Oczami Trish:
Słodki widok. Zayn niesie na rękach malutkiego chłopczyka a Ross malutką
Alice. Dlaczego nie użyłam jego imienia? Ross nadal przekonuje Zayn'a
na Niall. Ma naprawdę mocne argumenty. Nie mam pojęcia dlaczego mój syn
nie chce się zgodzić na to imię. Jest naprawdę śliczne.
- Zayn proszę cię- wyszeptała Ross w samochodzie po wyjściu ze szpitala
- Ross... uhh mamo! Powiedz jej coś- zaczął się bronić Zayn
Siedziałam między maluszkami na tyle samochodu.
- Tak właściwie to jestem po stronie Rosalie- powiedziałam uśmiechając
się w stronę dziewczyny
- Przecież Niall dbał o nią kiedy ty byłeś na
odwyku. Uratował ją przed Harry'm, dbał o nią, pomagał jej.
- Wiem, kurwa ja to rozumiem, że Niall jest taki wspaniały!- krzyknął
zdenerwowany i wyszedł z samochodu.
Że ani ja, ani Ross ani tym bardziej moje wnuki nie potrafiły jeździć
samochodem napisałam SMSa do mojego męża, żeby po nas przyjechał. Kilka
minut później już był. Przenieśliśmy foteliki do naszego samochodu i
pomogliśmy przejść Ross. Zayn podszedł do niej wziął ją za rękę i
oddalił się od nas troszkę ale mimo to dało się słyszeć rozmowę.
- Przepraszam kochanie. Jestem po prostu cholernie zazdrosny- powiedział
smutno mój syn
- To ja przepraszam. Powinnam nie naciskać- tłumaczyła Ross
- Dzieci!- krzyknęłam- My pojedziemy do was a wy sobie pojedźcie gdzieś
do wieczora. Nie martwcie się o Malik'ów Junior. Zajmiemy się nimi
Pan i pani Malik przytaknęli. Pojechaliśmy więc w czwórkę do willi One
Direction. Gdy tylko dojechaliśmy na przywitanie wybiegł Niall.
Zaparkowaliśmy samochód i wyciągnęliśmy dzieci. Okazało się, że chłopców
nie ma, jest tylko on.
- Mogę wziąć na ręce?- zapytał niepewnie
- Oczywiście. W końcu podobno masz być chrzestnym Niall'a- powiedziałam
po czym podałam mu chłopczyka
- Jeju. Niall. To słodkie- powiedział zadowolony
- Może nam pani zrobić
zdjęcie?- zapytał podając mi Iphone
- Jasne- powiedziałam robiąc fotkę
- Muszę ją dodać na twitter'a. Myśli pani, że Zayn i Ross nie będą mieć
nic przeciw temu?- zapytał irlandczyk
- Ross na pewno nie. Ale Zayn... Może dodam z mojego konta?
- Tak. To świetny pomysł.
Zalogowałam się więc na twitter'a. Najpierw dodałam tweet'a:
„Wczorajszy/Dzisiejszy dzień to niesamowity czas. Zayn oświadczył się
Ross. Ross urodziła. Jestem babcią dla dwójki dzieci. To chłopiec i
dziewczynka”. Po czym dodałam zdjęcie z opisem: „Wujek Horan z malutkim
Niall'em. Będzie słodkim wujkiem”. Zanieśliśmy dzieci do domu. Zasnęły.
Mój mąż musiał gdzieś pojechać. Zostałam więc sama z Niall'em.
- Mam nadzieje, że Ross jest szczęśliwa z Zayn'em- powiedział cicho
- Myślę, że tak
- Zayn to szczęściarz. Rosalie jest naprawdę wspaniała. Gdyby nie to, że
jestem z Anabel to...
- To, co?- dociekałam
Słyszałam o tym, że Horan'owi podobała się Ross. Ale słyszałam o tym
mało. Tylko tyle co od Zayn'a.
- Kocham Ross. Jest mi naprawdę bliska. Wcześniej myślałem o niej cały
czas. Teraz jestem z kimś w związku. Znam trochę Anabel, bardzo ją
lubię. Może i kocham? Myślę mniej o Rosalie ale nadal coś do niej czuje.
Wiem jednak, że pani syn już jej nie skrzywdzi. Za bardzo ją kocha.
- To dlatego Zayn jest o ciebie taki zazdrosny.
- Zazdrosny? O mnie? Przecież to on jest tym szczęściarzem będącym z
Ross.
Wreszcie się czegoś dowiedziałam. To dlatego Zayn tak się uniósł. Mam
nadzieje, że teraz ich życie będzie spokojne. Pewnie będziemy musieli
się przeprowadzić do Ross. Wkrótce chłopcy mają trasę koncertową po
całym świecie. Trwa rok. Na pewno Zayn będzie często wpadał, ale ktoś
cały czas musi być przy Rosalie, Niall'owi i Alice.
Weszliśmy razem do domu. Zaczęłam opiekować się z dużym Niall'em maluchami. Po jakiś 2, 3 godzinach wrócili ich rodzice. ( edit. w sensie, że maluchów <3 ) . Byli bardzo szczęśliwi. Zayn przywitał się i poszedł na górę, gdzie u nich w pokoju na łóżku spały bobasy. Spojrzałam na Ross. Uśmiech nie schodził jej z twarzy.
-Może mi opowiesz, co? - powiedziałam w jej stronę i uśmiechnęłam się zachęcająco. Podeszła do mnie i usiadła obok na kanapie.
-No więc.. Boże jaka ja jestem szczęśliwa. Mam dwójkę dzieci z facetem, którego kocham jak szalona. - powiedziała.
-No okej, okej. Miałaś mówić o randce, udana? - zaśmiałam się.
-Jak zresztą każda udana. - zaśmiałyśmy się. Czasami brakowało mi kobiecych pogaduszek, no ale wiecie jak to jest. Moje córki cały czas zabiegane nie ma nawet mowy o jakiś rozmowach.
-Gdzie Cię zabrał? - zapytałam z ciekawości.
-Pojechaliśmy najpierw do restauracji. Potem zaprowadził mnie na Tower Bridge. Nocą tam jest przepięknie. Odsłonił mi oczy, no bo wcześniej je zawiązał i pokazał gwiazdy. To było cudowne. - powiedziała rozmarzona.
-A co z dziećmi? Śpią na górze? - zapytała. Kiwnęłam głową na znak, że tak.
-Bardzo się cieszę, że mój syn znalazł w końcu tą jedyną kobietę.....Z która jest na prawdę szczęśliwy. - powiedziałam do niej a ona się do mnie lekko przytuliła. Poczułam jak moknie mi koszulka, co oznaczało jedno. Płacze.
-Hej.. Skarbie, nie płacz- powiedziałam do niej. Odgarnęłam kosmyk opadający jej na twarz.
-Może mi pa..- zmierzyłam ją wzrokiem. - mama coś obiecać? - zapytała.
-Oczywiście.. Co tylko chcesz. - powiedziałam do niej. Ta znowu się we mnie wtuliła.
-Niech mi mama obieca, że tak już będzie zawsze. On, ja i dzieci . Oraz oczywiście wy. No i chłopacy też mogą być- zaśmiała się lekko. Ucałowałam ją w głowę.
-Zawsze. - powtórzyłam. - A teraz idź już do tego na górze, tylko nie psoćcie w nocy. Albo przy najmniej bądźcie cicho. - zaśmiałam się jak Rosalie. Poszła na górę. Ja posiedziałam jeszcze chwilkę przy otwartym oknie w kuchni i także udałam się do sypialni, w której czekał na mnie mój mąż.
*Miesiąc później*
Ross
Dzisiaj moje dzieci miały wziąć chrzest. My jako rodzice musieliśmy złożyć przysięgę oraz rodzice chrzestni , którymi byli Danielle oraz Niall. Długo namawiałam Zayn'a na imię dla naszego synka, ale niestety. Niall nie miał mi nic za złe.. Został Lucas. Wjechaliśmy do kościoła, gdzie w ławkach siedzieli nasi znajomi oraz rodzina. Wszyscy uroczyście ubrani. Ja natomiast zdecydowałam się ubrać to. Zayn ubrał garnitur. Msza się rozpoczęła. Nadszedł ten moment. Złożyliśmy przysięgi.
-Jakim imieniem zdecydowaliście się nazwać swoją córkę? - zapytał ksiądz. Tą rolę odbywałam ja. Natomiast Zayn dbał o syna.
-Alice. - odpowiedziałam radośnie.
-Tak więc, Ja Ciebie Alice chrzczę w Imię Ojca, Syna i Ducha Świętego.
-Amen. - odpowiedzieliśmy.
-Jakie imię wybraliście dla Waszego drugiego dziecka? - zapytał ksiądz.
-Fajfus. Znaczy.. Kurwa.. Lucas. - odpowiedział szybko. Momentalnie zrobił się cały czerwony. Spojrzałam na rodziców Malika. Ich miny wyrażały więcej niż tysiąc słów. Harry. Zwijał się w ławce ze śmiechu. Głupek!
-A więc . Lucas.. Ja Ciebie chrzczę w Imię Ojca, Syna i Ducha Świętego.
-Amen.- wszyscy wyszli z kościoła. Malik nadal był cały czerwony.
-No, Ross. To przez tych debili! To oni całą drogę gadali w samochodzie, że fajnie by było , żebym nazwał go Fajfus. Oh, no przepraszam. - mówił.
-Ty mi się nie tłumacz.. Powiesz to twojemu synowi w przyszłości - zaśmiała się mama Malika. Spojrzałam na chłopaków z tyłu. Zwijali się ze śmiechu.
-Chodź Fajfus , chodź Alice. Idziemy do domku. - zaśmiała się Danielle. Malik szedł wkurzony
do samochodu. Zapiął dzieciaczki w foteliki i usiadł za kierownicą. Ja usiadłam obok.
-Oj, no Misiu.. - ciągnęłam. Chciałam u dać całusa, ale się odsunął.
-Przestań no.. - dalej mówiłam do niego. Znowu powtórzyłam czynność, ale także ją odrzucił.
-Nie to nie. -powiedziałam i dalej siedziałam naburmuszona. Pojechał z nami w samochodzie jeszcze Hazza, bo u reszty nie było już miejsc. Ten gadał do dzieciaczków kiedy ja z Zayn'em nie odezwaliśmy się ani słowem. Na koniec drogi pocałował mnie w usta, co spowodowało wyskakujący uśmiech na mojej twarzy.
-Już okay? - zapytał.
-Spytaj się Fajfusa. - cmoknełam go w polik i wyszłam z samochodu zabierając Alice. Zayn wziął natomiast "Fajfusa". Chciało mi się śmiać z tej sytuacji. Kocham Go pomimo tego "Fajfusa". Wariat.
Weszliśmy do pokoju, gdzie rozbieraliśmy nasze urwisy. Kiedy skończyliśmy nakarmiłam je i położyłam do łóżeczek. Po chwili śpiewania przez Zayn'a usnęły.
-Zayn, Harry dzisiaj wspominał o jakiejś trasie... Co w związku z tym? -zapytałam.
-Ym.. No, bo.. - podrapał się po głowie. - Chciałem Ci powiedzieć już tydzień temu, ale ta cała akcja z dzieciakami i do tego całe zaręczyny.. Mamy trasę. Co najgorsze, Przez cały rok będziemy zwiedzać świat. - powiedział a mi normalnie poleciały łzy z oczu. Nieźle się wkurzyłam.
-i jak zwykle dowiaduję się o tym ostatnia, tak? - zapytałam z wyrzutem. Spuścił głowę na dół.
-Wiedziałam. Kiedy wyjeżdżacie? - zapytałam, a moje łzy nie znały umiaru.
-Za dwa dni. - powiedział nadal patrząc na buty. Co on sobie myślał? Nie będziemy widzieć się przez cały rok, przez całe 12 miesięcy.
-Wiesz.. Idę na spacer, zajmij się dziećmi jak się obudzą. - powiedziałam wychodząc. Zbiegłam szybko na dół. Nie zważając na pytania kierowane w moją stronę wybiegłam z domu. Kierując się w niewiadomym kierunku.
*Zayn*
Kiedy wybiegła z pokoju momentalnie wybiegłem za nią.
-Ross! Zaczekaj! Ross! - krzyczałem, jednak była szybsza. Wybiegła. Słyszałem jeszcze ciche szepty, ale nie zważałem na nic. Wbiegłem z powrotem na górę. Spojrzałem na bliźniaki. Słodko pochrapywały. Otworzyłem szafę z dresami i szperałem szukając odpowiednich. W ręce wpadło mi coś śliskiego. Wziąłem to i wyciągnąłem. Chwilkę się przyglądałem, jednak dobrze wiedziałem co to jest. Amfetamina. Nie mogłem się powstrzymać. Po prostu nie mogłem. Musiałem ją zażyć. Nie panowałem nad sobą. Wciągnąłem całą zawartość torebeczki. Miałem lekkie zawroty w głowie. Buzowało mi i słyszałem jakieś szepty, które obijały się w mojej głowie. "Wiedziałam, że wrócisz do nas. Wiedziałam, że znowu mnie posmakujesz. Wiedziałam. " Coś, a raczej ktoś siedział w mojej głowie. Po pewnym czasie usłyszałem jak ktoś wchodzi po schodach. Później jak drzwi się otwierają a potem jak ktoś się do moich pleców przytula. Ross.
-Zayn.. Przepraszam, że tak zareagowałam. Nie chciałam. - powiedziała. Nie chciałem się obrócić, bo zobaczyła by na pewno moje powiększone źrenice.
-Okay, nic się nie stało. - powiedziałem.
-Możesz się do mnie obrócić a nie gadać do ściany? - powiedziała. No fakt leżałem twarzą do ściany.
-Nie. - odpowiedziałem cicho.
-No, ale dlaczego.? - powiedziała. Próbowała mnie obrócić, ale się nie dałem.
-Dobra, nie chcesz się obracać to nie. Posuń się. - powiedziała i już wciskała się pomiędzy mną a ścianą. Nie zdążyłem zamknąć oczu.
-Zayn.. Zayn ty ćpałeś? Otwórz oczy! Zayn do jasnej cholery otwórz te pieprzone oczy! - krzyczała. W końcu je otworzyłem.
-Zawiodłam się na tobie, Zayn. Zawiodłam. - powiedziała z dziwnym spokojem. Wstała z łóżka i zaczęła się pakować. Pakowała swoje rzeczy jak i dzieci.
-Nie.. nie możesz mi teraz tego zrobić. - powiedziałem załamany. Nie słuchała mnie. Spakowana wyszła z pokoju.
*OCZAMI TRISH*
Pakowałam swoje ciuchy do walizki. Nadszedł dzień wyjazdu. Mój mąż musiał wyjechać wcześniej co też wiązało się z tym, że któryś z chłopaków będzie musiał mnie zawieść do domu.Pakowałam ostatnie pakunki. Nagle do pokoju wpadła zapłakana Rosalie z dziećmi na rękach.
-Ross. Co się stało? - podeszłam do niej i zabrałam jej Alice z rąk.
-On.. On znowu zażył amfetaminy. - powiedziała kompletnie się załamując. Nie wierzyłam w to co powiedziała. Znowu?
-Wyjedziesz ze mną do nas .. Daj mu chwilę czasu. Na pewno wszystko się jakoś ułoży.- powiedziałam. Dziewczyna pokiwała twierdząco głową. Oddałam jej dzidzię i wzięłam moje i jej walizki. Zeszłam z nimi na dół. Zayn nie pojawił się na dole, kiedy wyjeżdżałyśmy.
-Harry. Zawieziesz mnie i Ross do domu? - zapytałam chłopaka. Ten pokiwał głową, na znak, że się zgadza.
-Ross ty też jedziesz? - zapytał się Lokowaty swojej siostry.
-Tak, pojedzie ze mną. chcem pokazać jej gdzie mieszkał jej narzeczony. - uśmiechnęłam się i dałam znak Ross aby ona także się uśmiechnęła. Chwyciła to. Musiałam okłamać, bo z tego nic by dobrego nie wyszło.
~*~
Już od dwóch dni Rosalie jest u mnie. Nadal nie odzywa się do Zayn'a. To takie ciężkie dla matki, widząc , że syn zażywa narkotyki. Ale cóż. Dzisiaj chłopaki jaką w trasę. Nie będziemy widzieć się przez rok. Chociaż mam nadzieję, że na święta przyjadą. Właśnie dotarli pod dom . Wszyscy chcieli się jeszcze pożegnać z Rosalie. Wysiedli a my z Rosalie i dziećmi podeszliśmy w ich stronę. Przytulanie nie było końca. Ross zatrzymała się przy Zayn'nie. Wiedziałam, że ani dla niego ani dla niej to nie jest łatwe . Chociaż w głębi serca miałam nadzieję, że się pogodzą. Zayn przytulił i ucałował dzieci. Spojrzał na Rosalie oczami smutku . Przytulił ją mocno i wsiadł z resztą do samochodu. Odjechali.
*Kilka dni potem* Trisha .
Dzisiaj umówiłam sie z moim synem na skype. Połączyłam i czekałam aż raczy odebrać.
-Cześć mamo. - powiedział.
-Hej. Jak tam? - zapytałam, chociaż dobrze wiedziałam, że jest źle.
-Tak na prawdę to nie za dobrze. Co z Ross? Z dziećmi? - zapytał.
-Wszystko dobrze. Maluchy już gaworzą. Nawet dzisiaj usłyszałam wiązkę sylab składających się z "zayzayzayzay" .
-Słodkie. Ucałuj ich ode mnie, proszę. - powiedział.
-Zayn czy ty.. no wiesz.. Nadal? - zapytała jąkając się.
-Nie mamo. To było tak jednorazowe. Nie biorę już. - powiedział. - powtórz Rosalie, że ją kocham. - ciągnął.
-Dobrze. Trzymaj się Zay. Kocham Cię. - powiedziałam a on rozłączył się. Postanowiłam złożyć wizytę w pokoju Rosalie i maluchów. Jak na 7 miesięcy to duże dzieci. Już nawet powoli siadają. Ale jest na to za wcześnie. Alice nie daje spać po nocach, natomiast Lucas w dzień. Ross chodzi zaspana. No ale co się dziwić. Pomagam jej jak tylko mogę.Muszę powiedzieć Rosalie o dzieciństwie Zayn'a. Zrozumie wtedy dlaczego to robił.Weszłam do pokoju. Ross stała z dziećmi na balkonie i cały czas coś do nich mówiła. Słodkie.
-Ross, chciałabym porozmawiać. - powiedziałam. Wiedziałam, że ta rozmowa nie będzie należała do najlepszych ale skoro mają się pogodzić to muszę.
-Tak, oczywiście. - ułożyła dzieci do bujanych fotelików z zabawkami i usiadła koło mnie.
-Ross. Zayn mówił, żebym ci przekazała ,. że za Wami tęskni i, że was kocha. - powiedziałam. Na jej twarzy wymalował się smutek wymieszany z tęsknotą.
-Rosalie, on już przestał. Nie bierze tego gówna. - powiedziałam. - a wiesz co najgorsze? Że to wszystko było spowodowane jego towarzystwem kiedy jeszcze tutaj mieszkał.
-Może pani powiedzieć o tym coś więcej? - zażądała dziewczyna.
-Kiedy tu mieszkał, kolegował się z bandą złodziei i gburów. Mi jako matce nie zawsze było z nim lekko. Czasami przychodził do domu pijany. Czasami pobity. Serce mi się krajało jak widziałam go w takim stanie. Ci ludzie, z którymi się kolegował dawno siedzą za kratkami, dlatego Zayn został wydalony ze szkoły. Od kąt pamiętam zawsze palił papierosy. Zawsze to robił. Teraz pewnie także. Rosalie. On na prawdę się stara. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak szczęśliwego. Proszę Cię jako jego matka, wybacz mu ten jeden ostatni raz. proszę. - powiedziałam jej wszystko to co miałam do powiedzenia. opowiedziałam jej całą historię Zayn'a. Mam nadzieję, że mu wybaczy. Wyszłam z pokoju. Wzięłam do ręki telefon i napisałam mu sms'a.
Do : Zayn
Teraz tylko czekać aż Ci wybaczy. Kocham Cię mocno. Trzymaj się.
Ps. Nie rób więcej głupot Zayn. Ona Cię na prawdę kocha.
Wyślij. I już. Załatwione.
*Ross*
To co powiedziała Pani.. Mama Zayn'a.. Wzruszyło mną. Przez godzinę myślałam na tymi słowami. Daj mu ostatnią szansę. I chyba zdecydowałam się mu ją dać. Mimo tego, że ćpa .. Ćpał. Chcę mu wybaczyć. Mimo tego, że pali. Chcę mu wybaczyć. Mimo tego, że tak bardzo mnie zranił. chcę mu wybaczyć.
Do : Zayn♥
Będziemy na Ciebie czekać w naszym wspólnym domu 1D. Kochamy mocno.
I wysłałam. Długo nie czekałam na odpowiedź.
Od: Zayn♥
Czy to znaczy, że mi wybaczyłaś? xx
Do: Zayn♥
Tak, nie rób więcej głupot. Kocham Cię i nie chcę Cię.. Was stracić. Tęsknimy mocno . xx
Od: Zayn♥
Kocham Cię. <3 xx
Odłożyłam telefon i zasnęłam razem z dziećmi na Zayn'owym łóżku.
____________________________________________
Oto rozdział! <3 Mam nadzieję, że się podoba. A i Drogie Anonimki! Proszę Was o to, abyście się podpisywali. Mimo iż komentujecie, co mnie bardzo bardzo motywuje do dalszego klikania na "Nowy post" , za co jestem wdzięczna. Skąd mam mieć pewność, że mnie nie oszukujecie i nie pisze ich jedna osoba? <3 Kocham Was a teraz niespodzianka! <3
"Cześć kochani. Tutaj wasza Edwards xx. W sobotę
wylatuje z Londynu. Byłam w muzeum figur woskowych, 1Dshop. Dużo
zwiedzałam choć liczyłam na więcej. Pogoda nie sprzyjała. Widziałam
chłopców! Niestety tłum fanek uniemożliwił zdobycie zdjęć i autografów.
Ten rozdział pomagałam pisać. Pozdrowienia dla wszystkich czytelniczek.
Buziaki Edwards xx
PS. Pozdrowienia z Londynu"
Następny rozdział za dwa dni! <3Kocham Was <3
Czego potrzeba do szczęścia? Rodziny, przyjaciół, domu. Niestety Rosalie Smith umierają rodzice a dziadkowie nie mogą jej wychowywać. Dziewczynę przed domem dziecka ratuje przystojny zielonooki chłopak który okazuje się być bratem sieroty. Zabiera ją do swojego domu gdzie dziewczyna poznaje jego przyjaciół. Jak potoczą się dalsze losy Ross? Czy wśród przyjaciół znajdzie wsparcie? Odnajdzie miłość? Wszystkiego dowiecie się czytając.
środa, 28 sierpnia 2013
poniedziałek, 26 sierpnia 2013
Rodział 26
Jednak ze względu na duże przemęczenie, duże emocje i późną godzinę zasnęłam.
~*~
Kilka dni potem...
