Jednak ze względu na duże przemęczenie, duże emocje i późną godzinę zasnęłam.
~*~
Kilka dni potem...
Oczami Zayn'a
Kiedy tak leżała w m.. naszym łóżku.. Miałem ochotę normalnie roznieść wszystko ze szczęścia... Sam nie mogę uwierzyć w to co mnie spotkało.. Najpierw dziewczyna mojego życia.. Teraz bliźniaki.. Swoją drogą.. Jak urodzą się obydwaj chłopcy to chciałbym je nazwać "Lucas i Marcel", jak córeczki to "Bethany i Alice " . Nie wiem dlaczego akurat te imiona, ale bardzo mi się spodobały. Mam nadzieję, że Ross niczego nie wymyśliła.. Moje imiona są niemal genialne! Odkąd dowiedziałem się, że moja ukochana jest w ciąży.. Postanowiłem zmienić jej stanowisko z "dziewczyny" na "narzeczoną". Tak.. Postanowiłem jej się oświadczyć.. Potem kupić przepiękny dom.. I iść z nią pod ołtarze.. Następnie zająć się opieką nad dwójką szczęść i żyć długo i szczęśliwie.. No można w to jeszcze zatopić plan "jeszcze jedno dziecko" , ale to jak nasze skarby będą już nieco większe.. Codziennie pomagałem Rosalie na każdym kroku.. Tak na wszelki wypadek, jakby się zmęczyła .. to zawsze byłem koło mnie.. I chyba ma mnie już dość.. No ale, jak ja się o nią martwię.. Wczoraj dostała mocnych bóli.. Ale jak powiedział lekarz "To nic poważnego" . Ta.. Jasne.. Od tego czasu postanowiłem dbać o nią jeszcze bardziej. Dzisiaj miałem w planach zostawić Rosalie w dobrych rękach. To znaczy zostawiałem ją w domu, to chyba jasne , ale na pewno nie samą. Poprosiłem o pomoc Horana i Anabel . Ta parka.. Tak, to już para. Nasz Niallerek znalazł sobie dziewczynę.. W dodatku "nie zajętą!" .. Dowiedzieliśmy się o tym kilka dni temu. Ross była nieco zdziwiona, ale w końcu im pogratulowała. No, ale do rzeczy! Zostawiałem Ross z parą , bo musiałem jechać do centrum handlowego po pierścionek. Miałem zamiar zrobić to dzisiaj wieczorem na kolacji.. Mają przyjechać nasze rodzinki.. Wiecie taka kolacja z naszymi rodzicami.. Moimi i chłopaków. Trochę było mi smutno , bo kiedy ja zapraszałem moich rodziców do pokoju weszła Rosalie, i kiedy usłyszała o tym, że dzisiaj wszyscy zapraszamy swoich rodziców do nas zasmuciła się.. Chyba wiecie dlaczego? Rodzice Ross zginęli w wypadku...
~*~
Kilka godzin później ..
-Mam nadzieję, że mi tu nie urodzisz.. I zajmujcie się nią okey? - martwiłem się na pewno na zapas, no ale.. wiecie, wolę mieć pewność, że nic się nie wydarzy..
-Zayn , skarbie to dopiero połowa ósmego miesiąca.. Jedź już.. - poganiała mnie dziewczyna.. No tak, chłopaki (Liam, Hazza i Louis) czekali juz dobre 15 minut na mnie.
-Dobrze. Dobrze.. Tylko ja was proszę.. Nie zabijcie mi ich, ok? - posłałem spojrzenie Niall'owi i An. Ci się zaśmiali. Dałem jeszcze buziaka mojej przyszłej pani Malik i wybiegłem z domu. Wsiadłem do samochodu i się zaczęło..
-Dłużej już nie można było? - zaczął Hazza. Pokręciłem głową i się uśmiechnąłem.
-To gdzie jedziemy? - zapytał głupio Loui.
-No do jubilera, to chyba jasne, nie? - odpowiedziałem przewracając oczami.
-Zayn.. Pytałem do jakiego? W Londynie jest ich mnóstwo.. Klepnąłem się w czoło. No tak.. Głupek!
-Do tego .. Tam no wiesz.. - zacząłem..
