niedziela, 13 października 2013

Rodział 36

Oczami Zayn'a:

Serce biło mi jak szalone. Czułem jakby chciało wyrwać się z mojej piersi choć tak naprawdę siedziało tam i kruszyło się na małe elementy. Nerwowo chodziłem po Rynku starając się uniknąć głównej drogi. Po chwili zorientowałem się, że otaczają mnie fanki. Nie mogłem na nie patrzyć, nie mogłem z nimi porozmawiać. Pobiegłem przed siebie. Kątem oka zauważyłem znany mi samochód. Wiedziałem, że to mnie czeka. Jak Olga mogła. Myślałem, że ona jest biedną, potrzebujacą pomocy dziewczyną. A ona mnie wykorzystała! Wolałem zostać pobity gdzieś na poboczu. Kręciłem się wcześniej po mieście i widziałem tam starą, opuszczoną fabrykę. Wziąłem do ręki telefon i napisałem do Hazzy SMSa „Załatwmy to gdzieś na boku. Stara fabryka za miastem”. Nie otrzymałem odpowiedzi ale wiedziałem, że tam mamy się spotkać. Po drodze próbowałem dodzwonić się do Rosalie ale jej telefon milczał. Zayn! Jakim ty jesteś kretynem. Jesteś skończonym idiotą. Dotarłem pod fabrykę. Styles już tam był. Stał sztywno z mocno ściśniętymi pięściami. Stanąłem naprzeciwko jego. Nie miałem zamiaru się bronić, należało mi się. To moja wina. Mogłem przewidzieć jaka Olga jest naprawdę.
- Malik- wypluł zdenerwowany
- Harry- cicho odpowiedziałem
- Jak mogłeś... znowu... to... zrobić- wysyczał
- Ja... Nie mam wytłumaczenia- powiedziałem z lekkim zawachaniem
- Nie rozumiesz jak ją ranisz?!- krzyknął rzucając się na mnie
Zamknąłem oczy i przygotowałem się na ból. Biedna Rosalie. Oglądanie filmu na którym... To tak jak z tą zradą z Perrie. Ona też miała filmik. Poczułem mocne uderzenie pięścią w twarz. Z nosa zaczęła mi kapać krew. Następne ciosy sprawiły, że przewróciłem się na ziemię.
- To twój koniec Malik. Nie ma już dla ciebie miejsca w zespole!- usłyszałem ledwo przytomny
Chwilę później chciałem spróbować zadzwonić do kogoś. Bez spoglądania na ekran nacisnąłem zieloną słuchawkę. Po kilku sygnałach usłyszałem cichy, zapłakany głos.
- Zayn... myślę, że...- mówiła Rosalie
- Ross? Ja naprawdę... naprawdę... nie... chciałem... nie.... chciałem...- zacząłem się jąkać z powodu bólu
Po chwili przestałem widzieć krajobraz dookoła. Przestałem słyszeć smutny głos Rosalie. Przestałem czuć ból.

Oczami Rosalie:

