czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział 23

Oczami Ross:

- Jeśli tam nie pójdziesz, za chwilę będziesz taki jak oni- próbowałam go przekonać
- A co z zespołem? Co z One Direction na którym tak bardzo ci zależy?
- Bardziej zależy mi na pewnym badboy'u- powiedziałam całując go w czoło
- Naprawdę?- zapytał z niedowierzaniem- Przecież ja... cię...
- Nie byłeś sobą- powiedziałam w miarę spokojnie
- Będziesz czekać?- zapytał wpatrując się w moje oczy
- Oczywiście
- Dziękuje. Jesteś najcudowniejszą kobietą jaką znam- powiedział cicho- Porozmawiajmy o naszej przyszłości... dobrze?
Przyszłość. Tak. Ale co ja mogę mu obiecać? Jestem z nim w ciąży. Będziemy mieć dziecko. Niall. Biedny Horan. I Harry. Zayn znowu mnie skrzywdził a ja planuje z nim przyszłość. Ehh. Może to pół roku terapii coś zmieni?
- Okej...
- Wiesz... chciałbym mieć z tobą dziecko.- powiedział po chwili milczenia- Nawet nie jedno. Dwoje albo troje
Wiesz Malik... taka sytuacja. Już mamy dziecko! Nie milcz. Ross powiedz coś. On nie może wiedzieć. Jeszcze nie. Tylko co mu powiedzieć?
- Tak... też chciałabym mieć dziecko. Ale nie wiem czy teraz. Jestem jeszcze nie pełnoletnia.
Cholera! Ja naprawdę jestem niepełnoletnia! Rodzice by mnie zamordowali. Gdyby jeszcze żyli.
- Jak wyjdę z tego... uhh domu wariatów. Weźmiemy ślub. Ej! To znaczy, że nie będzie mnie na ślubie Louis'a...
- Czy to oświadczyny?- zapytałam
- Nie, jeszcze nie. - powiedział uśmiechając się dodając po chwili ze smutkiem- Ale Louis...
- Myślę, że zrozumie... Nie martw się... Proszę
- Pomożesz mi się spakować?- zapytał smutno
Tylko twierdząco pokiwałam głową.

Oczami Zayn'a:

Czy ja naprawdę jestem narkomanem? Jestem... Ja ją zbiłem. Najlepszą kobietę na świecie. A ona mi wybaczyła. Chce mi pomóc. Chce mieć ze mną dzieci. Chce wyjść za mnie. I spędzić resztkę dni u mojego boku. Wyjąłem dużą torbę spod łóżka.
- Wiesz... myślałem, że spakuję ją dopiero kiedy będziemy wyjeżdżać do naszego wspólnego mieszkania
- Nie bądź smutny. Będę czekać...
Po kolei do torby trafiały T-Shirty, bluzy, spodnie, bokserki, skarpety, buty, rzeczy codziennej higieny.
- Muszę wziąć coś co sprawi, że będę o tobie codziennie myśleć...
- Mam coś takiego dla ciebie...- powiedziała wręczając mi pudełko wielkości A4
Był to elektroniczny album wielkości tabletu.
- Są tutaj wszystkie nasze zdjęcia- powiedziała słodkim głosem moja ukochana
- Jesteś niesamowita. Ja nie mam dla ciebie nic...- powiedziałem smutno
- Mam dla ciebie coś jeszcze- powiedziała po czym wyjęła malutkie pudełeczko
Gdy je otworzyłem zobaczyłem wisiorek z serduszkiem i grawerem „Ross”.
- Jest piękny- powiedziałem całując ją w usta
- Mam podobny- powiedziała a ja przyjrzałem się serduszku. „Zayn”...
- Gdy mnie nie będzie...- zacząłem- Możesz używać wszystkich moich rzeczy. To oczywiste. Możesz wydawać moje pieniądze, chodzić w moich ciuchach, spać w moim pokoju, jeździć moim samochodem i pisać z mojego twitter'a. Teraz to nasze wspólne rzeczy. Proszę cię, informuj fanki co się ze mną dzieje. Dobrze?
- Dziękuje kochanie. Oczywiście. Będę.
Zaniosłem bagaże do samochodu. Ross postanowiła jechać ze mną. Jechaliśmy w milczeniu.

Oczami Ross:

