w domu, powiedziałam. - ta podeszła do mnie i lekko mnie przytuliła.Pocałowała mnie w polik i poszła szybkim krokiem do sali od J.Angielskiego.
Wyszłam z budynku i kierowałam się w stronę parku. Czemu one mnie tak mnie nazwały? To źle, że chcę się w końcu zakochać? To źle, że chcę mieć kogoś takiego u boku, który by mnie przytulał, całował na dobranoc i dzień dobry? Skąd one w ogóle wiedziały o tym? Mel na pewno nic nie pisnęła. Znam ją. Nigdy nie wyjawiła na światło dzienne moich tajemnic, a jest ich sporo. Usiadłam na wolnej ławce. I zastanawiałam się nad wszystkim. Poczułam wibrację w mojej kieszeni. "Harry"  zobaczyłam napis. Nie wiem czy powinnam odbierać. Nacisnęłam czerwoną słuchawkę. Odłożyłam z powrotem. Znowu wibracje. Spojrzałam "Louis" . No tak teraz będą dzwonić na zmianę. Czerwona słuchawka. "Zayn" .. Zawahałam się . Czerwona słuchawka. "Niall" czerwona. "Liam" znowu czerwona. "Mel<3" kurde.. Nie nie odbiorę. Rozłączyłam ostatnie połączenie. Odłożyłam telefon obok na ławkę. Zamknęłam oczy i czułam jak maleńkie zimne płatki śniegu spadają mi na twarz. Ściemniało się i postanowiłam wrócić powoli do domu. Szłam parkiem cała obolała. Nie mogłam ruszyć ręką. Pewnie całą twarz miałam poobijaną. Nie czułam się najlepiej. Bolał mnie brzuch.
Mogłam się nie odzywać. No, ale tak to już jest jak jest się mocno spokrewnioną osobą ze światowej sławy gwiazdą. Wyszłam z parku i szłam chodnikiem . Nie chciałam brać żadnych taksówek. To wiązałoby się z tym, że byłabym szybciej w domu, a nie chcę. Chcę ominąć pytania typu: "Boże, co Ci się stało?" , "Kto Ci to zrobił?" . Czuję się wtedy jak na przesłuchaniu. To obrzydliwe. Nie
lubię tego typu sytuacji. Szłam spokojnie, bo raczej szybko nie pójdę, no przez ten brzuch. Boli, jak cholera. Weszłam już w swoją ulicę. Powoli kierowałam się w stronę domu. Bałam się tych wszystkich pytań. Może oni już sobie śpią? Oby mi się udało. Wzięłam telefon do ręki i spojrzałam na godzinę. "23.47 " , no to pięknie. Przesiedziałam cały dzień w parku. Nie no.. Super! Powoli nacisnęłam klamkę i pchnęłam drzwi, weszłam powoli do środka. No i zaczęło się. Seria pytań zasypywała moją głowę.
-Co się stało? - Harry, krzyczał w moją stronę.
-Boże, coś Cię boli? - Zayn przekrzykiwał Harrego.
-Pojedźmy do szpitala. - dopowiadał Liam.A ich wszystkich przekrzykiwał Louis, Niall no i Melanie!
-Mówiłam, mówiłam.! Mówiłam, że ją napadają w szkole! Wy się śmialiście- krzyczała. Nie wytrzymywałam już. Zaczęłam krzyczeć. Krzyczałam literę "aaaa!!  "  .. To jedyne wyjście, żeby ich uspokoić. Kiedy krzyczałam strasznie bolał mnie brzuch. Nie wiem,co z tym brzuchem. Boli i boli.
-AAAAAAAAAAAAAAAA!  - nie przestawałam krzyczeć. W końcu przestali gadać. Skończyłam krzyczeć i szłam powoli do góry.
-Ej, a Ty gdzie idziesz? Chyba nie myślałaś, że Cię tak zostawimy? - zapytał, a raczej stwierdził Harry.Kiwnęłam niepewnie głową na "tak" co oznaczało iż raczej idę do siebie. Strasznie kręciło mi się w głowie. Czułam, że chyba zaraz nie wytrzymam. Może to zmęczenie.
-O, nie, nie nie. Idziemy do salonu, gdzie nam wszystko opowiesz, powiedział Louis. Był taki jakiś dziwny. Nie wiem co mu dzisiaj.
-Chcę iść do siebie. Proszę Was, jestem zmęczona, Boli mnie głowa, brzuch i ręka. Dajcie mi już spokój. - powiedziałam trochę wkurzona. Chłopaki spojrzeli na siebie i ruszyli za mną na górę.  No tak, powiedziałam , że chcę iść do siebie, na co mogli zrozumieć, że będę z nimi gadała na górze. Cały czas czułam opiekuńczy wzrok Zayna jak i Louisa, który szedł od razu za mną. Weszłam do pokoju. Położyłam się na łóżku, chłopacy weszli do pokoju. Poczułam, że mam nagłą potrzebę biegnąć do łazienki. Tak, było to spowodowane wymiotowaniem. Wbiegłam do niej i zaczęłam wymiotować...
*Oczami Melanie*
Weszliśmy do pokoju a Rosalie już leżała na łóżku, zdążyłam usiąść na krzesło, które stało nieopodal łóżka a Ross wbiegła jak oparzona do łazienki po czym zaczęła wymiotować. Wbiegłam za nią i trzymałam jej włosy, żeby jej nie przeszkadzały. Zobaczyłam, że wymiotuje samą krwią. Jest źle!
-Louis! Hazz! Dzwoń po karetkę! Ross wymiotuję krwią.! Jest źle! -krzyknęłam z łazienki, a po chwili stał koło mnie Zayn. Widziałam w jego oczach smutek i chęć pomocy. Dobrze wiedziałam, że Ross mu się podoba. To było widać z 1000000.... 0000 milionów kilometrów. Hazza i Lou dzwonili po karetkę, która była może za 20 minut.Przez ten czas Ross cały czas mówiła, że boli ją brzuch i cały czas wymiotowała krwią. Kiedy karetka przyjechała zabrała Ross do szpitala. Powiedzieli, że to nagły przypadek. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do podręcznej torby dla Ross i pojechaliśmy z Lou, Li i Niallem do szpitala. Harry i Zayn pojechali karetką z Ross. Biedna. Co ona musi przeżywać przez te dziewczyny. Miejmy nadzieję, że wszystko będzie okej.
__________
Mamy 7 rozdział! Komentujcie! Błagam! Bo inaczej będę musiała przyczynić się do zawieszenia bloga bądź jego usunięciem! Patty;*