-Zayn?- zapytała- Zayn! Co się stało? Odezwij się... Boże! Zayn! Jesteś tam?
Co się mogło stać? Z jednej strony nie chcę go znać, chcę zapomnieć. Z drugiej boję się o niego. Choć jest dorosły nadal zachowuje się jak dziecko. Kto wie o tym co się stało... Hmm. Hazza! O nie. Przecież on mógł go... Boże... Nerwowo wybrałam numer starszego brata. W jego głosie słychać było zdenerwowanie.
- Co się stało Rosalie? Już po ciebie jadę- starał się ukryć władające nim emocje
- Czy ty coś mu... zrobiłeś?- zapytałam cicho bojąc się odpowiedzi
Milczał. Czyli coś mu zrobił. Ból za ból? Smutek za smutek? Złość za złość.
- Harry- powiedziałam nieco głośniej
- Należało mu się Ross- powiedział zdenerwowany
- Ale Harry!- krzyknęłam przerażona- Na pewno nic mu nie jest?
- Siostrzyczko. Zakończyliśmy trasę. Już jadę po ciebie i po dzieciaki
- Obiecaj, że nic mu nie jest- powiedziałam zdecydowanie
- Ale on cię zranił!- krzyknął Harry
- To nie znaczy, że przestałam go kochać- wyszeptałam łkając
- Będzię za kilka godzin. Trzymaj się
- Cześć- powiedziałam, po czym się rozłączyłam
Zaczęłam się pakować. Siebie i dzieci. Weszłam jeszcze na tt i zobaczyłam wiadomość od Zayn'a. To sprawiło, że zaczęłam płakać. Bardzo. Dzieci spojżały na mnie pytająco.
- Jeszcze trochę i przyjedzie po nas wujek Harry. Pojedziemy do niego, do domu. Spotkamy się z wujkiem Louis'em, wujkiem Niall'em i wujkiem Liam'em- powiedziałam w miarę spokojnie ocierając łzy
- A tata?- zapytał rezolutnie Lucas
- Tata... on ma na razie dużo pracy. Nie ma dla nas czasu. Może za jakiś czas się z nim zobaczymy- powiedziałam łkając
- Już go nie kochasz?- zapytała Alice
- To bardzo trudne. Z miłością jest tak jak z śpiewaniem. Kochamy, kochamy i kochamy. Jeśli pojawi się jakaś trudność, błąd to choć jest nam smutno nadal dążymy do celu. Tatuś zrobił coś, co sprawiło, że jest mi smutno. Ale nadal go kocham. Tylko, że on mnie już chyba nie.
Gdy wypowiedziałam ostatni wyraz do pokoju weszła Trisha. Widocznie podsłuchała naszą „rozmowę”.
- O co chodzi kochanie?- zapytała siadając na łóżku
Momentalnie wytarłam oczy. Bardzo lubiłam Trishę, nie chciałam jej martwić.
- Nic...- wyszeptałam dokańczając pakowanie
- Córeczko, przecież widzę- powiedziała z lekkim zdenerwowaniem
Córeczko. Przecież ja nie jestem jej córką. Nie mam ślubu z Zayn'em. Zdradził mnie i to dwa razy. Chyba powinna poznać prawdę. W końcu wyprowadzam się z jej wnukami.
- Chodzi o to, że się wyprowadzamy- powiedziałam usiłując być spokojna
- To widzę. Zayn wcześniej wraca i jedziecie do niego?- zapytała choć dobrze wiedziała, że nie o to chodzi
W jej głosie słychać było cień nadziei. Nie mam pojęcia co siedziało w jej zatroskanej głowie ale musiałam rozwiać wszelkie wątpliwości.
- Zayn... My... Nas już nie ma- powiedziałam sztywnie
Na jej twarzy pojawiło się zdziwienie, może nie przewidywała, że sprawy potoczyły się aż tak daleko?
- Znowu wrócił do narkotyków? Kochanie daj mu jeszcze jedną szansę- zaczęła prosić a po jej policzkach zaczęły spływać łzy
- Gdyby to chodziło o narkotyki- westchnęłam- On znowu mnie zdradził
Wypowiedziawszy te słowa poczułam, że wszystkie wspomnienia do mnie wracają. Pierwsze spotkanie z Harry'm, wyjazd z Melanie do domu chłopców, miłość co do Zayn'a, romans z Niall'em, zdrada, bójka z Harry'm ciąża, odwyk, bójka z Harry'm, miłość z Zayn'em, wychowywanie dzieci, trasa WWA, zdrada... Przypomniałam sobie jego zdjęcia z Perrie i filmik z Olgą. Chciałam wykrzyczeć, że go nienawidzę ale dobrze wiedziałam, że to nie prawda. Kochałam go. Kochałam i chciałam z nim być. Chciałam mu wybaczyć. Ale to bolało. Nie wiem czy mogłabym żyć z tym jak dawniej.
- Boże- wyszeptała Trisha
Po chwili do pokoju wpadł Harry. Podbiegł do mnie i mocno mnie przytulił po czym otarł moje łzy.
- Będzie dobrze siostrzyczko- uspokajał mnie gładząc moje włosy
Gdy trochę się uspokoiłam Harry zaniusł dzieci do samochodu po czym zapiął je w fotelikach. Następnie wziął walizki. Ja stałam jak słup soli naprzeciwko matki Zayn'a.
- Dowidzenia- wyszeptałam- Może pani odwiedzać dzieci kiedy tylko pani zechce
- Dozobaczenia córeczko- powiedziała przytulając mnie
- Mam nadzieje, że Zayn już nie przyspoży mojej rodzinie więcej kłopotów- wypluł Harry po czym objął mnie i wyszliśmy z domu
W czasie drogi milczeliśmy. Harry był skupiony na prowadzeniu samochodu a dzieci spały. Włożyłam do uszu słuchawki i zaczęłam słuchać solówek Zayn'a które specjalnie nagrałam.
- Czego słuchasz?- zapytał po długiej chwili ciszy mój starszy brat
- Jego- cicho wyszeptałam
Przez to rozstanie przestałam mówić. Teraz moje wszystkie słowa wypowiadałam bardzo cicho zagłuszając je płaczem lub szepcąc.
- Po tym wszystkim nadal go kochasz?- zapytał z zwątpieniem Harry
- To tak jak z muzyką- powiedziałam patrząc na Alice- Jak z muzyką.
Dojechaliśmy do średniej wielkości domu. Był dość mały w porównaniu z rezydencją One Direction ale przy zwykłych domach był dość duży.
- To nasze nowe mieszkanie- powiedział Harry wskazując palcem na budynek
Myślałam, że chłopcy będą mnie pocieszać. Ale zachowują się jakgdyby nigdy nic się nie stało. Może to i lepiej?

