środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział 27

Oczami Trish: 
Słodki widok. Zayn niesie na rękach malutkiego chłopczyka a Ross malutką Alice. Dlaczego nie użyłam jego imienia? Ross nadal przekonuje Zayn'a na Niall. Ma naprawdę mocne argumenty. Nie mam pojęcia dlaczego mój syn nie chce się zgodzić na to imię. Jest naprawdę śliczne. 
- Zayn proszę cię- wyszeptała Ross w samochodzie po wyjściu ze szpitala 
- Ross... uhh mamo! Powiedz jej coś- zaczął się bronić Zayn Siedziałam między maluszkami na tyle samochodu.
 - Tak właściwie to jestem po stronie Rosalie- powiedziałam uśmiechając się w stronę dziewczyny
- Przecież Niall dbał o nią kiedy ty byłeś na odwyku. Uratował ją przed Harry'm, dbał o nią, pomagał jej. 
- Wiem, kurwa ja to rozumiem, że Niall jest taki wspaniały!- krzyknął zdenerwowany i wyszedł z samochodu. Że ani ja, ani Ross ani tym bardziej moje wnuki nie potrafiły jeździć samochodem napisałam SMSa do mojego męża, żeby po nas przyjechał. Kilka minut później już był. Przenieśliśmy foteliki do naszego samochodu i pomogliśmy przejść Ross. Zayn podszedł do niej wziął ją za rękę i oddalił się od nas troszkę ale mimo to dało się słyszeć rozmowę. 
- Przepraszam kochanie. Jestem po prostu cholernie zazdrosny- powiedział smutno mój syn
 - To ja przepraszam. Powinnam nie naciskać- tłumaczyła Ross
 - Dzieci!- krzyknęłam- My pojedziemy do was a wy sobie pojedźcie gdzieś do wieczora. Nie martwcie się o Malik'ów Junior. Zajmiemy się nimi Pan i pani Malik przytaknęli. Pojechaliśmy więc w czwórkę do willi One Direction. Gdy tylko dojechaliśmy na przywitanie wybiegł Niall. Zaparkowaliśmy samochód i wyciągnęliśmy dzieci. Okazało się, że chłopców nie ma, jest tylko on.
 - Mogę wziąć na ręce?- zapytał niepewnie
 - Oczywiście. W końcu podobno masz być chrzestnym Niall'a- powiedziałam po czym podałam mu chłopczyka
 - Jeju. Niall. To słodkie- powiedział zadowolony
- Może nam pani zrobić zdjęcie?- zapytał podając mi Iphone 
- Jasne- powiedziałam robiąc fotkę 
- Muszę ją dodać na twitter'a. Myśli pani, że Zayn i Ross nie będą mieć nic przeciw temu?- zapytał irlandczyk 
- Ross na pewno nie. Ale Zayn... Może dodam z mojego konta?
 - Tak. To świetny pomysł. Zalogowałam się więc na twitter'a. Najpierw dodałam tweet'a: „Wczorajszy/Dzisiejszy dzień to niesamowity czas. Zayn oświadczył się Ross. Ross urodziła. Jestem babcią dla dwójki dzieci. To chłopiec i dziewczynka”. Po czym dodałam zdjęcie z opisem: „Wujek Horan z malutkim Niall'em. Będzie słodkim wujkiem”. Zanieśliśmy dzieci do domu. Zasnęły. Mój mąż musiał gdzieś pojechać. Zostałam więc sama z Niall'em. 
 - Mam nadzieje, że Ross jest szczęśliwa z Zayn'em- powiedział cicho 
- Myślę, że tak
 - Zayn to szczęściarz. Rosalie jest naprawdę wspaniała. Gdyby nie to, że jestem z Anabel to...
 - To, co?- dociekałam Słyszałam o tym, że Horan'owi podobała się Ross. Ale słyszałam o tym mało. Tylko tyle co od Zayn'a.
 - Kocham Ross. Jest mi naprawdę bliska. Wcześniej myślałem o niej cały czas. Teraz jestem z kimś w związku. Znam trochę Anabel, bardzo ją lubię. Może i kocham? Myślę mniej o Rosalie ale nadal coś do niej czuje. Wiem jednak, że pani syn już jej nie skrzywdzi. Za bardzo ją kocha.