-Tak wszyscy wiemy. No to Liaś prowadź.. - powiedział podekscytowany Louis. Dojechaliśmy do jubilera.. Tam było mnóstwo pięknych pierścionków.. Jak tu wybrać? Mogłem zabrać Danielle, albo przy najmniej Melanie... Doba, poradzę sobie.. Zatrzymałem się koło jednego, który przykuł moją uwagę.. Był piękny.. Wprost genialny! Od razu go kupiłem... Zostały mi tylko kwiaty.. I powinno być dobrze.
-Dobrze pan wybrał. To jeden z rzadszych kolekcji. - powiedziała ekspedienta. Uśmiechnąłem się. Zapłaciłem jeszcze kartą, bo kto nosi przy sobie kilka tysięcy ? No właśnie. Ale skoro miał być wyjątkowy to musiałem się postarać.. A o kasę tu nie chodzi. Pojechaliśmy do najlepszej kwiaciarni w mieście i Louis zakupił bukiet ulubionych kwiatów Rosalie. Dlaczego Louis? Bo w sklepie pracowała moja była., Nie lubiłem się z nią spotykać.. Zwłaszcza, że ona chyba dalej coś do mnie czuła.. Ale to mnie nie obchodzi .. Mam Rosalie i moje dzieciaki i jest dobrze. Dojechaliśmy do domu. Louis wziął kwiaty, no wiecie, żeby nic nie podejrzewała.. To ma być niespodzianka.. Weszliśmy do domu, jak gdyby nigdy nic i poszliśmy do salonu. Tam siedziała moja ukochana a z nią Horan , który obściskiwał się z Anabel. Uroczo wglądali. W sumie to śpiąca Rosalie także. Moja mała, drobniutka Ross wielkim brzuszkiem.. Aww.. Dopiero godzinę przed przyjazdem wszystkich zacząłem się stresować.. Wyszedłem na taras i zapaliłem.. Musiałem.. Rozmyślałem nad tym co mam zrobić.. Stres zżerał mnie od środka.. Poczułem ciepłe dłonie, które przeplatają mój brzuch.
-Aghh.. Co za głupi brzuch.. - usłyszałem słowa Ross. Uśmiechnąłem się..
-Tylko jeden miesiąc. - szepnąłem obracając się w jej stronę.. Ta niewidzialnie się uśmiechnęła..
-Ta.. Może chcesz się zamienić? Ja będę tobą a ty mną? - zapytała z nadzieją..
-Kochanie.. Wiesz, że gdybym mógł to bym się zamienił.. Pomyśl tylko o naszych bobaskach.. Malutkie, biegające po dużym salonie krzyczące "No Mamusiu on nie chce oddać mojej lalki!" .. - powiedziałem.. Zaśmiała się..
-Skąd wiesz czy będzie to chłopczyk i dziewczynka? - zapytała..
-No właśnie.. Nie powiedziałaś mi.. - udałem nadąsanego. Kazała mi się pochylić.. Tak też zrobiłem.. Myślałem, że da mi buziaczka.. Jednak moje przepuszczenia szlag trafił. Szepnęła do ucha..
-Wiem, że myślałeś, że Cię pocałuję, ale to później.. - zaśmiała się..zresztą ja też.- To chłopczyk i dziewczynka... Zdecydowałam się z imionami.. Wiesz? - zasmuciłem się.. No tak to moje to już odpadają.. Zaraz wymyśli, że mam swojego syna Niall nazwać..
-I pomyślałam nad chłopcem i doszłam do wniosku że może to być imię N.. -przerwałem jej..
-Tylko nie Niall. Proszę Cię.. Zgadzam się na to, aby był chrzestnym ale nie dawaj jego imiona.. Proszę.. - popatrzała na mnie.
-Chcesz, żeby twoje dziecko jadło jak on? Będziemy musieli przy najmniej raz na godzinę jechać do sklepu po zakupy.. Daj spokój.. Proszę Cię.. - gadałem jej...
-No dobra.. To co proponujesz? - zapytała i założyła ręce na piersiach.
-Proponuję . hm.. "Lucas i Alice" .. Co ty na to? - podałem jej pomysł..
