Oczami Harry'ego:
Obudził mnie dźwięk SMS'a. Modest. Czyżby się dowiedzieli? „O 10:00 cała piątka u mnie!!!”. Obudziłem leżącego obok mnie Niall'a.
- Wstawaj śpiochu- powiedziałem radośnie po czym szorstko dodałem- Modest wzywa
- Uahh no dobra- powiedział ziewając
Przytuliłem się do niego. Lubiłem mieć go przy sobie. Chętnie poleżałbym z nim jeszcze ale ci z góry nas wzywają. Zwlekliśmy się z łóżka i zaczęliśmy się ubierać.
- Idź obudź resztę a ja zrobię jakieś śniadanie- powiedziałem
- Okej- odparł Niall dając mi buziaka w policzek i wychodząc z pokoju
Moje ciało przeszedł miły dreszcz. Skierowałem się w stronę kuchni. Na szczęście została masa jedzenia po wczorajszej imprezie. Przygotowałem więc coś w rodzaju szwedzkiego stołu. Na stół dałem trzy rodzaje sałatek, deskę serów i wędlin, pokrojone warzywa, chleb i ciasto. Przygotowałem też szklanki, sok i filiżanki z kawą. Gdy się z tym wszystkim uwinąłem na dół zeszli chłopcy. Ross nie zeszła. Pewnie nadal spała. Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść.
- Ciekawe czego od nas chcą- powiedział Niall kładąc swoją rękę na moim udzie
- Chyba się domyślam- odparł cicho Louis
- Myślisz, że chodzi o nich?- zapytał Liam
- Możliwe- bez przejęcia powiedział Zayn
Zjedliśmy śniadanie i zaczęliśmy się zbierać do wyjścia. Lucas płakał więc Zayn postanowił wziąć go ze sobą. Napisał kartkę dla Ross i skierowaliśmy się w stronę siedziby firmy. Gdy doszliśmy do budynku weszliśmy do windy którą wjechaliśmy na piąte piętro. Usiedliśmy na krzesłach na korytarzu a sekretarka powiedziała, że najpierw ma wejść Zayn. Postanowił wziąć Lucas'a ze sobą. W końcu dzisiaj się rozstaną na Bóg wie ile.
Oczami Zayn'a:
Otworzyłem drzwi i pewnie wszedłem do środka ze swoim synkiem. Richard Griffiths siedział na fotelu wpatrując się w ekran komputera.
- Dlaczego do cholery przychodzisz tu z dzieckiem?!- krzyknął
Widziałem, że był wkurzony. Ale nie na mnie. Wiedziałem, że powodem jego złości są Niall i Harry. Choć pewnie do każdego z nas miał jakieś uwagi.
- To moje dziecko. Jutro wyjeżdżam więc chce z nim być jak najdłużej- wyplułem
- Uhh. Niech ci będzie. Słyszałem, że planujesz ślub z tą swoją Rozalie Smith
- Tak. Co w związku z tym?- zapytałem zaciekawiony
Przecież nie ma prawa ingerować w moje prywatne decyzje. Swoją drogą ciekawe skąd o tym wie. Mamy w domu kamery czy co?
- Na pewno nie przed rokiem 2015 kiedy kończy się nasza umowa- powiedział z kpiącym uśmiechem na twarzy
- Co?!- krzyknąłem
Na szczęście Lucas spokojnie spał i się nie obudził. Richard pokazał na komputerze kopie umowy.
- Według umowy do końca jej trwania macie pewne obowiązki i zakazy- to powiedziawszy bezgłośnie się zaśmiał
Nie ukrywam, bardzo się zdenerwowałem.
- Zawołaj Niall'a i Harry'ego- usłyszałem zanim wychodząc trzasnąłem drzwiami
Oczami Richard'a:
Musiałem ich zmusić do bycia pod moją kontrolą. Na każdego z nich coś mam. Przecież nie zerwią umowy. Zadbałbym o to aby nikt jej nie chciał z nimi podpisać. Będą robić to co zechcę. Mam nad nimi władzę.
Oczami Niall'a:
Dowiedzieliśmy się od Zayn'a, że on ma nad nami władzę. Na każdego z nas miał jakiś hak.
- No to idziemy- powiedziałem równocześnie z Harry'm
Weszliśmy do „Groty Pytona” jak nazywaliśmy to miejsce w czasach Xfactora. Pewnie usiedliśmy na krzesłach.
- Możecie mi wytłumaczyć co to jest?!- krzyknął rzucając w naszą stronę kilka zdjęć
Cholera. Na jednym z nich trzymamy się za ręce, na innym przytulamy a na kolejnym całujemy. Co prawda twarze były zamazane ale po dokładniejszym przyjrzeniu się widać było kto na nich jest.