 - To dlatego Zayn jest o ciebie taki zazdrosny.
 - Zazdrosny? O mnie? Przecież to on jest tym szczęściarzem będącym z Ross. Wreszcie się czegoś dowiedziałam. To dlatego Zayn tak się uniósł. Mam nadzieje, że teraz ich życie będzie spokojne. Pewnie będziemy musieli się przeprowadzić do Ross. Wkrótce chłopcy mają trasę koncertową po całym świecie. Trwa rok. Na pewno Zayn będzie często wpadał, ale ktoś cały czas musi być przy Rosalie, Niall'owi i Alice.  
Weszliśmy razem do domu. Zaczęłam opiekować się z dużym Niall'em maluchami.  Po jakiś 2, 3 godzinach wrócili ich rodzice. ( edit. w sensie, że maluchów <3 ) . Byli bardzo szczęśliwi. Zayn przywitał się i poszedł na górę, gdzie u nich w pokoju na łóżku spały bobasy. Spojrzałam na Ross. Uśmiech nie schodził jej z twarzy. 
-Może mi opowiesz, co? - powiedziałam w jej stronę i uśmiechnęłam się zachęcająco. Podeszła do mnie i usiadła obok na kanapie. 
-No więc.. Boże jaka ja jestem szczęśliwa. Mam dwójkę dzieci z facetem, którego kocham jak szalona. - powiedziała. 
-No okej, okej. Miałaś mówić o randce, udana? - zaśmiałam się. 
-Jak zresztą każda udana. - zaśmiałyśmy się. Czasami brakowało mi kobiecych pogaduszek, no ale wiecie jak to jest. Moje córki cały czas zabiegane nie ma nawet mowy o jakiś rozmowach.
-Gdzie Cię zabrał? - zapytałam z ciekawości. 
-Pojechaliśmy najpierw do restauracji. Potem zaprowadził mnie na Tower Bridge. Nocą tam jest przepięknie. Odsłonił mi oczy, no bo wcześniej je zawiązał i pokazał gwiazdy. To było cudowne. - powiedziała rozmarzona. 
-A co z dziećmi? Śpią na górze? - zapytała. Kiwnęłam głową na znak, że tak. 
-Bardzo się cieszę, że mój syn znalazł w końcu tą jedyną kobietę.....Z która jest na prawdę szczęśliwy. - powiedziałam do niej a ona się do mnie lekko przytuliła. Poczułam jak moknie mi koszulka, co oznaczało jedno. Płacze. 
-Hej.. Skarbie, nie płacz- powiedziałam do niej. Odgarnęłam kosmyk opadający jej na twarz. 
-Może mi pa..- zmierzyłam ją wzrokiem. - mama coś obiecać? - zapytała. 
-Oczywiście.. Co tylko chcesz. - powiedziałam do niej. Ta znowu się we mnie wtuliła. 
-Niech mi mama obieca, że tak już będzie zawsze. On, ja i dzieci . Oraz oczywiście wy. No i chłopacy też mogą być- zaśmiała się lekko. Ucałowałam ją w głowę. 
-Zawsze. - powtórzyłam. - A teraz idź już do tego na górze, tylko nie psoćcie w nocy. Albo przy najmniej bądźcie cicho. - zaśmiałam się jak Rosalie. Poszła na górę.  Ja posiedziałam jeszcze chwilkę przy otwartym oknie w kuchni i także udałam się do sypialni, w której czekał na mnie mój mąż. 
*Miesiąc później* 
Ross 
Dzisiaj moje dzieci miały wziąć chrzest. My jako rodzice musieliśmy złożyć przysięgę oraz rodzice chrzestni , którymi byli Danielle oraz Niall. Długo namawiałam Zayn'a na imię dla naszego synka, ale niestety. Niall nie miał mi nic za złe.. Został Lucas. Wjechaliśmy do kościoła, gdzie w ławkach siedzieli nasi znajomi oraz rodzina. Wszyscy uroczyście ubrani. Ja natomiast zdecydowałam się ubrać to. Zayn ubrał garnitur. Msza się rozpoczęła. Nadszedł ten moment. Złożyliśmy przysięgi. 