-No niech Ci będzie.. - pocałowałem ją.. Przytuliła się do mnie..
-Zayn.. Co ja mam ubrać? - zapytała po chwili namysłu..
-ymm.. Nie masz jakiejś takiej sukienki może? - zapytałem głupio.. Jasne, że nie..
-Wyobrażasz sobie mnie w sukience w 8 miesiącu ciąży? - zaśmiała się..
-No to.. Nie wiem.. Ubierz ten kombinezon co ci kupiłem ostatnio.. - powiedziałem.
-Tak, chyba tak zrobię.. - zasmuciła się..
-Hejj. Czemu smutasz? - zapytałem z przejęciem..
-No, bo zobacz.. Ty będziesz mógł się przytulić do swoich rodziców.. Będziesz słyszał różne gratulacje od nich.. W związku z dziećmi.. Chłopcy tak samo.. A ja z Harrym.. - przerwałem jej..
- Ty z Harrym macie nas.. Więc juz nie płacz, no.. Bo ja zaraz zacznę.. Proszę Cie.. Ross no! - dziewczyna się rozklejała.. -Ej! Już! Masz przestać płakać albo nie.. - Nie! To głupi pomysł! Skarciłem się w myślach.. - albo nie będzie niespodzianki. - powiedziałem w końcu.. Zaśmiała się..
-Tak jest panie Malik! - och ty już niedługo też..Pani Malik.
~*~ KOLACJA
Wszyscy siedzieli przy stole.. Jedliśmy kolacje. Postanowiłem, że zrobię to po kolacji. Ross rozmawiała z moją mamą na temat moich dzieci. Wszyscy byli pochłonięci rozmową z rodzicami tylko ja siedziałem jak takim kołek. Popatrzałem na Louisa ten posłał mi głupi uśmieszek .. Tak, nawet nie wiesz jak się denerwuję.. Dobra.. Wszyscy zjedli.. Czas zacząc.. Ja cież pierdziele.. No, nie mogę.. Wstałem i podniosłem kieliszek i popukałem w niego. W salonie zapadła cisza. Wszyscy byli skupieni na mnie.
- Chciałbym o coś poprosić. - podszedłem do Rosalie, która nie kontaktowała tego co się działo. Usiadła naprzeciw mnie więc nie byłom problemu.
-Rosalie Smith, odkąd pojawiłaś się w moim życiu, nie mogę przestać o tobie myśleć. Nie mogę przestać się uśmiechać kiedy widzę, jak ty się śmiejesz. Teraz kiedy obdarowujesz mnie pięknym darem, jakim sa nasze bliźniaki, które nosisz w sobie zrozumiałem, że dostałem największy skarb od życia, jaki kiedykolwiek mi się trafił. Chciałbym przy obecności wszystkich tutaj prosić Cię o coś jeszcze. Rosalie Smith, czy zechcesz uczynić mnie najszczęśliwszym człowiekiem na tej ziemi i wyjść za mnie? -zapytałem z nadzieją. Teraz tylko czekałem na jej odpowiedź.
OCZAMI ROSS
-Rosalie Smith, odkąd pojawiłaś się w moim życiu, nie mogę przestać o tobie myśleć. Nie mogę przestać się uśmiechać kiedy widzę, jak ty się śmiejesz. Teraz kiedy obdarowujesz mnie pięknym darem, jakim są nasze bliźniaki, które nosisz w sobie zrozumiałem, że dostałem największy skarb od życia, jaki kiedykolwiek mi się trafił. Chciałbym przy obecności wszystkich tutaj prosić Cię o coś jeszcze. Rosalie Smith, czy zechcesz uczynić mnie najszczęśliwszym człowiekiem na tej ziemi i wyjść za mnie? - zapytał . W moich oczach pojawiły się łzy. Łzy szczęścia. Mój kochany Bad Boy poprosił mnie o rękę.
-Tak! Jasne, że tak! -krzyknęłam i przytuliłam go najmocniej jak się dało.
-Kocham Cię. - szepnął mi do ucha. Założył na moim palcu pierścionek zaręczynowy. Był .. był.. Był po prostu nieziemski. Po chwili usłyszeliśmy gromkie brawa i gratulacje. Pocałowaliśmy się i wtuleni w siebie usiedliśmy z powrotem do stołu. Na mojej twarzy gościł jeszcze większy uśmiech niz dotychczas.