- Zdjęcie- powiedział chłodno Harry
- Jaki ty jesteś spostrzegawczy Styles... ciekawe czy wiesz też o tym, że umowa zabrania związków homoseksualnych!- krzyknął uderzając ręką w biurko
Podejrzewam, że hałas było słychać na korytarzu. Takim czymś nas nie przestraszy.
- Potrafię czytać więc...- zaczął Harry ale Richard mu przerwał
- Jeszcze dzisiaj udzielicie wywiadu w którym oświadczycie, że nie jesteście parą- odparł chłodno
Harry spuścił nieco głowę. Posmutniał. Musiałem coś powiedzieć. Nie mogłem poddać się bez „walki”.
- A co jeśli potwierdzę plotki?- zapytałem niepewny
- Oj nie radziłbym... wtedy mogłoby się coś komuś stać...- powiedział przejeżdżając palcem wskazującym po swojej szyi
- Nie możesz...- zaczął Harry
- Mogę. Banda gówniarzy na pewno mi w niczym nie przeszkodzi. Beze mnie jesteście nikim.
- Mamy Directioners... one nam pomogą!- próbowałem się wybronić
- Jeśli tylko zechcę one was opuszczą, ale chyba nie chcecie się o tym przekonywać. W sumie to możecie już iść. Liam i Louis na razie w niczym nie zawinili. Bierzcie z nich przykład.- powiedział szyderczo się uśmiechając
Po wyjściu a raczej wybiegnięciu z Groty postanowiliśmy z chłopakami wracać do domu gdzie wszystko ustalimy i wymienimy się informacjami. Nie wiem jak oni ale ja nie mam zamiaru ukrywać swojej osobowości przed naszymi fankami.
Oczami Zayn'a:
Przez tą głupią umowę nie mogę związać się na poważnie z osobą którą tak bardzo kocham. Z osobą która odmieniła moje życie. Która pomogła mi wyjść z nałogu, która pokazała mi jak miłość może zmienić człowieka. Z którą mam cudowne dzieci. Chłopcy zostali na dole a ja poszedłem do Ross. Nie mogę teraz z nimi obradować. Zostało mi tylko kilka godzin do spędzenia z moją rodziną. Wszedłem na górę z synkiem na rękach. Moje dziewczyny bawiły się w układanie i rozwalanie klocków. To był słodki widok. I nie będę tego widział przez tyle czasu. Po moim policzku spłynęła łza.
- Zayn kochanie... Co się stało?- zapytała jak zwykle troskliwa Smith wkrótce Malik
- Nic... ja nie chcę się z wami rozstawać
- Damy radę- powiedziała wstając
Podeszła do mnie i pocałowała mnie w usta. To był wspaniały pocałunek. Szkoda, że był tak krótki. A kto go przerwał? Lucas który usiłował włożyć klocka do ust siostry! Na szczęście w samą porę wzięliśmy mu go.
- Będzie mi tego brakować. Jak sobie poradzisz?- zapytałem zmartwiony
- Dam radę. Twoja mama chce, żebym na ten czas przeprowadziła się do Bradford. Ale sama nie wiem czy tego chcę.
Oczami Niall'a:
Długo nie wychodził z łazienki. Martwiłem się o niego. Co on tam może tyle robić?
- Harry...- powiedziałem pukając w drzwi
Zero reakcji. Może po prostu nie usłyszał?
- Harry... Odezwij się! Dobra wchodzę- powiedziałem otwierając drzwi
Styles siedział na podłodze oparty o ścianie z żyletką w dłoni. Jego ręka była cała zakrwawiona. To kolejny raz kiedy go przyłapałem.
- Co ty masz do cholery w dłoni?!- krzyknąłem
- Nic...- powiedział chłodno nie podnosząc głowy
- Znowu się okaleczasz- stwierdziłem
- Nie radzę już sobie... Zakochałem się w tobie naprawdę. A on chcę to rozpierdolić...
- Damy radę razem.
- Al...
- Nie ma żadnego ale. Kocham cię- powiedziałem to a po moim policzku zaczęły spływać łzy
Gdy się uspokoiłem wziąłem apteczkę i zacząłem doprowadzać rękę Harry'ego do porządku.
- Gdybyś miał jakiś problem chodź do mnie a nie do żyletki- powiedziałem przytulając chłopaka
- Co z tym wywiadem?- zapytał Harry wreszcie podnosząc głowę do góry
Jego oczy były przekrwione. Płakał.