sobota, 22 czerwca 2013

Rodział 6

Lokaty zapakował moje walizki do bagażnika i poszliśmy razem do domu babci Ross.
________
*Oczami Harrego*
Weszliśmy do środka no i czego można było się spodziewać? Niall i Ross siedzieli już przy stole i zjadali ostatnie kawałki babki. Ross chyba ma coś wspólnego z Niall'em. Zanim ściągnęliśmy buty i 
weszliśmy do przestronnego salonu, babka była już zjedzona. 
-No, dzieciaki, spóźniliście się. - zaśmiała się
babcia. 
-No, tak jest jak się zostaje z tyłu na małego całuska. - zaśmiała się Ross a Louis do niej dołączył. Prawie turlali się po podłodze. 
Miałem ochotę ich zabić. Babcia się  uśmiechnęła. Spojrzałem na Melanie Mel, za czerwieniła się trochę. Słodko wyglądała. W ogóle wyglądała przepięknie. Jasne blond włosy opadały jej na lenią bluzkę o kolorze jasnego różu. Do tego miała długie nogi. Te biodra.. Ach.. Anioł. Normalnie anioł. Boże! Harry! Opamiętaj się wreszcie. Przecież ja jej wcale nie znam... Ale te jej oczy.. Harry! Dobra dość. Dziwnie to musi wyglądać, jak się na nią patrzę. Bo stoję i wpatruję się w nią chyba od pięciu minut. Straciłem rachubę czasu. Posiedzieliśmy jeszcze u babci trochę czasu i Liam, stwierdził, że czas już wracać. Nigdy nie lubiłem jeździć samochodem w nocy. Nie to, żebym się bał czy coś, tylko po prostu wolę jeździć dniem. Pożegnaliśmy się z babcią i wszyscy zapakowali się do samochodu. Nie powiem, było ciasno. Prowadził tym razem Liam. Stwierdził iż będzie bezpiecznej niżeli on poprowadzi a ja usiądę z tyłu. Siedziałem pomiędzy Zayn'em a Ross. Przed nami siedział Niall, Louis a w przodzie siedziała Melanie i Liam, który jak już wiecie prowadził. 
*Oczami Melanie* 
To zdarzenie w domu babci Ross no i Harry'ego, było dość dziwne. Przecież ja go wcale nie znam. Pomógł mi tylko wsadzić walizki to samochodu to tyle. Wcale się nie całowaliśmy. Nawet go nie dotknęłam przez przypadek ręką co dopiero ustami! Zabiję Ross jak coś takiego jeszcze wywinie. Choć nie powiem, że nie.Harry, to przystojny chłopak z burzą loków na głowie. Chociaż czy ja wiem. Wcale go nie znam. Louis'a poznałam trochę przez te kilka dni co wspólnie sms'owaliśmy. Cieszę się z faktu, że będę mogła mieszkać z Ross i 5-cioma przystojnymi mężczyznami pod jednym dachem. Bo niby co miałabym robić sama w wielkim domu przez cały dzień? Rodzicie jak już wiecie cały dzień pracowali, zdarzały się sytuację, że nawet nie wracali do domu, później tłumacząc, że mieli dużo pracy. Po co oni mnie w ogóle robili? Ja się pytam..Skoro i tak nawet o mnie nie dbają. Co to za dzieciństwo bez rodziców.? Cały czas wychowywały mnie niańki! Kumacie?! Niańki! To było okrutne. Fakt miałam to co chciałam, ale nie wiem czy to takie fajne. Jechaliśmy już chyba z godzinę.Nikt się nie odezwał słowem. To było trochę dziwne jak na Ross. One potrafi gadać godzinami i w ogóle nie zwalniać z tępa. Czułam na sobie wzrok blondyna no i czasami tego kierującego. Chyba Liam'a. Oboje byli dość ładni.  Chociaż i tak górą był Louis. ;D Wiem, wiem. Może go nie znam, ale czuję, że coś między mną a nim coś będzie i to nie byle co.. Dumałam tak sobie i nawet nie zauważyłam jak dojechaliśmy pod dużą piękną willę. Było widać, że mieszka w niej ktoś straszliwie bogaty. Liam wjechał na podjazd willi i powoli wysiadał. Pociągnęłam go za rękaw, momentalnie usiadł    upadł na siedzenie.
-Co się dzieje, Mel? - zapytał z troską w oczach.
-To jest ten dom w którym mam z wami zamieszkać? - zapytałam trochę zdziwiona.
-No, ta..aak. Coś Ci nie pasuję? - zapytał znowu.
-Nie, ale to jest takie duże, że.. - zabrakło mi słów. Zaniemówiłam.
-Nie przesadzaj, choć lepiej, bo zaraz Ross, wymyśli kolejne historyjki. Wszyscy są już w domu. - powiedział. Uśmiechnęłam się i wysiadłam z samochodu. Wzięłam jedną walizkę, ciągnąc ją na kółkach, podążałam w stronę domu. Liam, ciągnął pozostałe dwie. Nie chciał mi dać , więc się z nim nie kłóciłam.Weszliśmy do środka i wszyscy poprowadzili mnie do pokoju. Oczywiście nie uszedł na sucho,  fakt iż miałam pokój koło Louisa. Ross szepnęła mi to na ucho kiedy pozostała piątka szła schodami na górę. Rozglądałam się po wszystkich kątach. Na każdych drzwiach, które miałam były napisane napisy . Albo "Łazienka", albo "Liam", "Zayn", "Niall", "Harry", "Rosalie" , "Louis", no i natrafiłam na napis "Melanie" . Louis ręką pokazał mi, że mam wejść. Weszłam i normalnie zamarłam. Tu było przepięknie! Normalnie pokój marzenie! Ucałowałam wszystkich po kolei. Dziękowałam i dziękowałam.
-Dobra, Melanie. Skończ już i rozpakuj ciuchy. Potem zejdź na dół. Pogadamy, żeby się lepiej poznać. - powiedział Niall. 
-Okej. Jeszcze raz.. 
-Cicho! - powiedziała krzyknęła Ross. Rozpakowałam ciuchy i zeszłam powoli na dół. No nie powiem, trochę mi to zajęło. Może 3, 4 godziny? Nie wiem. Zeszłam na dół, weszłam do salonu gdzie siedzieli pozostali. 
-Dłużej się nie dało? Nie myślałem, że 3 walizki to 4 godziny rozpakowywania ciuchów! - powiedział Zayn.
-Okej, okej, nie bulwersuj się tak. - powiedziałam i usiadłam akurat koło Louisa, bo tylko tam było wolne miejsce. Spojrzałam na Ross i zobaczyłam na jej ustach chytry uśmieszek.
Już wiem co ona sobie pomyślała. Chyba każdy by to zauważył. A mianowicie pomyślała sobie "Specjalnie tam usiadłaś. Podoba Ci się Louis". Odpowiedziałam jej tym samym "Wcale, że nie. Skąd ty to możesz wiedzieć?"   Znowu ten uśmiech " " Bo widzę;D" Zamknęłam oczy i policzyłam do 10, tak dla spokoju. 
-Ej, Melanie nie zasypiaj. - powiedział Niall, który jadł żelki. No właśnie jadł i się nie podzielił. Foch! Nie no, żartuję. 
-Oj, nie zasypiam. - powiedziałam. Zaczęliśmy rozmawiać tak o sobie i w ogóle. Opowiadaliśmy sobie różne historie. Chyba ich polubiłam. co ja gadam ja ich pokochałam. Jak bracia no i jedną siostrę, ale ona się nie liczy wiemy o sobie wszystko. ;D Gadaliśmy chyba do 3 nad ranem. Ale mi to nie przeszkadzało. Każdy o sobie wiedział już chyba wszystko. To bardzo dobrze. Będzie nam w jakiś sposób lepiej.
_______________________
Tadaaa.. Rozdział 6. Dodam jeszcze rozdział 7 chyba dzisiaj, jak go skończę. Proszę komentujcie i właźcie tu ile tylko macie czasu. ;D Mało coś komentujecie zauważyłam. Smutno mi z tego powodu. No, ale cóż. Tak bywa.  Rozgłaszajcie nasz blog gdzie się da. Wklejajcie linki i po prostu promujcie go;D Bardzo mi zależy. Dziękuję i zapraszam na rozdział 7. Będzie już nieco inny. Będzie on już jakby kilka miesięcy później, bo są one trochę takie nudnawe te rozdziały. Co nie? Ale dodam takie małe streszczenie więc się nie martwcie. Patty.

wtorek, 18 czerwca 2013

Rozdział 5

Popisałam trochę z Melanie i od razu poprawił mi się humorek. Położyłam się spać z wielkim bananem na buzi. Ciekawe co będzie jutro? ;D