-Ross, mogę prosić Cię na słowo? - zapytała mama Malika. Spojrzałam na niego. Uśmiechał się. Kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam. Udaliśmy się do ogrodu. Pani Trisha zabrała głos.
-Posłuchaj Rosalie, wiem, że kochacie się z moim synem. Jestem bardzo szczęśliwa, że nastąpił ten moment w jego życiu, że postanowił się z Toba orzenić. Jestem z niego dumna. Ale nie o to mi do końca chodzi. Wiem o Tobie tyle co mówił nam Zayn. A - zaśmiała się.. -a jednak było tego trochę. Wiemy też, że .. przepraszam, ale muszę to powiedzieć. Wiemy, że Twoi rodzice zginęli w wypadku. Chce Ci powiedzieć, że zawsze możesz na nas liczyć, tak samo Harry. Chętnie zajmiemy się dzieciaczkami, jak będziecie zmęczeni. I na prawdę proszę Cię.. - zrobiła niezadowoloną minę. - przestań do jasnej cholery mówić do mnie "Pani".. Mów mi mamo , albo po imieniu. - ucałowała moją głowę. Przytuliłyśmy się i wróciliśmy do reszty. Zayn popatrzył na mnie pytająco. Uśmiechnęłam się tylko. Czas mijał bardzo szybko nim się obejżałam była 23.00 , byłam lekko zmęczona. Zresztą nie tylko ja. Rodzice moich przyjaciół także już "padali". Postanowiliśmy, że pójdziemy wszyscy do pokoi. Rodzice chcieli jechać do hoteli. No , ale opanowialiśmy sytuacje i ostatecznie zostali u nas. Podzieliliśmy się pokojami i rozeszliśmy się. Weszłam do pokoju i od razy poszłam się wykopać. Wzięłam orzeźwiający prysznic i ubrałam luźną koszulkę Zayna, która robiła mi za piżamę, oraz czarną dół od bielizny. Wyszłam z łazienki i ujżałam Zayna, leżącego na naszym łóżku. Położyłam się koło niego. Objął mnie ręką a ja wtuliłam się w jego tors. Jutro mijał już dziewiąty miesiąc.
-Zayn.. Wiesz, że jeszcze Parę dni i zobaczymy nasze pociechy? - zapytałam. Ten uśmiechnął się.
-Wiem.. Pani Malik, wiem.. - pocałował mnie prosto w usta.
-Och, no to dobrze Panie Malik. - zaśmiałam się. Wtuleni prawie zasypialiśmy. Mówiąc prawie miałam na myśli mnie . Zayn dawno chrapał . Strasznie bolał mnie brzuch w dolnych partiach. Po chwili zwijałam się z bólu.
-Zayn.. Zayn .. - jęczałam . Ten zerwał się i popatrzył na mnie. Widocznie był zdenerwowany.
-Jezu, Ross co się dzieje? Rodzisz? Ross?!- panikował.
-Boże.. Ał! Chyba się zaczyna.. - powiedziałam w końcu. Ten spanikowany zaczął pakować moje ciuchy. Moje i naszych dzieci.
-Możesz wstać? Ross.. - pytał co chwilę. Pomógł mi ubrać bluzę od dresu. PO chwili poczułam jak coś mokrego spływa wzdłuż moich nóg.
-Wody.. Zayn.. Wody.. - wyszeptałam .. Ten głupi podał mi kubek wody.
-Zayn.. Odeszły.. Wody.. - pacnął się w czoło.
-Ross. Kochanie. Poczekaj chwilkę. Zaraz przyjdę. Pójdę tylko do Louisa po samochód. Skarbie.. Słyszysz mnie? - zapytał z przejęciem.
-o.. Ok.. OKey.. - powiedziałam. Usiadłam na fotelu. Ból się zwiększał. Nie mogłam wytrzymać. Oddychałam głęboko. Zaraz do pokoju wpadł zestresowany Malik a zaraz po nim jego rodzice i cała reszta.
-Rosalie, skarbie już jestem. Jedziemy do szpitala. Poczekaj pomogę Ci wstać.. - mówił z przejęciem. Po chwili schodziliśmy po schodach.