Oczami Olgi:

Znalazłam go całego zakrwawionego i wijącego się z bólu blisko starej i opuszczonej fabryki.
- Zayn!- krzyknęłam podbiegając do niego
- Zostaw mnie- wysyczał
- Kochanie...
- Nie mów tak do mnie! Nienawidzę cię! Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Zniszczyłaś moje życie!- krzyczał na mnie, wyglądało to zabawnie i żałośnie
- Wiesz w końcu jesteś ojcem...
- Tak. Mam syna i córkę. I przez ciebie rozstałem się z ich matką!
Usiadłam na kupce palet i przyglądałam się Malik'owi. Co on ze sobą zrobił? Jakby nie patrzeć to przez jego związek z Rosalie zespół stracił kontrakt. Gdyby nie ten związek Niall byłby z Ross więc w zespole nie byłoby homoseksualistów co było głównym powodem rozwiązania umowy.
- Więc będziesz miał jeszcze jedno dziecko. Jestem w ciąży Malik. Z tobą- powiedziałam uśmiechając się
- To nie możliwe- wyszeptał
"Oczami Nienarodzonego"
1 dzień z życia
Kilka minut temu zostałem powołany do życia na Ziemi. Istnieję. Powstałem z miłości moich rodziców. Czuję się wspaniale,jest mi ciepło i przyjemnie. Jestem taki szczęśliwy!! Bardzo chcę żyć. Bardzo dziękuję moim Rodzicom i Bogu,życie to największy i najwspanialszy dar, jaki mogli mi ofiarować. Będę im wdzięczny do końca życia. Żyję w mojej mamie. Ona jeszcze nic nie wie o moim istnieniu, ale czuję że bardzo, bardzo mnie kocha. Dziś po raz pierwszy słyszałem Jej głos,głos mojej Mamy. Jest taki ciepły. Moja Mama jest wspaniałą, dobrą osobą, czuję to. Już nie mogę się doczekać kiedy ją zobaczę.Na pewno jest bardzo piękna. Moja Mama...Moja... Kiedy zobaczę świat? Jak wspaniale jest żyć...
Wielka radość...
Hm...
2 dzień życia.
To już drugi dzień mojego życia. Jeszcze nie przypominam człowieka,ale przecież nim jestem? Już za 9 miesięcy ujrzę świat po raz pierwszy. Słyszę głosy mojej rodziny-już niedługo do nich dołączę. Dzisiaj usłyszałem imię mojej Mamusi-Olga. Piękne,drogie mi imię...
Oczekiwanie...
Niecierpliwość...
30 dzeń życia
Liczę sobie już cały miesiąc. Ale urosłem! Przez ten czas wiele dowiedziałem sie o świecie. Moja Mama tak pięknie i dużo o nim opowiada. A jak pięknie śpiewa! Jestem z niej naprawdę dumny. Tak bardzo chcę zobaczyć to wszystko, o czym opowiadała. Dzisiaj byliśmy w lesie .Mogę powiedzieć że, ja też byłem. Przecież tam,gdzie ona,tam i ja. Czułem, że moja Mama jest tam szcześliwa,ze kocha to miejsce. Ja też je pokochałem,chociaż jeszcze go nie widziałem. Nie wiem,jak wygląda las,ale moja Mama uwielbia tam spacerować. Na pewno kiedyś mnie tam zabiorą,z Tatą.
Zaraz, co ja słyszę? Moja ukochana Mama właśnie dowiedziała się że w niej żyję!! Ale nowina! Wspaniale....Ale co to? Zaraz zaraz...Ona wcale się nie cieszy!! Co się dzieje? Dlaczego ona płacze?! A może to łzy szczęścia?!
Niepewność...
3 godziny pózniej...
Jestem ciekawy, jak zareaguje mój Tata na wiadomość, że za 8 miesięcy pojawię się na świecie. Na pewno będzie bardzo szczęśliwy. Stworzymy wspaniałą,kochającą sie rodzinę. Ja,Mama i Tata.
Cudownie,prawda?
No,ja też tak myślę!