*Dwa dni później*
Dzisiaj przyjeżdża Melanie. Ciekawe jak będzie. Przygotowałam już dla niej pokój, tak jak chciała koło Louisa. Trochę do tego się przyłożyłam, bo musiałam wykopać z tego pokoju Zayn'a , a z nim nie było wcale łatwo. Dopiero się zgodził, jak mu powiedziałam, że hoduję termity, które zjedzą jego lusterka, później  zniszczą wszystkie fabryki i nie wy produkują więcej lusterek. ( Tak, tak, wiem, jestem głupia, termity jedzą tylko drzewno, ale on też nie jest za mądry, skoro w to uwierzył ;D ). Obudziłam się ok 6 rano, Późno? Dla mnie to dopiero początek nocy. Lubię spać, podobnie jak Melanie. Ona to dopiero jest wariatka. Kiedyś jak jeszcze mieszkałyśmy razem Holmes Chapel, Mel przyszłą po mnie, bo miałyśmy iść razem na wielkie zakupy. Przyszła i zanim zdążyłam wyjść z domu musiałam się wrócić, bo wylała na mnie kisiel. Dziwne nie? Bo skąd ona niby miała kisiel, zwłaszcza , że byłą zima i mogło być z co najmniej -15 stopni. Mimo, tego, że Melanie jest taka "twarda" z zewnątrz i może ciut pyskata to w środku na prawdę drzemie jeszcze dziecko. Jest wariatką. Może dlatego, tak dobrze się dogadujemy? Schodziłam właśnie na dół po krętych schodach na dół. Weszłam do kuchni i zobaczyłam siedzącego i ubranego już Louisa i Zayna. 
-Hej, -powiedziałam do nich.
-Cześć. - powiedzieli i podeszli do mnie by pocałować mnie w policzek. Tak to to im śmieszni wyszło, że wyglądało, jakby się przepychali po drodze. Ale i tak wygrał Louis, bo on jako pierwszy mnie pocałował. (oczywiście w polik). Widziałam u Zayn'a trochę smutku w jego oczach, ale chyba znikł jak mnie pocałował. O co im chodzi? Kurde. Kłócą się o to, kto pierwszy z rana mnie pocałuje w polik na "Dzień dobry" ? To bez sensu. 
-Gdzie reszta? - zapytałam jak już siedzieliśmy przy stole w kuchni. 
-Jeszcze śpią. - powiedział Louis z uśmiechem wymalowanym na ustach.
-To trzeba ich obudzić, bo jak mamy być po Melanie o 13 koło jej domu, to trzeba się streszczać. - powiedziałam w stronę Zayn'a, co miało oznaczać, że ma ich obudzić. 
-Tak, jasne,idę nie będę wam przeszkadzał. - powiedział trochę smutny. A ja podeszłam do niego i przytuliłam mówiąc mu do ucha "Nie smuć się. Ja nie kocham Louisa. Po prostu chcę, żebyś obudził tych śpiochów na górze, bo tobie mogę zaufać, że zrobisz to dobrze i za 5 minut będą siedzieli wszyscy ubrani na dole w kuchni i jedli śniadanie" pocałowałam go w polik , a on zadowolony poszedł na górę. Nie wiem o co im chodzi. Z Holmes Chapel do Londynu jest trochę drogi. A znając Melanie trzydzieści razy się jeszcze po coś wróci. Usiadłam z powrotem na krześle. 
-To co zrobisz nam śniadanie? - powiedziałam z zadziornym uśmiechem w stronę Lou. 
-A co jeśli powiem, nie? -powiedział uśmiechając się.
-Czeka Cię kara śmierci, ale przed nią zjem wszystkie marchewki, które są na świecie, nasiona marchwi wyrzucę, tak, aby już nikt jej nie zasiał. I wszystko to zrobię na twoich oczach. a później.. - opowiadałam.
-Dobra, dobra. Koniec. To co jajecznica może być? - zapytał.
-Jasne. - od powiedziałam z triumfalnym uśmiechem. Ja w tym czasie poszłam na górę i przebrałam się na wyjazd. Ubrałam to:

 


I zeszłam na dół. Gdzie czekali już chłopacy. Dosiadłam się i zjedliśmy wszyscy śniadanie. Nikt się nie odzywał. Wszyscy konsumowaliśmy to co mamy nałożone na talerzach. Gdy wszyscy zjedliśmy każdy włożył swój talerz tak jak ja do zmywarki. Ubraliśmy się i ruszyliśmy w stronę samochodu, którym mieliśmy pojechać po Melanie. Wszyscy wsiedli. Ja siedziałam na samym końcu między Louis'em a Zayn'em. Krępująca sytuacja. No, ale okej. Przed nami siedział Liam z Niall'em. A prowadził Harry. 
-Wszyscy wszystko mają? Bo ja nie będę się WRACAŁ. -   powiedział na cały samochód z naciskiem na ostatnie słowo. 
-To może, ja pójdę jeszcze po zapas żelek. - powiedział Niall i wybiegł szybko z samochodu do domu, po żelki. Zaśmiałam się pod nosem. Kiedy Nialler wrócił Hazza ruszył i już nikt nigdzie nie wychodził. Jechaliśmy chyba z wieczność. Nie wiem 2, 3 a może 4godziny? Całą drogę słuchałam na słuchawkach muzyki, która wydobywała się z mojego iPhone  :
Myślałam nad zachowaniem chłopaków. A mówiąc  pisząc szczerze nie wiem o co im chodziło. Przecież nawet za dobrze się nie znamy. Minął tydzień odkąd tu się wprowadziłam. Na pogrzeb rodziców mieszkałam jeszcze w Holmes Chapel. Jeszcze nie do końca pozbierałam się po pożegnaniu rodziców i pogodzeniem się z tym, że już ich nie zobaczę. Może po mnie tego nie widać, ale w środku rozsypuję się na coraz mniejsze kawałki. I mam nadzieję, że odnajdę kogoś kto tą rozsypankę w końcu ułoży.. 
*Oczami Harry'ego* 
Jechaliśmy i jechaliśmy nie mogłem się doczekać, by poznać Melanie. Może ona pomoże mi poznać moją siostrę bliżej. Jak to pięknie brzmi. Moją. A jeszcze piękniej "moją siostrę" . Tylko dlaczego, ja nie zwracałem na nią uwagi? Dlaczego rodzice nigdy mi nie pozwolili się z nią zobaczyć, porozmawiać, czy nawet pośmiać się ..? Rzadko kiedy jeździliśmy do dziadków . A kiedy tam już jechaliśmy to nigdy nie było dziadka. Babcia tłumaczyła, że musiał pilnie gdzieś wyjść, ale ja już teraz wiem, że wychodził w tym czasie z Ross. Rozalie to piękna dziewczyna. Ma długie włosy. Piękne oczy, długie nogi. Nie mogę powiedzieć nic o charakterze, bo jej nie znam. Powiem tylko tyle, że chyba lubi dobrą zabawę, ale przez śmierć moich naszych rodziców chyba coś się w nie"zepsuło". Zobaczyłem znak "Holmes Chapel" i uśmiechnąłem się na ten widok. 
-No, to jesteśmy w Holmes Chapel (edit. Będę pisała HC , będzie mi łatwiej ;D ) - powiedziałem. 
-No, super, Hazzuś umie czytać. - przedrzeźniał mnie Niall.
 -Oj, weź już bądź cicho. - powiedziałem w jego kierunku. Więcej, się nie odezwał. Zobaczyłem w lusterku, jak Zayn szturcha ręką Ross i mówi jej coś na ucho. Ta uśmiechnęła się tylko uroczo i odwróciła głowę w stronę Liam'a, który w tym czasie też ją szturchał. Ten zaś cmoknął ją w polik i odwrócił głowę z bananem na buzi. Jak Zayn zobaczył, że ten ją pocałował chyba się zezłościł, bo jego wyraz twarzy był nietypowy. hahaahhahha.. To jest bardzo śmieszne. Dwaj pacany zakochani w mojej siostrze. A żeby było śmieszniej to te dwa pacany to moi przyjaciele. Uśmiechnąłem się i kierowałem się pod dom, w którym mieszkała rzekomo Melanie. Fakt, dojechaliśmy. Ale nie byłem pewien czy to ten dom, Był ogromny, można powiedzieć willa. Duże okna, duże wejściowe drzwi. Nie, no na pewno zabłądziliśmy.
*Oczami Melanie*
Siedziałam w kuchni wpatrując się tępo w okno, z którego miałam widok na podjazd. Czekałam na Rozalie i chłopaków. Nie wiem jak oni mają na imię, to znaczy wiem, bo popisało się trochę z Louisem. Fajny z niego gość. Zobaczy się jak go poznam z widoku. Reszta ma na imię tak : Liam to ten porządny, nie wiem dlaczego, no ale tak mi pisał Louis. Harry to brat Ross i jest imprezowiczem i wielkim flirciarzem. Zayn lubi lusterka . Ps. jak można ubóstwiać lusterka? Pogięło gościa czy co? No, ale okej. Niall lubi jeść. A Louis to żartowniś. Tyle o nich wiem, nie za dużo, ale zawsze coś. Pod dom podjechał czarny duży samochód. Spokojnie pomieścił by nawet 10 osób. (edit. Szczerze? Nie wiem czy takie są, ale okej ;d ) Wysiadło z niego 5 chłopaków i Ross. Wystrzeliłam w stronę Ross. Dawno się nie widziałyśmy. Fakt minął tydzień ale to bardzo bardzo długo, jak na nas. Wybiegłam z domu i biegłam w stronę Ross. Wpadłam w jej ramiona i tak mocno ścisnęłam, że nie wiem.
-Me..ll.. Ja.. Ni..ee.. Mog.. ę... Od....ddyy.. chać.. - syczała Ross.
-Oj, nie przesadzaj - powiedziałam w jej stronę. Puściłam ją i ucałowałam w polik, tak jak ona mnie. Zrobiłyśmy nasz "układzik na przywitanie" (no wiecie taka np. beczka i piąteczka, coś w tym stylu ;D ) . i zaśmiałyśmy się. Ci chłopacy patrzyli na nas jak na idiotki, ale nie powiem byli dość ładni. Te fryzury, starannie dobrane stroje. Chociaż były można powiedzieć zwyczajne. To czas chyba na powitanie. Puknęłam z łokcia Ross, żeby mnie przedstawiła, no trochę to dziwnie wyglądało, no ale co będziemy stać tak jak debile?
-A.. To jest Melanie.- zaczęła, jednak musiałam jej przerwać.
-Mel wystarczy. Dokończ Ross - poprosiłam i uśmiechnęłam się w jej stronę, ta przewróciła oczami i kontynuowała swoją wypowiedź.
-No, więc to jest Melanie, Mel i jak kto woli. - wywróciła oczami. - No a to, są chłopacy : Liam, Zayn, Harry, Niall no i TWÓJ Louis. - powiedziała z naciskiem na słowo Twój. Poczułam jak moje poliki się czerwienią.
-No, okej, okej. Wszyscy się przywitali to wsiadamy i jedziemy. powiedział chyba Niall.
-A gdzie CI tak spieszno? - zza czarnego samochodu wyłoniła się babcia Ross.
-O babcia!  - krzyknęła Ross i poleciała przywitać się ze staruszką. Tak samo zrobiłam ja i reszta.
-No, to zapraszam Was na ciasto. Przed chwilką je wyciągnęłam z pieca. - i kiedy Liam , tak to był Liam, zaczynał mówić ta mu przerwała. - Nie ma żadnych "ale". Lokaty zapakował moje walizki do bagażnika i poszliśmy razem do domu babci Ross.
_________________________________
Mam nadzieję, że się podoba. Jest nieco dłuższy. Ale to tylko dlatego, że nie dodawałam nic przez 8 dni! Rozumiecie 8?! Bardzo Was przepraszam i obiecuję teraz dodawać rozdziały regularnie co 2-3 dni. Co oczywiście nie zwalnia Was z dodawania komentarzy! ;)  NN rozdział będzie jak bd 7 komentarzy! /~Patty