-Jakim imieniem zdecydowaliście się nazwać swoją córkę? - zapytał ksiądz. Tą rolę odbywałam ja. Natomiast Zayn dbał o syna. 
-Alice. - odpowiedziałam radośnie.
-Tak więc, Ja Ciebie Alice chrzczę w Imię Ojca, Syna i Ducha   Świętego. 
-Amen. - odpowiedzieliśmy. 
-Jakie imię wybraliście dla Waszego drugiego dziecka? - zapytał ksiądz.
-Fajfus. Znaczy.. Kurwa.. Lucas. - odpowiedział szybko. Momentalnie zrobił się cały czerwony. Spojrzałam na rodziców Malika. Ich miny wyrażały więcej niż tysiąc słów. Harry. Zwijał się w ławce ze śmiechu. Głupek!
-A więc . Lucas.. Ja Ciebie chrzczę w Imię Ojca, Syna i Ducha Świętego. 
-Amen.- wszyscy wyszli z kościoła. Malik nadal był cały czerwony. 
-No, Ross. To przez tych debili! To oni całą drogę gadali w samochodzie, że fajnie by było , żebym nazwał go Fajfus. Oh, no przepraszam. - mówił. 
-Ty mi się nie tłumacz.. Powiesz to twojemu synowi w przyszłości - zaśmiała się mama Malika. Spojrzałam na  chłopaków z tyłu. Zwijali się ze śmiechu. 
-Chodź Fajfus , chodź Alice. Idziemy do domku. -  zaśmiała się Danielle. Malik szedł wkurzony
do samochodu. Zapiął dzieciaczki w foteliki i usiadł za kierownicą. Ja usiadłam obok. 

-Oj, no Misiu.. - ciągnęłam. Chciałam u dać całusa, ale się odsunął. 
-Przestań no.. - dalej mówiłam do niego. Znowu powtórzyłam czynność, ale także ją odrzucił. 
-Nie to nie. -powiedziałam i dalej siedziałam naburmuszona. Pojechał z nami w samochodzie jeszcze Hazza, bo u reszty nie było już miejsc. Ten gadał do dzieciaczków kiedy ja z Zayn'em nie odezwaliśmy się ani słowem. Na koniec drogi pocałował mnie w usta, co spowodowało wyskakujący uśmiech na mojej twarzy. 
-Już okay? - zapytał.
-Spytaj się Fajfusa. - cmoknełam go w polik i wyszłam z samochodu zabierając Alice. Zayn wziął natomiast "Fajfusa". Chciało mi się śmiać z tej sytuacji. Kocham Go pomimo tego "Fajfusa". Wariat. 
Weszliśmy do pokoju, gdzie rozbieraliśmy nasze urwisy. Kiedy skończyliśmy nakarmiłam je i położyłam do łóżeczek. Po chwili śpiewania przez Zayn'a usnęły. 
-Zayn, Harry dzisiaj wspominał o jakiejś trasie... Co w związku z tym? -zapytałam. 
-Ym.. No, bo.. - podrapał się po głowie. - Chciałem Ci powiedzieć już tydzień temu, ale ta cała akcja z dzieciakami i do tego całe zaręczyny.. Mamy trasę. Co najgorsze, Przez cały rok będziemy zwiedzać świat. - powiedział a mi normalnie poleciały łzy z oczu. Nieźle się wkurzyłam.
-i jak zwykle dowiaduję się o tym ostatnia, tak? - zapytałam z wyrzutem. Spuścił głowę na dół. 
-Wiedziałam. Kiedy wyjeżdżacie? - zapytałam, a moje łzy nie znały umiaru. 
-Za dwa dni. - powiedział nadal patrząc na buty. Co on sobie myślał? Nie będziemy widzieć się przez cały rok, przez całe 12 miesięcy. 
-Wiesz.. Idę na spacer, zajmij się dziećmi jak się obudzą. - powiedziałam wychodząc. Zbiegłam szybko na dół. Nie zważając na pytania kierowane w moją stronę wybiegłam z domu. Kierując się w niewiadomym kierunku. 