- Musimy pogadać z chłopakami. Zadzwoniłem po mamę Zayn'a. Obiecała zabrać dzieci na dwie godzinki. O już przyjechała. Ross musi to obgadać z nami.
Trisha wzięła dzieci a my usiedliśmy w salonie. Musimy poważnie pogadać.
- Myślę, że jedynym odpowiednim sposobem jest zerwanie umowy- powiedział beztrosko Zayn
- To dobry pomysł. Ale konsekwencje? A fani? Nie możemy ich zawieść przerywając trasę- zaczął lekko dramatyzować Louis
- Mam kumpla prawnika. Zapytam go jeszcze dzisiaj ile to by kosztowało- powiedziałem
- No to dzwoń do niego- powiedział Harry
Rozmowa telefoniczna:
N: Siema Andy
A: Cześć stary, co tam
N: Sprawę mam, wbijesz?
A: Daj mi pół godziny
Tak jak zapowiedział Andy był dokładnie po trzydziestu minutach. Przedstawiłem go chłopakom i zaczęliśmy obradować.
- Z tego co mówicie i na podstawie waszej umowy może to trochę kosztować- zaczął mówić wpatrując się w plik kartek
- Ile?- zapytał Liam
- Podliczcie swoje pieniądze i powiedzcie ile ich macie razem- zmienił lekko temat Andy
Okazało się, że nikt nie jest za dobry z matematyki dlatego użyliśmy kalkulatora. Po podliczeniu pieniędzy okazało się, że jest to dość pokaźna suma.
- Milion pięćset tysięcy siedemset osiemdziesiąt dwa złote i dziewiętnaście groszy- powiedziała Ross która przyciskała odpowiednie przyciski na kalkulatorze
- W porządku. Myślę, że będzie to w okolicach połowy waszych pieniędzy. To sporo pieniędzy ale...
- Pieniądze nie są ważne- powiedziałem po czym dodałem- Prawda chłopcy?
Wszyscy przytaknęli.
- Czy to oznacza koniec One Direction?- zapytała zdenerwowana Rosalie
- Nie, spróbujemy znaleźć lepszego producenta. Nie martw się kochanie- zaczął ją uspokajać Zayn
- A co z tą trasą? Co z Directioners?- Ross nie dawała za wygraną
- Zrozumieją. Muszą. Zostaną tylko te prawdziwe- skomentował Harry
- Więc idę do tego Richard'a złożyć wasze wypowiedzenie chłopcy
Na wszystkich twarzach gościły uśmiechy tylko Harry był trochę smutny.
- Uda się- wyszeptałem mu do ucha
Uśmiechnął się. Czekałem na ten uśmiech.
Oczami Andy'ego:
Jestem trzydziestolatkiem. Jak na prawnika to jestem młody ale mam spore doświadczenie. Nie takie rzeczy się robiło. Na szczęście miałem w swoim samochodzie swój „sprzęt” w postaci kamerki i dyktafonu przyczepionych do krawatu których nie widać gołym okiem tylko pod mikroskopem. Skierowałem się w stronę biurowca Modest. Zatrzymała mnie sekretarka.
- A pan to?- zapytała mierząc mnie wzrokiem
- Andreas Pleans, prawnik One Direction. Do pana Richard'a.
Sekretarka zrobiła zmieszaną minę. Sięgnęła po słuchawkę i zadzwoniła do Richard'a. Po krótkiej rozmowie telefonicznej powiedziała mi na które piętro i do którego pokoju mam się skierować. Winda była zepsuta więc na szóste piętro musiałem wejść po schodach. Na szczęście trenuje bieganie i się nie zmęczyłem. Poprawiłem włosy i zapukałem. Zero odpowiedzi. Nacisnąłem klamkę i pewnie wszedłem do środka. Ściany były pomalowane na biało na podłodze były jasnobrązowe panele. Za ciężkim, twardym biurkiem siedział elegancki mężczyzna około czterdziestki. Jego wzrok na chwilę uniósł się znad plików kartek po czym z powrotem spoczął na papierze.
- Pan Pleans?- zapytał chłodnym, oschłym głosem
- Tak. Andreas Pleans. Jestem prawnikiem One Direction- przedstawiłem się
- Więc czego chcą te dzieciaki?- zapytał śmiejąc się
- Cóż... moi klienci chcą rozwiązania umowy- powiedziałem spokojnie
Widać było, że jest zdziwiony. W końcu według opowiadań trochę ich nastraszył. Odłożył dokumenty na biurko.
- Na pewno źle się zrozumieliście
- Wątpię. Proszę przygotować umowę wypowiedzenia.