poniedziałek, 17 czerwca 2013

hejj♡

No cześć.  Wiem, wiem, dawno mnie nie było.  Ale nie miałam kiedy. Nie to, że nie mam czasu, tyloo przez ten natlok spraw. Po prostu w ten weekend nie miałam kiedy. 1. Brak zasiegu wifi. 2. Urodziny w niedziele :3 3.Brak weny twórczej :D   ale obiecuje że jam przyjde ze szkoły o 13.25 to na pewno po obiedzie coś dodam. I obiecuje ze bdnon nieco dłuższy niż pozostałe rozdziały , mam pytania: 1. Dlaczego nie komentujecie? 2.Z kim ma być Ross w późniejszych rozdziałach?  Odpowiadajcie chce zobaczyc kto to w ogóle czyta.Pozdrawiam xxPatty

piątek, 14 czerwca 2013

Bardzo Was przepraszam, ale mimo, że dostałam od Was te upragnione 5 komentarzy, nie dodam przez następne 2 dni żadnego nowego rozdziału. Chyba, że znajdę czas. Nie chodzi tu o to, że nie mam dla Was czasu, bo nie zakładałabym wtedy tego bloga, tylko o to,że jestem nad morzem w Ustroniu Morskim i nie zawsze łapie mi tu internet. A jakby mi łapał to tylko na chwilkę, więc jak bym pisała od razu by mi się kasowało a to bez sensu. Na prawdę Was przepraszam i obiecuję, że jak dojadę do domu dodam taki mega długi rozdział .. OBIECUJĘ! <333 /Patty.