-Ross. Oddychaj głęboko. Wdech i wydech. - koło nas szła mama Zayn'a. Próbowałam robić tak jak kazała ale ból, który z każdą minutą stawał się jeszcze bardziej nie do zniesienia dawał siwe znaki. Wsiedliśmy do samochodu. Ja z Zayn'em z tyłu a Louis za kierownicą. Po drodze zdenerwowany Bad Boy krzyczał, żeby jechał szybciej. Kiedy wjechaliśmy pod szpital Louis pobiegł do szpitala wołając o pomoc.. Za jakąś chwile zostałam wieziona na salę porodową. Zayn chciał wejść z nami, ale surowo mu zakazano.
-Trzymaj się. Ja tu czekam. Tylko nie wracaj mi bez dzieci. - powiedział z lekkim przerażeniem w oczach ale z uśmiechem na twarzy. Wjechałam na salę. Przeniesiono mnie na łóżko i się zaczęło.
~*~
OCZAMI ZAYN'A
Poród trwał juz 7 godzin. A ja siedziałem na szpitalnym krześle i czekałem. Czekałem na nia i moje dzieci. Na Ross , Alice i Lucas'a. Na trzy najważniejsze osoby w moim życiu. Po chwili z sali wybiegła pielęgniarka. Kogoś szukała. Podszedłem do niej
-Co z Ross.? Co z moimi dziećmi? - zapytałem.
-Z córką wszystko w porządku, ale chłopczyk zaplątał się w pępowinę . Wszystko będzie dobrze. - powiedziała i podbiegła do lekarza prosząc go o pomoc na sali. Poczułem na moim ramieniu rękę. Obróciłem się i ujrzałem moją mamę. Widocznie zmartwioną. Przytuliłem się do niej. Spojrzałem na wszystkich. Harry siedział ze spuszczoną głową i trzymał twarz w dłoniach. Niall siedział z wtuloną Anabel. Liam i Danielle siedzieli wtuleni w siebie. Dann płakała. Louis z Melanie gdzieś zniknęli.
-Zayn, synku. Tata przyniósł Ci tabletki na ból głowy. - powiedziała zatroskana. Fakt. Głowa napierdzielała mi jak nie wiem co.. Wziąłem tabletki popijając wodą, którą przyniósł Lou z Mel. I co mi pozostało? Usiadłem zrezygnowany z powrotem na krzesełku. Popatrzyłem na zegarek . 15.48 następnego dnia. Prawie zasypiałem, kiedy drzwi od sali się otworzyły. Wstałem jak oparzony, tak samo jak Harry.
-Co z Ross? Co z dziećmi? - zapytałem pierwszy. Lekarz wyjrzał zza karty, która trzymał w ręku.
-A panowie.. - nie dokończył.
-Brat i i narzeczony. - powiedział za mnie Harry. Lekarz się uśmiechnął. Ugh.. Jak ja nie lubię być przetrzymywany w niecierpilwości.
-Z dziećmi wszystko dobrze. Obecnie sa przewożone w inkubatorach do sali pana narzeczonej a pana siostry. Z pacjentką także wszystko dobrze. Obecnie jest bardzo zmęczona po 11 godzinach ciężkiej pracy.- zaśmiał się.
-Kiedy będziemy mogli się z nią zobaczyć?- zapytałem.
-Myślę, że można wejść do sali pacjentki już teraz, ale proszę po dwie osoby. No i nie długo. Pani Smith.. - poprawił go Harry.
-Już teraz Malik. - uśmiechnąłem się.
-Tak. W takim razie. Pani Malik jest na prawdę zmęczona po porodzie. - powiedział i odszedł. Wszedłem szczęśliwy do sali mojej narzeczonej. Miała zamknięte oczy. Po cichu skierowałem się do jej łóżka. Ta otworzyła oczy.
-Przepraszam nie chciałem Cię obudzić. - powiedziałem skruszony. Spojrzałem obok i ujrzałem dwa inkubatory a w nich dwa dzidziusie. Spojrzałem pytająco na Ross. Uśmiechnęła się.