*Zayn* 
Kiedy wybiegła z pokoju momentalnie wybiegłem za nią.
-Ross! Zaczekaj! Ross! - krzyczałem, jednak była szybsza. Wybiegła. Słyszałem jeszcze ciche szepty, ale nie zważałem na nic. Wbiegłem z powrotem na górę. Spojrzałem na bliźniaki. Słodko pochrapywały. Otworzyłem szafę z dresami i szperałem szukając odpowiednich. W ręce wpadło mi coś śliskiego. Wziąłem to i wyciągnąłem. Chwilkę się przyglądałem, jednak dobrze wiedziałem co to jest. Amfetamina. Nie mogłem się powstrzymać. Po prostu nie mogłem. Musiałem ją zażyć. Nie panowałem nad sobą. Wciągnąłem całą zawartość torebeczki. Miałem lekkie zawroty w głowie. Buzowało mi i słyszałem jakieś szepty, które obijały się w mojej głowie. "Wiedziałam, że wrócisz do nas. Wiedziałam, że znowu mnie posmakujesz. Wiedziałam. "  Coś, a raczej ktoś siedział w mojej głowie. Po pewnym czasie usłyszałem jak ktoś wchodzi po schodach. Później jak drzwi się otwierają a potem jak ktoś się do moich pleców przytula. Ross. 
-Zayn.. Przepraszam, że tak zareagowałam. Nie chciałam. - powiedziała. Nie chciałem się obrócić, bo zobaczyła by na pewno moje powiększone źrenice. 
-Okay, nic się nie stało. - powiedziałem. 
-Możesz się do mnie obrócić a nie gadać do ściany? - powiedziała. No fakt leżałem twarzą do ściany. 
-Nie. - odpowiedziałem cicho. 
-No, ale dlaczego.? - powiedziała. Próbowała mnie obrócić, ale się nie dałem. 
-Dobra, nie chcesz się obracać to nie. Posuń się. - powiedziała i już wciskała się pomiędzy mną a ścianą. Nie zdążyłem zamknąć oczu. 
-Zayn.. Zayn ty ćpałeś? Otwórz oczy! Zayn do jasnej cholery otwórz te pieprzone oczy! - krzyczała. W końcu je otworzyłem. 
-Zawiodłam się na tobie, Zayn. Zawiodłam. - powiedziała z dziwnym spokojem. Wstała z łóżka i zaczęła się pakować. Pakowała swoje rzeczy jak i dzieci. 
-Nie.. nie możesz mi teraz tego zrobić. - powiedziałem załamany. Nie słuchała mnie. Spakowana wyszła z pokoju. 
*OCZAMI TRISH* 
Pakowałam swoje ciuchy do walizki. Nadszedł dzień wyjazdu. Mój mąż musiał wyjechać wcześniej co też wiązało się z tym, że któryś z chłopaków będzie musiał mnie zawieść do domu.Pakowałam ostatnie pakunki. Nagle do pokoju wpadła zapłakana Rosalie z dziećmi na rękach. 
-Ross. Co się stało? - podeszłam do niej i zabrałam jej Alice z rąk. 
-On.. On znowu zażył amfetaminy. - powiedziała kompletnie się załamując. Nie wierzyłam w to co powiedziała. Znowu? 
-Wyjedziesz ze mną do nas .. Daj mu chwilę czasu. Na pewno wszystko się jakoś ułoży.- powiedziałam. Dziewczyna pokiwała twierdząco głową. Oddałam jej dzidzię i wzięłam moje i jej walizki. Zeszłam z nimi na dół. Zayn nie pojawił się na dole, kiedy wyjeżdżałyśmy. 
-Harry. Zawieziesz mnie i Ross do domu? - zapytałam chłopaka. Ten pokiwał głową, na znak, że się zgadza. 
-Ross ty też jedziesz? - zapytał się Lokowaty swojej siostry.
-Tak, pojedzie ze mną. chcem pokazać jej gdzie mieszkał jej narzeczony. - uśmiechnęłam się i dałam znak Ross aby ona także się uśmiechnęła. Chwyciła to. Musiałam okłamać, bo z tego nic by dobrego nie wyszło. 