Z widocznym grymasem na twarzy zaczął sporządzać jakąś umowę na komputerze. Po dziesięciu minutach wydrukował stronę i podał mi ją. Szybko przeczytałem umowę. Oddałem mu do podpisania. Po chwili zastanowienia podbił pieczątką i podpisał. Teraz wystarczą podpisy chłopców.
- Proszę im przekazać, że ich zniszczę!- krzyknął gdy wychodziłem
- Przekażę- odparłem chłodno
Po wyjściu z budynku wysłałem SMS do Niall'a: „Jesteście już wolni :) Andy xx”. Po chwili otrzymałem odpowiedź od Irlandczyka: „Andreas jesteś najlepszy Niall Xx”. Droga powrotna do willi chłopców minęła mi bardzo szybko. Gdy wszedłem podałem im umowę do podpisania.
- Zastanówcie się zanim będzie za późno- powiedziałem na wszelki wypadek- I przeczytajcie konsekwencje
Chłopcy przeczytali wypowiedzenie i podpisali je. Liam wszedł na komputerze na konto bankowe powstałe podczas nieobecności Andy'ego „One Direction”. Było na nim milion pięćset tysięcy siedemset osiemdziesiąt dwa złote i dziewiętnaście groszy. Przelał sumę pięciuset tysięcy- tyle ile chciał Richard- na konto Modestu.
- Mam pomysł- powiedział po otrzymaniu potwierdzenia przelewu- Resztę pieniędzy przeznaczmy na mini koncerty
- Co masz na myśli?- zapytał zaciekawiony Niall
- Pojedziemy tam gdzie nie dawaliśmy jeszcze koncertów i zaśpiewamy za darmo. Będziemy odwiedzać fanki w ich domach, pisać do nich na twitter'ach, dzwonić na Skypie. Musimy być bliżej ich, żeby ich nie stracić- wytłumaczył
- Uważam, że to świetny pomysł- powiedział Louis a reszta przytaknęła
- Teraz powinniście nagrać filmik w którym wszystko tłumaczycie- zaproponowałem
Obudził mnie dźwięk SMS'a. Modest. Czyżby się dowiedzieli? „O 10:00 cała piątka u mnie!!!”. Obudziłem leżącego obok mnie Niall'a.
- Wstawaj śpiochu- powiedziałem radośnie po czym szorstko dodałem- Modest wzywa
- Uahh no dobra- powiedział ziewając
Przytuliłem się do niego. Lubiłem mieć go przy sobie. Chętnie poleżałbym z nim jeszcze ale ci z góry nas wzywają. Zwlekliśmy się z łóżka i zaczęliśmy się ubierać.
- Idź obudź resztę a ja zrobię jakieś śniadanie- powiedziałem
- Okej- odparł Niall dając mi buziaka w policzek i wychodząc z pokoju
Moje ciało przeszedł miły dreszcz. Skierowałem się w stronę kuchni. Na szczęście została masa jedzenia po wczorajszej imprezie. Przygotowałem więc coś w rodzaju szwedzkiego stołu. Na stół dałem trzy rodzaje sałatek, deskę serów i wędlin, pokrojone warzywa, chleb i ciasto. Przygotowałem też szklanki, sok i filiżanki z kawą. Gdy się z tym wszystkim uwinąłem na dół zeszli chłopcy. Ross nie zeszła. Pewnie nadal spała. Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść.
- Ciekawe czego od nas chcą- powiedział Niall kładąc swoją rękę na moim udzie
- Chyba się domyślam- odparł cicho Louis
- Myślisz, że chodzi o nich?- zapytał Liam
- Możliwe- bez przejęcia powiedział Zayn
Zjedliśmy śniadanie i zaczęliśmy się zbierać do wyjścia. Lucas płakał więc Zayn postanowił wziąć go ze sobą. Napisał kartkę dla Ross i skierowaliśmy się w stronę siedziby firmy. Gdy doszliśmy do budynku weszliśmy do windy którą wjechaliśmy na piąte piętro. Usiedliśmy na krzesłach na korytarzu a sekretarka powiedziała, że najpierw ma wejść Zayn. Postanowił wziąć Lucas'a ze sobą. W końcu dzisiaj się rozstaną na Bóg wie ile.
Oczami Zayn'a:
Otworzyłem drzwi i pewnie wszedłem do środka ze swoim synkiem. Richard Griffiths siedział na fotelu wpatrując się w ekran komputera.