Oczami Zayn'a
Kiedy tak leżała w m.. naszym łóżku.. Miałem ochotę normalnie roznieść wszystko ze szczęścia... Sam nie mogę uwierzyć w to co mnie spotkało.. Najpierw dziewczyna mojego życia.. Teraz bliźniaki.. Swoją drogą.. Jak urodzą się obydwaj chłopcy to chciałbym je nazwać "Lucas i Marcel", jak córeczki to "Bethany i Alice " . Nie wiem dlaczego akurat te imiona, ale bardzo mi się spodobały. Mam nadzieję, że Ross niczego nie wymyśliła.. Moje imiona są niemal genialne! Odkąd dowiedziałem się, że moja ukochana jest w ciąży.. Postanowiłem zmienić jej stanowisko z "dziewczyny" na "narzeczoną". Tak.. Postanowiłem jej się oświadczyć.. Potem kupić przepiękny dom.. I iść z nią pod ołtarze.. Następnie zająć się opieką nad dwójką szczęść i żyć długo i szczęśliwie.. No można w to jeszcze zatopić plan "jeszcze jedno dziecko" , ale to jak nasze skarby będą już nieco większe.. Codziennie pomagałem Rosalie na każdym kroku.. Tak na wszelki wypadek, jakby się zmęczyła .. to zawsze byłem koło mnie.. I chyba ma mnie już dość.. No ale, jak ja się o nią martwię.. Wczoraj dostała mocnych bóli.. Ale jak powiedział lekarz "To nic poważnego" . Ta.. Jasne.. Od tego czasu postanowiłem dbać o nią jeszcze bardziej. Dzisiaj miałem w planach zostawić Rosalie w dobrych rękach. To znaczy zostawiałem ją w domu, to chyba jasne , ale na pewno nie samą. Poprosiłem o pomoc Horana i Anabel . Ta parka.. Tak, to już para. Nasz Niallerek znalazł sobie dziewczynę.. W dodatku "nie zajętą!" .. Dowiedzieliśmy się o tym kilka dni temu. Ross była nieco zdziwiona, ale w końcu im pogratulowała. No, ale do rzeczy! Zostawiałem Ross z parą , bo musiałem jechać do centrum handlowego po pierścionek. Miałem zamiar zrobić to dzisiaj wieczorem na kolacji.. Mają przyjechać nasze rodzinki.. Wiecie taka kolacja z naszymi rodzicami.. Moimi i chłopaków. Trochę było mi smutno , bo kiedy ja zapraszałem moich rodziców do pokoju weszła Rosalie, i kiedy usłyszała o tym, że dzisiaj wszyscy zapraszamy swoich rodziców do nas zasmuciła się.. Chyba wiecie dlaczego? Rodzice Ross zginęli w wypadku...
~*~
Kilka godzin później ..
-Mam nadzieję, że mi tu nie urodzisz.. I zajmujcie się nią okey? - martwiłem się na pewno na zapas, no ale.. wiecie, wolę mieć pewność, że nic się nie wydarzy..
-Zayn , skarbie to dopiero połowa ósmego miesiąca.. Jedź już.. - poganiała mnie dziewczyna.. No tak, chłopaki (Liam, Hazza i Louis) czekali juz dobre 15 minut na mnie.
-Dobrze. Dobrze.. Tylko ja was proszę.. Nie zabijcie mi ich, ok? - posłałem spojrzenie Niall'owi i An. Ci się zaśmiali. Dałem jeszcze buziaka mojej przyszłej pani Malik i wybiegłem z domu. Wsiadłem do samochodu i się zaczęło..
-Dłużej już nie można było? - zaczął Hazza. Pokręciłem głową i się uśmiechnąłem.
-To gdzie jedziemy? - zapytał głupio Loui.
-No do jubilera, to chyba jasne, nie? - odpowiedziałem przewracając oczami.
-Zayn.. Pytałem do jakiego? W Londynie jest ich mnóstwo.. Klepnąłem się w czoło. No tak.. Głupek!
-Do tego .. Tam no wiesz.. - zacząłem..
-Tak wszyscy wiemy. No to Liaś prowadź.. - powiedział podekscytowany Louis. Dojechaliśmy do jubilera.. Tam było mnóstwo pięknych pierścionków.. Jak tu wybrać? Mogłem zabrać Danielle, albo przy najmniej Melanie... Doba, poradzę sobie.. Zatrzymałem się koło jednego, który przykuł moją uwagę.. Był piękny.. Wprost genialny! Od razu go kupiłem... Zostały mi tylko kwiaty.. I powinno być dobrze.
-Dobrze pan wybrał. To jeden z rzadszych kolekcji. - powiedziała ekspedienta. Uśmiechnąłem się. Zapłaciłem jeszcze kartą, bo kto nosi przy sobie kilka tysięcy ? No właśnie. Ale skoro miał być wyjątkowy to musiałem się postarać.. A o kasę tu nie chodzi. Pojechaliśmy do najlepszej kwiaciarni w mieście i Louis zakupił bukiet ulubionych kwiatów Rosalie. Dlaczego Louis? Bo w sklepie pracowała moja była., Nie lubiłem się z nią spotykać.. Zwłaszcza, że ona chyba dalej coś do mnie czuła.. Ale to mnie nie obchodzi .. Mam Rosalie i moje dzieciaki i jest dobrze. Dojechaliśmy do domu. Louis wziął kwiaty, no wiecie, żeby nic nie podejrzewała.. To ma być niespodzianka.. Weszliśmy do domu, jak gdyby nigdy nic i poszliśmy do salonu. Tam siedziała moja ukochana a z nią Horan , który obściskiwał się z Anabel. Uroczo wglądali. W sumie to śpiąca Rosalie także. Moja mała, drobniutka Ross wielkim brzuszkiem.. Aww.. Dopiero godzinę przed przyjazdem wszystkich zacząłem się stresować.. Wyszedłem na taras i zapaliłem.. Musiałem.. Rozmyślałem nad tym co mam zrobić.. Stres zżerał mnie od środka.. Poczułem ciepłe dłonie, które przeplatają mój brzuch.
-Aghh.. Co za głupi brzuch.. - usłyszałem słowa Ross. Uśmiechnąłem się..
-Tylko jeden miesiąc. - szepnąłem obracając się w jej stronę.. Ta niewidzialnie się uśmiechnęła..
-Ta.. Może chcesz się zamienić? Ja będę tobą a ty mną? - zapytała z nadzieją..
-Kochanie.. Wiesz, że gdybym mógł to bym się zamienił.. Pomyśl tylko o naszych bobaskach.. Malutkie, biegające po dużym salonie krzyczące "No Mamusiu on nie chce oddać mojej lalki!" .. - powiedziałem.. Zaśmiała się..
-Skąd wiesz czy będzie to chłopczyk i dziewczynka? - zapytała..
-No właśnie.. Nie powiedziałaś mi.. - udałem nadąsanego. Kazała mi się pochylić.. Tak też zrobiłem.. Myślałem, że da mi buziaczka.. Jednak moje przepuszczenia szlag trafił. Szepnęła do ucha..
-Wiem, że myślałeś, że Cię pocałuję, ale to później.. - zaśmiała się..zresztą ja też.- To chłopczyk i dziewczynka... Zdecydowałam się z imionami.. Wiesz? - zasmuciłem się.. No tak to moje to już odpadają.. Zaraz wymyśli, że mam swojego syna Niall nazwać..
-I pomyślałam nad chłopcem i doszłam do wniosku że może to być imię N.. -przerwałem jej..
-Tylko nie Niall. Proszę Cię.. Zgadzam się na to, aby był chrzestnym ale nie dawaj jego imiona.. Proszę.. - popatrzała na mnie.
-Chcesz, żeby twoje dziecko jadło jak on? Będziemy musieli przy najmniej raz na godzinę jechać do sklepu po zakupy.. Daj spokój.. Proszę Cię.. - gadałem jej...
-No dobra.. To co proponujesz? - zapytała i założyła ręce na piersiach.
-Proponuję . hm.. "Lucas i Alice" .. Co ty na to? - podałem jej pomysł..
-No niech Ci będzie.. - pocałowałem ją.. Przytuliła się do mnie..
-Zayn.. Co ja mam ubrać? - zapytała po chwili namysłu..
-ymm.. Nie masz jakiejś takiej sukienki może? - zapytałem głupio.. Jasne, że nie..
-Wyobrażasz sobie mnie w sukience w 8 miesiącu ciąży? - zaśmiała się..
-No to.. Nie wiem.. Ubierz ten kombinezon co ci kupiłem ostatnio.. - powiedziałem.
-Tak, chyba tak zrobię.. - zasmuciła się..
-Hejj. Czemu smutasz? - zapytałem z przejęciem..
-No, bo zobacz.. Ty będziesz mógł się przytulić do swoich rodziców.. Będziesz słyszał różne gratulacje od nich.. W związku z dziećmi.. Chłopcy tak samo.. A ja z Harrym.. - przerwałem jej..
- Ty z Harrym macie nas.. Więc juz nie płacz, no.. Bo ja zaraz zacznę.. Proszę Cie.. Ross no! - dziewczyna się rozklejała.. -Ej! Już! Masz przestać płakać albo nie.. - Nie! To głupi pomysł! Skarciłem się w myślach.. - albo nie będzie niespodzianki. - powiedziałem w końcu.. Zaśmiała się..
-Tak jest panie Malik! - och ty już niedługo też..Pani Malik.
~*~ KOLACJA
Wszyscy siedzieli przy stole.. Jedliśmy kolacje. Postanowiłem, że zrobię to po kolacji. Ross rozmawiała z moją mamą na temat moich dzieci. Wszyscy byli pochłonięci rozmową z rodzicami tylko ja siedziałem jak takim kołek. Popatrzałem na Louisa ten posłał mi głupi uśmieszek .. Tak, nawet nie wiesz jak się denerwuję.. Dobra.. Wszyscy zjedli.. Czas zacząc.. Ja cież pierdziele.. No, nie mogę.. Wstałem i podniosłem kieliszek i popukałem w niego. W salonie zapadła cisza. Wszyscy byli skupieni na mnie.
- Chciałbym o coś poprosić. - podszedłem do Rosalie, która nie kontaktowała tego co się działo. Usiadła naprzeciw mnie więc nie byłom problemu.
-Rosalie Smith, odkąd pojawiłaś się w moim życiu, nie mogę przestać o tobie myśleć. Nie mogę przestać się uśmiechać kiedy widzę, jak ty się śmiejesz. Teraz kiedy obdarowujesz mnie pięknym darem, jakim sa nasze bliźniaki, które nosisz w sobie zrozumiałem, że dostałem największy skarb od życia, jaki kiedykolwiek mi się trafił. Chciałbym przy obecności wszystkich tutaj prosić Cię o coś jeszcze. Rosalie Smith, czy zechcesz uczynić mnie najszczęśliwszym człowiekiem na tej ziemi i wyjść za mnie? -zapytałem z nadzieją. Teraz tylko czekałem na jej odpowiedź.
OCZAMI ROSS
-Rosalie Smith, odkąd pojawiłaś się w moim życiu, nie mogę przestać o tobie myśleć. Nie mogę przestać się uśmiechać kiedy widzę, jak ty się śmiejesz. Teraz kiedy obdarowujesz mnie pięknym darem, jakim są nasze bliźniaki, które nosisz w sobie zrozumiałem, że dostałem największy skarb od życia, jaki kiedykolwiek mi się trafił. Chciałbym przy obecności wszystkich tutaj prosić Cię o coś jeszcze. Rosalie Smith, czy zechcesz uczynić mnie najszczęśliwszym człowiekiem na tej ziemi i wyjść za mnie? - zapytał . W moich oczach pojawiły się łzy. Łzy szczęścia. Mój kochany Bad Boy poprosił mnie o rękę.
-Tak! Jasne, że tak! -krzyknęłam i przytuliłam go najmocniej jak się dało.
-Kocham Cię. - szepnął mi do ucha. Założył na moim palcu pierścionek zaręczynowy. Był .. był.. Był po prostu nieziemski. Po chwili usłyszeliśmy gromkie brawa i gratulacje. Pocałowaliśmy się i wtuleni w siebie usiedliśmy z powrotem do stołu. Na mojej twarzy gościł jeszcze większy uśmiech niz dotychczas.
-Ross, mogę prosić Cię na słowo? - zapytała mama Malika. Spojrzałam na niego. Uśmiechał się. Kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam. Udaliśmy się do ogrodu. Pani Trisha zabrała głos.
-Posłuchaj Rosalie, wiem, że kochacie się z moim synem. Jestem bardzo szczęśliwa, że nastąpił ten moment w jego życiu, że postanowił się z Toba orzenić. Jestem z niego dumna. Ale nie o to mi do końca chodzi. Wiem o Tobie tyle co mówił nam Zayn. A - zaśmiała się.. -a jednak było tego trochę. Wiemy też, że .. przepraszam, ale muszę to powiedzieć. Wiemy, że Twoi rodzice zginęli w wypadku. Chce Ci powiedzieć, że zawsze możesz na nas liczyć, tak samo Harry. Chętnie zajmiemy się dzieciaczkami, jak będziecie zmęczeni. I na prawdę proszę Cię.. - zrobiła niezadowoloną minę. - przestań do jasnej cholery mówić do mnie "Pani".. Mów mi mamo , albo po imieniu. - ucałowała moją głowę. Przytuliłyśmy się i wróciliśmy do reszty. Zayn popatrzył na mnie pytająco. Uśmiechnęłam się tylko. Czas mijał bardzo szybko nim się obejżałam była 23.00 , byłam lekko zmęczona. Zresztą nie tylko ja. Rodzice moich przyjaciół także już "padali". Postanowiliśmy, że pójdziemy wszyscy do pokoi. Rodzice chcieli jechać do hoteli. No , ale opanowialiśmy sytuacje i ostatecznie zostali u nas. Podzieliliśmy się pokojami i rozeszliśmy się. Weszłam do pokoju i od razy poszłam się wykopać. Wzięłam orzeźwiający prysznic i ubrałam luźną koszulkę Zayna, która robiła mi za piżamę, oraz czarną dół od bielizny. Wyszłam z łazienki i ujżałam Zayna, leżącego na naszym łóżku. Położyłam się koło niego. Objął mnie ręką a ja wtuliłam się w jego tors. Jutro mijał już dziewiąty miesiąc.
-Zayn.. Wiesz, że jeszcze Parę dni i zobaczymy nasze pociechy? - zapytałam. Ten uśmiechnął się.
-Wiem.. Pani Malik, wiem.. - pocałował mnie prosto w usta.
-Och, no to dobrze Panie Malik. - zaśmiałam się. Wtuleni prawie zasypialiśmy. Mówiąc prawie miałam na myśli mnie . Zayn dawno chrapał . Strasznie bolał mnie brzuch w dolnych partiach. Po chwili zwijałam się z bólu.
-Zayn.. Zayn .. - jęczałam . Ten zerwał się i popatrzył na mnie. Widocznie był zdenerwowany.
-Jezu, Ross co się dzieje? Rodzisz? Ross?!- panikował.
-Boże.. Ał! Chyba się zaczyna.. - powiedziałam w końcu. Ten spanikowany zaczął pakować moje ciuchy. Moje i naszych dzieci.
-Możesz wstać? Ross.. - pytał co chwilę. Pomógł mi ubrać bluzę od dresu. PO chwili poczułam jak coś mokrego spływa wzdłuż moich nóg.
-Wody.. Zayn.. Wody.. - wyszeptałam .. Ten głupi podał mi kubek wody.
-Zayn.. Odeszły.. Wody.. - pacnął się w czoło.
-Ross. Kochanie. Poczekaj chwilkę. Zaraz przyjdę. Pójdę tylko do Louisa po samochód. Skarbie.. Słyszysz mnie? - zapytał z przejęciem.
-o.. Ok.. OKey.. - powiedziałam. Usiadłam na fotelu. Ból się zwiększał. Nie mogłam wytrzymać. Oddychałam głęboko. Zaraz do pokoju wpadł zestresowany Malik a zaraz po nim jego rodzice i cała reszta.
-Rosalie, skarbie już jestem. Jedziemy do szpitala. Poczekaj pomogę Ci wstać.. - mówił z przejęciem. Po chwili schodziliśmy po schodach.
-Ross. Oddychaj głęboko. Wdech i wydech. - koło nas szła mama Zayn'a. Próbowałam robić tak jak kazała ale ból, który z każdą minutą stawał się jeszcze bardziej nie do zniesienia dawał siwe znaki. Wsiedliśmy do samochodu. Ja z Zayn'em z tyłu a Louis za kierownicą. Po drodze zdenerwowany Bad Boy krzyczał, żeby jechał szybciej. Kiedy wjechaliśmy pod szpital Louis pobiegł do szpitala wołając o pomoc.. Za jakąś chwile zostałam wieziona na salę porodową. Zayn chciał wejść z nami, ale surowo mu zakazano.
-Trzymaj się. Ja tu czekam. Tylko nie wracaj mi bez dzieci. - powiedział z lekkim przerażeniem w oczach ale z uśmiechem na twarzy. Wjechałam na salę. Przeniesiono mnie na łóżko i się zaczęło.
~*~
OCZAMI ZAYN'A
Poród trwał juz 7 godzin. A ja siedziałem na szpitalnym krześle i czekałem. Czekałem na nia i moje dzieci. Na Ross , Alice i Lucas'a. Na trzy najważniejsze osoby w moim życiu. Po chwili z sali wybiegła pielęgniarka. Kogoś szukała. Podszedłem do niej
-Co z Ross.? Co z moimi dziećmi? - zapytałem.
-Z córką wszystko w porządku, ale chłopczyk zaplątał się w pępowinę . Wszystko będzie dobrze. - powiedziała i podbiegła do lekarza prosząc go o pomoc na sali. Poczułem na moim ramieniu rękę. Obróciłem się i ujrzałem moją mamę. Widocznie zmartwioną. Przytuliłem się do niej. Spojrzałem na wszystkich. Harry siedział ze spuszczoną głową i trzymał twarz w dłoniach. Niall siedział z wtuloną Anabel. Liam i Danielle siedzieli wtuleni w siebie. Dann płakała. Louis z Melanie gdzieś zniknęli.
-Zayn, synku. Tata przyniósł Ci tabletki na ból głowy. - powiedziała zatroskana. Fakt. Głowa napierdzielała mi jak nie wiem co.. Wziąłem tabletki popijając wodą, którą przyniósł Lou z Mel. I co mi pozostało? Usiadłem zrezygnowany z powrotem na krzesełku. Popatrzyłem na zegarek . 15.48 następnego dnia. Prawie zasypiałem, kiedy drzwi od sali się otworzyły. Wstałem jak oparzony, tak samo jak Harry.
-Co z Ross? Co z dziećmi? - zapytałem pierwszy. Lekarz wyjrzał zza karty, która trzymał w ręku.
-A panowie.. - nie dokończył.
-Brat i i narzeczony. - powiedział za mnie Harry. Lekarz się uśmiechnął. Ugh.. Jak ja nie lubię być przetrzymywany w niecierpilwości.
-Z dziećmi wszystko dobrze. Obecnie sa przewożone w inkubatorach do sali pana narzeczonej a pana siostry. Z pacjentką także wszystko dobrze. Obecnie jest bardzo zmęczona po 11 godzinach ciężkiej pracy.- zaśmiał się.
-Kiedy będziemy mogli się z nią zobaczyć?- zapytałem.
-Myślę, że można wejść do sali pacjentki już teraz, ale proszę po dwie osoby. No i nie długo. Pani Smith.. - poprawił go Harry.
-Już teraz Malik. - uśmiechnąłem się.
-Tak. W takim razie. Pani Malik jest na prawdę zmęczona po porodzie. - powiedział i odszedł. Wszedłem szczęśliwy do sali mojej narzeczonej. Miała zamknięte oczy. Po cichu skierowałem się do jej łóżka. Ta otworzyła oczy.
-Przepraszam nie chciałem Cię obudzić. - powiedziałem skruszony. Spojrzałem obok i ujrzałem dwa inkubatory a w nich dwa dzidziusie. Spojrzałem pytająco na Ross. Uśmiechnęła się.
-Tak to nasze dzieci. Zayn. Poznaj .. - przerwałem jej.
-Tak wiem. To Alice i Lucas. - uśmiechnąłem się do niej.
-Dlaczego nie Bethany i Marcel? - zapytała.
-Bo jakoś Alice i Lucas bardziej do nich pasuje. - zaśmiałem się. Wstałem i podszedłem do moich dzieci. Boże, jak to pięknie brzmi. Ujrzałem dwa bobasy leżące i patrzące wprost na mnie. Piękne niebieski oczka po mamusi. Uśmiechnąłem się.
-Są piękne.- powiedziałem do Rosalie.
-Wiem. Chcesz wziąć Alice na ręce? - zapytała.
-Nie.. Nie .. Boję się. - przyznałem. Ta się zaśmiała.
-Zayn.. Jestem zmęczona... - powiedziała ziewając.
-Tak, oczywiście męczyłaś się przez 11 godzin, nic dziwnego. Śpij, ja tu będę. - powiedziałem i pocałowałem dziewczynę w czoło. Ta mruknęła.
-Myślałam, że dostanę bardziej fajniejszą niespodziankę po takiej robocie. - uśmiechnąłem się. Pocałowałem ją w usta.
-No teraz może być. - powiedziała i zasnęła. Siedziałem tak i patrzyłem to na nią to na dzieci. Nie mogłem uwierzyć, że to się stało. że mam dzieci w tak młodym wieku. Zawsze myślałem o dzieciach bardziej po 25 roku. No ale cóż. Życie lubi płatać figle. Przytuliłem dziewczynę i oparłem głowę o nia. Sam nie wiem kiedy zasnąłem.
-Proszę pana.. Haloo- usłyszałem głos kobiety. Uniosłem głowę do góry. Zobaczyłem pielęgniarkę. Uśmiechała się.
-Wiem, że pan jest szczęśliwy i chce pan być blisko, ale pościeliłam panu łóżko. Może pan się położyć obok. - uśmiechnęła się.
-Dobrze. - powiedziałem. Położyłem się na łóżko, które zostało przygotowane specjalnie dla mnie. I po chwili znowu zasnąłem .
~*~
Usłyszałem ciche szepty i śmiechy. Uniosłem głowę i spojrzałem na bok. Rosalie leżała na łóżku i się uśmiechała. Moja mama siedziała obok na łóżku i trzymała Alice na rękach. Mój tata siedział na kanapie rozmawiając z chłopakami. Harry siedział na krześle obok i trzymał Lucas'a. Uśmiechnąłem się na sam widok.
-Zayn? Wstałeś już?- zapytała moja narzeczona.
-No jak widać. - zaśmiałem się.
-Rozmawiałem z lekarzem moja córka- popatrzył na Ross, ta się uśmiechnęła- moja córka zostanie wypisana dzisiaj wieczorem po badaniach. - byłem w szoku. Mój tata nazwał Ross "swoją córką". Uśmiech nie schodził mi z buzi wstałem i przytuliłem tatę mówiąc bez dźwięczne "dziękuję" .
-Zayn, chcesz potrzymać Lucas'a? - zapytał Harry. Popatrzyłem na Ross błagalnie prosząc o pomoc.
-Pomogę Ci. - zaśmiała się Danielle. Podszedłem do Hazzy i delikatnie wziąłem od niego Lucas'a. Danielle poprawiła moją rękę i usiadłem koło Louis'a. Zacząłem mówić do mojego synka.
-Wiesz, jak już będziesz duży.. Pogramy w piłkę.. Czy nie wiem pójdziemy wyrwać jakieś laski, ale ty nie ja.. Bo ja juz mam swoją laskę przy sobie to wiesz.. Była by awantura.. - zaśmiałem się. - pobawimy się klockami czy co tam będziesz chciał. Samochodami.. Co ty na to? - mały zasypiał.
-Wiesz, chyba nie chce mu się z Toba gadac. - zaśmiała się moja mama.
-No tak, najlepiej to olać ojca, nie? - ucałowałem jego malutką rączkę, którą mnie lekko uderzał. Wiercił się jak nie wiem.
-Wiesz, Zay. On chyba jest głodny.- powiedziała Danielle.
-To co? Mamusia cię nakarmi? - powiedziałem wstając i podając Rosalie malucha. Popatrzyłem na chłopaków. centralnie gapili się na moja Ross, która musiała nakarmić Lucas'a piersią. Zasłoniłem ją i nakarmiła dzidzie. Moja mama się zaśmiała na ten widok.