~*~
Już od dwóch dni Rosalie jest u mnie. Nadal nie odzywa się do Zayn'a. To takie ciężkie dla matki, widząc , że syn zażywa narkotyki. Ale cóż. Dzisiaj chłopaki jaką  w trasę. Nie będziemy widzieć się przez rok. Chociaż mam nadzieję, że na święta przyjadą. Właśnie dotarli pod dom . Wszyscy chcieli się jeszcze pożegnać z Rosalie. Wysiedli a my z Rosalie i dziećmi podeszliśmy w ich stronę. Przytulanie nie było końca. Ross zatrzymała się przy Zayn'nie. Wiedziałam, że ani dla niego ani dla niej to nie jest łatwe . Chociaż w głębi serca miałam nadzieję, że się pogodzą. Zayn przytulił i ucałował dzieci. Spojrzał na Rosalie oczami smutku . Przytulił ją mocno i wsiadł z resztą do samochodu. Odjechali. 
*Kilka dni potem* Trisha .
 Dzisiaj umówiłam sie z moim synem na skype. Połączyłam i czekałam aż raczy odebrać.
-Cześć mamo.  - powiedział. 
-Hej. Jak tam? - zapytałam, chociaż dobrze wiedziałam, że jest źle. 
-Tak na prawdę to nie za dobrze. Co z Ross? Z dziećmi? - zapytał. 
-Wszystko dobrze. Maluchy już gaworzą. Nawet dzisiaj usłyszałam wiązkę sylab składających się z "zayzayzayzay" . 
-Słodkie. Ucałuj ich ode mnie, proszę. - powiedział. 
-Zayn czy ty.. no wiesz.. Nadal? - zapytała jąkając się. 
-Nie mamo. To było tak jednorazowe. Nie biorę już. - powiedział. - powtórz Rosalie, że ją kocham. - ciągnął. 
-Dobrze. Trzymaj się Zay. Kocham Cię. - powiedziałam a on rozłączył się. Postanowiłam złożyć wizytę w pokoju Rosalie i maluchów. Jak na 7 miesięcy to duże dzieci. Już nawet powoli siadają. Ale jest na to za wcześnie. Alice nie daje spać po nocach, natomiast Lucas w dzień. Ross chodzi zaspana. No ale co się dziwić. Pomagam jej jak tylko mogę.Muszę powiedzieć Rosalie o dzieciństwie Zayn'a. Zrozumie wtedy dlaczego to robił.Weszłam do pokoju. Ross stała z dziećmi na balkonie i cały czas coś do nich mówiła. Słodkie. 
-Ross, chciałabym porozmawiać. - powiedziałam. Wiedziałam, że ta rozmowa nie będzie należała do najlepszych ale skoro mają się pogodzić to muszę. 
-Tak, oczywiście. - ułożyła dzieci do bujanych fotelików z zabawkami i usiadła koło mnie. 
-Ross. Zayn mówił, żebym ci przekazała ,. że za Wami tęskni i, że was kocha. - powiedziałam. Na jej twarzy wymalował się smutek wymieszany z tęsknotą. 
-Rosalie, on już przestał. Nie bierze tego gówna. - powiedziałam. - a wiesz co najgorsze? Że to wszystko było spowodowane jego towarzystwem kiedy jeszcze tutaj mieszkał. 
-Może pani powiedzieć o tym coś więcej? - zażądała dziewczyna. 
-Kiedy tu mieszkał, kolegował się z bandą złodziei i gburów. Mi jako matce nie zawsze było z nim lekko. Czasami przychodził do domu pijany. Czasami pobity. Serce mi się krajało jak widziałam go w takim stanie. Ci ludzie, z którymi się kolegował dawno siedzą za kratkami, dlatego Zayn został wydalony ze szkoły. Od kąt pamiętam zawsze palił papierosy. Zawsze to robił. Teraz pewnie także. Rosalie. On na prawdę się stara. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak szczęśliwego. Proszę Cię jako jego matka, wybacz mu ten jeden ostatni raz. proszę. - powiedziałam jej wszystko to co miałam do powiedzenia. opowiedziałam jej całą historię Zayn'a. Mam nadzieję, że mu wybaczy. Wyszłam z pokoju. Wzięłam do ręki telefon i napisałam mu sms'a.