K
ilka minut pózniej
Co to?! Co ja słysze?! Tata bardzo głośno krzyczy. Słowa wypowiedziane kilka sekund temu nadal słyszę bardzo wyrażnie. Mój ukochany Tata bardzo głośno krzyczał: ,,Olga,Ty chyba kompletnie zwariowałaś?! Jak Ty to sobie wyobrażasz?! Zaczynamy karierę od nowa,wszystko zaczynało się powoli układać a Ty teraz z ciążą wyskakujesz?! Rozwaliłaś mój związek! To twój problem,mnie,to nic nie obchodzi! Dopóki się TEGO nie pozbędziesz,nie mamy o czym rozmawiać! Nie, nie, nie! Ja po prostu nie mogę w to uwierzyć! Zwariowałaś!! I to akurat teraz,kiedy zaczęliśmy wychodzić na prostą jako zespół?! '' Mama, szlochając,cicho powiedziała: ,,A Ty nagle nie wiesz skąd się dzieci biorą?! To jest NASZE dziecko. Ono stanowi dla Ciebie problem?! Sama jetem pełna niepokoju,nie wiem co robić. Oczekiwałam, że podtrzymasz mnie na duchu,powiesz że sobie poradzimy,że wszystko będzie dobrze,że jakoś się ułoży...Teraz jestem pewna że nie mogę na Ciebie liczyć. Tak naprawdę to nigdy nie mogłam! Zawsze byłeś nieodpowiedzialnym człowiekiem! Ja chcę urodzić to dziecko! Już podjęłam decyzję!' Tata wysłuchał mamy a potem bardzo niewyraźnie rzucił: ,,jeśli nie pozbędziesz się TEGO to,z naszej pomocy koniec!'' Wyszedł trzaskając drzwiami. Nic z tego nie rozumiem,ale boję się. Nikt,kto nie był w takiej sytuacji nie wie, co to strach o własne życie. O życie,którego pragnie się jak niczego innego na świecie. Czy mnie nazywa ''tym''?! Bardzo się boję. Poczułem uderzenie w brzuch. Boli,boli,bardzo boli...
Strach....
31 dzień z życia
Słyszałem rozmowę moich rodziców... Teraz dotarły do mnie słowa Taty. Stwierdził, że trzeba 'usunąć' problem....nie wiem co to znaczy,ale na pewno nie jest to nic dobrego....To ja jestem tym problemem? Nie wierzę...Przecież moja Mama mnie kocha i nie pozwoli zrobić mi krzywdy. To oczywiste...
Nadzieja,ale i rozpacz...
37 dzien z życia
Teraz rozumiem...moi rodzice mnie nie chcą. Nie chcą żebym żył. Słyszałem dziś rozmowę mojej Mamy z jej siostrą- Żanetą. Mama płakała, mówiła że nie wie co robić, że to dla niej trudne. Zwierzyła się, że przeze mnie będzie musiała zrezygnować ze studiów,że zniszczę jej życie. Twierdziła, że jest za młoda na dziecko,nie poradzi sobie z wychowaniem.Naprawdę,bardzo chciałaby mieć dziecko,ale że, to nie jest odpowiedni moment w jej życiu. To dla niej bardzo trudna decyzja. Płakała,zwierzała się,że w pierwszej chwili była zdecydowana urodzić,pokonać wszystkie przeszkody,poradzić sobie ze wszystkimi kłodami rzucanymi jej pod nogi...Ale po rozmowie z Zayn'em,czuje się rozdarta. Wie,że jest on nieodpowiedzialnym człowiekiem,ale ona nadal chcę jego pieniędzy. Wiem,to dla niej ciężkie.Ale! Czy ona nie myśli o tym, co ja czuję?! Żaneta milczała przez dłuższą chwilę. Aż w końcu wybuchła.Krzyczała: ,,Karolina,dziewczyno, jak możesz odebrać życie temu dziecku,nie dając nawet szansy poznania świata? Nie poznaję Cię!!! Zawsze byłaś przeciwna aborcji! Nie masz prawa decydować o życiu i śmierci,od tego jest Bóg! Żaden człowiek nie ma prawa odbierać drugiemu człowiekowi życia! Tyle razy rozmawiałyśmy o karze śmierci dla zwyrodnialców którzy z zimną krwią zabijają niewinnych ludzi! A teraz,Ty,moja najlepsza przyjaciółka, chcesz zamordować małą bezbronną istotkę! To tak jakbyś zabiła część siebie.Dziecko, które chcesz zabić, jest przecież częścią Ciebie i mężczyzny którego kochasz! Wyobrażasz sobie ,że usuniesz tę ciążę i na drugi dzień o wszystkim zapomnisz?! Nie łudź się! Każdego dnia,każdej minuty,będziesz myślała,czy byłby to chłopiec czy dziewczynka. Będziesz się zastanawiać:do