-No, co? Nie będą się gapić na MOJĄ Ross. - powiedziałem dając nacisk na przed ostatnie słowo. Po chwili maluchy już spały. Za chwilę przyszedł lekarz i oznajmił, że jak badania będą w porządku będziemy mogli zabrać Ross z dziećmi do domu.
_______________________
Ta da..! Sama nie mogę uwierzyć, że to już 26 rozdział.. Ross został ojcem bliźniaków.. Sama nie wiem czy taki szybki obrót akcji jest w porządku.. A! Chcesz dodać zakładkę o nazwie "Album Ross i Zayn'a " Będą tam zdjęcia Zayn'a i Ross , dzieciaczków.. Są przesłodkie <3 Jak będa jechać na jakieś wycieczki to tam będą zamieszczane zdjęcia. Ale będę was o tym informowała. To jak dacie radę z 10 komentarzami ? 10 i next? A powiem Wam, że będzie się działo <3 Oj będzie <3 Mam już napisany tylko czekam na 10 komentarzy! <33 Kocham Was i proszę o KOMENTARZE! A! Album z zakładką ukaże się tak około 15.00 <3 Kocham , Patrycja xx
~*~
Kilka dni potem...
Oczami Zayn'a
Kiedy tak leżała w m.. naszym łóżku.. Miałem ochotę normalnie roznieść wszystko ze szczęścia... Sam nie mogę uwierzyć w to co mnie spotkało.. Najpierw dziewczyna mojego życia.. Teraz bliźniaki.. Swoją drogą.. Jak urodzą się obydwaj chłopcy to chciałbym je nazwać "Lucas i Marcel", jak córeczki to "Bethany i Alice " . Nie wiem dlaczego akurat te imiona, ale bardzo mi się spodobały. Mam nadzieję, że Ross niczego nie wymyśliła.. Moje imiona są niemal genialne! Odkąd dowiedziałem się, że moja ukochana jest w ciąży.. Postanowiłem zmienić jej stanowisko z "dziewczyny" na "narzeczoną". Tak.. Postanowiłem jej się oświadczyć.. Potem kupić przepiękny dom.. I iść z nią pod ołtarze.. Następnie zająć się opieką nad dwójką szczęść i żyć długo i szczęśliwie.. No można w to jeszcze zatopić plan "jeszcze jedno dziecko" , ale to jak nasze skarby będą już nieco większe.. Codziennie pomagałem Rosalie na każdym kroku.. Tak na wszelki wypadek, jakby się zmęczyła .. to zawsze byłem koło mnie.. I chyba ma mnie już dość.. No ale, jak ja się o nią martwię.. Wczoraj dostała mocnych bóli.. Ale jak powiedział lekarz "To nic poważnego" . Ta.. Jasne.. Od tego czasu postanowiłem dbać o nią jeszcze bardziej. Dzisiaj miałem w planach zostawić Rosalie w dobrych rękach. To znaczy zostawiałem ją w domu, to chyba jasne , ale na pewno nie samą. Poprosiłem o pomoc Horana i Anabel . Ta parka.. Tak, to już para. Nasz Niallerek znalazł sobie dziewczynę.. W dodatku "nie zajętą!" .. Dowiedzieliśmy się o tym kilka dni temu. Ross była nieco zdziwiona, ale w końcu im pogratulowała. No, ale do rzeczy! Zostawiałem Ross z parą , bo musiałem jechać do centrum handlowego po pierścionek. Miałem zamiar zrobić to dzisiaj wieczorem na kolacji.. Mają przyjechać nasze rodzinki.. Wiecie taka kolacja z naszymi rodzicami.. Moimi i chłopaków. Trochę było mi smutno , bo kiedy ja zapraszałem moich rodziców do pokoju weszła Rosalie, i kiedy usłyszała o tym, że dzisiaj wszyscy zapraszamy swoich rodziców do nas zasmuciła się.. Chyba wiecie dlaczego? Rodzice Ross zginęli w wypadku...
~*~
Kilka godzin później ..
-Mam nadzieję, że mi tu nie urodzisz.. I zajmujcie się nią okey? - martwiłem się na pewno na zapas, no ale.. wiecie, wolę mieć pewność, że nic się nie wydarzy..
-Zayn , skarbie to dopiero połowa ósmego miesiąca.. Jedź już.. - poganiała mnie dziewczyna.. No tak, chłopaki (Liam, Hazza i Louis) czekali juz dobre 15 minut na mnie.
-Dobrze. Dobrze.. Tylko ja was proszę.. Nie zabijcie mi ich, ok? - posłałem spojrzenie Niall'owi i An. Ci się zaśmiali. Dałem jeszcze buziaka mojej przyszłej pani Malik i wybiegłem z domu. Wsiadłem do samochodu i się zaczęło..
-Dłużej już nie można było? - zaczął Hazza. Pokręciłem głową i się uśmiechnąłem.
-To gdzie jedziemy? - zapytał głupio Loui.
-No do jubilera, to chyba jasne, nie? - odpowiedziałem przewracając oczami.
-Zayn.. Pytałem do jakiego? W Londynie jest ich mnóstwo.. Klepnąłem się w czoło. No tak.. Głupek!
-Do tego .. Tam no wiesz.. - zacząłem..
-Tak wszyscy wiemy. No to Liaś prowadź.. - powiedział podekscytowany Louis. Dojechaliśmy do jubilera.. Tam było mnóstwo pięknych pierścionków.. Jak tu wybrać? Mogłem zabrać Danielle, albo przy najmniej Melanie... Doba, poradzę sobie.. Zatrzymałem się koło jednego, który przykuł moją uwagę.. Był piękny.. Wprost genialny! Od razu go kupiłem... Zostały mi tylko kwiaty.. I powinno być dobrze.
-Dobrze pan wybrał. To jeden z rzadszych kolekcji. - powiedziała ekspedienta. Uśmiechnąłem się. Zapłaciłem jeszcze kartą, bo kto nosi przy sobie kilka tysięcy ? No właśnie. Ale skoro miał być wyjątkowy to musiałem się postarać.. A o kasę tu nie chodzi. Pojechaliśmy do najlepszej kwiaciarni w mieście i Louis zakupił bukiet ulubionych kwiatów Rosalie. Dlaczego Louis? Bo w sklepie pracowała moja była., Nie lubiłem się z nią spotykać.. Zwłaszcza, że ona chyba dalej coś do mnie czuła.. Ale to mnie nie obchodzi .. Mam Rosalie i moje dzieciaki i jest dobrze. Dojechaliśmy do domu. Louis wziął kwiaty, no wiecie, żeby nic nie podejrzewała.. To ma być niespodzianka.. Weszliśmy do domu, jak gdyby nigdy nic i poszliśmy do salonu. Tam siedziała moja ukochana a z nią Horan , który obściskiwał się z Anabel. Uroczo wglądali. W sumie to śpiąca Rosalie także. Moja mała, drobniutka Ross wielkim brzuszkiem.. Aww.. Dopiero godzinę przed przyjazdem wszystkich zacząłem się stresować.. Wyszedłem na taras i zapaliłem.. Musiałem.. Rozmyślałem nad tym co mam zrobić.. Stres zżerał mnie od środka.. Poczułem ciepłe dłonie, które przeplatają mój brzuch.
-Aghh.. Co za głupi brzuch.. - usłyszałem słowa Ross. Uśmiechnąłem się..
-Tylko jeden miesiąc. - szepnąłem obracając się w jej stronę.. Ta niewidzialnie się uśmiechnęła..
-Ta.. Może chcesz się zamienić? Ja będę tobą a ty mną? - zapytała z nadzieją..
-Kochanie.. Wiesz, że gdybym mógł to bym się zamienił.. Pomyśl tylko o naszych bobaskach.. Malutkie, biegające po dużym salonie krzyczące "No Mamusiu on nie chce oddać mojej lalki!" .. - powiedziałem.. Zaśmiała się..
-Skąd wiesz czy będzie to chłopczyk i dziewczynka? - zapytała..
-No właśnie.. Nie powiedziałaś mi.. - udałem nadąsanego. Kazała mi się pochylić.. Tak też zrobiłem.. Myślałem, że da mi buziaczka.. Jednak moje przepuszczenia szlag trafił. Szepnęła do ucha..
-Wiem, że myślałeś, że Cię pocałuję, ale to później.. - zaśmiała się..zresztą ja też.- To chłopczyk i dziewczynka... Zdecydowałam się z imionami.. Wiesz? - zasmuciłem się.. No tak to moje to już odpadają.. Zaraz wymyśli, że mam swojego syna Niall nazwać..
-I pomyślałam nad chłopcem i doszłam do wniosku że może to być imię N.. -przerwałem jej..
-Tylko nie Niall. Proszę Cię.. Zgadzam się na to, aby był chrzestnym ale nie dawaj jego imiona.. Proszę.. - popatrzała na mnie.
-Chcesz, żeby twoje dziecko jadło jak on? Będziemy musieli przy najmniej raz na godzinę jechać do sklepu po zakupy.. Daj spokój.. Proszę Cię.. - gadałem jej...
-No dobra.. To co proponujesz? - zapytała i założyła ręce na piersiach.
-Proponuję . hm.. "Lucas i Alice" .. Co ty na to? - podałem jej pomysł..
-No niech Ci będzie.. - pocałowałem ją.. Przytuliła się do mnie..
-Zayn.. Co ja mam ubrać? - zapytała po chwili namysłu..
-ymm.. Nie masz jakiejś takiej sukienki może? - zapytałem głupio.. Jasne, że nie..
-Wyobrażasz sobie mnie w sukience w 8 miesiącu ciąży? - zaśmiała się..
-No to.. Nie wiem.. Ubierz ten kombinezon co ci kupiłem ostatnio.. - powiedziałem.
-Tak, chyba tak zrobię.. - zasmuciła się..
-Hejj. Czemu smutasz? - zapytałem z przejęciem..
-No, bo zobacz.. Ty będziesz mógł się przytulić do swoich rodziców.. Będziesz słyszał różne gratulacje od nich.. W związku z dziećmi.. Chłopcy tak samo.. A ja z Harrym.. - przerwałem jej..
- Ty z Harrym macie nas.. Więc juz nie płacz, no.. Bo ja zaraz zacznę.. Proszę Cie.. Ross no! - dziewczyna się rozklejała.. -Ej! Już! Masz przestać płakać albo nie.. - Nie! To głupi pomysł! Skarciłem się w myślach.. - albo nie będzie niespodzianki. - powiedziałem w końcu.. Zaśmiała się..
-Tak jest panie Malik! - och ty już niedługo też..Pani Malik.
~*~ KOLACJA
Wszyscy siedzieli przy stole.. Jedliśmy kolacje. Postanowiłem, że zrobię to po kolacji. Ross rozmawiała z moją mamą na temat moich dzieci. Wszyscy byli pochłonięci rozmową z rodzicami tylko ja siedziałem jak takim kołek. Popatrzałem na Louisa ten posłał mi głupi uśmieszek .. Tak, nawet nie wiesz jak się denerwuję.. Dobra.. Wszyscy zjedli.. Czas zacząc.. Ja cież pierdziele.. No, nie mogę.. Wstałem i podniosłem kieliszek i popukałem w niego. W salonie zapadła cisza. Wszyscy byli skupieni na mnie.
- Chciałbym o coś poprosić. - podszedłem do Rosalie, która nie kontaktowała tego co się działo. Usiadła naprzeciw mnie więc nie byłom problemu.
-Rosalie Smith, odkąd pojawiłaś się w moim życiu, nie mogę przestać o tobie myśleć. Nie mogę przestać się uśmiechać kiedy widzę, jak ty się śmiejesz. Teraz kiedy obdarowujesz mnie pięknym darem, jakim sa nasze bliźniaki, które nosisz w sobie zrozumiałem, że dostałem największy skarb od życia, jaki kiedykolwiek mi się trafił. Chciałbym przy obecności wszystkich tutaj prosić Cię o coś jeszcze. Rosalie Smith, czy zechcesz uczynić mnie najszczęśliwszym człowiekiem na tej ziemi i wyjść za mnie? -zapytałem z nadzieją. Teraz tylko czekałem na jej odpowiedź.
OCZAMI ROSS
-Rosalie Smith, odkąd pojawiłaś się w moim życiu, nie mogę przestać o tobie myśleć. Nie mogę przestać się uśmiechać kiedy widzę, jak ty się śmiejesz. Teraz kiedy obdarowujesz mnie pięknym darem, jakim są nasze bliźniaki, które nosisz w sobie zrozumiałem, że dostałem największy skarb od życia, jaki kiedykolwiek mi się trafił. Chciałbym przy obecności wszystkich tutaj prosić Cię o coś jeszcze. Rosalie Smith, czy zechcesz uczynić mnie najszczęśliwszym człowiekiem na tej ziemi i wyjść za mnie? - zapytał . W moich oczach pojawiły się łzy. Łzy szczęścia. Mój kochany Bad Boy poprosił mnie o rękę.
-Tak! Jasne, że tak! -krzyknęłam i przytuliłam go najmocniej jak się dało.
-Kocham Cię. - szepnął mi do ucha. Założył na moim palcu pierścionek zaręczynowy. Był .. był.. Był po prostu nieziemski. Po chwili usłyszeliśmy gromkie brawa i gratulacje. Pocałowaliśmy się i wtuleni w siebie usiedliśmy z powrotem do stołu. Na mojej twarzy gościł jeszcze większy uśmiech niz dotychczas.
-Ross, mogę prosić Cię na słowo? - zapytała mama Malika. Spojrzałam na niego. Uśmiechał się. Kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam. Udaliśmy się do ogrodu. Pani Trisha zabrała głos.
-Posłuchaj Rosalie, wiem, że kochacie się z moim synem. Jestem bardzo szczęśliwa, że nastąpił ten moment w jego życiu, że postanowił się z Toba orzenić. Jestem z niego dumna. Ale nie o to mi do końca chodzi. Wiem o Tobie tyle co mówił nam Zayn. A - zaśmiała się.. -a jednak było tego trochę. Wiemy też, że .. przepraszam, ale muszę to powiedzieć. Wiemy, że Twoi rodzice zginęli w wypadku. Chce Ci powiedzieć, że zawsze możesz na nas liczyć, tak samo Harry. Chętnie zajmiemy się dzieciaczkami, jak będziecie zmęczeni. I na prawdę proszę Cię.. - zrobiła niezadowoloną minę. - przestań do jasnej cholery mówić do mnie "Pani".. Mów mi mamo , albo po imieniu. - ucałowała moją głowę. Przytuliłyśmy się i wróciliśmy do reszty. Zayn popatrzył na mnie pytająco. Uśmiechnęłam się tylko. Czas mijał bardzo szybko nim się obejżałam była 23.00 , byłam lekko zmęczona. Zresztą nie tylko ja. Rodzice moich przyjaciół także już "padali". Postanowiliśmy, że pójdziemy wszyscy do pokoi. Rodzice chcieli jechać do hoteli. No , ale opanowialiśmy sytuacje i ostatecznie zostali u nas. Podzieliliśmy się pokojami i rozeszliśmy się. Weszłam do pokoju i od razy poszłam się wykopać. Wzięłam orzeźwiający prysznic i ubrałam luźną koszulkę Zayna, która robiła mi za piżamę, oraz czarną dół od bielizny. Wyszłam z łazienki i ujżałam Zayna, leżącego na naszym łóżku. Położyłam się koło niego. Objął mnie ręką a ja wtuliłam się w jego tors. Jutro mijał już dziewiąty miesiąc.
-Zayn.. Wiesz, że jeszcze Parę dni i zobaczymy nasze pociechy? - zapytałam. Ten uśmiechnął się.
-Wiem.. Pani Malik, wiem.. - pocałował mnie prosto w usta.
-Och, no to dobrze Panie Malik. - zaśmiałam się. Wtuleni prawie zasypialiśmy. Mówiąc prawie miałam na myśli mnie . Zayn dawno chrapał . Strasznie bolał mnie brzuch w dolnych partiach. Po chwili zwijałam się z bólu.
-Zayn.. Zayn .. - jęczałam . Ten zerwał się i popatrzył na mnie. Widocznie był zdenerwowany.
-Jezu, Ross co się dzieje? Rodzisz? Ross?!- panikował.
-Boże.. Ał! Chyba się zaczyna.. - powiedziałam w końcu. Ten spanikowany zaczął pakować moje ciuchy. Moje i naszych dzieci.
-Możesz wstać? Ross.. - pytał co chwilę. Pomógł mi ubrać bluzę od dresu. PO chwili poczułam jak coś mokrego spływa wzdłuż moich nóg.
-Wody.. Zayn.. Wody.. - wyszeptałam .. Ten głupi podał mi kubek wody.
-Zayn.. Odeszły.. Wody.. - pacnął się w czoło.
-Ross. Kochanie. Poczekaj chwilkę. Zaraz przyjdę. Pójdę tylko do Louisa po samochód. Skarbie.. Słyszysz mnie? - zapytał z przejęciem.
-o.. Ok.. OKey.. - powiedziałam. Usiadłam na fotelu. Ból się zwiększał. Nie mogłam wytrzymać. Oddychałam głęboko. Zaraz do pokoju wpadł zestresowany Malik a zaraz po nim jego rodzice i cała reszta.
-Rosalie, skarbie już jestem. Jedziemy do szpitala. Poczekaj pomogę Ci wstać.. - mówił z przejęciem. Po chwili schodziliśmy po schodach.
-Ross. Oddychaj głęboko. Wdech i wydech. - koło nas szła mama Zayn'a. Próbowałam robić tak jak kazała ale ból, który z każdą minutą stawał się jeszcze bardziej nie do zniesienia dawał siwe znaki. Wsiedliśmy do samochodu. Ja z Zayn'em z tyłu a Louis za kierownicą. Po drodze zdenerwowany Bad Boy krzyczał, żeby jechał szybciej. Kiedy wjechaliśmy pod szpital Louis pobiegł do szpitala wołając o pomoc.. Za jakąś chwile zostałam wieziona na salę porodową. Zayn chciał wejść z nami, ale surowo mu zakazano.
-Trzymaj się. Ja tu czekam. Tylko nie wracaj mi bez dzieci. - powiedział z lekkim przerażeniem w oczach ale z uśmiechem na twarzy. Wjechałam na salę. Przeniesiono mnie na łóżko i się zaczęło.
~*~
OCZAMI ZAYN'A
Poród trwał juz 7 godzin. A ja siedziałem na szpitalnym krześle i czekałem. Czekałem na nia i moje dzieci. Na Ross , Alice i Lucas'a. Na trzy najważniejsze osoby w moim życiu. Po chwili z sali wybiegła pielęgniarka. Kogoś szukała. Podszedłem do niej
-Co z Ross.? Co z moimi dziećmi? - zapytałem.
-Z córką wszystko w porządku, ale chłopczyk zaplątał się w pępowinę . Wszystko będzie dobrze. - powiedziała i podbiegła do lekarza prosząc go o pomoc na sali. Poczułem na moim ramieniu rękę. Obróciłem się i ujrzałem moją mamę. Widocznie zmartwioną. Przytuliłem się do niej. Spojrzałem na wszystkich. Harry siedział ze spuszczoną głową i trzymał twarz w dłoniach. Niall siedział z wtuloną Anabel. Liam i Danielle siedzieli wtuleni w siebie. Dann płakała. Louis z Melanie gdzieś zniknęli.
-Zayn, synku. Tata przyniósł Ci tabletki na ból głowy. - powiedziała zatroskana. Fakt. Głowa napierdzielała mi jak nie wiem co.. Wziąłem tabletki popijając wodą, którą przyniósł Lou z Mel. I co mi pozostało? Usiadłem zrezygnowany z powrotem na krzesełku. Popatrzyłem na zegarek . 15.48 następnego dnia. Prawie zasypiałem, kiedy drzwi od sali się otworzyły. Wstałem jak oparzony, tak samo jak Harry.
-Co z Ross? Co z dziećmi? - zapytałem pierwszy. Lekarz wyjrzał zza karty, która trzymał w ręku.
-A panowie.. - nie dokończył.
-Brat i i narzeczony. - powiedział za mnie Harry. Lekarz się uśmiechnął. Ugh.. Jak ja nie lubię być przetrzymywany w niecierpilwości.
-Z dziećmi wszystko dobrze. Obecnie sa przewożone w inkubatorach do sali pana narzeczonej a pana siostry. Z pacjentką także wszystko dobrze. Obecnie jest bardzo zmęczona po 11 godzinach ciężkiej pracy.- zaśmiał się.
-Kiedy będziemy mogli się z nią zobaczyć?- zapytałem.
-Myślę, że można wejść do sali pacjentki już teraz, ale proszę po dwie osoby. No i nie długo. Pani Smith.. - poprawił go Harry.
-Już teraz Malik. - uśmiechnąłem się.
-Tak. W takim razie. Pani Malik jest na prawdę zmęczona po porodzie. - powiedział i odszedł. Wszedłem szczęśliwy do sali mojej narzeczonej. Miała zamknięte oczy. Po cichu skierowałem się do jej łóżka. Ta otworzyła oczy.
-Przepraszam nie chciałem Cię obudzić. - powiedziałem skruszony. Spojrzałem obok i ujrzałem dwa inkubatory a w nich dwa dzidziusie. Spojrzałem pytająco na Ross. Uśmiechnęła się.
-Tak to nasze dzieci. Zayn. Poznaj .. - przerwałem jej.
-Tak wiem. To Alice i Lucas. - uśmiechnąłem się do niej.
-Dlaczego nie Bethany i Marcel? - zapytała.
-Bo jakoś Alice i Lucas bardziej do nich pasuje. - zaśmiałem się. Wstałem i podszedłem do moich dzieci. Boże, jak to pięknie brzmi. Ujrzałem dwa bobasy leżące i patrzące wprost na mnie. Piękne niebieski oczka po mamusi. Uśmiechnąłem się.
-Są piękne.- powiedziałem do Rosalie.
-Wiem. Chcesz wziąć Alice na ręce? - zapytała.
-Nie.. Nie .. Boję się. - przyznałem. Ta się zaśmiała.
-Zayn.. Jestem zmęczona... - powiedziała ziewając.
-Tak, oczywiście męczyłaś się przez 11 godzin, nic dziwnego. Śpij, ja tu będę. - powiedziałem i pocałowałem dziewczynę w czoło. Ta mruknęła.
-Myślałam, że dostanę bardziej fajniejszą niespodziankę po takiej robocie. - uśmiechnąłem się. Pocałowałem ją w usta.
-No teraz może być. - powiedziała i zasnęła. Siedziałem tak i patrzyłem to na nią to na dzieci. Nie mogłem uwierzyć, że to się stało. że mam dzieci w tak młodym wieku. Zawsze myślałem o dzieciach bardziej po 25 roku. No ale cóż. Życie lubi płatać figle. Przytuliłem dziewczynę i oparłem głowę o nia. Sam nie wiem kiedy zasnąłem.
-Proszę pana.. Haloo- usłyszałem głos kobiety. Uniosłem głowę do góry. Zobaczyłem pielęgniarkę. Uśmiechała się.
-Wiem, że pan jest szczęśliwy i chce pan być blisko, ale pościeliłam panu łóżko. Może pan się położyć obok. - uśmiechnęła się.
-Dobrze. - powiedziałem. Położyłem się na łóżko, które zostało przygotowane specjalnie dla mnie. I po chwili znowu zasnąłem .
~*~
Usłyszałem ciche szepty i śmiechy. Uniosłem głowę i spojrzałem na bok. Rosalie leżała na łóżku i się uśmiechała. Moja mama siedziała obok na łóżku i trzymała Alice na rękach. Mój tata siedział na kanapie rozmawiając z chłopakami. Harry siedział na krześle obok i trzymał Lucas'a. Uśmiechnąłem się na sam widok.
-Zayn? Wstałeś już?- zapytała moja narzeczona.
-No jak widać. - zaśmiałem się.