poniedziałek, 10 czerwca 2013

Rozdział 4

-Tak wiem kim jesteś i co będziesz tu robiła. Jestem Zayn i pomogę ci się zadomowić jak oczywiście chcesz, bo masz jeszcze do wyboru Niall'a, albo Liam'a, Harry'ego, no albo w najgorszym przypadku Lou. - powiedział  a ja się lekko zaśmiałam.
-Chyba jednak wybiorę Harry'ego. - powiedziałam i chciałam zobaczyć jego reakcję. Nie myliłam sie wyglądał na trochę  smutnego? - Nie no coś ty, wybieram Ciebie. No, chyba, że nie chcesz, to okej.
-No, to super! Idziemy! - miał takiego smajla, że nie wiem czy kiedykolwiek takiego widziałam. Chyba nie.
-To gdzie najpierw idziemy? - zapytał. Co miałam mu powiedzieć? Hahahah, przecież nie znam tego domu.
- No nie wiem. Nie znam tego domu.
-No, fakt. Chodźmy najpierw pokażę Ci dół. - szliśmy w kierunku dużego pomieszczenia, jak się okazało był to salon. Duży przestronny salon :  (Teraz wejdź w zakładkę "Domeczek"  tam masz cały ich domek ;) ) Resztę domu też zwiedziłam. Nie no dom to oni mają niezły- pomyślałam. Ciekawe gdzie mój pokój?
-yymm.. Zay? - zapytałam.
-Zay? haha. Tak? - zaśmiał się na to jak do niego powiedziałam.
-No tak, nie pasuję Ci coś w "Zay" ? - spytałam i zrobiłam groźną minę. Tak na prawdę w duchu śmiałam się jak szalona.
-Nie, ależ skąd? Czyż bym na wet nie śmiał! - stanął jak przed królową! Zaśmiałam się i zrobiłam "powagę"
- No, biernku, pokaż mi droge do mojego królestwa! - rozkazałam.
-Ależ, oczywiście, moja pani! - ukłonił się i zaczął prowadzić. Szedł przodem. Nie mogłam wytrzymać, aby mu czegoś nie  zrobić. Musiałam po prostu musiałam.
-Auć! oszalałaś? - powiedział, na wskutek przewrócenia. Tak, tak. Podstwiłam mu nogę. Nie mogłam wytrzymać ze śmiechu. Tak słodko wyglądał jak leżał na ziemi.Co ja gadam? Przecież ja go prawie nie znam.
-Ołć! Sorry, babe! - na moim "ryjeczku" pokazał się wielgaśny uśmiech, co, oznaczał, że zaczyna się wojna!
-To oznacza wojnę Pani Smith! - krzyknął Zayn, kiedy ja już biegałam po schodach, żeby na dole móc się gdzieś schować. Albo w najgorszym przypadku, wylecieć z domu i schować się na ogrodzie . Wyglądał on tak:
No cóż . Nie zostało mi nic innego. Wbiegłam na duży ogród, gdzie po drodze zahaczyłabym  glebę, o jakiś sznurek, który był mocno naciągnięty. Skąd on się tam wziął?. Nie wiem, nie pytajcie. 
- Ross! Ross! - krzyczał Zayn, kiedy znalazłam sobie niezłą kryjówkę. Mówiąc "niezłą" miałam na myśli jakieś zarośla z tyłu domu. To jakaś istna masakra. Tyle tu robali! Cały czas się za siebie oglądałam, czy przypadkiem żaden na mnie nie chodzi. 
-Ross! - krzyczał nadal Zayn. Już mi się tam nudziło, powiem szczerze. Bo ona chodził po tym ogrodzie i mnie szukał a ja siedziałam w tych krzakach.-No, kurwa! Ross! - już prawie krzyczał. Ale ja nie miałam ochoty dawać się przegranej. Raczej każdy chciałby wygrać. Do ogrodu weszli chłopcy.
-Zayn, co tak wrzeszczysz?! Nie możesz zająć się Ross i pokazać jej okolicy, tylko wrzeszczysz, tu i wrzeszczysz! Co z Tobą? - krzyczał na niego Louis. Ja pękałam ze śmiechu.
-Oj, Louis, bo nasz Zayn prawie się popłakał. Nie krzycz na niego. - powiedział Harry i zebrał od Zayna w głowę. Ja tam popadałam w śmiech i zanosiłam się prawie płaczem z tego całego zamieszania. Oni tak śmiesznie wyglądali i wgl byli tacy śmieszni.Gadali coś jeszcze. Chyba Zayn opowiadał im historię któa go spotkała. (dla niejasności, o upadku Zayna), mogłam to wywnioskować z tego że chłopacy cały czas się śmiali, ale oprócz Zayna. Dobra, zdrętwiała mi już noga. Ej! Niech on szuka. 
-Ross! - krzyczeli po kolei chłopacy, szukając mnie. Ja dalej siedziałam , albo "siedziałabym" cicho, gdyby coś nie łaziło mi po plecach. Czułam to. Wyleciałam z tych krzaków krzycząc i prawie płacząc.
-No weźcie to! Weźcie! To! Ode! Mnie! Już! Bierz to! No bierz!! - krzyczałam na każdego z nich. Wszyscy się ze mnie śmiali. A mi wcale nie było do śmiechu. Normalnie zaczęły mi lecieć łzy. Nie cierpię pająków, czy innych owadów chodzących bądź latających. Są obrzydliwe. 
- No już, Ross. Uspokój się! To tylko mały pajączek. To nic wielkiego. - łatwo mu kurde mówić, bo po nim nic nie łaziło! Zaraz zaraz, co on powiedział? Pająk?!
-Że co po mnie łaziło?! Powiedziałeś pająk?! 
-No, t ... tak, pająk. - powiedział Liam, chyba zmieszany całą sytuacją. Pewnie bym na niego nawrzeszczała, czemu nie ściągnął go wcześniej, gdyby mojego wzroku nie odwrócił widok poskładanych ze śmiechu chłopaków w tym Zayna. Chyba za dużo o nim mówię.
-A wy co tak się śmiejecie?! Tak wam do śmiechu?! - krzyknęłam w ich stronę.
-Nie, że my ? My wcale .. To nie.. My się śmiejemy z.. zz.. - chyba czekał aż ktoś mu pomoże. Biedak z tego Harrego. - z .. khmm..z.
-Z niego! - Niall dokończył wskazując na Liam'a. Ten się na niego spojrzał i uśmiechnął. Nie wiem co to oznaczało.
-No, ale skoro nie masz już tego.. pajączka na plecach, to może zrobilibyśmy coś pożytecznego? - zapytał się Harry. 
-No, w sumie i tak chyba nic nie robiliśmy . - powiedział Lou.
-No, okej, a co .. Proponujecie? - zapytał Niall, z głupim uśmieszkiem. Serio to robi się dziwne. O co im chodzi?
-Może pokażemy Ross naszą sztuczkę? - zapytał Louis. 
-Czemu nie. ? - powiedział Zayn. Kiwnął głową w stronę Harrego. Ten się uśmiechnął. Zaczęłam się trochę cofać. Kto wie, co im do głów wpadnie?! Szli powoli w moją stronę. Trochę sie ich balam nie powiem. Cofałam się i cofałam, kiedy za mną poczułąm coś, albo kogoś. Za mna stał Louis, Niall i Liam. Chyba stali tam jako obstawa, żebym im nie uciekła. 
-Nie wiem co kombinujecie, ale się nie zgadzam. - powiedziałam trochę niepewnie.
-Ale że kto? My? - zapytał z uśmiechem Harry. No to się zaczyna. Wziął mnie za ręce, Zayn za nogi i podążali w stronę basenu. No kurde! 
-Nie! Harry! Zayn! postawicie mnie na ziemi! AAAAAA! Chcę do mamy! pomocy!  - no tak przypomniało mi się, że nie mam mamy. Albo przynajmniej w świecie żywych.
- Pomocy! Ratunku! Help meee!  Help! - krzyczałam lecz nikt nie raczył mi pomóc. I tak oto Ross Smith została wrzucona bezczelnie do wodnego świata basenu! Wyszłam z niego a chłopacy zwijali się ze śmiechu.
-No, to pożałujecie swego czynu, nędzne stworzenia! Popamiętacie dzień w którym to zrobiliście! Buhahaha! - zaczęłam mówić innym językiem. ;) Takim, nie wiem filmowym?! dobra można to nazwać językiem filmowym! Ci popatrzyli się na mnie i znów zaczęli się śmiać. Podążałam w stronę domu, kiedy ktoś złapał mnie za rękę. Obróciłam się i zobaczyłam przed sobą Louisa. 
-No, Ross. Możemy pogadać?- zapytał i chyba coś się stało, bo jego mina była taka .. inna.? Tak.
 Inna.
-No, jasne. Tylko się przebiorę. - pobiegłam szybko do swojego pokoju i przebrałam się w pierwsze lepsze ciuchy ( http://stylistki.pl/stroj-na-lato-249123/ ) Zbiegłam po schodach na dół.  Louis czekał przed domem.
-No, co się stało? - zapytałam.
-Słuchaj, dodzwoniłem się do Melanie. Powiedziała mi, że mimo iż zapomniałaś o jej urodzinach to ci wybacza, gdyż masz usprawiedliwienie. Miałaś za dużo na głowie. Ten wyjazd do domu dziecka itp. Na szczęście bez niego się obyło, bo masz gdzie mieszkać. Powiem wprost zaproponowałem jej, żeby przeprowadziła się do nas. Skończycie tu szkołę obie. Będziecie miały siebie nawzajem i będzie ci jakoś tak, no, wiesz o co mi chodzi. Na przecież wiesz, jak jest mieszkać z pięcioma przystojnymi mężczyznami pod jednym dachem, co nie? - uśmiechnął się a ja nie wiedziałam co mam mu powiedzieć, stać mnie było tylko na to by go najmocniej przytulić.
-Dziękuję Ci Louis, bardzo Ci dziękuję . - łzy ciekły mi potokami.
-Ej, Ross, tylko mi tu nie płacz. Nie zapytasz nawet kiedy będzie? - zapytał się uśmiechnał.
-No, właśnie! Kiedy? Tak łatwo się zgodziła? - zapytałam.
-Yy.. Odpowiem na to pierwsze pytanie bo tego drugiego zdradzić ci nie mogę.A więc przyjeżdża pojutrze rano. - powiedział Louis. 
-Boże! Nie wiem jak Ci dziękować! Louis! Jesteś niesamowity! - powiedziałam i go przytuliłam. Czułam jak mnie obejmuję w pasie. To słodkie.
-Nic, po prostu mnie pocałuj. - powiedział,a ja się odwróciła i na niego spojrzałam. Stał uśmiechnięty jak gdyby nigdy nic. 
-Pocałować? - zapytałam zmieszana sytuacją.
-No pocałować. ....  - zrobił chwilkę przerwy. - Pocałować oczywiście w policzek.- uśmiechnął się i wykonałam zadaną mi czynność. Uśmiechnęłam się i wróciłam do domu. Louis szedł cały czas za mną. Weszłam do swojego pokoju a on do swojego . Poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i ubrałam się w pidżamę . Położyłam się i myślałam o tym, co stanie się za dwa dni. Leżałam i myślałam. Poczułam wibracje mojego telefonu. Wzięłam go do ręki i ujrzałąm że dostałąm sms'a. 
"Jesteś na mnie zła? xx Mel. " Szybko odpisałam "Nie, ja? Myślałam bardziej, że ty na mnie. xx Ross" pochwili odpisała " Przepraszam, ale miałam zapierdziel w szkole, po tym jak odeszłaś od kółka plastycznego mamy zapierdziel bo nikt nie rysuje tak dobrze i ładnie jak ty xx Mel" " No coś ty. Ja i ładne rysowanie.Po prostu miałam szczęście i tyle xx. Ross" " Okej, okej. Fajnego masz kolegę. Mam nadzieję, żę będę miała koło niego pokój ? xxMel" " No, jasne będę walczyła z Zaynem o miejsce xxRoss" "Okej, widzimy się pojutrze ;* xx Mel " " No, janse. Do zobaczenia pojutrze xx Ross" "Kocham cię ! ;D  xx Mel" " Ja ciebie też wariatko xx Ross" . Popisałam trochę z Melanie i od razu poprawił mi się humorek. Położyłam się spać z wielkim bananem na buzi. Ciekawe co będzie jutro? ;D 
____________
Oto długo wyczekiwany rozdział.;)  Zapraszam do komentowania. 5 komentarzy next!  ;D  /~Patty.