kogo byłoby podobne? Ile by teraz miało lat? Jaki kolor miałyby jego oczy?! A kiedy przechodząc,w drodze do pracy,w pobliżu placu zabaw,będziesz widziała inne,wesoło bawiące się dzieci-będziesz myślała o tym które zabiłaś! Tak! ZABIŁAŚ!!! Wstydź się,Olga! Odpowiedz szczerze:chciałabyś żeby Twoja mama myślała tak, jak Ty,17 lat temu?! Chciałabyś, żeby Cię ,,usunęła'' i w tak okrutny sposób pozbyła się problemu?! '' .Stwierdziła także że słowo ''usunąć'' łagodzi to co naprawdę oznacza-morderstwo. Po tym słowotoku Mama wstała i bez słowa wybiegła z mieszkania, zanosząc się płaczem. Postanowiła wybrać się do księdza, wieloletniego przyjaciela rodziny...Jest załamana. Mamo,czemu mi to robisz? Pozwól mi żyć!
Przerażenie...
40 dzień z życia
Po raz pierwszy jestem w kościele...Słyszę ciszę i cichą modlitwę mojej Mamy. Prosi Boga,aby jej pomógł. Nie wie, co robić...Poszła na plebanię,aby porozmawiać z księdzem. Jej dłonie drżały,podobnie jak głos. Był zupełnie inny niż zazwyczaj. Pełen rozpaczy,niepewności,a także bólu...Jest kompletnie zdezorientowana. Opowiadała o mnie, rzewnie płacząc przy tym. Mówiła że wie,że nie ma prawa decydować o tym, czy pozwolić komuś żyć. Ale także chciałaby skończyć studia,oszczędzić wstydu rodzinie. Nieślubne dziecko w małym miasteczku byłoby prawdziwą skandalem. Duszpasterz powiedział że wg Kościoła aborcja jest zabójstwem,grzechem śmiertelnym. Uświadamiał mojej Mamie że aborcja stanowi akt zabójstwa bezbronnej osoby ludzkiej i jest zarazem krańcowym przejawem ideologii pogardy dla życia ludzkiego ,,Olgo,wiem że jest ci teraz bardzo,bardzo ciężko.Zacytuję Ci słowa Katechizmu Kościoła Katolickiego:' Życie ludzkie od chwili poczęcia winno być szanowane i chronione w sposób absolutny. Już od pierwszej chwili swego istnienia istota ludzka powinna mieć przyznane prawa osoby wśród nich nienaruszalne prawo każdej niewinnej istoty do życia (...)*KKK2270 '
Jego głos był spokojny,ale stanowczy .Zapytał Mamę, czy na pewno pamięta jak brzmi piąte przykazanie Dekalogu. Mama szepnęła cicho, ale wyraźnie: ,,nie zabijaj '' a po jej policzkach płynęły łzy.
Wiedział, że nie może mamie niczego nakazać,prosił tylko ,żeby przemyślała swoja decyzję...Decyzję, która odbije się na całym jej życiu,niezależnie od tego, jaka ona będzie. Czasem myślę,że może będzie lepiej, jeśli się nie urodzę? Jak poradzę sobie z myślą że najbliżsi ludzie na świecie chcieli mnie zabić?! Że oni mnie po prostu nie chcą?! Że mnie nie kochają?! Bez miłości będę niczym...
Bezsilność...
Nadzieja...
Nadzieja na życie...
Nadzieja na miłość..
42 dzień mojego życia
Mama nie spała całą noc.Płakała.Nadal nie wiem, co się dzieje...Słyszę, jak otwieraja sie drzwi gabinetu lekarskiego. Słyszę słowa mojej Mamy. Nazywa mnie ,,problemem". Lekarz mówi że ''szybciutko' może sie pozbyć tego problemu. Tanio.Opłata za śmierć. Ta okrutna rozpacz. Ta gorycz...Co to znaczy? Czy moja Mama chce mnie zabić? Mamo błagam,chcę żyć!!! BŁAGAM! To boli....Kręci mi sie w głowie,wszystko zaczyna wirować. Mamo co się dzieje?! Mamo,pomóż! Pomóż mi! Ten nieprawdopodobny ból!!! Bardzo boli....Wiem,nie słyszysz mojego głosu.Niemego wołania o pomoc...Krzyku starchu,bezbronności i ciszy...
Tu nie liczy sie czasu...
Mamo...? Mamo czemu mnie zabiłaś?! Czemu nie pozwoliłaś mi żyć? Tak bardzo chciałem zobaczyć świat. Ten las, w którym tak często spędzałaś czas...Spędzaliśmy go razem,chociaż Ty o tym nie wiedziałaś. Jestem pewny (tak...tak,byłem chłopcem...) że nie zapomnisz mnie do końca życia,Mamo..Tam, gdzie jestem, jest mi dobrze...Kocham Cię,Mamo