Jechał skupiony. Nie odzywał się ani słowem. Dojechaliśmy. Zayn wysiadł pierwszy po czym obiegł samochód i otworzył mi drzwi. Wziął swój bagaż, zamknął samochód wręczając mi kluczyki i trzymając się za rękę skierowaliśmy się w stronę ośrodka „The End”. Szliśmy długim, ciemnym korytarzem.
- Nie chcę tutaj zostawać- cicho powiedział Zayn
- Wiem kochanie. Ale damy radę. Razem. Będę cię odwiedzać- próbowałam podnieść go na duchu
Doszliśmy do administracji gdzie skierowano nas do gabinetu dyrektora obiektu. Weszliśmy do odpowiedniego pomieszczenia.
- Witam- usłyszałam niski głos mężczyzny na oko czterdziestoletniego
- Dzień dobry- powiedziałam
Zayn milczał.
- Więc które z państwa na odwyk?- zapytał
- Ja...- powiedział Zayn robiąc dwa kroki przed siebie ale nadal kurczowo trzymając mnie za rękę
- Dobrze. Na ile?
- Pół roku- powiedział smutno Malik
- Rozumiem. Jakieś życzenia specjalne?
- Tak.. ja muszę mieć dostęp do Skype. Chociaż godzinę dziennie- powiedział bez zastanowienia Malik
- Zobaczymy co da się zrobić. Proszę się...
- Chwileczkę- przerwałam- Jak często mogę odwiedzać mojego...
- Jak często moja narzeczona może tu przychodzić?- dokończył Malik
- Myślę, że raz w tygodniu- odrzekł bez emocji dyrektor
Po moim policzku spłynęła łza. Pół roku. Będę go widzieć tylko raz w tygodniu. Przez sześć miesięcy.
- Nie płacz kochanie. Przetrwamy to. Razem- powiedział wycierając moją łzę
Poczułam dziwny ucisk w sercu. Będzie mi go brakować. Cholernie będzie mi go brakować. Zayn pocałował mnie delikatnie w usta i skierował się z dyrektorem placówki do jego pokoju. A ja zostałam na środku sali. Po chwili zapłakana wybiegłam z ośrodka. Patrząc jeszcze raz na to miejsce przez okno zauważyłam Zayn'a, Płakał. Zauważył mnie, szybko wytarł łzy i ułożył palce w serce pokazując mi je. Zrobiłam to samo. Teraz dopiero zorientowałam się, że nie mam prawa jazdy.
- Cholera- mruknęłam do samej siebie
Było zimno więc wsiadłam do samochodu. Z torebki wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Hazzy.
- Halo?- usłyszałam
- Cześć Harry. Jestem pod ośrodkiem leczącym uzależnienia The End. Mógłbyś przyjść mnie zawieźć do domu? Bo mam samochód Zayn'a a nie potrafię prowadzić.
- Zawiozę cię moim samochodem. Do jego nie wsiądę- powiedział zdecydowanie
- Hazza kurwa! - krzyknęłam zapłakana
- Dobra. Robię to tylko dla ciebie. Będę za piętnaście minut.
Rozłączyłam się. Muszę powiedzieć chłopakom o tym, że jestem w ciąży. Harry przyszedł bardzo szybko. Do samego dojazdu do domu nie odzywaliśmy się. Ja strasznie płakałam. Gdy weszliśmy do domu wszyscy siedzieli w salonie.
- Musimy pogadać- wyszeptałam
Harry usiadł na kanapie ja nadal stałam.
- Ja... jestem w ciąży- powiedziałam
- Co kurwa?!- krzyknął Harry- Byle z Niall'em, proszę powiedz, że z Niall'em!
- Harry... to nie ja jestem ojcem- powiedział smutno Niall
- Musimy usunąć to dziecko- odparł zdecydowanie Harry
- Nie!- powiedziałam głośno
- Nie ma innej opcji. Zaraz umówię cię na zabieg.
- To moje dziecko! Nie dam ci go zabić!- krzyknęłam uderzając Harry'ego w twarz
Pobiegłam do pokoju Zayn'a, zamknęłam się na klucz i rzuciłam się na łóżko.

Oczami Liam'a:

- Ile dzieciaków chcesz jeszcze zabić?!- krzyknąłem- Najpierw dziecko tej twojej Sophii, później Bethy, następnie Pheobe i Livi. Teraz chcesz zabić dziecko swojej siostry?!
- Zamknij ryj! One zrujnowałyby moją karierę. A dziecko Ross zniszczy jej życie!
- Harry. Jeśli Ross się zgodzi, mogę udawać ojca.- powiedział cicho Niall
- Idź.. porozmawiaj z nią... przekonaj nią- powiedział zdenerwowany- Jeśli się nie zgodzi to umawiam ją na termin...
- Jesteś skurwielem Styles- wyplułem
Niall skierował się w stronę pokoju Zayn'a.

Oczami Ross:

Usłyszałam pukanie do drzwi. Ale miałam to gdzieś. Nie dam naszego dziecka. Jak Harry może być taki okrutny?
- Ross, to ja Niall. Proszę, otwórz- usłyszałam
Dawno z nim nie rozmawiałam. Musiałam go puścić. Wstałam i otworzyłam drzwi. Niall wszedł a ja zamknęłam je ponownie.
- Nie dam go- wyszeptałam
- Wiem. Popieram cię. Harry... cóż. Zajmę się tobą aż nie wróci Malik. Tobą i dzieckiem. Styles'owi powiemy, że postanowiliśmy wychowywać je razem. Dobrze? Wtedy będzie żyć.
- Dziękuje Niall. Naprawdę bardzo ci dziękuje. I przepraszam cię.
- Daj spokój. Zakochałem się w zajętej dziewczynie. To moja wina. Kiedy Zayn wraca?- zapytał
- Za pół roku...- odparłam cicho
- Więc przez ten czas będę z tobą. Później też możesz na mnie liczyć. Więc na wesele Louis'a pójdziemy razem? Bo to już za dwa tygodnie.
- Dobrze...
W tej chwili usłyszałam charakterystyczny dźwięk. Znaczył on, że ktoś dzwoni do mnie na Skypie.
- To Zayn więc...
- Dobrze pójdę już. Powiem chłopakom co zdecydowaliśmy.
- Okej.
Odebrałam rozmowę.
- Cześć kochanie- przywitałam Zayn'a
- Cześć Ross
- I jak tam?- zapytałam
- Beznadziejnie. Tęsknię za tobą. Mamy tylko pół godziny. Płakałaś?- zapytał
- Nie... yyhh tak. Jestem zmęczona.
- Połóż się. Zaśpiewam ci na dobranoc- powiedział uśmiechając się
Założyłam koszulkę Malik'a i weszłam pod kołdrę.
- Your hand fits in mine like it's made just for me
But bear this in mind it was meant to be.
And I'm joining up the dots with the freckles on your cheeks.
And it all makes sense to me- zaczął śpiewać
Dalszych słów nie usłyszałam. Zasnęłam.
------------------------------------------
Edwards xx
Podoba się?

1 komentarz:

  1. Takkk jeszcze się pytasz ;* <3 Extra <33 Czekam/Oli:D

    OdpowiedzUsuń