Do : Zayn
Teraz tylko czekać aż Ci wybaczy. Kocham Cię mocno. Trzymaj się. 
Ps. Nie rób więcej głupot Zayn. Ona Cię na prawdę kocha. 
Wyślij.  I już. Załatwione. 
*Ross* 
To co powiedziała Pani.. Mama Zayn'a.. Wzruszyło mną. Przez godzinę myślałam na tymi słowami.  Daj mu ostatnią szansę. I chyba zdecydowałam się mu ją dać. Mimo tego, że ćpa .. Ćpał. Chcę mu wybaczyć. Mimo tego, że pali. Chcę mu wybaczyć. Mimo tego, że tak bardzo mnie zranił. chcę mu wybaczyć. 
Do : Zayn♥
Będziemy na Ciebie czekać w naszym wspólnym domu 1D. Kochamy mocno. 
I wysłałam. Długo nie czekałam na odpowiedź.
Od: Zayn
Czy to znaczy, że mi wybaczyłaś? xx
Do: Zayn♥
Tak, nie rób więcej głupot. Kocham Cię i nie chcę Cię.. Was stracić. Tęsknimy mocno . xx 
Od: Zayn♥
Kocham Cię. <3 xx
Odłożyłam telefon i zasnęłam razem z dziećmi na Zayn'owym łóżku. 
____________________________________________
Oto rozdział! <3 Mam nadzieję, że się podoba. A i Drogie Anonimki! Proszę Was o to, abyście się podpisywali. Mimo iż komentujecie, co mnie bardzo bardzo motywuje do dalszego klikania na "Nowy post" , za co jestem wdzięczna. Skąd mam mieć pewność, że mnie nie oszukujecie i nie pisze ich jedna osoba? <3 Kocham Was a teraz niespodzianka! <3 
        "Cześć kochani. Tutaj wasza Edwards xx. W sobotę wylatuje z Londynu. Byłam w muzeum figur woskowych, 1Dshop. Dużo zwiedzałam choć liczyłam na więcej. Pogoda nie sprzyjała. Widziałam chłopców! Niestety tłum fanek uniemożliwił zdobycie zdjęć i autografów. Ten rozdział pomagałam pisać. Pozdrowienia dla wszystkich czytelniczek. Buziaki Edwards xx PS. Pozdrowienia z Londynu"  
 Następny rozdział za dwa dni! <3Kocham Was <3

7 komentarzy:

  1. Świetny rozdział :)
    Zazdroszczę Edwards, choć sama też widziałam na oczy chłopców, ale miałam ten sam kłopot co ona.
    Już nie mogę się doczekać! Tylko 2 dni :*
    Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Extra! ;) Fajnie Ci ^^ A i to aż 2 dni a nie tylko 2 dni :) /Oli:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Awww! Cudowny rozdział! Strasznie dziękuję Ci za przesłanie linku na TT, bo to opowiadanie jest wspaniałe! Od razu zabieram się za nadrabianie rozdziałów, bo niewiele zrozumiałam z tego rozdziału, alt to dlatego, że od niego zaczęłam. ;)
    Wielbię akcję z "Fajfusem"! Boże, turlałam się ze śmiechu.
    Widzę, że w opowiadaniu pojawiają się narkotyki, co jeszcze bardziej zachęca mnie do nadrobienia całości.
    Biorę się za wszystko i zapewne będę czekała na kolejny rozdział.
    Wielbię!
    Weny i do następnego... a może raczej: poprzedniego?

    Pozdrawiam. ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. superoowy , mega , genialny .. niezłą akcja z ,,FAJFUSEM,, . Szkoda że nie zdobyłas autografu chłopców Pozdrowienia dla Was obu , weny i miłego już niedługiego rozpoczecia roku sq :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Megaaa...faktycznie szkoda, że nie masz autografów. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajfus i Alice fajny duet xD

    OdpowiedzUsuń