-Tak to nasze dzieci. Zayn. Poznaj .. - przerwałem jej.
-Tak wiem. To Alice i Lucas. - uśmiechnąłem się do niej.
-Dlaczego nie Bethany i Marcel? - zapytała.
-Bo jakoś Alice i Lucas bardziej do nich pasuje. - zaśmiałem się. Wstałem i podszedłem do moich dzieci. Boże, jak to pięknie brzmi. Ujrzałem dwa bobasy leżące i patrzące wprost na mnie. Piękne niebieski oczka po mamusi. Uśmiechnąłem się.
-Są piękne.- powiedziałem do Rosalie.
-Wiem. Chcesz wziąć Alice na ręce? - zapytała.
-Nie.. Nie .. Boję się. - przyznałem. Ta się zaśmiała.
-Zayn.. Jestem zmęczona... - powiedziała ziewając.
-Tak, oczywiście męczyłaś się przez 11 godzin, nic dziwnego. Śpij, ja tu będę. - powiedziałem i pocałowałem dziewczynę w czoło. Ta mruknęła.
-Myślałam, że dostanę bardziej fajniejszą niespodziankę po takiej robocie. - uśmiechnąłem się. Pocałowałem ją w usta.
-No teraz może być. - powiedziała i zasnęła. Siedziałem tak i patrzyłem to na nią to na dzieci. Nie mogłem uwierzyć, że to się stało. że mam dzieci w tak młodym wieku. Zawsze myślałem o dzieciach bardziej po 25 roku. No ale cóż. Życie lubi płatać figle. Przytuliłem dziewczynę i oparłem głowę o nia. Sam nie wiem kiedy zasnąłem.
-Proszę pana.. Haloo- usłyszałem głos kobiety. Uniosłem głowę do góry. Zobaczyłem pielęgniarkę. Uśmiechała się.
-Wiem, że pan jest szczęśliwy i chce pan być blisko, ale pościeliłam panu łóżko. Może pan się położyć obok. - uśmiechnęła się.
-Dobrze. - powiedziałem. Położyłem się na łóżko, które zostało przygotowane specjalnie dla mnie. I po chwili znowu zasnąłem .
~*~
Usłyszałem ciche szepty i śmiechy. Uniosłem głowę i spojrzałem na bok. Rosalie leżała na łóżku i się uśmiechała. Moja mama siedziała obok na łóżku i trzymała Alice na rękach. Mój tata siedział na kanapie rozmawiając z chłopakami. Harry siedział na krześle obok i trzymał Lucas'a. Uśmiechnąłem się na sam widok.
-Zayn? Wstałeś już?- zapytała moja narzeczona.
-No jak widać. - zaśmiałem się.
-Rozmawiałem z lekarzem moja córka- popatrzył na Ross, ta się uśmiechnęła- moja córka zostanie wypisana dzisiaj wieczorem po badaniach. - byłem w szoku. Mój tata nazwał Ross "swoją córką". Uśmiech nie schodził mi z buzi wstałem i przytuliłem tatę mówiąc bez dźwięczne "dziękuję" .
-Zayn, chcesz potrzymać Lucas'a? - zapytał Harry. Popatrzyłem na Ross błagalnie prosząc o pomoc.
-Pomogę Ci. - zaśmiała się Danielle. Podszedłem do Hazzy i delikatnie wziąłem od niego Lucas'a. Danielle poprawiła moją rękę i usiadłem koło Louis'a. Zacząłem mówić do mojego synka.
-Wiesz, jak już będziesz duży.. Pogramy w piłkę.. Czy nie wiem pójdziemy wyrwać jakieś laski, ale ty nie ja.. Bo ja juz mam swoją laskę przy sobie to wiesz.. Była by awantura.. - zaśmiałem się. - pobawimy się klockami czy co tam będziesz chciał. Samochodami.. Co ty na to? - mały zasypiał.
-Wiesz, chyba nie chce mu się z Toba gadac. - zaśmiała się moja mama.
-No tak, najlepiej to olać ojca, nie? - ucałowałem jego malutką rączkę, którą mnie lekko uderzał. Wiercił się jak nie wiem.
-Wiesz, Zay. On chyba jest głodny.- powiedziała Danielle.