- Dlaczego do cholery przychodzisz tu z dzieckiem?!- krzyknął
Widziałem, że był wkurzony. Ale nie na mnie. Wiedziałem, że powodem jego złości są Niall i Harry. Choć pewnie do każdego z nas miał jakieś uwagi.
- To moje dziecko. Jutro wyjeżdżam więc chce z nim być jak najdłużej- wyplułem
- Uhh. Niech ci będzie. Słyszałem, że planujesz ślub z tą swoją Rozalie Smith
- Tak. Co w związku z tym?- zapytałem zaciekawiony
Przecież nie ma prawa ingerować w moje prywatne decyzje. Swoją drogą ciekawe skąd o tym wie. Mamy w domu kamery czy co?
- Na pewno nie przed rokiem 2015 kiedy kończy się nasza umowa- powiedział z kpiącym uśmiechem na twarzy
- Co?!- krzyknąłem
Na szczęście Lucas spokojnie spał i się nie obudził. Richard pokazał na komputerze kopie umowy.
- Według umowy do końca jej trwania macie pewne obowiązki i zakazy- to powiedziawszy bezgłośnie się zaśmiał
Nie ukrywam, bardzo się zdenerwowałem.
- Zawołaj Niall'a i Harry'ego- usłyszałem zanim wychodząc trzasnąłem drzwiami
Oczami Richard'a:
Musiałem ich zmusić do bycia pod moją kontrolą. Na każdego z nich coś mam. Przecież nie zerwią umowy. Zadbałbym o to aby nikt jej nie chciał z nimi podpisać. Będą robić to co zechcę. Mam nad nimi władzę.
Oczami Niall'a:
Dowiedzieliśmy się od Zayn'a, że on ma nad nami władzę. Na każdego z nas miał jakiś hak.
- No to idziemy- powiedziałem równocześnie z Harry'm
Weszliśmy do „Groty Pytona” jak nazywaliśmy to miejsce w czasach Xfactora. Pewnie usiedliśmy na krzesłach.
- Możecie mi wytłumaczyć co to jest?!- krzyknął rzucając w naszą stronę kilka zdjęć
Cholera. Na jednym z nich trzymamy się za ręce, na innym przytulamy a na kolejnym całujemy. Co prawda twarze były zamazane ale po dokładniejszym przyjrzeniu się widać było kto na nich jest.
- Zdjęcie- powiedział chłodno Harry
- Jaki ty jesteś spostrzegawczy Styles... ciekawe czy wiesz też o tym, że umowa zabrania związków homoseksualnych!- krzyknął uderzając ręką w biurko
Podejrzewam, że hałas było słychać na korytarzu. Takim czymś nas nie przestraszy.
- Potrafię czytać więc...- zaczął Harry ale Richard mu przerwał
- Jeszcze dzisiaj udzielicie wywiadu w którym oświadczycie, że nie jesteście parą- odparł chłodno
Harry spuścił nieco głowę. Posmutniał. Musiałem coś powiedzieć. Nie mogłem poddać się bez „walki”.
- A co jeśli potwierdzę plotki?- zapytałem niepewny
- Oj nie radziłbym... wtedy mogłoby się coś komuś stać...- powiedział przejeżdżając palcem wskazującym po swojej szyi
- Nie możesz...- zaczął Harry
- Mogę. Banda gówniarzy na pewno mi w niczym nie przeszkodzi. Beze mnie jesteście nikim.
- Mamy Directioners... one nam pomogą!- próbowałem się wybronić
- Jeśli tylko zechcę one was opuszczą, ale chyba nie chcecie się o tym przekonywać. W sumie to możecie już iść. Liam i Louis na razie w niczym nie zawinili. Bierzcie z nich przykład.- powiedział szyderczo się uśmiechając
Po wyjściu a raczej wybiegnięciu z Groty postanowiliśmy z chłopakami wracać do domu gdzie wszystko ustalimy i wymienimy się informacjami. Nie wiem jak oni ale ja nie mam zamiaru ukrywać swojej osobowości przed naszymi fankami.
Oczami Zayn'a:
Przez tą głupią umowę nie mogę związać się na poważnie z osobą którą tak bardzo kocham. Z osobą która odmieniła moje życie. Która pomogła mi wyjść z nałogu, która pokazała mi jak miłość może zmienić człowieka. Z którą mam cudowne dzieci. Chłopcy zostali na dole a ja poszedłem do Ross. Nie mogę teraz z nimi obradować. Zostało mi tylko kilka godzin do spędzenia z moją rodziną. Wszedłem na górę z synkiem na rękach. Moje dziewczyny bawiły się w układanie i rozwalanie klocków. To był słodki widok. I nie będę tego widział przez tyle czasu. Po moim policzku spłynęła łza.