-Rozmawiałem z lekarzem moja córka- popatrzył na Ross, ta się uśmiechnęła- moja córka zostanie wypisana dzisiaj wieczorem po badaniach. - byłem w szoku. Mój tata nazwał Ross "swoją córką". Uśmiech nie schodził mi z buzi wstałem i przytuliłem tatę mówiąc bez dźwięczne "dziękuję" .
-Zayn, chcesz potrzymać Lucas'a? - zapytał Harry. Popatrzyłem na Ross błagalnie prosząc o pomoc.
-Pomogę Ci. - zaśmiała się Danielle. Podszedłem do Hazzy i delikatnie wziąłem od niego Lucas'a. Danielle poprawiła moją rękę i usiadłem koło Louis'a. Zacząłem mówić do mojego synka.
-Wiesz, jak już będziesz duży.. Pogramy w piłkę.. Czy nie wiem pójdziemy wyrwać jakieś laski, ale ty nie ja.. Bo ja juz mam swoją laskę przy sobie to wiesz.. Była by awantura.. - zaśmiałem się. - pobawimy się klockami czy co tam będziesz chciał. Samochodami.. Co ty na to? - mały zasypiał.
-Wiesz, chyba nie chce mu się z Toba gadac. - zaśmiała się moja mama.
-No tak, najlepiej to olać ojca, nie? - ucałowałem jego malutką rączkę, którą mnie lekko uderzał. Wiercił się jak nie wiem.
-Wiesz, Zay. On chyba jest głodny.- powiedziała Danielle.
-To co? Mamusia cię nakarmi? - powiedziałem wstając i podając Rosalie malucha. Popatrzyłem na chłopaków. centralnie gapili się na moja Ross, która musiała nakarmić Lucas'a piersią. Zasłoniłem ją i nakarmiła dzidzie. Moja mama się zaśmiała na ten widok.
-No, co? Nie będą się gapić na MOJĄ Ross. - powiedziałem dając nacisk na przed ostatnie słowo. Po chwili maluchy już spały. Za chwilę przyszedł lekarz i oznajmił, że jak badania będą w porządku będziemy mogli zabrać Ross z dziećmi do domu.
_______________________
Ta da..! Sama nie mogę uwierzyć, że to już 26 rozdział.. Ross został ojcem bliźniaków.. Sama nie wiem czy taki szybki obrót akcji jest w porządku.. A! Chcesz dodać zakładkę o nazwie "Album Ross i Zayn'a " Będą tam zdjęcia Zayn'a i Ross , dzieciaczków.. Są przesłodkie <3 Jak będa jechać na jakieś wycieczki to tam będą zamieszczane zdjęcia. Ale będę was o tym informowała. To jak dacie radę z 10 komentarzami ? 10 i next? A powiem Wam, że będzie się działo <3 Oj będzie <3 Mam już napisany tylko czekam na 10 komentarzy! <33 Kocham Was i proszę o KOMENTARZE! A! Album z zakładką ukaże się tak około 15.00 <3 Kocham , Patrycja xx
sobota, 24 sierpnia 2013
Rozdział 25
- Cieszę się, że już wszystko w porządku. I oczywiście gratulacje dla przyszłych rodziców- dodał Payne.
-Ja też.. Nawet nie wiesz jak bardzo. - dodałam. Po chwili przyszedł Niall z jedzonkiem. Zjadłam wszystko co mi dał, a mało tego nie było.
~*~
Oczami Ross
Leżałam w szpitalnym łóżku i myślałam. Nie o nikim innym jak o Zayn'ie. Kochałam go i to było już pewne. Co do Niall'a.. To był błąd, że pozwoliłam akcji zajść tak daleko. Kocham go, to fakt, ale bardziej jak brata, przyjaciela. Swoją drogą.. Ciekawe co z Harry'm..? Teraz to już na prawdę przesadził. Przecież mogło mi się coś stać! A przede wszystkim mojemu dziecku.. Przepraszam.. Dzieciom.. Mogło się coś stać moim dzieciom. Był wieczór. Chwyciłam za telefon i już miałam wysyłać wiadomość do Zayn'a.. Ale przecież on nie ma telefonu.. Zabrali mu.. Chce mu pomóc.. Chcę mieć przy sobie tego Malika, którego poznałam na początku.. Kochanego.. Przytulającego mnie co wieczór.. Całującego na "dzień dobry"... I tak też miało być.. Zdecydowałam zadzwonić do "Liam". Pierwszy sygnał... Drugi sygnał... Trzeci syg..
-Hej. - powiedział pierwszy.
-Cześć. Liam... Wiem, że jestem nienormalna.. ale..-nie dokończyłam.
-.. co z Harrym? - dokończył za mnie.. Wiedział o mnie wszystko. Znał mnie wzdłuż i wszerz...
-Tak. - powiedziałam cicho..
-Ross.. Wiesz, że on chciał zabić twoje dziecko.. Dzieci..- powiedział lekko załamany.
-Tak.. Ale to mój brat.. Liam, proszę.. - powiedziałam błagalnie.
-No, dobrze.. Powiem.. - powiedział chwile potem.
-Słucham.
-No więc. Jak przyjechaliśmy od Ciebie ze szpitala.. Zaczął się awanturować i o mało co nie zebrałem.. Ale jakoś sobie poradziłem.. Jest bardzo zdenerwowany tym, że to dzieci Malika no a nie Niall'a. Teraz aktualnie śpi u siebie...- powiedział.. Trochę mi ulżyło po wieści, że Hazza teraz śpi.. No, ale..
-Liam, a co z Niall'em? - zapytałam w końcu.
-Niall. No z nim to okej.. - powiedział jakby .. tak zestresowany?
-Liam...- wiedziałam, że kłamie. W telefonie nikt się nie odzywał.
-Liam.. Proszę powiedz mi.. - powiedziałam błagalnie.
-To wszystko go przytłacza... Wiesz, jak to jest.. Kiedy jedna połowa serca jest szczęśliwa .. - zaciął się..- jest szczęśliwa z innym.. Jesteś tam? Halo? - zapytał.. Długo się nie odzywałam... No tak.. czego ja mogłam się spodziewać.. Przecież go zraniłam..
-Tak.. Tak jestem. Liam.. Chcę wrócić do domu. Proszę.. - powiedziałam a łzy zaczęły lecieć po moich polikach.. - Chcę się przytulić do Zayna.. Chcę Go zobaczyć.
-Ross... Proszę Cię.. Dacie radę .. To tylko kilka miesięcy.. Przecież wiesz, że to dla jego i waszego dobra. Wytrzymasz.. - powiedział.
-Przyjedziecie jutro? - zapytałam.
-Tak, jasne.. Zobaczymy się około 12.00 . Trzymaj się. -odezwał się.
-Do zobaczenia. - rozłączyłam się.. Po skończonej rozmowie z Payn'em, zaczęłam robić się senna. Po chwili poczułam, jak moje powieki stają się coraz bardziej cięższe.. I cięższe.. Po woli je zamknęłam.. Zasnęłam.
~*~
Oczami Zayn'a
Kiedy dowiedziałem się o tym, że Niall ma dziecko.. Dziecko z MOJĄ !!! Rosalie... Trafił we mnie szlag. Normalnie roznosiło mnie.. Chciałem sobie wyjść na jakiegoś małego papieroska.. No ale .. Ale siedzę w tym "DdŚlzPCN", co oznacza "Dom dla świrniętych ludzi z podwyższonym ciśnieniem nerwowym" (edit. w sumie nie wiem co to takiego te ciśnienie nerwowe, no ale okej. Czytaj dalej<3) . Kiedy później okazało się, że to moje dziecko .. W dodatku DZIECI! Ogarnęła mnie taka radość, jak jeszcze nigdy. Teraz już wiem na pewno, że Musze się z tego gówna wyleczyć. Nie będę ćpał.. Obiecuję, że się POSTARAM, ale nie wiem czy rzucę palenie papierosów.. Chyba, że sytuacja będzie tego wymagała.. No i oczywiście moje dzieci, dla których chce jak najlepiej... Odkąd dowiedziałem się o tym, że zostanę ojcem chętniej chodziłem na terapię, do psychologów.. A szczególnej jednej.. Taka starsza pani, max. 50 lat. Miła, uprzejma.. I co najważniejsze można było jej zaufać.. Można było do niej iść nawet w ciągu nocy, jeżeli się tego chciało... Zawsze pomogła.. A co daje jej największy plus, to to, że umie wysłuchać. Harry. Tak z nim to mam sobie do pogadania.. Nie dojż, że chciał zabić moje dzieci! To jeszcze pobił Rosalie. To już przeszło wszelkie granice.. Nakopię mu do tej jego zasranej dupy, w której najwidoczniej się po przewracało.! No kurde, jak można zabijać nie swoje dzieci?! Najpierw zabił dziecko jednej fanki, która się z nim przespała, bo ON nalegał.. Później bliźniaki kolejnej.. Później jeszcze coś było.. A teraz jeszcze moje! Ja tego tak nie zostawię.. Właśnie szedłem do mojej ulubionej Pani Marsell .. Później jak zawsze, kolacja , kolejna rozmowa z "ohydna" z wyglądu i w środku dwudziestoletnią "Prostytutką" , bo serio tak wyglądała, Panią Hever, następnie pokój i głębokie rozmyślanie o mojej przyszłości..Zostały jeszcze 3 miesiące.. Dam rade.. Dam. obiecałem to sobie..Oraz Rosalie.. Mojej Ross.
~*~
Oczami Rosalie
Dzień wyjścia Malika z kliniki, w którym się leczył ...
To już 7 miesiąc.. Moje brzdące rosną jak na drożdżach.. Zresztą nie tylko one, bo i ja jem jak Horan po głodówce.. Serio wpierdzielam co pięć minut.. No ale w końcu jestem matką dwóch, nie tylko jednego dzieciaczka.. Moje kochane dzieciaczki.. A co do nich.. A bardziej do ich ojca. To.. Wychodzi dzisiaj! Tak to już dzisiaj! Wychodzi!! Jestem taka szczęśliwa, że nie mogę za siebie.. Po obiedzie mieliśmy zjawić się w klinice, aby Go odebrać.. Razem , to znaczy Liam stwierdził, że pojadę po niego ja, Liam oraz Niall. Lou postanowił zostać z Harrym, który normalnie ze złości fruwał. Nie rozumiałam jego złości, przecież nie miał prawa odbierać mi moich dzieci, a on przez ten czas, kiedy Zayn był na leczeniu odzywał się do mnie jak już na prawdę musiał i to jeszcze sam z tego powodu, jak coś odpowiedziałam nie po jego myśli rozpętywał wojnę. I wtedy się zaczynało.. Kłótnia nie miała końca, dopóki, któryś z chłopaków go nie uspokoił, a na prawdę duzo to czasu zajmowało. Nawet zdarzyło mu się mnie jeszcze raz uderzyć. Tak też było dwa dni temu, uderzył mnie i pewnie był upadła, gdyby nie Niall, który zdażłył podbiec. Miałam niezłego siniaka pod okiem.. Na ręce.. Nodze też, jak mnie kopnął, "przez przypadek", kiedy wykrzyknęłam, że nie usunę dzieci. Może on po prostu bał się, że nie poradzę sobie sama z dziećmi, kiedy oni wyrusza na podbój świata w trasę? Nie wiem.. Zayn obiecał mi, ze będzie mi pomagał na każdym kroku... Wierzę mu.. Niall.. Postanowiliśmy, że zostaniemy przyjaciółmi FOREVER! Swoją drogą.. Kręci się koło niego taka.. Anabell. Swoją drogą.. Jest dość ładna.. Ma długie włosy.. No, ale sami się przekonacie.. Zdążyłam ją poznać.. Całkiem przypadkiem.. Kiedy byłam w galerii na zakupach, bo w te moje ciuchy to chyba tylko jakaś na prawdę chudziutka nastolatka by weszła.. Musiałam kupić sobie jakieś wygodniejsze ciuchy w których zmieścimy się we trójkę.. Właśnie szykowaliśmy się (ja i moje dzieci) po "odbiór" ich tatusia. Postanowiłam ubrać się luźno . Ubrałam niebieski w białe kropy kombinezon ciążowy, który dostałam od Danielle. Właśnie schodziłam na dół, kiedy zatrzymał mnie .. Harry. Na początku przestraszyłam się, ale później zmierzyłam go wzrokiem.
-Ross.. Ross czy my możemy porozmawiać? - zapytał lekko .. przestraszony?
-Jeżeli znów nie zaczniesz się awanturować to tak, ale ostrzegam Cię, że jeżeli znów zaczniesz namawiać mnie do "sprzedania" moich dzieci , to od razu mówię, że nie ma takiej opcji. - powiedziałam szybko.
-Nie, nie o to chodzi.. Chociaż w pewnym sensie tak. To co? Dasz mi chociaż pięć minut? - zapytał z nadzieją.. Co jemu się stało? Przez 6 miesięcy krzyczał wręcz wrzeszczał na mnie a teraz co?!
-Pięć minut. - powiedziałam i zeszłam na dół do kuchni. Na dole w salonie siedzieli chłopacy, więc jakby co to mam "ochronę". Usiadłam wygodnie na niskim krześle, chłopacy specjalnie mi go tu przynieśli, bo wyobrażacie siedzieć sobie na wysokim "barowym" krześle w ciąży? 1 nie wygodnie. 2 nawet nie ma mowy, że tam wejdę. Usiadłam i czekałam na to co powie Harry. Szczerze? Zaskoczył mnie. A najbardziej jego zachowanie.
-Ross. Chciałbym Cię najpierw przeprosić. Przeprosić za to, że Cię biłem. Że masz . podszedł do mnie i dotknął moich siniaków. Syknęłam z bólu. - przepraszam, za to, że ci zrobiłem krzywdę Rosalie. -on.. On płakał?- Nie chciałem zabić twoich dzieci. Twoich i tych dziewcząt, ale bałem się, że sobie nie poradzę. że ty sobie nie poradzisz. nie poradzisz sobie z dzieckiem a co dopiero z dwójką... - cały czas milczałam i wsłuchiwałam się w jego słowa. - Teraz zdałem sobie sprawę, że popełniłem błąd, wielki. wręcz ogromny błąd , tym że chciałem skrzywdzić ciebie, zabierając ci pociechy. Nadal jestem bardzo zaskoczony, że będziesz miała dzieci.. Ale to twoje życie.. Chcem Ci pomóc w wychowywaniu dzieci. Jak nie będziesz miała wiesz.. Siły czy Zayn pójdzie na zakupy i zostaniesz sama.. To możesz na mnie liczyć. Przepraszam Ross. Mogę Cię przytulić? Proszę.. - ostatnie zdania mówił już płacząc.. Wstałam i wpadłam w ramiona mojego brata. Wiem, że nie chciał. Nie taki był..
-Wybaczam Ci Hazz. - szeptałam także płacząc. W oddali zobaczyłam chłopaków przyglądających się całej sytuacji z uśmiechami na twarzy. - Rodzice byliby z Ciebie dumni, Harry. Byliby dumni. - powiedziałam i jak tylko mogłam, wtuliłam się w chłopaka. Nasze "tulenie" przerwał Liam.
-Wiecie.. Cieszymy się, że już jest wszystko okej, ale .. ktoś na Ciebie czeka w salonie Rosalie. -uśmiechali się wszyscy bardzo tajemniczo.. O co im chodzi? Spojrzałam na nich i powoli powędrowałam do salonu, gdzie ujrzałam..
-Zayn! - krzyknęłam i powoli podbiegłam ze względu na dzieci, do mojego chłopaka. Uwiesiłam mu się na szyi i przytuliłam do niego.
-Ross.. Tak strasznie tęskniłem.. - wyszeptał wprost do moich ust.. Podobało mi się to.
-Pocałuj mnie... - wyszeptałam. Zrobił to. Złożył na moich ustach delikatny, ale pełen pożądania pocałunek. Nie widzieliśmy się aż sześć miesięcy. Sześć miesięcy. Aż. Tak. Długo. Swoje ręce położył na moim brzuchu. Spodobało mi się to. Przez pocałunki uśmiechnęłam się. Zayn prychnął. (edit. no wiecie .. zaśmiał się tak lekko;D )
-To moje dzieci.. Moje dzieci.. Znasz już płeć? - zapytał i uśmiechnął się . Jak ja dawno nie widziałam jego uśmiechu.. Tak na żywo...
-Tak. Chciałam znać.. No wiesz.. Ciekawość mnie zżerała. - zaśmiałam się.
-Powiesz mi? Tak na uszko? - uniósł brwi. Znowu wykrzywiłam swoje usta ku górze.
-Jasne.Ja ty powiesz mi czy.. No wiesz.. - zacinałam się. Znowu się zaśmiał.
-Nie biorę już amfetaminy. Z paleniem .. No cóż.. Wytrzymałem bez papierosa sześć miesięcy.. Ale nie dałem rady.. Musiałem dzisiaj zapalić. Przepraszam Ross. Znowu Cię zawiodłem.. Wiem. Przepraszam.. - powiedział łamiącym się głosem. Przytuliłam go.
-Zayn.. Obiecuję, że Cię kiedyś zadźgam widelcem, wiesz? - zaśmiałam się na co chłopak musnął moje usta.
-Też Cię kocham.. - powiedział. Udaliśmy się do pokoju, który aktualnie był zamieszkiwany przeze mnie.
-Larry! - krzyknęłam w poszukiwaniu mojego.. Naszego szczeniaka, który już chyba nim nie był.. Hihihi..
-Larry? Kto to jest? - zapytał zdziwiony Malik. Zaczęłam się chichrać jak nienormalna..Patrzył się na mnie jak na idiotkę.
-La... hahah. Laa.. hahah.. Larry to mój.. To znaczy nasz piesek.. No coś ty.. zapomniałeś o Larrym? No wiesz co ? - zdołałam się uspokoić i udałam obrażoną. Obróciłam się tyłem do niego. PO chwilim poczułam jego usta na mojej szyi. Zrobiło mi się go szkoda..
-Zayn. Wiem, że brakuje Ci tego.. Ale ja jestem w ciąży, więc nie mogę tak normalnie iść z Tobą do łóżka.. - posmutniałam nagle.. Zaśmiał się.
-Kocie.. Powinienem Ci podziękować, za to, że w ogóle ze mną jesteś .. po tym wszystkim co Ci zrobiłem.. No właśnie! Gdzie jest ten gnój?! Gdzie jest ten dupek co Cię bił? - zaczął nerwowo krzyczeć i chodzić po pokoju.. Nagle coś przykuło jego uwagę.. Podszedł szybkim krokiem w moją stronę. Chwycił mnie za rękę. Obejrzał ją i wyszedł. Wbiegłam za nim. Krzycząc i wołając o pomoc. Zanim jednak przylecieli z dołu chłopacy Zayn wparował do pokoju Harry'ego i zaczął by go okładać gdyby nie ja.. Szybkim krokiem weszłam pomiędzy niego a Hazzę. Stanęłam przodem do Zayna, kiedy ten już unosił rękę. Prawie by mnie walnął, ale w czas zorientował się, że to ja.
-On nie chciał. To był przypadek. To ja na niego wpadłam. Zayn. Uspokój się. - powiedziałam.
-Nie Rosalie. To ja.. To ja Cię uderzyłem. - wyminął mnie. Posłałam wrogie spojrzenie, które oznaczało "Jeżeli to zrobisz.. " Nie uderzył go. Nie uderzył.
-Dlaczego jej to zrobiłeś? - zapytał wkurzony Malik. Harry nie wiedział co zrobić. Co powiedzieć.
- Zayn.. On nie panował nad emocjami.. Dzisiaj sobie wszystko wyjaśniliśmy.. Wy chyba tez powinniście. - powiedziałam błagalnie patrząc w stronę chłopaków. Chwilę się zastanawiali, jednak to Harry zrobił pierwszy krok. Wyciągnął do niego rękę. Ten popatrzył na nią, potem na mnie i uścisnął ją. Wtedy ogarnęła mnie radość. Dwie najważniejsze osoby w moim życiu znowu są pogodzone. Chłopaki chwile jeszcze rozmawiali, kiedy ja poczułam w brzuchu lekkie kopnięcia. Te lekkie kopnięcia przemieniały się w mocne uderzenia. Usiadłam z bólu.
-Ej.. One się tam odzywają. No chodźcie, nie gryza. - zaśmiałam się. Za chwile pięć potężnych rąk trzymało mój brzuch. Na ich twarzach widniały uśmiechy.
-No Zayn.. Gratuluję Ci tych małych bachorków.. - zaśmiał się Louis. Zmierzyłam go wzrokiem i po chwili przenieśliśmy się do "naszego" (czyt. mojego i Zayna) pokoju. Chłopacy pilnie nad czymś dyskutowali. Jednak ze względu na duże przemęczenie, duże emocje i późną godzinę zasnęłam.
_______________________________
Ejjj !! Dodaję rozdział.. Ale.. Ale czemu nie komentujecie?! ja nie wiem czy mam dalej to pisać.. Czy ktoś to w ogóle czyta..? Chcę mieć co najmniej 5 komentarzy!!! bo Wam mówię ;D Tak się męczę.. Trudno złapać wenę.. Jeszcze piszę to po imprezie urodzinowej mojego młodszego brata.. Więc czy same mi się zamykają.. Ale.. Mam dla Was smutną wiadomość.. Edwards wyjechała do Londynu, więc nie będzie pisała rozdziałów. Ja napiszę trzy następne.. Pojawią się one w przyszłym tygodniu... I na prawdę zacznijcie komentować , bo jak nie będzie 5 KOMENTARZY to nie ma rozdziału.. Mimo, tego iż mam już na niego wizję.. ;D nie ma 5 komentarzy nie ma rozdziału.. <3 więc proszę spinajcie "pośladeczki" i bierzcie się do roboty.. <3 Kocham Was.. Do następnego! Patrycja xx.
-Ja też.. Nawet nie wiesz jak bardzo. - dodałam. Po chwili przyszedł Niall z jedzonkiem. Zjadłam wszystko co mi dał, a mało tego nie było.
~*~
Oczami Ross
Leżałam w szpitalnym łóżku i myślałam. Nie o nikim innym jak o Zayn'ie. Kochałam go i to było już pewne. Co do Niall'a.. To był błąd, że pozwoliłam akcji zajść tak daleko. Kocham go, to fakt, ale bardziej jak brata, przyjaciela. Swoją drogą.. Ciekawe co z Harry'm..? Teraz to już na prawdę przesadził. Przecież mogło mi się coś stać! A przede wszystkim mojemu dziecku.. Przepraszam.. Dzieciom.. Mogło się coś stać moim dzieciom. Był wieczór. Chwyciłam za telefon i już miałam wysyłać wiadomość do Zayn'a.. Ale przecież on nie ma telefonu.. Zabrali mu.. Chce mu pomóc.. Chcę mieć przy sobie tego Malika, którego poznałam na początku.. Kochanego.. Przytulającego mnie co wieczór.. Całującego na "dzień dobry"... I tak też miało być.. Zdecydowałam zadzwonić do "Liam". Pierwszy sygnał... Drugi sygnał... Trzeci syg..
-Hej. - powiedział pierwszy.
-Cześć. Liam... Wiem, że jestem nienormalna.. ale..-nie dokończyłam.
-.. co z Harrym? - dokończył za mnie.. Wiedział o mnie wszystko. Znał mnie wzdłuż i wszerz...
-Tak. - powiedziałam cicho..
-Ross.. Wiesz, że on chciał zabić twoje dziecko.. Dzieci..- powiedział lekko załamany.
-Tak.. Ale to mój brat.. Liam, proszę.. - powiedziałam błagalnie.
-No, dobrze.. Powiem.. - powiedział chwile potem.
-Słucham.