-

sobota, 8 czerwca 2013

oł Jee! ;D

.Sama nie mogę w to uwierzyć!  Dziś ( 08.06.2013r.)  o godzinie 19.28 było równo 400 wejść! Może to nie jest taka duża liczba, ale ja jestem tak szczęśliwa! ;DD  Dziękuję, Dziękuję, Dziękuję!   Przez ten weekend nie wiem czy coś dodam, ze względu na konkurs, na który nic nie umiem, ale .. Ale! To nie znaczy, że tu nie wchodzę! Nie mam czasu, by  dodać jakiś dłuższy rozdział, ale tu jestem. Przepraszam i pozdrawiam Oliwkę, która to czyta! ;DD  No, to pozdrowienia dla Oliwi i oczywiście dla Was. Mam prośbę. Komentujcie i spamujcie wszędzie gdzie się da linkiem do naszego bloga! Chcę mieć więcej komentarzy i wejść, bo one serio motywują do dalszej pracy! Dzisiaj to mnie zaskoczyło, wchodzę i 400 wejść! Bardzo dziękuję i komentujcie! Proszę Was bardzo,bardzo bardzoo........ Mocno! A w zamian za rozdział dodaję kilka moich "arcydziełek" ;DD
W zeszycie ;D No, co  religie bywają czasem nudne! ;D
 Na kartce ;)  Już wisi na ścianie ;) 

 Tu też na kartce ;) i też już wisi! ;D
 Tu trochę niewyraźne ;)  Ale to na kartce A3 więc, trochę takie jakieś ;D
A tu ja ;D  Z kartką i napisem " One Direction " ;D 
___________
To pozdrowionka i jeszcze raz przepraszam Was i Oliwię, bo ona też czeka na rozdział ;D  / ~Patty.

środa, 5 czerwca 2013

Rozdział 3

Przypomnienie
Kupiliśmy i popędziliśmy do samochodu, po czym odjechaliśmy do domu.  ..
_________________
Postanowiliśmy całą drogę przegadać i bliżej się poznać. Opowiedziałam mu jaką mam sytuację i dlaczego tak właściwie się do nich wprowadzam. Nie ominęłam nawet nic o Mel. Powiedziałam mu wszystko jak leciało, jakbym znała go całe wieki. Zaufałam mu tak o! To u mnie nieczęsto się zdarza. Wiecie? On też mi bardzo dużo o sobie mówił. Niczego mam nadzieję, nie pominął. Czułam  się przy nim niesamowicie. Czułam, że mam przyjaciela, któremu wszystko mogę powiedzieć. 
-Ciekawe co teraz robi Melanie? - zapytał Lou. Czułam się źle..  Na samą myśl, że o  niej zapomniałam. Nie wiem dlaczego, byłam chyba bardzo przejęta.
-Na pewno, myśli sobie, że miała przyjaciółkę, która o niej zapomniała. - zasmuciłam się.
-Nie myśl tak. Mam pewien pomysł.
-Jaki? - powiedziałam z zainteresowaniem.
-Może by tak po nią zadzwonić, żeby i ona się do nas wprowadziła? - powiedział Lou z podnieceniem.
-No, coś ty. Nie odbiera ode mnie telefonów. - powiedziałam, a łza popłynęła po moim policzku. Na szczęście Pan Marchewa tego nie zauważył.
-No, a jakby po nią pojechać? - zaczynał fantazjować.
-No, nie wiem. Znam ją na pewno nie otworzy drzwi.
-No, to daj mi do niej numer.  Ode mnie odbierze.
-Skąd wiesz? Przecież Cię nie zn.. - nie dokończyłam , bo przypomniało mi się, że przecież siedzę z tym sławnym Louisem Tomlinsonem  tym,z One Direction. !
-Okej, okej. Wiem co miałaś na myśli. Ale no dawaj ten numer! - powiedział a ja wzięłam telefon mój i jego i spisałam szybciutko numer. Lou wziął i zaczął dzwonić. Dopiero teraz zorientowałam się, że jesteśmy już w "domu". Wysiadłam i powędrowałam do "naszego" domu. Wszedłam niepewnie, bo jeszcze tu nie byłam. Rozglądnęłam się i zobaczyłam całkiem przestronny przedpokój. Wyglądał niesamowicie. Beżowo- brązowe ściany dokładnie komponowały się z jasno zielonymi ramkami z zdjęciami. Zdjęcia były oczywiście chłopaków. Oglądałam wszystkie z zainteresowaniem. Ale na jednym się zatrzymałam. Patrzyłam  na nie i patrzyłam. Byłam na nim ja i Harry. Przytulał mnie i całował w czoło. W moim oku zakręciła się łezka. Nawet nie zauważyłam, że za mną ktoś stoi. Obróciłam się i ujrzałam chłopaka z ciemną karnacją.
-Cz Cześć. Jestem Rose Smith i .. -chłopak mi przerwał.
-Tak wiem kim jesteś i co będziesz tu robiła. Jestem Zayn i pomogę ci się zadomowić jak oczywiście chcesz, bo masz jeszcze do wyboru Niall'a, albo Liam'a, Harry'ego, no albo w najgorszym przypadku Lou. - powiedział  a ja się lekko zaśmiałam.
_______
Halo, halo, halo! To dopiero I część więc się nie martwcie, że taka krótka! Kocham Was i dziękuję, za komentarze! Patty