- Zayn kochanie... Co się stało?- zapytała jak zwykle troskliwa Smith wkrótce Malik
- Nic... ja nie chcę się z wami rozstawać
- Damy radę- powiedziała wstając
Podeszła do mnie i pocałowała mnie w usta. To był wspaniały pocałunek. Szkoda, że był tak krótki. A kto go przerwał? Lucas który usiłował włożyć klocka do ust siostry! Na szczęście w samą porę wzięliśmy mu go.
- Będzie mi tego brakować. Jak sobie poradzisz?- zapytałem zmartwiony
- Dam radę. Twoja mama chce, żebym na ten czas przeprowadziła się do Bradford. Ale sama nie wiem czy tego chcę.
Oczami Niall'a:
Długo nie wychodził z łazienki. Martwiłem się o niego. Co on tam może tyle robić?
- Harry...- powiedziałem pukając w drzwi
Zero reakcji. Może po prostu nie usłyszał?
- Harry... Odezwij się! Dobra wchodzę- powiedziałem otwierając drzwi
Styles siedział na podłodze oparty o ścianie z żyletką w dłoni. Jego ręka była cała zakrwawiona. To kolejny raz kiedy go przyłapałem.
- Co ty masz do cholery w dłoni?!- krzyknąłem
- Nic...- powiedział chłodno nie podnosząc głowy
- Znowu się okaleczasz- stwierdziłem
- Nie radzę już sobie... Zakochałem się w tobie naprawdę. A on chcę to rozpierdolić...
- Damy radę razem.
- Al...
- Nie ma żadnego ale. Kocham cię- powiedziałem to a po moim policzku zaczęły spływać łzy
Gdy się uspokoiłem wziąłem apteczkę i zacząłem doprowadzać rękę Harry'ego do porządku.
- Gdybyś miał jakiś problem chodź do mnie a nie do żyletki- powiedziałem przytulając chłopaka
- Co z tym wywiadem?- zapytał Harry wreszcie podnosząc głowę do góry
Jego oczy były przekrwione. Płakał.
- Musimy pogadać z chłopakami. Zadzwoniłem po mamę Zayn'a. Obiecała zabrać dzieci na dwie godzinki. O już przyjechała. Ross musi to obgadać z nami.
Trisha wzięła dzieci a my usiedliśmy w salonie. Musimy poważnie pogadać.
- Myślę, że jedynym odpowiednim sposobem jest zerwanie umowy- powiedział beztrosko Zayn
- To dobry pomysł. Ale konsekwencje? A fani? Nie możemy ich zawieść przerywając trasę- zaczął lekko dramatyzować Louis
- Mam kumpla prawnika. Zapytam go jeszcze dzisiaj ile to by kosztowało- powiedziałem
- No to dzwoń do niego- powiedział Harry
Rozmowa telefoniczna:
N: Siema Andy
A: Cześć stary, co tam
N: Sprawę mam, wbijesz?
A: Daj mi pół godziny
Tak jak zapowiedział Andy był dokładnie po trzydziestu minutach. Przedstawiłem go chłopakom i zaczęliśmy obradować.
- Z tego co mówicie i na podstawie waszej umowy może to trochę kosztować- zaczął mówić wpatrując się w plik kartek
- Ile?- zapytał Liam
- Podliczcie swoje pieniądze i powiedzcie ile ich macie razem- zmienił lekko temat Andy
Okazało się, że nikt nie jest za dobry z matematyki dlatego użyliśmy kalkulatora. Po podliczeniu pieniędzy okazało się, że jest to dość pokaźna suma.
- Milion pięćset tysięcy siedemset osiemdziesiąt dwa złote i dziewiętnaście groszy- powiedziała Ross która przyciskała odpowiednie przyciski na kalkulatorze
- W porządku. Myślę, że będzie to w okolicach połowy waszych pieniędzy. To sporo pieniędzy ale...
- Pieniądze nie są ważne- powiedziałem po czym dodałem- Prawda chłopcy?
Wszyscy przytaknęli.
- Czy to oznacza koniec One Direction?- zapytała zdenerwowana Rosalie
- Nie, spróbujemy znaleźć lepszego producenta. Nie martw się kochanie- zaczął ją uspokajać Zayn
- A co z tą trasą? Co z Directioners?- Ross nie dawała za wygraną
- Zrozumieją. Muszą. Zostaną tylko te prawdziwe- skomentował Harry
- Więc idę do tego Richard'a złożyć wasze wypowiedzenie chłopcy
Na wszystkich twarzach gościły uśmiechy tylko Harry był trochę smutny.