-To co? Mamusia cię nakarmi? - powiedziałem wstając i podając Rosalie malucha. Popatrzyłem na chłopaków. centralnie gapili się na moja Ross, która musiała nakarmić Lucas'a piersią. Zasłoniłem ją i nakarmiła dzidzie. Moja mama się zaśmiała na ten widok.
-No, co? Nie będą się gapić na MOJĄ Ross. - powiedziałem dając nacisk na przed ostatnie słowo. Po chwili maluchy już spały. Za chwilę przyszedł lekarz i oznajmił, że jak badania będą w porządku będziemy mogli zabrać Ross z dziećmi do domu.
_______________________
Ta da..! Sama nie mogę uwierzyć, że to już 26 rozdział.. Ross został ojcem bliźniaków.. Sama nie wiem czy taki szybki obrót akcji jest w porządku.. A! Chcesz dodać zakładkę o nazwie "Album Ross i Zayn'a " Będą tam zdjęcia Zayn'a i Ross , dzieciaczków.. Są przesłodkie <3 Jak będa jechać na jakieś wycieczki to tam będą zamieszczane zdjęcia. Ale będę was o tym informowała. To jak dacie radę z 10 komentarzami ? 10 i next? A powiem Wam, że będzie się działo <3 Oj będzie <3 Mam już napisany tylko czekam na 10 komentarzy! <33 Kocham Was i proszę o KOMENTARZE! A! Album z zakładką ukaże się tak około 15.00 <3 Kocham , Patrycja xx
Czego potrzeba do szczęścia? Rodziny, przyjaciół, domu. Niestety Rosalie Smith umierają rodzice a dziadkowie nie mogą jej wychowywać. Dziewczynę przed domem dziecka ratuje przystojny zielonooki chłopak który okazuje się być bratem sieroty. Zabiera ją do swojego domu gdzie dziewczyna poznaje jego przyjaciół. Jak potoczą się dalsze losy Ross? Czy wśród przyjaciół znajdzie wsparcie? Odnajdzie miłość? Wszystkiego dowiecie się czytając.
Czekam na następny :*
OdpowiedzUsuńOrzenić- ożenić , Ross został ojcem bliźniaków?
OdpowiedzUsuńNo takie male błedy..
Co do rozdziału to świetny,ale mam złudzenie że wszysto tutaj dzieje sie za szybko.. powinnas troszke zwolnic tempa i popracować nad dialogami i wyrażanymi uczuciamy. Mam nadzieje ,ze wiesz o co mi chodzi.
Przepraszam , to nie zadne hejty ani docinki...poprostu chcę , abyś zauważyła co robisz nie tak i poprawcowała nad tym, aby udoskonalić opowiadanie :-)
Blog całkiem fajny, opowiadanie również ciekawe,chociaż troszkę brakuje mi tutaj reszty chłopaków (Lou,Li) i jakis smiesznych momentów .
Gdybym miała oceniać w skali 10 , to było by to 6
6/10 :-) całkiem nieźle .. popracuj jeszcze troszke nad niedoskonałosciami i bd ok. :-) :-)
PattyTommo~~
Tak. Okej.. gdzie znalazłaś ten moment z blizniakami? Tak po za tym, to odebrałam to jako dobrą krytykę. Ale nie zniechęcam się. Rozdział pisany był nieco późno, bo w nocy.. naszła mnie wena i tak napisałam. Oczywiście postaram się pisać lepiej. Patty;*
UsuńG E N I A L N Y !!!! <333 Cudowny tylko szantażu nie zwiększaj okej ? No i wow naprawdę świetny ...<3 /Oli:D
OdpowiedzUsuń<3 Mogłabyś więcej wygłupów proszee a i Zaje .. : )
OdpowiedzUsuńpisz dalej ;*
OdpowiedzUsuń<3333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333 ZAJEBISTY *-*
OdpowiedzUsuń:) Fajny twój blog strasznie fajny ;0
OdpowiedzUsuńBlog genialny : )
OdpowiedzUsuńWedług życzenia 10 komentarzy ;D prosz :) a i super opowiadanie ;*
OdpowiedzUsuńDalej :)
OdpowiedzUsuńcreepersy
OdpowiedzUsuń