wtorek, 4 czerwca 2013

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Rozdział 2

Rose
-A ja Louis, Lou, albo jak kto woli. Smucę się, bo ... Niall zeżarł mi ostatnią marchewkę na którą miałem ochotę! To nie fair! -nie wiedziałam o czy on mówi, jaką marchewkę!  Dobra wiedziałam, żę o taką pomarańczową. Ale on płacze tylko dlatego, że ten cały Najl zjadł mu kanapkę? Najl, Najl. Co to za imię w ogóle? Kurcze. Z kim ja mam mieszkać? Melanie powiedziała by ... Melanie..Melanie! Nie pożegnałam się z nią nawet! Kurcze, miałam jej dać prezent..  Ma dzisiaj urodziny.. To nie fair.. Będzie zła na mnie. Co ze mnie za przyjaciółka skoro zapomniałam o własnej przyjaciółce.?! Z rozmyśleń wyrwał mnie głos Harry'ego.
-No, Ross.! Żyjesz?! - machał mi przed oczami ręką. Właśnie teraz zorientowałam się, że jestem cały czas wtulona w Pasiastego.
-Yyy.. Tak, jasne. Jeśli chcesz to Hazza nam pożyczy samochód i pojedziemy po te twoje marcheweczki. - powiedziałam i zobaczyłam w oczkach Hazzy iskierki, które informowały nas o zbliżającym się wybuchu złości?
-Co nie Hazza? - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. Podeszłam i wzięłam od niego kluczyki. Wzięłam?! Nie wyrwałam mu je raczej.
-Ej, no ale co ty.. Chcesz ze mną jechać do sklepu?! I to jeszcze furą Harry'ego?
-taa.. yhym.. - powiedział Lokers i poszedł do domu troszkę zły. No, ale o co on był zły? Za to że pożycza swój samochód przyjacielowi i siostrze? śmiesznie i się zrobiło i zaczęłam się niepohamowanie śmiać. Jak Pasiasty zobaczył że się śmieję zaczął robić to samo co ja.
-To go załatwiłaś. Już Cię lubię. Już Cię lubię. - śmiał się Lou, Lou?! Tak? Boże, ja to jednak jestem. Nigdy nie zapamiętuje imion jak na pierwszy raz. ;D
- Dobra, dobra.. Już ogar! Jedziemy? - przez całą drogę śmialiśmy się i wygłupialiśmy śpiewając lub przy najmniej próbując śpiewać piosenki lecące w radiu. Dojechaliśmy na miejsce. Wysiedliśmy, ąz tu nagle nie wiadomo skąd pełno jakiś kolesi cykających nam zdjęcia. No to teraz się wkurzyłam.
-Czy wy nie macie innych lepszych zajęć? Tyle macie ludzi, którzy spadają z krzeseł , krawężników czy nawet w gówno wdepną w wy tu cykacie zdjęcia ludzią którzy in do marketu po marcheweczki?! -no kurde tak nie może być. - Jeszcze raz któryś z Was cyknie mi fotkę to.. -no i cyk foka zrobiona.- Masz gościu wpierdziel.. -już do niego szłam kiedy Lou pociągnął mnie za rękę i z ubawem ciągnął mnie w stronę marketu "Butterfly" . Nie wiem co za koleś wymyślał ta nazwę ale nie był on chyba albo na pewno trzeźwy. Na pewno, nie był. Weszliśmy do sklepu i zrobiliśmy swoje zakupy. Louis poszedł po swoje żonki (w sensie Marchewy,) z tego co się dowiedziałam kochał je jeść. A ja poszłam po żeli, czipsy i tego rodzaju rzeczy. Wychodziłam zza regału i akurat tak się złożyło  że pan Marchewa (tak go nazywałam) też wyszedł w tym samym czasie co ja. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Oznaczało to wyścigi do kasy. No i kto wygrał? Oczywiście, że on.. Hahaha.! Żartuję. to ja wygrałam. Kupiliśmy i popędziliśmy do samochodu, po czym odjechaliśmy do domu.  ..
__________
~Patty, Mamy 2 rozdział! <3

niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 1

-Tak. To ja. Zabieram Cię do siebie. - mimowolnie się uśmiechnęła. Chłopak zabrał jej walizki, wsiedli do czarnego Porshe i odjechali.
Dziewczyna nie wiedziała co ma powiedzieć, w końcu nie widziała brata dość długo. Prawie w ogóle się z nim nie widziała. Wychowywali ją dziadkowie, przez co cały czas była u nich.
Rose 
Nie wiedziałam czy mam się odezwać czy lepiej będzie jak posiedzę cicho. Dusi mnie jedno pytanie. A mianowicie czemu on po mnie przyjechał.? Zrobiło mu się mnie  żal?! Nie potrzebuję przecież niańki. I tak uciekłabym z tego okropnego miejsca, w którym wszystkim dzieciakom zabierają dzieciństwo, a może już im zabrano? Nie wiem. Ale chyba musimy pogadać. To nie może tak być. I co on sobie wyobraża? Że będzie tak jak kiedyś, kiedy w ogóle się mną nie interesował, bo miał prawdziwe dzieciństwo? Był rozpieszczany na każdym kroku, nie to co ja. To mu rodzice zawsze wszytko kupowali. Mimo, że ja nie miałam najgorzej, mogłam mieć lepiej. No, bo u kogo w domu, gdzie są rodzice i rodzeństwo wychowują dziadkowie? Bo na pewno u mnie. Dobra, rozmowę czas zacząć. Bożę, no ale co ja mu powiem? Jak ja mam zacząć? "Czemu mnie zabierasz do siebie?" Kurczę.. Rose! Już ogar! Powiedz mu to prosto z mostu, tak jakby to zrobiła Mel. No dalej.! Dobra,dobra.. Nie nie mogę!  Kurcze, nie ma to jak rozmowa z samym sobą..
-Tak właściwie to czemu pomnie przyjechałeś? - w końcu zapytałam.
-Bo nie chcę zostawiać Cię samą? Bo chciałbym Ci pomóc? Bo... - zdecydowanie za dużo mówił. Musiałam mu przerwać.
-Bo zrobiło Ci się mnie żal?! -wybuchłam. Widziałam jak na jego twarzy maluję się smutek mieszany ze złością. Zatrzymał samochód na poboczu. Wysiadł i podążał w moim kierunku. Otworzył drzwi i kazał mi wysiąść.
-I co zostawisz mnie tu tak? - dodałam.
-Nie chcę z Tobą porozmawiać.Może nie mieliśmy nigdy okazji, ale chciałbym to nadrobić. Po tym co się stało, wszytko się odmieniło. Przecież dziadkowie nie mogą wychowywać Cię do końca życia! - Tak?! To Ty jednak bystry nie jesteś! Niby dlaczego mnie wychowywali, co?! No przypomnij sobie. Bo rodzice zawsze tylko o twojej zasranej dupie myśleli! Mnie mieli głęboko gdzieś. -miałam dodać jeszcze pare słów, ale zatkał mi buzię ręką.
-Nie, po prostu chciałbym zobaczyć jaka jesteś. Co w sobie kryjesz. Chcę zobaczyć jak żyjesz. Co robisz w wolnym czasie. I pewnie pomyślisz, że teraz zgrywam przed tobą dobrego braciszka, nie? Wcale nie, martwię się o ciebie i nie chcę żebyś szła do tego pierdzielonego domu dziecka! Rozumiesz? - taakk.. Jego słowa troszkę zabolały. Kilka łez popłynęło po moim policzku. Starł je delikatnie ręką. Mimo, że wcale go nie znałam, miałam takie przeczucie, że może on nie jest taki zły? Może na prawdę chce mi pomóc? Tego nie wiem, ale jestem pewna, że jeśli nie spróbuję się nie dowiem. Nie wiedziałam co mam zrobić. Staliśmy w ciszy i patrzyliśmy się na siebie nawzajem. Nie byłam pewna czy dobrze robię ale zaryzykowałam. Wtuliłam się w jego tors i poczułam jego perfumy. Były nie ziemskie.
Harry
Staliśmy i wpatrywaliśmy się w siebie. Nagle Rose wtuliła się w mój tors. Wtedy poczułem jej zapach. Był  taki.. Nie wiem jak to ująć. Był strasznie piękny. Chyba musiała go wypsikać  całego. Ale mi to nie przeszkadzało. Wtedy poczułem że w mojej kieszeni coś wibruje. Dziewczyna odkleiła się ode mnie i lekko się uśmiechnęła. Nie wiedziałem co zrobić.
-No odbierz, może to coś ważnego. - powiedziała.
Rozmowa telefoniczna.
-No hej stary, gdzie wy jesteście? Już nie możemy się doczekać, by poznać twoją siostrę! Duś gaz i się ruszaj! - powiedział Louis.
-Przecież cały czas jedziemy. Uspokój się na pewno Ci się spodoba, ale pamiętaj o  El. - uśmiechnąłem się pod nosem. 
-Dobra, dobra. Ruszajcie się bo obiad stygnie. - telefon przejął Liam. 
-Okej, dajcie nam 15 minut. - powiedziałem, choć dobrze wiedziałem że tyle to nam nie zejdzie.
- Dobra, czekamy. - powiedział i się rozłączył.
Koniec rozmowy.
-Kto to był? - spytała dziewczyna.
-Przyjaciele, z którymi mieszkam i jestem z nimi w zespole.
-Acha. Możemy już jechać? Troszkę zmarzłam. - powiedziała Rose. Otworzyłem jej drzwi do samochodu , aby dziewczyna mogła swobodnie wejść , a ja obiegłem samochód i usiadłem za kółkiem. Chwile potem już jechaliśmy. Całą drogę poświęciliśmy na zapoznaniu się. Uwierzcie one wcale nie miała tak dobrze jak ja. Kurcze. Ona wcale nie miała dobrze. Czułem się nieswojo. Tak jakbym zabrał jej dzieciństwo i rodziców. Miałem wyrzuty sumienia. W końcu zeszliśmy na luźny temat. A mianowicie musiałem jej opowiedzieć o nas. Mówiłem przeważnie to co Liam mi zabraniał.To znaczy nie kazał mi mówić o tym, że kiedyś Louis wpadł do beczki z gnojem. Albo, że Zayn zgubił bokserki na basenie. Albo jak Niall oblał sheyk'iem (nie wiem jak to się pisze;D ) naszą fryzjerkę. Albo jak Liam się upił i spytał się ławki czy może się dosiąść. Nie mogłem pominąć takich ważnych szczegółów., przy których nie mogliśmy wyrobić ze śmiechu. Przegadaliśmy 3 godziny. W końcu dojechaliśmy do domu "wariatów" . Na podjeździe siedział smutny Louis. Rose podeszła do niego i mimo, że go wcale nie znała przytuliła go.
-Hej, jestem Rose, możesz mówić Ros, albo Ro, albo jak tam Ci pasuje. Czemu się smutasz? Hmm.? - spytała się a mi prawie szczęka na dół opadła. Nie spodziewałem się takich numerów. Tuliła go i tuliła.
-A ja Louis, Lou, albo jak kto woli. Smucę się, bo ...
________________________-
Mamy pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że się podoba. / ~Patty,