- Uda się- wyszeptałem mu do ucha
Uśmiechnął się. Czekałem na ten uśmiech.
Oczami Andy'ego:
Jestem trzydziestolatkiem. Jak na prawnika to jestem młody ale mam spore doświadczenie. Nie takie rzeczy się robiło. Na szczęście miałem w swoim samochodzie swój „sprzęt” w postaci kamerki i dyktafonu przyczepionych do krawatu których nie widać gołym okiem tylko pod mikroskopem. Skierowałem się w stronę biurowca Modest. Zatrzymała mnie sekretarka.
- A pan to?- zapytała mierząc mnie wzrokiem
- Andreas Pleans, prawnik One Direction. Do pana Richard'a.
Sekretarka zrobiła zmieszaną minę. Sięgnęła po słuchawkę i zadzwoniła do Richard'a. Po krótkiej rozmowie telefonicznej powiedziała mi na które piętro i do którego pokoju mam się skierować. Winda była zepsuta więc na szóste piętro musiałem wejść po schodach. Na szczęście trenuje bieganie i się nie zmęczyłem. Poprawiłem włosy i zapukałem. Zero odpowiedzi. Nacisnąłem klamkę i pewnie wszedłem do środka. Ściany były pomalowane na biało na podłodze były jasnobrązowe panele. Za ciężkim, twardym biurkiem siedział elegancki mężczyzna około czterdziestki. Jego wzrok na chwilę uniósł się znad plików kartek po czym z powrotem spoczął na papierze.
- Pan Pleans?- zapytał chłodnym, oschłym głosem
- Tak. Andreas Pleans. Jestem prawnikiem One Direction- przedstawiłem się
- Więc czego chcą te dzieciaki?- zapytał śmiejąc się
- Cóż... moi klienci chcą rozwiązania umowy- powiedziałem spokojnie
Widać było, że jest zdziwiony. W końcu według opowiadań trochę ich nastraszył. Odłożył dokumenty na biurko.
- Na pewno źle się zrozumieliście
- Wątpię. Proszę przygotować umowę wypowiedzenia.
Z widocznym grymasem na twarzy zaczął sporządzać jakąś umowę na komputerze. Po dziesięciu minutach wydrukował stronę i podał mi ją. Szybko przeczytałem umowę. Oddałem mu do podpisania. Po chwili zastanowienia podbił pieczątką i podpisał. Teraz wystarczą podpisy chłopców.
- Proszę im przekazać, że ich zniszczę!- krzyknął gdy wychodziłem
- Przekażę- odparłem chłodno
Po wyjściu z budynku wysłałem SMS do Niall'a: „Jesteście już wolni :) Andy xx”. Po chwili otrzymałem odpowiedź od Irlandczyka: „Andreas jesteś najlepszy Niall Xx”. Droga powrotna do willi chłopców minęła mi bardzo szybko. Gdy wszedłem podałem im umowę do podpisania.
- Zastanówcie się zanim będzie za późno- powiedziałem na wszelki wypadek- I przeczytajcie konsekwencje
Chłopcy przeczytali wypowiedzenie i podpisali je. Liam wszedł na komputerze na konto bankowe powstałe podczas nieobecności Andy'ego „One Direction”. Było na nim milion pięćset tysięcy siedemset osiemdziesiąt dwa złote i dziewiętnaście groszy. Przelał sumę pięciuset tysięcy- tyle ile chciał Richard- na konto Modestu.
- Mam pomysł- powiedział po otrzymaniu potwierdzenia przelewu- Resztę pieniędzy przeznaczmy na mini koncerty
- Co masz na myśli?- zapytał zaciekawiony Niall
- Pojedziemy tam gdzie nie dawaliśmy jeszcze koncertów i zaśpiewamy za darmo. Będziemy odwiedzać fanki w ich domach, pisać do nich na twitter'ach, dzwonić na Skypie. Musimy być bliżej ich, żeby ich nie stracić- wytłumaczył
- Uważam, że to świetny pomysł- powiedział Louis a reszta przytaknęła
- Teraz powinniście nagrać filmik w którym wszystko tłumaczycie- zaproponowałem
Przyniosłem z samochodu kamerę.
Chłopcy usiedli na kanapie. Ja zacząłem filmować. Miało to być
pierwsze, próbne ujęcie.