-No więc. Jak przyjechaliśmy od Ciebie ze szpitala.. Zaczął się awanturować i o mało co nie zebrałem.. Ale jakoś sobie poradziłem.. Jest bardzo zdenerwowany tym, że to dzieci Malika no a nie Niall'a. Teraz aktualnie śpi u siebie...- powiedział.. Trochę mi ulżyło po wieści, że Hazza teraz śpi.. No, ale..
-Liam, a co z Niall'em? - zapytałam w końcu.
-Niall. No z nim to okej.. - powiedział jakby .. tak zestresowany?
-Liam...- wiedziałam, że kłamie. W telefonie nikt się nie odzywał.
-Liam.. Proszę powiedz mi.. - powiedziałam błagalnie.
-To wszystko go przytłacza... Wiesz, jak to jest.. Kiedy jedna połowa serca jest szczęśliwa .. - zaciął się..- jest szczęśliwa z innym.. Jesteś tam? Halo? - zapytał.. Długo się nie odzywałam... No tak.. czego ja mogłam się spodziewać.. Przecież go zraniłam..
-Tak.. Tak jestem. Liam.. Chcę wrócić do domu. Proszę.. - powiedziałam a łzy zaczęły lecieć po moich polikach.. - Chcę się przytulić do Zayna.. Chcę Go zobaczyć.
-Ross... Proszę Cię.. Dacie radę .. To tylko kilka miesięcy.. Przecież wiesz, że to dla jego i waszego dobra. Wytrzymasz.. - powiedział.
-Przyjedziecie jutro? - zapytałam.
-Tak, jasne.. Zobaczymy się około 12.00 . Trzymaj się. -odezwał się.
-Do zobaczenia. - rozłączyłam się.. Po skończonej rozmowie z Payn'em, zaczęłam robić się senna. Po chwili poczułam, jak moje powieki stają się coraz bardziej cięższe.. I cięższe.. Po woli je zamknęłam.. Zasnęłam.
~*~
Oczami Zayn'a
Kiedy dowiedziałem się o tym, że Niall ma dziecko.. Dziecko z MOJĄ !!! Rosalie... Trafił we mnie szlag. Normalnie roznosiło mnie.. Chciałem sobie wyjść na jakiegoś małego papieroska.. No ale .. Ale siedzę w tym "DdŚlzPCN", co oznacza "Dom dla świrniętych ludzi z podwyższonym ciśnieniem nerwowym" (edit. w sumie nie wiem co to takiego te ciśnienie nerwowe, no ale okej. Czytaj dalej<3) . Kiedy później okazało się, że to moje dziecko .. W dodatku DZIECI! Ogarnęła mnie taka radość, jak jeszcze nigdy. Teraz już wiem na pewno, że Musze się z tego gówna wyleczyć. Nie będę ćpał.. Obiecuję, że się POSTARAM, ale nie wiem czy rzucę palenie papierosów.. Chyba, że sytuacja będzie tego wymagała.. No i oczywiście moje dzieci, dla których chce jak najlepiej... Odkąd dowiedziałem się o tym, że zostanę ojcem chętniej chodziłem na terapię, do psychologów.. A szczególnej jednej.. Taka starsza pani, max. 50 lat. Miła, uprzejma.. I co najważniejsze można było jej zaufać.. Można było do niej iść nawet w ciągu nocy, jeżeli się tego chciało... Zawsze pomogła.. A co daje jej największy plus, to to, że umie wysłuchać. Harry. Tak z nim to mam sobie do pogadania.. Nie dojż, że chciał zabić moje dzieci! To jeszcze pobił Rosalie. To już przeszło wszelkie granice.. Nakopię mu do tej jego zasranej dupy, w której najwidoczniej się po przewracało.! No kurde, jak można zabijać nie swoje dzieci?! Najpierw zabił dziecko jednej fanki, która się z nim przespała, bo ON nalegał.. Później bliźniaki kolejnej.. Później jeszcze coś było.. A teraz jeszcze moje! Ja tego tak nie zostawię.. Właśnie szedłem do mojej ulubionej Pani Marsell .. Później jak zawsze, kolacja , kolejna rozmowa z "ohydna" z wyglądu i w środku dwudziestoletnią "Prostytutką" , bo serio tak wyglądała, Panią Hever, następnie pokój i głębokie rozmyślanie o mojej przyszłości..Zostały jeszcze 3 miesiące.. Dam rade.. Dam. obiecałem to sobie..Oraz Rosalie.. Mojej Ross.
~*~
Oczami Rosalie
Dzień wyjścia Malika z kliniki, w którym się leczył ...
To już 7 miesiąc.. Moje brzdące rosną jak na drożdżach.. Zresztą nie tylko one, bo i ja jem jak Horan po głodówce.. Serio wpierdzielam co pięć minut.. No ale w końcu jestem matką dwóch, nie tylko jednego dzieciaczka.. Moje kochane dzieciaczki.. A co do nich.. A bardziej do ich ojca. To.. Wychodzi dzisiaj! Tak to już dzisiaj! Wychodzi!! Jestem taka szczęśliwa, że nie mogę za siebie.. Po obiedzie mieliśmy zjawić się w klinice, aby Go odebrać.. Razem , to znaczy Liam stwierdził, że pojadę po niego ja, Liam oraz Niall. Lou postanowił zostać z Harrym, który normalnie ze złości fruwał. Nie rozumiałam jego złości, przecież nie miał prawa odbierać mi moich dzieci, a on przez ten czas, kiedy Zayn był na leczeniu odzywał się do mnie jak już na prawdę musiał i to jeszcze sam z tego powodu, jak coś odpowiedziałam nie po jego myśli rozpętywał wojnę. I wtedy się zaczynało.. Kłótnia nie miała końca, dopóki, któryś z chłopaków go nie uspokoił, a na prawdę duzo to czasu zajmowało. Nawet zdarzyło mu się mnie jeszcze raz uderzyć. Tak też było dwa dni temu, uderzył mnie i pewnie był upadła, gdyby nie Niall, który zdażłył podbiec. Miałam niezłego siniaka pod okiem.. Na ręce.. Nodze też, jak mnie kopnął, "przez przypadek", kiedy wykrzyknęłam, że nie usunę dzieci. Może on po prostu bał się, że nie poradzę sobie sama z dziećmi, kiedy oni wyrusza na podbój świata w trasę? Nie wiem.. Zayn obiecał mi, ze będzie mi pomagał na każdym kroku... Wierzę mu.. Niall.. Postanowiliśmy, że zostaniemy przyjaciółmi FOREVER! Swoją drogą.. Kręci się koło niego taka.. Anabell. Swoją drogą.. Jest dość ładna.. Ma długie włosy.. No, ale sami się przekonacie.. Zdążyłam ją poznać.. Całkiem przypadkiem.. Kiedy byłam w galerii na zakupach, bo w te moje ciuchy to chyba tylko jakaś na prawdę chudziutka nastolatka by weszła.. Musiałam kupić sobie jakieś wygodniejsze ciuchy w których zmieścimy się we trójkę.. Właśnie szykowaliśmy się (ja i moje dzieci) po "odbiór" ich tatusia. Postanowiłam ubrać się luźno . Ubrałam niebieski w białe kropy kombinezon ciążowy, który dostałam od Danielle. Właśnie schodziłam na dół, kiedy zatrzymał mnie .. Harry. Na początku przestraszyłam się, ale później zmierzyłam go wzrokiem.
-Ross.. Ross czy my możemy porozmawiać? - zapytał lekko .. przestraszony?
-Jeżeli znów nie zaczniesz się awanturować to tak, ale ostrzegam Cię, że jeżeli znów zaczniesz namawiać mnie do "sprzedania" moich dzieci , to od razu mówię, że nie ma takiej opcji. - powiedziałam szybko.
-Nie, nie o to chodzi.. Chociaż w pewnym sensie tak. To co? Dasz mi chociaż pięć minut? - zapytał z nadzieją.. Co jemu się stało? Przez 6 miesięcy krzyczał wręcz wrzeszczał na mnie a teraz co?!
-Pięć minut. - powiedziałam i zeszłam na dół do kuchni. Na dole w salonie siedzieli chłopacy, więc jakby co to mam "ochronę". Usiadłam wygodnie na niskim krześle, chłopacy specjalnie mi go tu przynieśli, bo wyobrażacie siedzieć sobie na wysokim "barowym" krześle w ciąży? 1 nie wygodnie. 2 nawet nie ma mowy, że tam wejdę. Usiadłam i czekałam na to co powie Harry. Szczerze? Zaskoczył mnie. A najbardziej jego zachowanie.
-Ross. Chciałbym Cię najpierw przeprosić. Przeprosić za to, że Cię biłem. Że masz . podszedł do mnie i dotknął moich siniaków. Syknęłam z bólu. - przepraszam, za to, że ci zrobiłem krzywdę Rosalie. -on.. On płakał?- Nie chciałem zabić twoich dzieci. Twoich i tych dziewcząt, ale bałem się, że sobie nie poradzę. że ty sobie nie poradzisz. nie poradzisz sobie z dzieckiem a co dopiero z dwójką... - cały czas milczałam i wsłuchiwałam się w jego słowa. - Teraz zdałem sobie sprawę, że popełniłem błąd, wielki. wręcz ogromny błąd , tym że chciałem skrzywdzić ciebie, zabierając ci pociechy. Nadal jestem bardzo zaskoczony, że będziesz miała dzieci.. Ale to twoje życie.. Chcem Ci pomóc w wychowywaniu dzieci. Jak nie będziesz miała wiesz.. Siły czy Zayn pójdzie na zakupy i zostaniesz sama.. To możesz na mnie liczyć. Przepraszam Ross. Mogę Cię przytulić? Proszę.. - ostatnie zdania mówił już płacząc.. Wstałam i wpadłam w ramiona mojego brata. Wiem, że nie chciał. Nie taki był..
-Wybaczam Ci Hazz. - szeptałam także płacząc. W oddali zobaczyłam chłopaków przyglądających się całej sytuacji z uśmiechami na twarzy. - Rodzice byliby z Ciebie dumni, Harry. Byliby dumni. - powiedziałam i jak tylko mogłam, wtuliłam się w chłopaka. Nasze "tulenie" przerwał Liam.
-Wiecie.. Cieszymy się, że już jest wszystko okej, ale .. ktoś na Ciebie czeka w salonie Rosalie. -uśmiechali się wszyscy bardzo tajemniczo.. O co im chodzi? Spojrzałam na nich i powoli powędrowałam do salonu, gdzie ujrzałam..
-Zayn! - krzyknęłam i powoli podbiegłam ze względu na dzieci, do mojego chłopaka. Uwiesiłam mu się na szyi i przytuliłam do niego.
-Ross.. Tak strasznie tęskniłem.. - wyszeptał wprost do moich ust.. Podobało mi się to.
-Pocałuj mnie... - wyszeptałam. Zrobił to. Złożył na moich ustach delikatny, ale pełen pożądania pocałunek. Nie widzieliśmy się aż sześć miesięcy. Sześć miesięcy. Aż. Tak. Długo. Swoje ręce położył na moim brzuchu. Spodobało mi się to. Przez pocałunki uśmiechnęłam się. Zayn prychnął. (edit. no wiecie .. zaśmiał się tak lekko;D )
-To moje dzieci.. Moje dzieci.. Znasz już płeć? - zapytał i uśmiechnął się . Jak ja dawno nie widziałam jego uśmiechu.. Tak na żywo...
-Tak. Chciałam znać.. No wiesz.. Ciekawość mnie zżerała. - zaśmiałam się.
-Powiesz mi? Tak na uszko? - uniósł brwi. Znowu wykrzywiłam swoje usta ku górze.
-Jasne.Ja ty powiesz mi czy.. No wiesz.. - zacinałam się. Znowu się zaśmiał.
-Nie biorę już amfetaminy. Z paleniem .. No cóż.. Wytrzymałem bez papierosa sześć miesięcy.. Ale nie dałem rady.. Musiałem dzisiaj zapalić. Przepraszam Ross. Znowu Cię zawiodłem.. Wiem. Przepraszam.. - powiedział łamiącym się głosem. Przytuliłam go.
-Zayn.. Obiecuję, że Cię kiedyś zadźgam widelcem, wiesz? - zaśmiałam się na co chłopak musnął moje usta.
-Też Cię kocham.. - powiedział. Udaliśmy się do pokoju, który aktualnie był zamieszkiwany przeze mnie.
-Larry! - krzyknęłam w poszukiwaniu mojego.. Naszego szczeniaka, który już chyba nim nie był.. Hihihi..
-Larry? Kto to jest? - zapytał zdziwiony Malik. Zaczęłam się chichrać jak nienormalna..Patrzył się na mnie jak na idiotkę.
-La... hahah. Laa.. hahah.. Larry to mój.. To znaczy nasz piesek.. No coś ty.. zapomniałeś o Larrym? No wiesz co ? - zdołałam się uspokoić i udałam obrażoną. Obróciłam się tyłem do niego. PO chwilim poczułam jego usta na mojej szyi. Zrobiło mi się go szkoda..
-Zayn. Wiem, że brakuje Ci tego.. Ale ja jestem w ciąży, więc nie mogę tak normalnie iść z Tobą do łóżka.. - posmutniałam nagle.. Zaśmiał się.
-Kocie.. Powinienem Ci podziękować, za to, że w ogóle ze mną jesteś .. po tym wszystkim co Ci zrobiłem.. No właśnie! Gdzie jest ten gnój?! Gdzie jest ten dupek co Cię bił? - zaczął nerwowo krzyczeć i chodzić po pokoju.. Nagle coś przykuło jego uwagę.. Podszedł szybkim krokiem w moją stronę. Chwycił mnie za rękę. Obejrzał ją i wyszedł. Wbiegłam za nim. Krzycząc i wołając o pomoc. Zanim jednak przylecieli z dołu chłopacy Zayn wparował do pokoju Harry'ego i zaczął by go okładać gdyby nie ja.. Szybkim krokiem weszłam pomiędzy niego a Hazzę. Stanęłam przodem do Zayna, kiedy ten już unosił rękę. Prawie by mnie walnął, ale w czas zorientował się, że to ja.
-On nie chciał. To był przypadek. To ja na niego wpadłam. Zayn. Uspokój się. - powiedziałam.
-Nie Rosalie. To ja.. To ja Cię uderzyłem. - wyminął mnie. Posłałam wrogie spojrzenie, które oznaczało "Jeżeli to zrobisz.. " Nie uderzył go. Nie uderzył.
-Dlaczego jej to zrobiłeś? - zapytał wkurzony Malik. Harry nie wiedział co zrobić. Co powiedzieć.
- Zayn.. On nie panował nad emocjami.. Dzisiaj sobie wszystko wyjaśniliśmy.. Wy chyba tez powinniście. - powiedziałam błagalnie patrząc w stronę chłopaków. Chwilę się zastanawiali, jednak to Harry zrobił pierwszy krok. Wyciągnął do niego rękę. Ten popatrzył na nią, potem na mnie i uścisnął ją. Wtedy ogarnęła mnie radość. Dwie najważniejsze osoby w moim życiu znowu są pogodzone. Chłopaki chwile jeszcze rozmawiali, kiedy ja poczułam w brzuchu lekkie kopnięcia. Te lekkie kopnięcia przemieniały się w mocne uderzenia. Usiadłam z bólu.
-Ej.. One się tam odzywają. No chodźcie, nie gryza. - zaśmiałam się. Za chwile pięć potężnych rąk trzymało mój brzuch. Na ich twarzach widniały uśmiechy.
-No Zayn.. Gratuluję Ci tych małych bachorków.. - zaśmiał się Louis. Zmierzyłam go wzrokiem i po chwili przenieśliśmy się do "naszego" (czyt. mojego i Zayna) pokoju. Chłopacy pilnie nad czymś dyskutowali. Jednak ze względu na duże przemęczenie, duże emocje i późną godzinę zasnęłam.
_______________________________
Ejjj !! Dodaję rozdział.. Ale.. Ale czemu nie komentujecie?! ja nie wiem czy mam dalej to pisać.. Czy ktoś to w ogóle czyta..? Chcę mieć co najmniej 5 komentarzy!!! bo Wam mówię ;D Tak się męczę.. Trudno złapać wenę.. Jeszcze piszę to po imprezie urodzinowej mojego młodszego brata.. Więc czy same mi się zamykają.. Ale.. Mam dla Was smutną wiadomość.. Edwards wyjechała do Londynu, więc nie będzie pisała rozdziałów. Ja napiszę trzy następne.. Pojawią się one w przyszłym tygodniu... I na prawdę zacznijcie komentować , bo jak nie będzie 5 KOMENTARZY to nie ma rozdziału.. Mimo, tego iż mam już na niego wizję.. ;D nie ma 5 komentarzy nie ma rozdziału.. <3 więc proszę spinajcie "pośladeczki" i bierzcie się do roboty.. <3 Kocham Was.. Do następnego! Patrycja xx.
piątek, 23 sierpnia 2013
Rozdział 24
Oczami Ross:
Rano zauważyłam na Skypie wiadomość.
Od Zayn:
Miło patrzeć jak śpisz i jak mówisz moje imię przez sen :* Kocham cię
Od razu się rozpromieniłam. Ubrałam swoje rurki i bluzę Zayn'a. Na nogi włożyłam ulubione- miętowe- Conversy. Poszłam do łazienki i rozczesałam włosy następnie robiąc kłosa. Wyjątkowo szybko zrobiłam kreskę eyeliner'em i nałożyłam podkład. No. Wyglądałam całkiem nieźle. Włożyłam do uszu słuchawki i włączyłam na Iphonie ulubioną piosenkę- Tell me a lie. Mimo wczorajszych przeżyć postanowiłam zejść na dół aby znaleźć coś do jedzenia. Miałam nadzieje, że wszyscy jeszcze śpią. Niestety. W kuchni był Harry. Bez słowa skierowałam się do lodówki. Na jego policzku zauważyłam odcisk mojej dłoni. I dobrze. Sam sobie na to zasłużył. Wyciągnęłam jogurt i zmierzałam w kierunku pokoju.
- Zaczekaj- zaczął Harry
- Bo co? Harry ty jesteś nie normalny...
- Wiem... to znaczy nie. Ehh. Możemy pogadać?- zapytał
- Później... nie chcę być sama przy tej rozmowie. Jak zejdzie Niall albo Liam...
- Uhh ale Ross...- zaczął
Nie słuchałam go, byłam już na schodach. Moje życie jest bardzo skomplikowane. Zayn. Chłopak yy narzeczony? Narkoman. Pobił mojego przyjaciela, uderzył mnie, nienawidzi mojego brata. Dziecko. Dziecko moje i Zayn'a. Przypadek. Mimo wszystkiego będę je kochać. Do tego jego kochany wujek chce je zabić. Harry. Mój brat który mnie zaadoptował po śmierci rodziców. Nie wyżyty seksualnie, zabójca. Nienawidzi mojego chłopaka. Liam. Przyjaciel. Nienawidzi mojego brata. Niall. Zakochany we mnie. Będzie udawał ojca dziecka przez pół roku. Dziwne? Taka tam kartka z pamiętnika Rosalie Smith. Liam chyba się obudził bo w jego pokoju coś słyszę.
- Co mi tam, wejdę bez pukania- pomyślałam głupiutka ja
Szybko otworzyłam drzwi po czym jeszcze szybciej je zamknęłam. Liam yyy. Masturbował się. I był już na wyższym poziomie.
- Kurwa. Zamykaj się na klucz- powiedziałam przez drzwi
- A ty pukaj- odparł- Boże nigdy tego nie widziałaś czy co?
- Li przypominam ci, że jestem w ciąży. A od tego biorą się dzieci- powiedziałam śmiejąc się
Po chwili drzwi się otworzyły a w nich ukazał się Daddy. Już w dresach. Chciał mnie przytulić na przywitanie.
- Do łazienki myć ręce.
- Ojeju...- powiedział po czym wszedł do łazienki
Skierowałam się więc do pokoju Zayn'a. Był tam Harry.
- Więc...- zaczął
- Może opowiesz mi o tych twoich hmm... przygodach?- zapytałam zdenerwowana
- Cicho... Ja jestem dorosły!
- To znaczy, że możesz zabijać nie narodzone, niczemu nie winne dzieci?!
- Ja ich wcale...- kipiał ze złości- Tak. Zabiłem trójkę dzieci! Zadowolona?!
- I teraz do kolekcji chcesz dołożyć moje dziecko?!
- Kurwa! Niall powiedział, że się zgodziłaś aby udawał ojca!
- Tak! Bo chce mi pomóc! Chce uratować dziecko MOJE I ZAYN'A!
- Nie mów przy mnie imienia tego skurwysyna! On cię skrzywdził!
- Tak? Wiesz mniej bolało to, że przespał się z Pezz niż to, że mój rodzony brat jest takim hujem, zabójcą i psyhopatą! Jesteś taki sam jak najgorsi więźniowie! Nie jesteś wart bycia sławnym! Nie jesteś...
Rano zauważyłam na Skypie wiadomość.
Od Zayn:
Miło patrzeć jak śpisz i jak mówisz moje imię przez sen :* Kocham cię
Od razu się rozpromieniłam. Ubrałam swoje rurki i bluzę Zayn'a. Na nogi włożyłam ulubione- miętowe- Conversy. Poszłam do łazienki i rozczesałam włosy następnie robiąc kłosa. Wyjątkowo szybko zrobiłam kreskę eyeliner'em i nałożyłam podkład. No. Wyglądałam całkiem nieźle. Włożyłam do uszu słuchawki i włączyłam na Iphonie ulubioną piosenkę- Tell me a lie. Mimo wczorajszych przeżyć postanowiłam zejść na dół aby znaleźć coś do jedzenia. Miałam nadzieje, że wszyscy jeszcze śpią. Niestety. W kuchni był Harry. Bez słowa skierowałam się do lodówki. Na jego policzku zauważyłam odcisk mojej dłoni. I dobrze. Sam sobie na to zasłużył. Wyciągnęłam jogurt i zmierzałam w kierunku pokoju.
- Zaczekaj- zaczął Harry
- Bo co? Harry ty jesteś nie normalny...
- Wiem... to znaczy nie. Ehh. Możemy pogadać?- zapytał
- Później... nie chcę być sama przy tej rozmowie. Jak zejdzie Niall albo Liam...
- Uhh ale Ross...- zaczął
Nie słuchałam go, byłam już na schodach. Moje życie jest bardzo skomplikowane. Zayn. Chłopak yy narzeczony? Narkoman. Pobił mojego przyjaciela, uderzył mnie, nienawidzi mojego brata. Dziecko. Dziecko moje i Zayn'a. Przypadek. Mimo wszystkiego będę je kochać. Do tego jego kochany wujek chce je zabić. Harry. Mój brat który mnie zaadoptował po śmierci rodziców. Nie wyżyty seksualnie, zabójca. Nienawidzi mojego chłopaka. Liam. Przyjaciel. Nienawidzi mojego brata. Niall. Zakochany we mnie. Będzie udawał ojca dziecka przez pół roku. Dziwne? Taka tam kartka z pamiętnika Rosalie Smith. Liam chyba się obudził bo w jego pokoju coś słyszę.
- Co mi tam, wejdę bez pukania- pomyślałam głupiutka ja
Szybko otworzyłam drzwi po czym jeszcze szybciej je zamknęłam. Liam yyy. Masturbował się. I był już na wyższym poziomie.
- Kurwa. Zamykaj się na klucz- powiedziałam przez drzwi
- A ty pukaj- odparł- Boże nigdy tego nie widziałaś czy co?
- Li przypominam ci, że jestem w ciąży. A od tego biorą się dzieci- powiedziałam śmiejąc się
Po chwili drzwi się otworzyły a w nich ukazał się Daddy. Już w dresach. Chciał mnie przytulić na przywitanie.
- Do łazienki myć ręce.
- Ojeju...- powiedział po czym wszedł do łazienki
Skierowałam się więc do pokoju Zayn'a. Był tam Harry.