sobota, 1 czerwca 2013

"Miłość jest zawsze nowa. I bez względu na to, czy w życiu kochamy raz,
 dwa czy dziesięć razy, zawsze stajemy w obliczu nieznanego. 
Miłość może nas pogrążyć w ogniu piekieł  albo zabrać do bram raju - 
ale zawsze gdzieś nas prowadzi." - Paulo
Coelho
 
Szesnastoletnia dziewczyna siedziała na grobie swoich rodziców gorzko płacząc. *Dlaczego mi to zrobiliście, co?! * powtarzała w myślach. Kiedy okazało się, że jej rodzice jadąc z pracy do domu wjechali pod koła ciężarówki zamknęła się w sobie i nie mogła przestać płakać nocami. Została całkiem sama. Nikt i nic nie mogło jej pomóc. A może jedna osoba.. Była to jej najlepsza przyjaciółka Melanie. Dogadywały się jak nikt inny. Czasami były między nimi sprzeczki, ale po niedługim czasie znów chodziły razem na wieczorne spacery po rodzinnym mieście. Rose została sama w wielkim domu bez opieki, miała iść do domu dziecka, co dla dziewczyny było nie do przyjęcia. Jak ona Rose Smith miałaby iść do domu dziecka?! Co pomyśli by o niej w szkole. Może nie najlepsza ale za to bardzo popularna osoba. Dziewczyna  bardzo przeżywała. Spakowana czekała w salonie na kogoś kto przyjechał by po nią i odwiózł do domu dziecka, w którym miała mieszkać do ukończenia 18 lat. Zadzwonił dzwonek. Niechętnie podeszła do drzwi i ze łzami w oczach ujrzała przed sobą dość wysokiego, ale nie wyższego od niej chłopaka w lokach.
-Rose? Rose Smith? - zapytał chłopak.
-Tak. To ja. A pan jest na pewno tym, który ma mnie odwieść do .. do  ... - i w tej chwili spadły dwie słone zły z jej oczu- do dom dziecka. - dokończyła.
-Nie. Jestem Harry Styles i przyjechałem po Ciebie, słońce. - odpowiedział z nutą smutku w głosie lokowaty.
-Harry? To Ty jesteś moim bratem? - może zabrzmiało to trochę głupio, ale musiała się upewnić.
-Tak. To ja. Zabieram Cię do siebie. - mimowolnie się uśmiechnęła. Chłopak zabrał jej walizki, wsiedli do czarnego Porshe i odjechali.
_______________________
Mamy prolog. I jak?! / ~Patty.

Heroes!


Rose (Ros) Smith -16 lat
"Kiedy pomyślę, że nie mam już rodziców, serce pęka mi na milion różnych, malutkich kawałeczków. Dlaczego to akurat mnie musiało się przydarzyć, co?! A do tego nie mam kontaktu z bratem. Co z tego, że mam tak na prawdę wszytko jeśli nie mam rodziców? Może jestem za bardzo wrażliwa, nieśmiała? Taka już jestem, albo byłam. Teraz to wszytko mi już jedno. Zrobiłam się chamska i nie do poznania. Ale chyba takim trzeba być, skoro zostało się tu samym? "

 Meleanie (Mel) Bress -16 lat
"Myślę, że nikt z nas nie miał łatwo w życiu. Rose straciła rodziców a ja ? Ja po prostu ich nigdy nie miałam. Albo ciągle ich nie było bo pracowali, albo szli na ważne spotkania. Może dlatego zaprzyjaźniłam się z Ros.. Nie wiem. Obie , w tym samym czasie miałyśmy nie łatwo. Spotkałyśmy się przypadkiem i tak to się zaczęło. Mówią, że jestem za bardzo pyskata, ale mnie to nie rusza. Mówią, że za dużo mówię. Może. Ale trzeba być twardym, żeby iść przez te ścieżki naszego jakże trudnego i bezsensownego życia. " 


Harold (Harry) Styles - 18 lat
"Może i jestem sławny i w ogóle. Ale co z tego, jak moi rodzice nie żyją. Mam na prawdę wszytko. Sława, pieniądze i wielką karierę. Po tym wszystkim ma do mnie przyjechać moja siostra. Kurcze! Przecież ja nawet nie mam z nią żadnego kontaktu, nie wiem jak wygląda. Cały czas wychowywali ją moi to znaczy nasi dziadkowie. Przeważnie u nich cały czas była. Nie dogadywałem się z nią, w ogóle nie widywałem. Co będzie to będzie. Spróbuję, jej dać to czego nie miała w dzieciństwie."

Liam (Li) Payne - 19 lat
Chłopak Danielle Peazer.Uważany jest za ''tate'' zespołu bo jest najbardziej rozsądny i ustatkowany.
Louis (Lou) Tomlinson - 21 lat) 
Chłopak Eleanor Calder. Uważany jest za najśmieszniejszego z zespołu .Uwielbia marchewki i 
 szelki.
Niall (Nialler) Horan - 19 lat 
Znany jest z tego że jest wiecznie głodny i uśmiechnięty .Jakby było to legalne to ożeniłby się z jedzeniem. Tak na prawdę bardzo uroczy i troskliwy a za razem romantyczny chłopak.
Zayn Malik - 19 lat
Chłopak Perrie Edwards.Lubi się pośmiać i wygłupiać ale też ma parę tajemnic o których nikt nie wie. Bardzo troskliwy i niekiedy bardzo wkurzający. Ma "fioła" na punkcie swoich włosów. Uwielbia przeglądać się w lustrze.
____________________________________________________________
Mam nadzieję, że się podoba! Prolog dodam jutro albo jeszcze dzisiaj! <33 / ~Patty.

Hello!

Cześć. Mam na imię Patrycja i będę prowadziła tego bloga. Blog będzie poświęcony opowiadaniu o chłopakach  z One Direction i kilku dziewczyną w ich wieku. Może one nie będzie zgodne z prawdą (tzn.np, Zayn może mieć siostrę o imieniu nie wiem, np. Caroline ), ale mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustów <33  / ~Patty.