- Hello, we are One Direction- powiedzieli chłopcy jak za dawnych czasów
- Cześć Directioners, Crazy Mofos i Sexy Animals- zaczął Niall
- Wiemy, że nie przepadałyście za Modest- powiedział Louis
- Zerwaliśmy z nimi umowę- powiedział Zayn
- Było wiele powodów- zaczął Harry
- Po pierwsze zabronili Zayn'owi wziąć ślub z Rosalie- powiedział Niall a ja skierowałem kamerę na narzeczoną Malik'a
- Ograniczali naszą wolność- dodał Liam
- Zabraniali spotykać mi się z Niall'em. Tak drogie Directioners. Jestem z Niall'em- powiedział Harry całując Niall'a w policzek
- Z tego powodu trasa koncertowa została odwołana- powiedział Zayn
- Ale nie martwcie się- szybko dodał Harry- To nie koniec One Direction!
- Mamy dla was masę niespodzianek kochane. Pomagałyście nam od samego początku- powiedział Niall
- Śledźcie nasze twitter'y a wszystkiego się dowiecie- powiedzieli Liam i Louis równocześnie
- Kochamy was i nigdy was nie opuścimy. Zawsze będziemy o was pamiętać- powiedział Harry
- Do zobaczenia żonki- powiedział Niall
- Do zobaczenia- dodała reszta
- To wyszło perfekcyjnie!- powiedziałem po nagraniu- Wyślę to dzisiaj do kilku stacji telewizyjnych a wy wstawcie na swoje twitter'y. Tylko nie wspominajcie fanką o niespodziankach okej?
- Dobrze panie Andy- zażartował Niall
----------------------------------------
Edwards xx
Wiecie, że ten rozdział napisałam w jakieś pięć godzin? Naprawdę. Jestem z niego zadowolona bo wyszedł długi i sensowny. Jak już wiecie Patrycja odeszła na jakiś okres czasu i zostajecie tylko ze mną. Będę się starać ale nie obiecuje cudów. Postaram się ogarnąć notkę raz na tydzień ewentualnie dwa. Więc proszę państwa co sądzicie o rozdziale? Proszę o długie komentarze :) Nawet nie wiecie jak one motywują do dalszego pisania. Komentować, komentować :) Buziaczki :*
- Hello, we are One Direction- powiedzieli chłopcy jak za dawnych czasów
- Cześć Directioners, Crazy Mofos i Sexy Animals- zaczął Niall
- Wiemy, że nie przepadałyście za Modest- powiedział Louis
- Zerwaliśmy z nimi umowę- powiedział Zayn
- Było wiele powodów- zaczął Harry
- Po pierwsze zabronili Zayn'owi wziąć ślub z Rosalie- powiedział Niall a ja skierowałem kamerę na narzeczoną Malik'a
- Ograniczali naszą wolność- dodał Liam
- Zabraniali spotykać mi się z Niall'em. Tak drogie Directioners. Jestem z Niall'em- powiedział Harry całując Niall'a w policzek
- Z tego powodu trasa koncertowa została odwołana- powiedział Zayn
- Ale nie martwcie się- szybko dodał Harry- To nie koniec One Direction!
- Mamy dla was masę niespodzianek kochane. Pomagałyście nam od samego początku- powiedział Niall
- Śledźcie nasze twitter'y a wszystkiego się dowiecie- powiedzieli Liam i Louis równocześnie
- Kochamy was i nigdy was nie opuścimy. Zawsze będziemy o was pamiętać- powiedział Harry
- Do zobaczenia żonki- powiedział Niall
- Do zobaczenia- dodała reszta
- To wyszło perfekcyjnie!- powiedziałem po nagraniu- Wyślę to dzisiaj do kilku stacji telewizyjnych a wy wstawcie na swoje twitter'y. Tylko nie wspominajcie fanką o niespodziankach okej?
- Dobrze panie Andy- zażartował Niall
----------------------------------------
Edwards xx
Wiecie, że ten rozdział napisałam w jakieś pięć godzin? Naprawdę. Jestem z niego zadowolona bo wyszedł długi i sensowny. Jak już wiecie Patrycja odeszła na jakiś okres czasu i zostajecie tylko ze mną. Będę się starać ale nie obiecuje cudów. Postaram się ogarnąć notkę raz na tydzień ewentualnie dwa. Więc proszę państwa co sądzicie o rozdziale? Proszę o długie komentarze :) Nawet nie wiecie jak one motywują do dalszego pisania. Komentować, komentować :) Buziaczki :*
Jest GENIALNY!!!! Jak zawsze ! <3 Pisz tam kiedy możesz bo nie mogę się doczekać! Wiesz naprawdę Cię podziwiam myślisz o nauce a piszesz tak genialnego bloga ...Jesteś niesamowita <3/Oli;D
OdpowiedzUsuń