- Więc...- zaczął
- Może opowiesz mi o tych twoich hmm... przygodach?- zapytałam zdenerwowana
- Cicho... Ja jestem dorosły!
- To znaczy, że możesz zabijać nie narodzone, niczemu nie winne dzieci?!
- Ja ich wcale...- kipiał ze złości- Tak. Zabiłem trójkę dzieci! Zadowolona?!
- I teraz do kolekcji chcesz dołożyć moje dziecko?!
- Kurwa! Niall powiedział, że się zgodziłaś aby udawał ojca!
- Tak! Bo chce mi pomóc! Chce uratować dziecko MOJE I ZAYN'A!
- Nie mów przy mnie imienia tego skurwysyna! On cię skrzywdził!
- Tak? Wiesz mniej bolało to, że przespał się z Pezz niż to, że mój rodzony brat jest takim hujem, zabójcą i psyhopatą! Jesteś taki sam jak najgorsi więźniowie! Nie jesteś wart bycia sławnym! Nie jesteś...
Nie dał mi dokończyć. Wkurwiony całą
sytuacją wstał i zbliżył się do mnie po czym dostałam pięścią
prosto w twarz.
- To dla ciebie. A teraz dla dziecka tego huja- powiedział uderzając mnie w brzuch
Nie wytrzymałam. Mimo tego, że brzuch niemiłosiernie bolał a twarz zalana była krwią rzuciłam się na Harry'ego bezproblemowo przewracając go na ziemię. Był pijany. Pijany skurwiel. Nienawidzę go. Nienawidzę. Biłam go po twarzy, ciągnęłam za włosy a nawet próbowałam dusić. Niestety na niewiele się to zdało. Rozbiliśmy trzy wazony.
Oczami Niall'a:
Usłyszałem odgłos rozbijanego szkła i kolejne przekleństwa. Oderwałem się od komputera i ruszyłem w stronę pokoju Malik'a. To co tam zauważyłem zaszokowało mnie. Poturbowany Harry siedział na brzuchu leżącej na ziemi Ross i bił ją po twarzy.
- Chłopaki!- krzyknąłem po czym rzuciłem się w stronę rodzeństwa
Na szczęście szybko przybiegł Louis i Liam. Pomogli mi odciągnąć Hazzę od biednej Ross. Payne i Tomlinson trzymali Hazzę a ja zadzwoniłem po karetkę.
- Halo, pogotowie? August St. 65. Dziewczyna w ciąży została pobita. Jest przytomna. Szybko.
Razem z Daddy'm pojechałem w karetce. Louis postanowił zostać z Styles'em. Ross zabrano na blok operacyjny.
Dziesięć godzin później
- Który z panów jest ojcem?- zapytał lekarz
- Ja- powiedziałem cicho
- Imię i nazwisko?
- Zayn Malik.
- Operacja była trudna. Ale udało się. Zrobiliśmy też USG. Gratuluje ma pan bliźniaki. To chłopczyk i dziewczynka- dodał lekarz po czym skierował się w stronę pokoju lekarskiego
- Zayn to szczęściarz- powiedział Liam po czym poklepał mnie po ramieniu
- Cholerny szczęściarz- dodałem
Oczami Ross:
Jestem w szpitalu. Ohh no tak. Bójka z Harry'm. Moje dziecko. Boże. Czy wszystko jest w porządku?
- Już dobrze Ross- usłyszałam głos Liam'a
- Gratulacje. Masz bliźniaki. To chłopczyk i dziewczynka- dodał Niall
- Operacja się udała- powiedział radośnie Payne
- Muszę zadzwonić do Zayn'a. On musi wiedzieć. Muszę się też wyprowadzić. Boję się... Harry'ego.
- Co ty na to, aby zamieszkać w moim prywatnym domu razem ze mną?- zapytał Liam wręczając mi tablet
- Chętnie. Dziękuje. Jest dostępny. Jak wyglądam?- zapytałam
- Per-fect- powiedział Liam z akcentem jak z teledysku BSE
Próba nawiązania połączenia. Udało się. Uhh. Ma zepsutą kamerkę. Musimy pisać.
Zayn: Cześć kochanie... co się stało? xx
Ross: Cześć Zayn. Wdałam się w małą bójkę
Zayn: To nic poważnego? xx
Ross: Jest dobrze. Nie martw się.
Zayn: Jak wyjdę to nauczę cię paru ciosów. xx
Ross: Świetnie
Zayn: A z kim się pobiłaś? xx
Ross: Z Harry'm
Zayn: On cię zbił? Zabije gnoja. xx
Ross: Więc zabijemy go razem.
Zayn: Pokłóciliście się? xx
Ross: Tak. O dziecko. Wiesz, że on chciał zabić kolejne nienarodzone dziecko?
Zayn: Czyje tym razem? xx
Ross: Moje...
Zayn: Co kurwa? Masz dziecko? Z Niall'em... Wiem, ja też cię zdradziłem. Ale jak ten sukinsyn nie mógł użyć prezerwatywy? Boże... Trudno. Wychowamy je razem... Jeśli tego chcesz... xx
Ross: Zayn spokojnie. To nasze dziecko. Twoje i moje
Zayn: Nasze? xx
Ross: Jestem w trzecim miesiącu ciąży kochanie. Będziemy mieć chłopczyka i dziewczynkę
Zayn: Możesz mi wierzyć lub nie ale płaczę xx
Ross: To słodkie. Urodzą się w sam raz jak wyjdziesz. Teraz masz trzy osoby dla których musisz pokonać uzależnienie.
Zayn: Dam radę. Z wami. Możesz mi przynieść zdjęcie USG? Powieszę w pokoju. xx
Ross: Będę dopiero za kilka tygodni. W tym się nie zobaczymy. Przez trzy tygodnie muszę być na obserwacji
Zayn: Ojej. Myślałem, że będę mógł was ucałować. Jeśli to dla waszego dobra to wytrzymam. Przepraszam ale muszę już iść. Odezwę się do was jutro. Pomyśl nad imionami. Ja zrobię to samo. Kocham was. xx
Ross: Okej. Do jutra. Też cię kocham. I nasze dzieci też cię kochają.
Wyłączyłam rozmowę. To dobrze, że Zayn wie. Myślę, że Directioners też powinny wiedzieć. Zalogowałam się na twitter'a Zayn'a i dodałam tweet.
„Cześć. Tu Ross. Jak wiecie Zayn jest na leczeniu. Jeszcze pół roku. Prosił abym informowała was o jego stanie. Jest dobrze. Radzi sobie. Będzie ojcem. Pozdrowienia dla Directioners xx”
- A gdzie Louis?- zapytałam
- Został z... Harry'm- powiedział Liam
- Tak właściwie... to jak tylko przyjedziemy Harry ma ode mnie wpierdol- powiedział Niall
- Od Zayn'a też. I ode mnie. Teraz się tak łatwo nie dam rozłożyć- odparłam z uśmiechem
- Cieszę się, że jesteś szczęśliwa. Miejmy nadzieje, że i ja się szczęśliwie zakocham- powiedział Horan
- Uda ci się to
- Myślałaś już nad imionami?- zapytał Liam
- Muszę to uzgodnić z Zayn'em oczywiście ale podoba mi się Niall Jaddvard i Danielle Alex
- Awww.... to słodkie- powiedział Liam- Będę mieć dwie Danielle do kochania
- Niall? Czym na to zasłużyłem?- zapytał Niall
- To za to, że jesteś. Moim przyjacielem. Za to, że mi pomagasz. Jesteś dla mnie wspaniały i lubię spędzać z tobą czas. Masz niesamowity głos i świetnie grasz na gitarze. Dobrze traktujesz ludzi. Chcę, żeby mój syn taki był
- Jej chyba się rozpłaczę- powiedział Irlandczyk
- Wiecie. Zgłodniałam. Skołujecie mi coś do jedzenia?
- Ja to załatwię- powiedział blondyn
- Cieszę się, że już wszystko w porządku. I oczywiście gratulacje dla przyszłych rodziców- dodał Payne
----------------------------------
Edwards xx
Więc. W poniedziałek jadę do Londynu. Dlatego też to ja napisałam ten rozdział a nie według kolejności Patrycja. Pati napisze 25, 26 cóż. Aż ja nie wrócę. Zapytacie więc kiedy będę. Będę pierwszego września. Tak na premierę TIU pojadę do Londynu. Do napisania kochani. Pozdrawiam was gorąco
- To dla ciebie. A teraz dla dziecka tego huja- powiedział uderzając mnie w brzuch
Nie wytrzymałam. Mimo tego, że brzuch niemiłosiernie bolał a twarz zalana była krwią rzuciłam się na Harry'ego bezproblemowo przewracając go na ziemię. Był pijany. Pijany skurwiel. Nienawidzę go. Nienawidzę. Biłam go po twarzy, ciągnęłam za włosy a nawet próbowałam dusić. Niestety na niewiele się to zdało. Rozbiliśmy trzy wazony.
Oczami Niall'a:
Usłyszałem odgłos rozbijanego szkła i kolejne przekleństwa. Oderwałem się od komputera i ruszyłem w stronę pokoju Malik'a. To co tam zauważyłem zaszokowało mnie. Poturbowany Harry siedział na brzuchu leżącej na ziemi Ross i bił ją po twarzy.
- Chłopaki!- krzyknąłem po czym rzuciłem się w stronę rodzeństwa
Na szczęście szybko przybiegł Louis i Liam. Pomogli mi odciągnąć Hazzę od biednej Ross. Payne i Tomlinson trzymali Hazzę a ja zadzwoniłem po karetkę.
- Halo, pogotowie? August St. 65. Dziewczyna w ciąży została pobita. Jest przytomna. Szybko.
Razem z Daddy'm pojechałem w karetce. Louis postanowił zostać z Styles'em. Ross zabrano na blok operacyjny.
Dziesięć godzin później
- Który z panów jest ojcem?- zapytał lekarz
- Ja- powiedziałem cicho
- Imię i nazwisko?
- Zayn Malik.
- Operacja była trudna. Ale udało się. Zrobiliśmy też USG. Gratuluje ma pan bliźniaki. To chłopczyk i dziewczynka- dodał lekarz po czym skierował się w stronę pokoju lekarskiego
- Zayn to szczęściarz- powiedział Liam po czym poklepał mnie po ramieniu
- Cholerny szczęściarz- dodałem
Oczami Ross:
Jestem w szpitalu. Ohh no tak. Bójka z Harry'm. Moje dziecko. Boże. Czy wszystko jest w porządku?
- Już dobrze Ross- usłyszałam głos Liam'a
- Gratulacje. Masz bliźniaki. To chłopczyk i dziewczynka- dodał Niall
- Operacja się udała- powiedział radośnie Payne
- Muszę zadzwonić do Zayn'a. On musi wiedzieć. Muszę się też wyprowadzić. Boję się... Harry'ego.
- Co ty na to, aby zamieszkać w moim prywatnym domu razem ze mną?- zapytał Liam wręczając mi tablet
- Chętnie. Dziękuje. Jest dostępny. Jak wyglądam?- zapytałam
- Per-fect- powiedział Liam z akcentem jak z teledysku BSE
Próba nawiązania połączenia. Udało się. Uhh. Ma zepsutą kamerkę. Musimy pisać.
Zayn: Cześć kochanie... co się stało? xx
Ross: Cześć Zayn. Wdałam się w małą bójkę
Zayn: To nic poważnego? xx
Ross: Jest dobrze. Nie martw się.
Zayn: Jak wyjdę to nauczę cię paru ciosów. xx
Ross: Świetnie
Zayn: A z kim się pobiłaś? xx
Ross: Z Harry'm
Zayn: On cię zbił? Zabije gnoja. xx
Ross: Więc zabijemy go razem.
Zayn: Pokłóciliście się? xx
Ross: Tak. O dziecko. Wiesz, że on chciał zabić kolejne nienarodzone dziecko?
Zayn: Czyje tym razem? xx
Ross: Moje...
Zayn: Co kurwa? Masz dziecko? Z Niall'em... Wiem, ja też cię zdradziłem. Ale jak ten sukinsyn nie mógł użyć prezerwatywy? Boże... Trudno. Wychowamy je razem... Jeśli tego chcesz... xx
Ross: Zayn spokojnie. To nasze dziecko. Twoje i moje
Zayn: Nasze? xx
Ross: Jestem w trzecim miesiącu ciąży kochanie. Będziemy mieć chłopczyka i dziewczynkę
Zayn: Możesz mi wierzyć lub nie ale płaczę xx
Ross: To słodkie. Urodzą się w sam raz jak wyjdziesz. Teraz masz trzy osoby dla których musisz pokonać uzależnienie.
Zayn: Dam radę. Z wami. Możesz mi przynieść zdjęcie USG? Powieszę w pokoju. xx
Ross: Będę dopiero za kilka tygodni. W tym się nie zobaczymy. Przez trzy tygodnie muszę być na obserwacji
Zayn: Ojej. Myślałem, że będę mógł was ucałować. Jeśli to dla waszego dobra to wytrzymam. Przepraszam ale muszę już iść. Odezwę się do was jutro. Pomyśl nad imionami. Ja zrobię to samo. Kocham was. xx
Ross: Okej. Do jutra. Też cię kocham. I nasze dzieci też cię kochają.
Wyłączyłam rozmowę. To dobrze, że Zayn wie. Myślę, że Directioners też powinny wiedzieć. Zalogowałam się na twitter'a Zayn'a i dodałam tweet.
„Cześć. Tu Ross. Jak wiecie Zayn jest na leczeniu. Jeszcze pół roku. Prosił abym informowała was o jego stanie. Jest dobrze. Radzi sobie. Będzie ojcem. Pozdrowienia dla Directioners xx”
- A gdzie Louis?- zapytałam
- Został z... Harry'm- powiedział Liam
- Tak właściwie... to jak tylko przyjedziemy Harry ma ode mnie wpierdol- powiedział Niall
- Od Zayn'a też. I ode mnie. Teraz się tak łatwo nie dam rozłożyć- odparłam z uśmiechem
- Cieszę się, że jesteś szczęśliwa. Miejmy nadzieje, że i ja się szczęśliwie zakocham- powiedział Horan
- Uda ci się to
- Myślałaś już nad imionami?- zapytał Liam
- Muszę to uzgodnić z Zayn'em oczywiście ale podoba mi się Niall Jaddvard i Danielle Alex
- Awww.... to słodkie- powiedział Liam- Będę mieć dwie Danielle do kochania
- Niall? Czym na to zasłużyłem?- zapytał Niall
- To za to, że jesteś. Moim przyjacielem. Za to, że mi pomagasz. Jesteś dla mnie wspaniały i lubię spędzać z tobą czas. Masz niesamowity głos i świetnie grasz na gitarze. Dobrze traktujesz ludzi. Chcę, żeby mój syn taki był
- Jej chyba się rozpłaczę- powiedział Irlandczyk
- Wiecie. Zgłodniałam. Skołujecie mi coś do jedzenia?
- Ja to załatwię- powiedział blondyn
- Cieszę się, że już wszystko w porządku. I oczywiście gratulacje dla przyszłych rodziców- dodał Payne
----------------------------------
Edwards xx
Więc. W poniedziałek jadę do Londynu. Dlatego też to ja napisałam ten rozdział a nie według kolejności Patrycja. Pati napisze 25, 26 cóż. Aż ja nie wrócę. Zapytacie więc kiedy będę. Będę pierwszego września. Tak na premierę TIU pojadę do Londynu. Do napisania kochani. Pozdrawiam was gorąco
czwartek, 22 sierpnia 2013
Rozdział 23
Oczami Ross:
- Jeśli tam nie pójdziesz, za chwilę będziesz taki jak oni- próbowałam go przekonać
- A co z zespołem? Co z One Direction na którym tak bardzo ci zależy?
- Bardziej zależy mi na pewnym badboy'u- powiedziałam całując go w czoło
- Naprawdę?- zapytał z niedowierzaniem- Przecież ja... cię...
- Nie byłeś sobą- powiedziałam w miarę spokojnie
- Będziesz czekać?- zapytał wpatrując się w moje oczy
- Oczywiście
- Dziękuje. Jesteś najcudowniejszą kobietą jaką znam- powiedział cicho- Porozmawiajmy o naszej przyszłości... dobrze?
Przyszłość. Tak. Ale co ja mogę mu obiecać? Jestem z nim w ciąży. Będziemy mieć dziecko. Niall. Biedny Horan. I Harry. Zayn znowu mnie skrzywdził a ja planuje z nim przyszłość. Ehh. Może to pół roku terapii coś zmieni?
- Okej...
- Wiesz... chciałbym mieć z tobą dziecko.- powiedział po chwili milczenia- Nawet nie jedno. Dwoje albo troje
Wiesz Malik... taka sytuacja. Już mamy dziecko! Nie milcz. Ross powiedz coś. On nie może wiedzieć. Jeszcze nie. Tylko co mu powiedzieć?
- Tak... też chciałabym mieć dziecko. Ale nie wiem czy teraz. Jestem jeszcze nie pełnoletnia.
Cholera! Ja naprawdę jestem niepełnoletnia! Rodzice by mnie zamordowali. Gdyby jeszcze żyli.
- Jak wyjdę z tego... uhh domu wariatów. Weźmiemy ślub. Ej! To znaczy, że nie będzie mnie na ślubie Louis'a...
- Czy to oświadczyny?- zapytałam
- Nie, jeszcze nie. - powiedział uśmiechając się dodając po chwili ze smutkiem- Ale Louis...
- Myślę, że zrozumie... Nie martw się... Proszę
- Pomożesz mi się spakować?- zapytał smutno
Tylko twierdząco pokiwałam głową.
Oczami Zayn'a:
Czy ja naprawdę jestem narkomanem? Jestem... Ja ją zbiłem. Najlepszą kobietę na świecie. A ona mi wybaczyła. Chce mi pomóc. Chce mieć ze mną dzieci. Chce wyjść za mnie. I spędzić resztkę dni u mojego boku. Wyjąłem dużą torbę spod łóżka.
- Wiesz... myślałem, że spakuję ją dopiero kiedy będziemy wyjeżdżać do naszego wspólnego mieszkania
- Nie bądź smutny. Będę czekać...
Po kolei do torby trafiały T-Shirty, bluzy, spodnie, bokserki, skarpety, buty, rzeczy codziennej higieny.
- Muszę wziąć coś co sprawi, że będę o tobie codziennie myśleć...
- Mam coś takiego dla ciebie...- powiedziała wręczając mi pudełko wielkości A4
Był to elektroniczny album wielkości tabletu.
- Są tutaj wszystkie nasze zdjęcia- powiedziała słodkim głosem moja ukochana
- Jesteś niesamowita. Ja nie mam dla ciebie nic...- powiedziałem smutno
- Mam dla ciebie coś jeszcze- powiedziała po czym wyjęła malutkie pudełeczko
Gdy je otworzyłem zobaczyłem wisiorek z serduszkiem i grawerem „Ross”.
- Jest piękny- powiedziałem całując ją w usta
- Mam podobny- powiedziała a ja przyjrzałem się serduszku. „Zayn”...
- Gdy mnie nie będzie...- zacząłem- Możesz używać wszystkich moich rzeczy. To oczywiste. Możesz wydawać moje pieniądze, chodzić w moich ciuchach, spać w moim pokoju, jeździć moim samochodem i pisać z mojego twitter'a. Teraz to nasze wspólne rzeczy. Proszę cię, informuj fanki co się ze mną dzieje. Dobrze?
- Jeśli tam nie pójdziesz, za chwilę będziesz taki jak oni- próbowałam go przekonać
- A co z zespołem? Co z One Direction na którym tak bardzo ci zależy?
- Bardziej zależy mi na pewnym badboy'u- powiedziałam całując go w czoło
- Naprawdę?- zapytał z niedowierzaniem- Przecież ja... cię...
- Nie byłeś sobą- powiedziałam w miarę spokojnie
- Będziesz czekać?- zapytał wpatrując się w moje oczy
- Oczywiście
- Dziękuje. Jesteś najcudowniejszą kobietą jaką znam- powiedział cicho- Porozmawiajmy o naszej przyszłości... dobrze?
Przyszłość. Tak. Ale co ja mogę mu obiecać? Jestem z nim w ciąży. Będziemy mieć dziecko. Niall. Biedny Horan. I Harry. Zayn znowu mnie skrzywdził a ja planuje z nim przyszłość. Ehh. Może to pół roku terapii coś zmieni?
- Okej...
- Wiesz... chciałbym mieć z tobą dziecko.- powiedział po chwili milczenia- Nawet nie jedno. Dwoje albo troje
Wiesz Malik... taka sytuacja. Już mamy dziecko! Nie milcz. Ross powiedz coś. On nie może wiedzieć. Jeszcze nie. Tylko co mu powiedzieć?
- Tak... też chciałabym mieć dziecko. Ale nie wiem czy teraz. Jestem jeszcze nie pełnoletnia.
Cholera! Ja naprawdę jestem niepełnoletnia! Rodzice by mnie zamordowali. Gdyby jeszcze żyli.
- Jak wyjdę z tego... uhh domu wariatów. Weźmiemy ślub. Ej! To znaczy, że nie będzie mnie na ślubie Louis'a...
- Czy to oświadczyny?- zapytałam
- Nie, jeszcze nie. - powiedział uśmiechając się dodając po chwili ze smutkiem- Ale Louis...
- Myślę, że zrozumie... Nie martw się... Proszę
- Pomożesz mi się spakować?- zapytał smutno
Tylko twierdząco pokiwałam głową.
Oczami Zayn'a:
Czy ja naprawdę jestem narkomanem? Jestem... Ja ją zbiłem. Najlepszą kobietę na świecie. A ona mi wybaczyła. Chce mi pomóc. Chce mieć ze mną dzieci. Chce wyjść za mnie. I spędzić resztkę dni u mojego boku. Wyjąłem dużą torbę spod łóżka.
- Wiesz... myślałem, że spakuję ją dopiero kiedy będziemy wyjeżdżać do naszego wspólnego mieszkania
- Nie bądź smutny. Będę czekać...
Po kolei do torby trafiały T-Shirty, bluzy, spodnie, bokserki, skarpety, buty, rzeczy codziennej higieny.
- Muszę wziąć coś co sprawi, że będę o tobie codziennie myśleć...
- Mam coś takiego dla ciebie...- powiedziała wręczając mi pudełko wielkości A4
Był to elektroniczny album wielkości tabletu.
- Są tutaj wszystkie nasze zdjęcia- powiedziała słodkim głosem moja ukochana
- Jesteś niesamowita. Ja nie mam dla ciebie nic...- powiedziałem smutno
- Mam dla ciebie coś jeszcze- powiedziała po czym wyjęła malutkie pudełeczko
Gdy je otworzyłem zobaczyłem wisiorek z serduszkiem i grawerem „Ross”.
- Jest piękny- powiedziałem całując ją w usta
- Mam podobny- powiedziała a ja przyjrzałem się serduszku. „Zayn”...
- Gdy mnie nie będzie...- zacząłem- Możesz używać wszystkich moich rzeczy. To oczywiste. Możesz wydawać moje pieniądze, chodzić w moich ciuchach, spać w moim pokoju, jeździć moim samochodem i pisać z mojego twitter'a. Teraz to nasze wspólne rzeczy. Proszę cię, informuj fanki co się ze mną dzieje. Dobrze?
- Dziękuje kochanie. Oczywiście.
Będę.
Zaniosłem bagaże do samochodu. Ross postanowiła jechać ze mną. Jechaliśmy w milczeniu.
Oczami Ross:
Jechał skupiony. Nie odzywał się ani słowem. Dojechaliśmy. Zayn wysiadł pierwszy po czym obiegł samochód i otworzył mi drzwi. Wziął swój bagaż, zamknął samochód wręczając mi kluczyki i trzymając się za rękę skierowaliśmy się w stronę ośrodka „The End”. Szliśmy długim, ciemnym korytarzem.
- Nie chcę tutaj zostawać- cicho powiedział Zayn
- Wiem kochanie. Ale damy radę. Razem. Będę cię odwiedzać- próbowałam podnieść go na duchu
Doszliśmy do administracji gdzie skierowano nas do gabinetu dyrektora obiektu. Weszliśmy do odpowiedniego pomieszczenia.
- Witam- usłyszałam niski głos mężczyzny na oko czterdziestoletniego
- Dzień dobry- powiedziałam
Zayn milczał.
- Więc które z państwa na odwyk?- zapytał
- Ja...- powiedział Zayn robiąc dwa kroki przed siebie ale nadal kurczowo trzymając mnie za rękę
- Dobrze. Na ile?
- Pół roku- powiedział smutno Malik
- Rozumiem. Jakieś życzenia specjalne?
- Tak.. ja muszę mieć dostęp do Skype. Chociaż godzinę dziennie- powiedział bez zastanowienia Malik
- Zobaczymy co da się zrobić. Proszę się...
- Chwileczkę- przerwałam- Jak często mogę odwiedzać mojego...
- Jak często moja narzeczona może tu przychodzić?- dokończył Malik
- Myślę, że raz w tygodniu- odrzekł bez emocji dyrektor
Po moim policzku spłynęła łza. Pół roku. Będę go widzieć tylko raz w tygodniu. Przez sześć miesięcy.
- Nie płacz kochanie. Przetrwamy to. Razem- powiedział wycierając moją łzę
Poczułam dziwny ucisk w sercu. Będzie mi go brakować. Cholernie będzie mi go brakować. Zayn pocałował mnie delikatnie w usta i skierował się z dyrektorem placówki do jego pokoju. A ja zostałam na środku sali. Po chwili zapłakana wybiegłam z ośrodka. Patrząc jeszcze raz na to miejsce przez okno zauważyłam Zayn'a, Płakał. Zauważył mnie, szybko wytarł łzy i ułożył palce w serce pokazując mi je. Zrobiłam to samo. Teraz dopiero zorientowałam się, że nie mam prawa jazdy.
- Cholera- mruknęłam do samej siebie
Było zimno więc wsiadłam do samochodu. Z torebki wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Hazzy.
- Halo?- usłyszałam
- Cześć Harry. Jestem pod ośrodkiem leczącym uzależnienia The End. Mógłbyś przyjść mnie zawieźć do domu? Bo mam samochód Zayn'a a nie potrafię prowadzić.
- Zawiozę cię moim samochodem. Do jego nie wsiądę- powiedział zdecydowanie
- Hazza kurwa! - krzyknęłam zapłakana
- Dobra. Robię to tylko dla ciebie. Będę za piętnaście minut.
Rozłączyłam się. Muszę powiedzieć chłopakom o tym, że jestem w ciąży. Harry przyszedł bardzo szybko. Do samego dojazdu do domu nie odzywaliśmy się. Ja strasznie płakałam. Gdy weszliśmy do domu wszyscy siedzieli w salonie.
- Musimy pogadać- wyszeptałam
Harry usiadł na kanapie ja nadal stałam.
- Ja... jestem w ciąży- powiedziałam
- Co kurwa?!- krzyknął Harry- Byle z Niall'em, proszę powiedz, że z Niall'em!
- Harry... to nie ja jestem ojcem- powiedział smutno Niall
- Musimy usunąć to dziecko- odparł zdecydowanie Harry
- Nie!- powiedziałam głośno
- Nie ma innej opcji. Zaraz umówię cię na zabieg.
- To moje dziecko! Nie dam ci go zabić!- krzyknęłam uderzając Harry'ego w twarz
Pobiegłam do pokoju Zayn'a, zamknęłam się na klucz i rzuciłam się na łóżko.
Oczami Liam'a:
- Ile dzieciaków chcesz jeszcze zabić?!- krzyknąłem- Najpierw dziecko tej twojej Sophii, później Bethy, następnie Pheobe i Livi. Teraz chcesz zabić dziecko swojej siostry?!
- Zamknij ryj! One zrujnowałyby moją karierę. A dziecko Ross zniszczy jej życie!
- Harry. Jeśli Ross się zgodzi, mogę udawać ojca.- powiedział cicho Niall
- Idź.. porozmawiaj z nią... przekonaj nią- powiedział zdenerwowany- Jeśli się nie zgodzi to umawiam ją na termin...
- Jesteś skurwielem Styles- wyplułem
Niall skierował się w stronę pokoju Zayn'a.
Oczami Ross:
Usłyszałam pukanie do drzwi. Ale miałam to gdzieś. Nie dam naszego dziecka. Jak Harry może być taki okrutny?
- Ross, to ja Niall. Proszę, otwórz- usłyszałam
Dawno z nim nie rozmawiałam. Musiałam go puścić. Wstałam i otworzyłam drzwi. Niall wszedł a ja zamknęłam je ponownie.
- Nie dam go- wyszeptałam
- Wiem. Popieram cię. Harry... cóż. Zajmę się tobą aż nie wróci Malik. Tobą i dzieckiem. Styles'owi powiemy, że postanowiliśmy wychowywać je razem. Dobrze? Wtedy będzie żyć.
- Dziękuje Niall. Naprawdę bardzo ci dziękuje. I przepraszam cię.
- Daj spokój. Zakochałem się w zajętej dziewczynie. To moja wina. Kiedy Zayn wraca?- zapytał
- Za pół roku...- odparłam cicho
- Więc przez ten czas będę z tobą. Później też możesz na mnie liczyć. Więc na wesele Louis'a pójdziemy razem? Bo to już za dwa tygodnie.
Zaniosłem bagaże do samochodu. Ross postanowiła jechać ze mną. Jechaliśmy w milczeniu.
Oczami Ross:
Jechał skupiony. Nie odzywał się ani słowem. Dojechaliśmy. Zayn wysiadł pierwszy po czym obiegł samochód i otworzył mi drzwi. Wziął swój bagaż, zamknął samochód wręczając mi kluczyki i trzymając się za rękę skierowaliśmy się w stronę ośrodka „The End”. Szliśmy długim, ciemnym korytarzem.
- Nie chcę tutaj zostawać- cicho powiedział Zayn
- Wiem kochanie. Ale damy radę. Razem. Będę cię odwiedzać- próbowałam podnieść go na duchu
Doszliśmy do administracji gdzie skierowano nas do gabinetu dyrektora obiektu. Weszliśmy do odpowiedniego pomieszczenia.
- Witam- usłyszałam niski głos mężczyzny na oko czterdziestoletniego
- Dzień dobry- powiedziałam
Zayn milczał.
- Więc które z państwa na odwyk?- zapytał
- Ja...- powiedział Zayn robiąc dwa kroki przed siebie ale nadal kurczowo trzymając mnie za rękę
- Dobrze. Na ile?
- Pół roku- powiedział smutno Malik
- Rozumiem. Jakieś życzenia specjalne?
- Tak.. ja muszę mieć dostęp do Skype. Chociaż godzinę dziennie- powiedział bez zastanowienia Malik
- Zobaczymy co da się zrobić. Proszę się...
- Chwileczkę- przerwałam- Jak często mogę odwiedzać mojego...
- Jak często moja narzeczona może tu przychodzić?- dokończył Malik
- Myślę, że raz w tygodniu- odrzekł bez emocji dyrektor
Po moim policzku spłynęła łza. Pół roku. Będę go widzieć tylko raz w tygodniu. Przez sześć miesięcy.
- Nie płacz kochanie. Przetrwamy to. Razem- powiedział wycierając moją łzę
Poczułam dziwny ucisk w sercu. Będzie mi go brakować. Cholernie będzie mi go brakować. Zayn pocałował mnie delikatnie w usta i skierował się z dyrektorem placówki do jego pokoju. A ja zostałam na środku sali. Po chwili zapłakana wybiegłam z ośrodka. Patrząc jeszcze raz na to miejsce przez okno zauważyłam Zayn'a, Płakał. Zauważył mnie, szybko wytarł łzy i ułożył palce w serce pokazując mi je. Zrobiłam to samo. Teraz dopiero zorientowałam się, że nie mam prawa jazdy.
- Cholera- mruknęłam do samej siebie
Było zimno więc wsiadłam do samochodu. Z torebki wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Hazzy.
- Halo?- usłyszałam
- Cześć Harry. Jestem pod ośrodkiem leczącym uzależnienia The End. Mógłbyś przyjść mnie zawieźć do domu? Bo mam samochód Zayn'a a nie potrafię prowadzić.
- Zawiozę cię moim samochodem. Do jego nie wsiądę- powiedział zdecydowanie
- Hazza kurwa! - krzyknęłam zapłakana
- Dobra. Robię to tylko dla ciebie. Będę za piętnaście minut.
Rozłączyłam się. Muszę powiedzieć chłopakom o tym, że jestem w ciąży. Harry przyszedł bardzo szybko. Do samego dojazdu do domu nie odzywaliśmy się. Ja strasznie płakałam. Gdy weszliśmy do domu wszyscy siedzieli w salonie.
- Musimy pogadać- wyszeptałam
Harry usiadł na kanapie ja nadal stałam.
- Ja... jestem w ciąży- powiedziałam
- Co kurwa?!- krzyknął Harry- Byle z Niall'em, proszę powiedz, że z Niall'em!
- Harry... to nie ja jestem ojcem- powiedział smutno Niall
- Musimy usunąć to dziecko- odparł zdecydowanie Harry
- Nie!- powiedziałam głośno
- Nie ma innej opcji. Zaraz umówię cię na zabieg.
- To moje dziecko! Nie dam ci go zabić!- krzyknęłam uderzając Harry'ego w twarz
Pobiegłam do pokoju Zayn'a, zamknęłam się na klucz i rzuciłam się na łóżko.
Oczami Liam'a:
- Ile dzieciaków chcesz jeszcze zabić?!- krzyknąłem- Najpierw dziecko tej twojej Sophii, później Bethy, następnie Pheobe i Livi. Teraz chcesz zabić dziecko swojej siostry?!
- Zamknij ryj! One zrujnowałyby moją karierę. A dziecko Ross zniszczy jej życie!
- Harry. Jeśli Ross się zgodzi, mogę udawać ojca.- powiedział cicho Niall
- Idź.. porozmawiaj z nią... przekonaj nią- powiedział zdenerwowany- Jeśli się nie zgodzi to umawiam ją na termin...
- Jesteś skurwielem Styles- wyplułem
Niall skierował się w stronę pokoju Zayn'a.
Oczami Ross:
Usłyszałam pukanie do drzwi. Ale miałam to gdzieś. Nie dam naszego dziecka. Jak Harry może być taki okrutny?
- Ross, to ja Niall. Proszę, otwórz- usłyszałam
Dawno z nim nie rozmawiałam. Musiałam go puścić. Wstałam i otworzyłam drzwi. Niall wszedł a ja zamknęłam je ponownie.
- Nie dam go- wyszeptałam
- Wiem. Popieram cię. Harry... cóż. Zajmę się tobą aż nie wróci Malik. Tobą i dzieckiem. Styles'owi powiemy, że postanowiliśmy wychowywać je razem. Dobrze? Wtedy będzie żyć.
- Dziękuje Niall. Naprawdę bardzo ci dziękuje. I przepraszam cię.
- Daj spokój. Zakochałem się w zajętej dziewczynie. To moja wina. Kiedy Zayn wraca?- zapytał
- Za pół roku...- odparłam cicho
- Więc przez ten czas będę z tobą. Później też możesz na mnie liczyć. Więc na wesele Louis'a pójdziemy razem? Bo to już za dwa tygodnie.
- Dobrze...
W tej chwili usłyszałam charakterystyczny dźwięk. Znaczył on, że ktoś dzwoni do mnie na Skypie.
- To Zayn więc...
- Dobrze pójdę już. Powiem chłopakom co zdecydowaliśmy.
- Okej.
Odebrałam rozmowę.
- Cześć kochanie- przywitałam Zayn'a
- Cześć Ross
- I jak tam?- zapytałam
- Beznadziejnie. Tęsknię za tobą. Mamy tylko pół godziny. Płakałaś?- zapytał
- Nie... yyhh tak. Jestem zmęczona.
- Połóż się. Zaśpiewam ci na dobranoc- powiedział uśmiechając się
Założyłam koszulkę Malik'a i weszłam pod kołdrę.
- Your hand fits in mine like it's made just for me
But bear this in mind it was meant to be.
And I'm joining up the dots with the freckles on your cheeks.
And it all makes sense to me- zaczął śpiewać
Dalszych słów nie usłyszałam. Zasnęłam.
------------------------------------------
Edwards xx
Podoba się?
W tej chwili usłyszałam charakterystyczny dźwięk. Znaczył on, że ktoś dzwoni do mnie na Skypie.
- To Zayn więc...
- Dobrze pójdę już. Powiem chłopakom co zdecydowaliśmy.
- Okej.
Odebrałam rozmowę.
- Cześć kochanie- przywitałam Zayn'a
- Cześć Ross
- I jak tam?- zapytałam
- Beznadziejnie. Tęsknię za tobą. Mamy tylko pół godziny. Płakałaś?- zapytał
- Nie... yyhh tak. Jestem zmęczona.
- Połóż się. Zaśpiewam ci na dobranoc- powiedział uśmiechając się
Założyłam koszulkę Malik'a i weszłam pod kołdrę.
- Your hand fits in mine like it's made just for me
But bear this in mind it was meant to be.
And I'm joining up the dots with the freckles on your cheeks.
And it all makes sense to me- zaczął śpiewać
Dalszych słów nie usłyszałam. Zasnęłam.
------------------------------------------
Edwards xx
Podoba się?
Rozdział 22
-Nie ma sprawy mała, nie dam cię skrzywdzić. Oni muszą sobie wszystko wyjaśnić.
Kiedy Payne wyszedł, ja postanowiłam zmienić swoje dotychczasowe życie. Zaczęłam się pakować. Wyciągnęłam dużą walizkę i pakowałam do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Skoro Alex mieszka tylko ze swoją kuzynką, która jest o dwa lata starsza ode mnie , chyba nie powinny się nie zgadzać na to, abym u nich pobyła przez te dwa tygodnie. Jednak mimo moich rozmyślań, postanowiłam do niej napisać. Wyciągnęłam z tylej kieszeni telefon i napisałam ciąg literek, które tworzyły słowa, a te z kolei zdania.
Do: Alex
Hej! Mam małą prośbę.. Mogłabym się u Was zatrzymać na dwa tygodnie? Ross xx
Od: Alex
Jasne, nie mamy nic przeciwko. Kiedy będziesz? xx
Do: Alex
Co powiesz na jutro? x
Od: Alex
Jasne, wpadaj nawet dzisiaj. xx
Do: Alex
Dziękuję ;* xx
Od: Alex
Kocham;* xx
Zerknęłam jeszcze na ostatnią wiadomość i skończyłam pakowanie. Postanowiłam powiedzieć o tym Harry'emu. Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie. 22.54 . Ale to zrobię już jutro. Poszłam wziąć relaksujący prysznic. Ściągnęłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic, z którego leciało dużo kropel. Zlatywały na moje ciało, ogrzewając je i spłukiwając z brudów codziennych. Z kłótni, ze sprzeczek. Nałożyłam na rękę płyn do kąpieli i zaczęłam wcierać w ciało. Po skończonym etapie pracy dokładnie wszystko płukałam i wytarłam mokre ciało w ręcznik. Ubrałam na siebie moją ulubioną piżamkę. (http://static-1.allani.pl/system/products/thumb/217/01c_5f34da8adabbd9037b8b998247ffdf9e7c499f7c.jpg) . I położyłam się do cieplutkiego łóżeczka. Przykryłam się kołdrą i zaczęłam conocne rozmyślanie. Nad czym? Obawiam się, że nad wszystkim co możliwe. Myśli przeszywały moją głowę. Między innymi przeszła mi myśl " Kogo wybrać? " .. Później było już tylko gorzej. Malik vs Horan. Horanik. Maliczek. Słodziak. Bad Boy. Kochany Żarłoczek. Kochany Palacz. Zdecyduj się. Horan vs Malik. Decyduj! W końcu udało mi się przejść do strefy zwanej "Krainą Morfeusza" . Odpłynęłam. Szczerze? Wolałabym się chyba jeszcze pomęczyć z tymi pytaniami, bo to co mi się przyśniło.. Koszmar!
Szłam pomiędzy licznymi drzewami. Tak. Byłam w lesie. Co chwilę odwracałam się za siebie, czy czasami nikt za mną nie idzie. Tak też zrobiłam tym razem. Obrót. Czysto. Idę dalej. Niefortunnie potknęłam się o gałąź. Wystraszyłam się. Serce zaczęło mi mocniej bić, kiedy zobaczyłam przed sobą dwie postacie. Postacie mężczyzn. Jeden z nich podawał mi dłoń. Złapać ją? Sama wstać? W końcu złapałam. Nieznany "pan" pomógł mi wstać. Wtedy dopiero poznałam postacie. Niall oraz Zayn. Obaj mieli w oczach coś co zwane jest "smutkiem". Dlaczego byli smutni? -To przez ciebie. Odezwał się Niall. -Prz..Przeze mnie?- zapytałam jąkając się. -Tak. - odpowiedzi tym razem Malik. -Musisz wybrać. Musisz wybrać mnie albo jego. - powiedział jakby bez uczuciowo Horan. Wybrać. Wybrać. -Kocham Was obu, nie umiem wybrać... - Dalej! - przerwał mi głos Zayna, który rozległ się po całym lesie. -Ja.. Ja... Ja wybieram.. Popatrzałam na nich.. Popatrzałam na nich ostatni raz. Wyciągnęłam z kieszeni kurtki moją koleżankę, która o dziwo zawsze była w pobliżu, kiedy kłopoty łapały mnie za nogi. Zacięłam na ręce jedną kreskę. Po czym wzięłam żyletkę w drugą i zrobiłam to samo. Z głębokich ran zaczęły wypływać krople krwi, które zamieniały się w lawinę czerwonej cieczy. Podeszli do mnie, popatrzyli i szeroki uśmiech ozdobił ich twarze. Przybili sobie "piątkę" i odeszli. Zostawili mnie... Zostawili.. Samą.. Zostawili.
Obudziłam się z krzykiem. Zostawili.. Samą.. Zostawili. Te słowa obijały się o moje ściany w głowie. Dopiero kiedy się uspokoiłam zaczęłam wszystko analizować. Czemu muszę wybierać? Może zostawię ich samych. W końcu i tak zapomną i znajdą sobie wymarzoną miłość swojego życia. Moje przemyślenia przerwał dźwięk otwieranych drzwi. W nich ukazał się Louis. Louis? Nie to nie był Louis. To był wrak Louisa. Podniosłam się i obserwowałam jego ruchy. Chłopak bez zastanowienia wtulił się we mnie. Miał zaczerwienione oczy, jakby przez całą noc płakał. Przytuliłam chłopaka.
-Śniło mi się, że nas opuścisz. Opuścisz nas bez żadnego pożegnania. -zaczął płakać. Skąd wiedziałam? Poczułam jak moja góra od piżamy robi się mokra.
-Lou.. Mi też się śniło to samo. Zostawiłam was, bo nie umiałam zdecydować się pomiędzy.. - zacięłam się. Chłopak oderwał się ode mnie i wyczekiwał dalszej akcji. -Musiałam wybierać pomiędzy Niall'em a Zayn'em. - powiedziałam w końcu. Louis popatrzył na mnie i znowu mocno mnie przytulił. Czułam ciepło bijące od niego. Czułam, że mam prawdziwego przyjaciela. Przyjaciela.. Nie jednego mam ich aż pięciu. A z tych pięciu posiadam dwóch, których kocham .. Nie jak braci. Tylko jak dziewczyna chłopaka. Jak chłopak dziewczynę. Teraz już na 10000...% wiedziałam, że muszę wyjechać.
-Louis, wczoraj postanowiłam z Liam'em, że wyjadę.. Tak na dwa tygodnie. Wy w tym czasie macie koncerty, więc i tak pewnie nie Za dużo czasu byśmy razem spędzali. Wyjeżdżam dziś po południu do Irlandii, do Alex i jej kuzynki.. Muszę przemyśleć swoje życie. Musze się zastanowić co tak na prawdę czuję do Niall'a a co do Zayn'a. Rozumiesz mnie? - zapytałam w końcu.
-Tak.. Tak, oczywiście, że rozumiem... Tylko obiecaj mi, że wrócisz.. -powiedział.
-Wrócę , na pewno wrócę. - pocałował mnie w polik i wyszedł. Za chwilę znowu wrócił.
-Kurde, zapomniałem. Hazza wołał na śniadanie. - zaśmiałam się. Ten człowiek na prawdę umie poprawić humor. Ubrałam się w to : http://static-1.allani.pl/system/products/thumb/217/01c_5f34da8adabbd9037b8b998247ffdf9e7c499f7c.jpg i zeszłam na dół, gdzie jak nigdy pachniało różnymi przysmakami. Takk.. Tak to jest mieć właśnie swojego "prywatnego" kucharza, który jest piosenkarzem i ma na głowie loczki i i .. i W ogóle jest taki słodki.. No ale bez przesady to mój brak w końcu ;d .
-Cześć. - powiedziałam do wszystkich zebranych. Spojrzałam na nich i nie zobaczyłam tylko twarzy Malika.
-Hej. - powiedział Niall, nawet się na mnie nie patrząc. Poczułam się okrutnie. Zjadłam szybko co moje.
-Liam odwieziesz mnie? - zapytałam i poczułam wzrok wszystkich na mnie.
-Co? Gdzie odwiedziesz? Wybierasz się gdzieś? - zapytał wkurzony Hazza.
-Tak . Lecę do Alex. - powiedziałam im tylko tyle. Nie chciałabym, żeby coś wiedzieli.
-Gdzie do Alex? - te jego pytania nie miały końca. Spojrzałam lekko na Nialla. Gdy wyłapał mój wzrok odwróciłam się i powiedziałam.
-To już nie wasza sprawa. To co Li? Mogę na ciebie liczyć czy mam zadzwonić po taksówkę? - zapytałam już lekko wkurzona.
-Tak.. Tak jasne, odwiozę cię.- powiedział Payne . Poszłam na Górę po walizkę. Wzięłam ją w rękę, a drugą wzięłam torebkę i zapakowałam do niej telefon, klucze od domu, szminkę oraz portfel. Wyszłam z pokoju. Po drodze wpadł na mnie nie kto inny jak Zayn. Spojrzał na mnie zaciekawiony.
-Wybierasz się gdzieś? - zapytał. I znowu spojrzał na moją walizkę.
-Tak. Jade do Alex. - powiedziałam. Przeniósł swój wzrok na mnie. Zmierzył mnie od dołu do góry. Chwilę przystanął na moich piersiach. Zirytowało mnie to więc ruszyłam dalej. Nie dane mi było zejść na dół, gdyż pociągnął mnie za rękę tym samy wpijając się w moje usta. Odepchnęłam o od siebie. Nie chciałam, aby ktoś widział.Albo może nie chciałam, aby widział to Niall? Za dużo bólu mu juz zadałam. Wkurzona wzięłam walizkę pożegnałam się z wszystkimi oprócz Nialla, który podczas moich uścisków z Lou poszedł na górę, pewnie do siebie bo później usłyszałam tylko trzask drzwiami. Było mi trochę smutno, że nie mogłam go ostatni raz przytulić. Trudno. Nie chciał to nie.
~*~
Wysiadłam z samochodu . Liam ciągał moją walizkę. Z głośników wydał się głos jakiejś kobiety Osoby wylatujące lotem 045 z Londynu do Irlandii proszeni są do przejścia do odprawy. Samolot wyruszy z Lekkim przy śpieszeniem. Spojrzałam na Li. Był chyba smutny. Podeszłam do niego i wtuliłam się. Uroniłam kilka łez.
-Li, proszę opiekuj się nimi. Zwłaszcza tą dwójka. Proszę.- powiedziałam. Kiwnął twierdząco.
-Nie mów im gdzie wyleciałam, okej? Zachowaj to dla siebie. -kontynuowałam. -A! I pozdrów Danielle. - uśmiechnęłam się.
-Trzymaj się i wracaj szybko. Zadzwoń do mnie jak bd wracała przyjadę po siebie. - przytulił mnie i pocałował przyjacielsko w polik. Pomachałam mu jeszcze i poszłam do odprawy. Kiedy to wszystko się skończyło. Poczekałam chwilkę na samolot i kiedy kazano nam iść już na lot ruszyłam w jego stronę. Wsiadłam do niego i po chwili poczułam się się unosimy w powietrze. Założyłam sobie słuchawki na uszy i czekałam kiedy samolot wyląduje.
~*~
-Ross! Pośpiesz się zaraz wychodzimy. -krzyknęła Natalie, kuzynka Alex. Wychodziliśmy na imprezę. Od mojego przyjazdu Tutaj minął już tydzień. Codziennie chodziliśmy na imprezy oraz porywał nas wir zakupów. Dziś postawiliśmy jednak na imprezę. Wybrałam sobie właśnie strój i zadowolona z wyboru ubrałam to co było na wieszaku. (http://www.polyvore.com/fashion_show_zerrie/set?id=88523885) . Wyszykowana zeszłam na dół. Na dole zobaczyłam Natalie ubraną w to : http://www.polyvore.com/date_louisa/set?id=88537901 , oraz Alex ubraną w to: http://www.polyvore.com/fashion_show_louisa/set?id=88633565 .
-No to do dzieła! Dziś się wyszalejemy! -krzyknęła Natt. Zamknęłyśmy dom i wybrałyśmy najbardziej luksusowy klub w całej Irlandii. Wsiadłyśmy do wcześniej zamówionej taksówki . Wysiadłyśmy dopiero pod klubem. I wtedy zaczęła się zabawa. Bawiliśmy się, tak jak jeszcze nigdy. Tańczyłyśmy z nieznajomymi chłopakami, wydurniałyśmy się. Robiłyśmy sobie zdjęcia w toalecie. Dwoma słowami :BYŁO ZACZADZIŚCIE ( słowa mojej mamy;D ) Niestety w połowie zabawy zrobiło mi się niedobrze i musiałam czym prędzej iść do toalety. Ruszyłam w tym kierunku i zwróciłam wszystko co było dzisiaj przeze mnie spożywane. Po tym wszystkim musiałam wrócić do domu. Zamówiłam taksówkę i powiedziałam dziewczyną, że źle się czuje i że jadę do domu. Oczywiście chciałaby jechać ze mną, ale im nie pozwoliłam. Wsiadłam do zamówionej taksówki, podałam adres i ruszyliśmy. Po drodze robiło mi się nie dobrze, więc jak tylko dojechaliśmy dałam facetowi pieniądze nie czekając na resztę i pognałam do domu. Znowu zwymiotowałam. Co się dzieje? Spojrzałam na zegar stojący na półce nocnej. 05.48 Super. 6 rano. Przebrałam się w piżamę i próbowałam zasnąć. Co mi jest? Przecież nie wzięłam do buzi nawet kropelki wódki, drinka czy nawet głupiego szampana. Mimo to udało mi się zasnąć nad ranem, kiedy girls wróciły.
~*~
Cały dzień dziewczyny leczyły kaca, ja natomiast źle się czułam, wić leżałam w łóżku. Dziewczyny mimo bólu głowy opiekowały się mną. Jestem im dużo winna.
-Może ty jesteś w ciąży, co? - wypaliła nagle Alex. W ciąży? Nie to nie możliwe.
-Nie no coś ty, ja w ciąży? - powiedziała, jednak coś mnie trapiło. Ja w ciąży? Może jestem w ciąży? Chwilka.. Przecież ja robiłam to tylko raz .. Raz zZayn'em.. Nie.. No coś ty, głupi móżczku.. Nie jestem w ciąży!!!
-Może jednak? -Natalie nie dawała się przegranej. - Jadę na zakupy. Kupić Ci dla pewności test ciążowy? - dopowiedziała jej Alex. Test ciążowy? Ciąża? Nie..
-Kupić? - powtórzyła Alex.
-Mogłabyś? .. Ale ja na pewno nie jestem w ciąży. Dziewczyny.. - powiedziałam.
-Okej. Kupię. Ja jadę. Zostanie z Tobą Alex. Tak w razie czego. - powiedziała Natt i wyszła. Kiedy najstarsza z nas była na zakupach ja zdążyłam dwa razy znaleźć się w toalecie. Miałam nudność. Serio jakoś ostatnimi czasami dużo pochłaniałam. Nie mogę być w ciąży! Co ze szkołą?! Ja nie mogę być w ciąży!
-Mam! - krzyknęła Natalie wchodząca do domu. Weszła do mojego tymczasowego pokoju z małym opakowaniem w ręce. -Prosze. - podała mi. Ja nie wiedziałam co zrobić? Wziąć czy nie? Wkońcu wzięłam opakowanie i poczłapałam zdołowana do łazienki. Usiadłam na muszli i wyjęłam z pudełeczka ulotkę. Przeczytałam ją i wykonałam wszystko jak było tam napisane. Teraz zostało mi tylko czekać. Oparłam się o ścianę, czując jej chłód na plecach. Wizja bycia w ciąży zaczęła mnie przerażać, bo miałam dopiero siedemnaście lat. Alex z Natalie siedziały koło mnie w toalecie i mnie pocieszały. Obracałam puste pudełeczko i dłoniach. On nie mógł być pozytywny, nie teraz. Nerwowo siedziałam na podłodze i patrzyłam na umywalkę, na której leżał test. Kołysałam się w przód i w tył, jakby to miało przy śpieszyć czas. W końcu zadzwonił budzik w telefonie, który oznaczał, że czas, by sprawdzić wynik. Zamknęłam oczy, przy okazji hamując łzy i na ślepo znalazłam test. Trzymałam go w moich drobnych dłoniach i wypuściłam powietrze z ust. Podniosłam się z ziemi i otworzyłam oczy, patrząc na kawałek plastiku. Zakryłam usta jedną dłonią i zaczęłam nerwowo oddychać.
-Alex! Natalie! - wpadłam w histerię i wyszłam z łazienki. - Jestem w ciąży....
~*~
Kilka dni później Rosalie zdecydowała się wrócić do domu One Direction.
Weszłam po cichu do domu. od razu dało się słyszeć kłótni domowników. Postanowiłam chwilkę poczekać tym samym niegrzecznie podsłuchując rozmowy.
-To ja powinienem z nią być! - krzyczał zdenerwowany Zayn.
-Dlaczego ty, skoro ja też ją kocham! - krzyknął Niall.
-Chłopaki.. - uspokajał mich Liam.
-Nie ma chłopaki! To ja z nią będę i koniec kropka. - powiedział stanowczo Zayn.
-Zayn.. - Louis odezwał się..
-Jesteś jakiś porąbany! To mnie mówiła, że mnie kocha ! - krzyknął Niall.
-Ale to ze mną się przespała! - krzyknął Zayn.
-Co zrobi.. - powiedział Harry już lekko zdenerwowany, lecz nie dane było mu dokończyć.
-Ale to Ty ją zdradziłeś a nie ja! - krzyknął Niall. Postanowiłam dalej nie słuchać. Otworzyłam drzwi wejściowe i mocno je zatrzasnęłam. Cisza. Nareszcie.
-Ymm.. Hej? - powiedziałam wreszcie. Rzucił się na mnie Harry.
-Przespałaś się z nim?! - wrzeszczał.
-No przespałaś czy nie?! - krzyczał na mnie. W moich oczach pojawiły się łzy. Malik gdzieś wyszedł. Harry dalej na mnie krzyczał, teraz już nie mogłam pozwolić na to, aby dowiedział się o ciąży. On.. Nikt nie mógł o tym wiedzieć!! Po chwili poczułam jak ktoś pociągnął mnie za rękę. Zasyczałam, kiedy poczułam mocny ucisk na moim nadgarstkiem. Doszliśmy na taras. Zobaczyłam przed sobą Malika, który nerwowo wyciągał coś z kieszeni. Ujrzałam folijkę z białym proszkiem. Oczy normalnie mi wyszły. Ćpał? Nie..
-Z..Zayn? Co ty do diaska robisz?! - podniosłam głos i wyrwałam mu to świństwo z ręki. Wysypałam to za barierki.. Obróciłam się i zobaczyłam, że Malik jeszcze bardziej się wściekł. Podszedł do mnie i uderzył mnie. Polik zaczynał przybierać kształtów.Zaczynał piec.
-Musisz zacząć się leczyć. - powiedziałam. Ten wpadł w furię. Krzyczał i krzyczał.
Nigdy się na to nie zgodzę, mam iść do domu, gdzie leczą się jakieś ćpuny? - zaczął swoją gadkę,znowu.
_________________
To znowu ja.. Patrycja.. Wróciłam z nowym rozdziałem. Jest dłuższy. Mam nadzieję, że się podoba .. Patrycja xx ;**
poniedziałek, 19 sierpnia 2013
Rozdział 21
Oczami
Ross:
Kiedy Malik brał prysznic udałam się do pokoju Niall'a który wrócił już z imprezy. Musiałam z nim porozmawiać.. Kocham Zayn'a, ale Niall także jest dla mnie bardzo dużym skarbem, bez którego cały rejs życia nie ma sensu. No bo po co komu, rejs po oceanie w poszukiwaniu skarbów, jak okazuje się, że przed tobą wypłynął jeszcze jeden statek, który zgarnął cały "majątek" wód? Bez sensu to wszystko. Skoro nie chcę rozbić, a nie chcę , One Direction muszę się zdecydować co dalej..? No właśnie co dalej..? To wszystko zaczęło się komplikować jak się tu wprowadziłam.. Najlepszym rozwiązaniem jakie teraz wpadło mi do głowy to szczera rozmowa z Niall'em oraz z Harrym. Musze na jakiś czas się stąd ulotnić... Gdzieś wyjechać.. Nie wiem.. Do lasu.. Na wieś.. Nie mam pojęcia.. Jestem rozdarta.. Ostrożnie otworzyłam drzwi pokoju Niall'a po tym jak zapukałam i usłyszałam ciche"proszę".. Wsadziłam głowę w szparę między futryną a drzwiami. Ujrzałam Go.. Leżącego na łóżku w samych spodenkach od dresu. Mój wzrok utkwił na jego klatce piersiowej, która z powodu oddechu unosiła się i opadała.. Unosiła.. Opadała.
-Nie
wejdziesz? - z zamyśleń wyrwał mnie głos Niall'a. Powoli weszłam
do środka. Usiadłam na krawędzi łóżka, na którym leżał.
Podniósł się i mnie pocałował... Chociaż chciałam to przerwać
nie mogłam.. Czułam jego miękkie usta na moich..Czułam.. Czułam
troskę pomieszaną z bólem.. Z bólem, który ja mu zadaje.. Zadaje
kiedy całuję Zayn'a, kiedy go przytulam.. Przerwałam pocałunek..
-Przepraszam..
Ja..ja..- głos mi drżał. - Niall, ja muszę to przemyśleć.-
powiedziałam w końcu.
-Przemyśleć?
Ale.. Ale co? - zapytał. Popatrzyłam mu w oczy. Wyczytałam z nich,
że mogę mu zaufać.. Że mogę mu powiedzieć to co leży mi na
sercu. Odważyłam się wejść w to wszystko zwane w tych czasach
"życiem" a teraz muszę stąd wyjść.. Muszę pokonać
góry postawione na mojej drodze. Muszę pokonać wszystkie
przeszkody. Muszę pokonać siebie. Postanowiłam mu powiedzieć.
Najwyżej mnie znienawidzi... Będzie miał jeden problem mniej..
-Niall.
To nie jest takie proste jak sobie to wszystko wymyśliłeś.. -
powiedziałam w końcu. - Kocham Ciebie, ale kocham też Zayn'a..
Kiedy Ty mnie całujesz czuję troskę słodycz, A kiedy Zayn mnie
całuje czuję coś takiego co .. Co powoduje u mnie skurcz w
brzuchu.. Ale to nie znaczy, że Ty źle całujesz, bo to nie
prawda.. Tylko po prostu nie mam pojęcia dlaczego to tak wszystko
jest skomplikowane... Dlaczego nie mogę zakochać się w jednym
facecie?! Tylko jak zawsze muszę komplikować sprawę i zakochiwać
się w dwóch?! To nie jest takie proste.. Chcę być z Tobą ale
także chcę budzić się koło Zayn'a.. Nie chcę Was tracić, bo na
prawdę mi na was zależy.. Nie chcę psuć waszych relacji.. Niall..
Kocham Cię..-chłopak patrzył na mnie smutnymi oczami.. Za chwilę
chyba miał się rozpłakać..
- Ja...- zaczął
- Niall. Najlepszym rozwiązaniem będzie jeśli wyjadę. Zapomnicie o mnie. Obaj. Znajdziecie sobie kogoś innego.- wyjąkałam
- Ross... Ja naprawdę cię kocham... ale.. zależy mi na... twoim szczęściu- wyszeptał- jeśli będziesz szczęśliwsza... z Zayn'em...
Niall. Jaki ty jesteś wspaniały. Nie robisz mi wyrzutów, nie mogę patrzeć jak zaraz wybuchniesz płaczem. Nie mogę, nie chcę. Podczas pocałunku z Malik'iem czuje się jakbym była ptakiem. Czuję się taka lekka i wyzwolona. Jego usta mocno lecz czule przywierają do moich. Tańczymy dzikie tańce naszymi językami. Jest ostro i namiętnie ale zarazem tak delikatnie. Niall zaś składa na moim ciele masę krótkich pocałunków. Są jak krople wody opadające na moje ciało. Szybko, gwałtownie. Sprawiają, że po moim ciele przechodzą dreszcze. Obaj całują wyśmienicie. Są w tym niesamowici. Ale gdybym mogła jeszcze raz całować się z Zayn'em na pewno bym to uczyniła. Mmm. Niezapomniane uczucie. Z drugiej strony jestem z Niall'em. Nie mogę myśleć o tym co bym robiła z Malik'iem. Boże Ross. Ogarnij. Przestań myśleć o Zayn'ie. I już. Zaczął płakać.
- Przepraszam- wyczytałam z jego ust nim zdążył wybiec
Pobiegłam za nim ale nie zdążyłam. Kątem oka zobaczyłam Harry'ego.
- Cholera! Ross. Coś ty zrobiła?- wypluł
- Ja... go... on.. Zayn...- z moich ust wychodziły tylko pojedyncze słowa nie mające sensu
- Co co cholery ma do tego Zayn!?- krzyknął po chwili spokojniej dodając- Chyba masz mi coś do powiedzenia
Twierdząco pokiwałam głową. Usiedliśmy na łóżku w pokoju Niall'a. Jak mam to zacząć? Co mam mu powiedzieć? Cóż Harry, mam w dupie to, że ci obiecałam, że nie zranię Horan'a bo znów podoba mi się Zayn? Cisza. Nie komfortowa.
- Więc?- zaczął Harry
- Jestem beznadziejna...- wyszeptałam
- Ja...- zaczął
- Niall. Najlepszym rozwiązaniem będzie jeśli wyjadę. Zapomnicie o mnie. Obaj. Znajdziecie sobie kogoś innego.- wyjąkałam
- Ross... Ja naprawdę cię kocham... ale.. zależy mi na... twoim szczęściu- wyszeptał- jeśli będziesz szczęśliwsza... z Zayn'em...
Niall. Jaki ty jesteś wspaniały. Nie robisz mi wyrzutów, nie mogę patrzeć jak zaraz wybuchniesz płaczem. Nie mogę, nie chcę. Podczas pocałunku z Malik'iem czuje się jakbym była ptakiem. Czuję się taka lekka i wyzwolona. Jego usta mocno lecz czule przywierają do moich. Tańczymy dzikie tańce naszymi językami. Jest ostro i namiętnie ale zarazem tak delikatnie. Niall zaś składa na moim ciele masę krótkich pocałunków. Są jak krople wody opadające na moje ciało. Szybko, gwałtownie. Sprawiają, że po moim ciele przechodzą dreszcze. Obaj całują wyśmienicie. Są w tym niesamowici. Ale gdybym mogła jeszcze raz całować się z Zayn'em na pewno bym to uczyniła. Mmm. Niezapomniane uczucie. Z drugiej strony jestem z Niall'em. Nie mogę myśleć o tym co bym robiła z Malik'iem. Boże Ross. Ogarnij. Przestań myśleć o Zayn'ie. I już. Zaczął płakać.
- Przepraszam- wyczytałam z jego ust nim zdążył wybiec
Pobiegłam za nim ale nie zdążyłam. Kątem oka zobaczyłam Harry'ego.
- Cholera! Ross. Coś ty zrobiła?- wypluł
- Ja... go... on.. Zayn...- z moich ust wychodziły tylko pojedyncze słowa nie mające sensu
- Co co cholery ma do tego Zayn!?- krzyknął po chwili spokojniej dodając- Chyba masz mi coś do powiedzenia
Twierdząco pokiwałam głową. Usiedliśmy na łóżku w pokoju Niall'a. Jak mam to zacząć? Co mam mu powiedzieć? Cóż Harry, mam w dupie to, że ci obiecałam, że nie zranię Horan'a bo znów podoba mi się Zayn? Cisza. Nie komfortowa.
- Więc?- zaczął Harry
- Jestem beznadziejna...- wyszeptałam
-
Nie prawda. Jesteś śliczną, mądrą dziewczyną.- uśmiechnął
się Harry
- Tylko nie krzycz...- teraz mówiłam do niego jak do surowego ojca
- Obiecuje...
- Ja nadal coś czuje do Zayn'a- powiedziałam szybko
Harry momentalnie zrobił się czerwony. Wstał szybko i uderzył ręką w ścianę. Był wkurwiony. Bardzo. Jego klatka piersiowa szybko podnosiła się i jeszcze szybciej opadała. Dłonie ściśnięte były w pięści. Napięte mięśnie eksponowały mocno widoczne żyły.
- Tylko nie krzycz...- teraz mówiłam do niego jak do surowego ojca
- Obiecuje...
- Ja nadal coś czuje do Zayn'a- powiedziałam szybko
Harry momentalnie zrobił się czerwony. Wstał szybko i uderzył ręką w ścianę. Był wkurwiony. Bardzo. Jego klatka piersiowa szybko podnosiła się i jeszcze szybciej opadała. Dłonie ściśnięte były w pięści. Napięte mięśnie eksponowały mocno widoczne żyły.
-
Do tego sukin...- zaczął ale nie dane było mu skończyć
- Tak do Malik'a... i powiedziałam o tym Niall'owi
- Ja pierdole! Czego ty chcesz dziewczyno?!- krzyknął mi prosto w twarz
- Może zrozumienia i miłości?!- powiedziałam głośniejszym tonem po czym zapłakana wybiegłam z pokoju
Oczami Liam'a:
Szybko przede mną przebiegła. Na szczęście zdążyłem złapać ją za rękę. Wyglądała tragicznie. Rozmazana kredka i tusz spływały z jej twarzy wraz z łzami, miała potargane włosy i pomięte ubrania. Nie pamiętałem aby kiedyś tak wyglądała. Przewidywałem co się stało. Pewnie Harry ją zjeździł. Idiota. Nie rozumie, że ona też ma prawo do miłości. Pewnie jej to wszystko wypomina. A on? Nie jest lepszy. Sam rucha każdą napotkaną, chętną fankę. Miałby już dwoje dzieci. Zabił je. Kazał usunąć ciąże. Sukinsyn. Nie na widzę go. Naprawdę go nie na widzę. Musimy jednak sprawiać wrażenie najlepszych przyjaciół, braci. Modest. Pff. Oni myślą, że mogą wiele. Byle do roku 2015. Wtedy rozwiążemy tą cholerną umowę. Czy będziemy nadal grać? Nie wiem. Wiem jednak, że jeśli Styles się nie zmieni nie będę z nim grał. On oczywiście nie wie, że go nie trawię. I nie musi wiedzieć.
- Tak do Malik'a... i powiedziałam o tym Niall'owi
- Ja pierdole! Czego ty chcesz dziewczyno?!- krzyknął mi prosto w twarz
- Może zrozumienia i miłości?!- powiedziałam głośniejszym tonem po czym zapłakana wybiegłam z pokoju
Oczami Liam'a:
Szybko przede mną przebiegła. Na szczęście zdążyłem złapać ją za rękę. Wyglądała tragicznie. Rozmazana kredka i tusz spływały z jej twarzy wraz z łzami, miała potargane włosy i pomięte ubrania. Nie pamiętałem aby kiedyś tak wyglądała. Przewidywałem co się stało. Pewnie Harry ją zjeździł. Idiota. Nie rozumie, że ona też ma prawo do miłości. Pewnie jej to wszystko wypomina. A on? Nie jest lepszy. Sam rucha każdą napotkaną, chętną fankę. Miałby już dwoje dzieci. Zabił je. Kazał usunąć ciąże. Sukinsyn. Nie na widzę go. Naprawdę go nie na widzę. Musimy jednak sprawiać wrażenie najlepszych przyjaciół, braci. Modest. Pff. Oni myślą, że mogą wiele. Byle do roku 2015. Wtedy rozwiążemy tą cholerną umowę. Czy będziemy nadal grać? Nie wiem. Wiem jednak, że jeśli Styles się nie zmieni nie będę z nim grał. On oczywiście nie wie, że go nie trawię. I nie musi wiedzieć.
-
Ross! Co się stało?- zapytałem zmartwionym głosem
Nie odpowiedziała. Objąłem ją i poszliśmy w stronę mojego pokoju. Harry zaczął iść za nami ale zamknąłem mu drzwi przed nosem.
- Li, błagam cię zawieź mnie do Irlandii, do Alex- wyszeptała Ross aby jej brat niczego nie usłyszał
- Oczywiście- powiedziałem gładząc jej włosy- A co z Lucky?
- Lucky, Lucky, Lucky... pojedzie ze mną- powiedziała cicho
- Nie pakuj się, nie bierz nic. Wtedy nie będą cię od razu szukać. Alex da ci jakieś ciuchy, ja też kupię ci jakieś kosmetyki czy ubrania
- Dziękuje Daddy
- Nie ma sprawy mała, nie dam cię skrzywdzić. Oni muszą sobie wszystko wyjaśnić.
Nie odpowiedziała. Objąłem ją i poszliśmy w stronę mojego pokoju. Harry zaczął iść za nami ale zamknąłem mu drzwi przed nosem.
- Li, błagam cię zawieź mnie do Irlandii, do Alex- wyszeptała Ross aby jej brat niczego nie usłyszał
- Oczywiście- powiedziałem gładząc jej włosy- A co z Lucky?
- Lucky, Lucky, Lucky... pojedzie ze mną- powiedziała cicho
- Nie pakuj się, nie bierz nic. Wtedy nie będą cię od razu szukać. Alex da ci jakieś ciuchy, ja też kupię ci jakieś kosmetyki czy ubrania
- Dziękuje Daddy
- Nie ma sprawy mała, nie dam cię skrzywdzić. Oni muszą sobie wszystko wyjaśnić.
----------------------------
Edwards xx i Patrycja
Wiecie Patrycja wróciła <3 I znowu będziemy pisać co drugi rozdział. Więc 22 napisze Patrycja :)
Podoba się? Pozdrawiam xx
Edwards xx i Patrycja
Wiecie Patrycja wróciła <3 I znowu będziemy pisać co drugi rozdział. Więc 22 napisze Patrycja :)
Podoba się? Pozdrawiam xx
Subskrybuj:
Posty (Atom)