Oczami Zayn'a:

Liam poinformował mnie, że Rosalie i dzieci są w Londynie. Postanowiłem z nią porozmawiać. Payne poinformował mnie, że Ross codziennie o ósmej wieczorem wychodzi na godzinny spacer do parku. Sama, bez dzieci, tylko z Lucky'm. Postanowiłem tam się z nią spotkać. Ukryłem się za drzewem, żeby nie uciekła. Gdy tylko zobaczyłem jej sylwetkę chciałem do niej podbiec. Chciałem ją przytulić, pocałować i paść przed nią na kolana błagając o wybaczenie. Spuściła pieska który szybko pobiegł przed siebie. Prosto w krzaki gdzie siedziałem. Wziąłem go na ręce i obserwowałem ukochaną.
- Lucky, Lucky!- wołała coraz bardziej zbliżając się w naszą stronę
Gdy była kilka metrów od nas skierowałem się w jej stronę.
- O. Dziękuje panu- zaczęła nie poznając mnie
Gdy wypuściłem psiaka spojżałem jej głęboko w oczy. Poznała mnie.
- Nie... to nie możliwe- wyszeptała
- Porozmawiajmy- powiedziałem łapiąc ją za rękę
- A mamy o czym?- zapytała siadając na ławce
- Może to zabrzmi głupio ale ona coś mi wsypała do picia. Nigdy nie popełniłbym tego samego błędu dwa razy.
- Mam ci uwierzyć?- zapytała
- Sam nie wiem co zrobiłbym na twoim miejscu. Wiem jednak, że cię kocham.
Ross odwróciła głowę. Złapałem jej podbrudek i odwróciłem jej głowę z powrotem aby patrzyła na mnie. Po krótkiej chwili namiętnie ją pocałowałem. Nie broniła się. Myślałem, że się udało. Jednak po chwili zdecydowanie mnie odepchnęła.
- Zayn to strasznie boli. Nie mogę. Nie chcę. Przepraszam- powiedziałam szybko po czym odbiegłam
- Kocham cię Ross! Nawet po śmierci będę. Będę się tobą opiekował tam z góry. Tobą i naszymi dziećmi- krzyknęłem do niej
Nie odpowiedziała. Postanowiłem zadzwonić do przyjaciela.
- Halo?- usłyszałem po drugiej stronie znajomy głos Payne'a
- Musimy się spotkać. Musisz coś przekazać Rosalie ode mnie- powiedziałem spokojnie
Gdy ustaliliśmy godzinę wszedłem do pierwszego lepszego sklepu, kupiłem kopertę, długopis i papier listowy. Zacząłem pisać list. Ona musi go przeczytać. Ona musi poznać prawdę. Po napisaniu listu przekazałem go Liam'owi. Chłopak obiecał przekazać go Rosalie. Sam wiedziałem, że to już koniec. Nie wybaczyła mi więc to koniec mojego życia. Żyłem dla niej. Żyłem dla naszych dzieci. Kochałem ją. A teraz to wszystko przekreślone. Pobiegłem do pobliskiego lasku zwanego „Lasem Strapieńców” i tam skończyłem swoje życie. To tam się powiesiłem.

Oczami Rosalie:

Liam przekazał mi list. Nie wiedziałam co z nim zrobić. Powinnam jednak go przeczytać.
„Kochana Rosalie!
To moje ostatnie słowa skierowane do ciebie. Można powiedzieć, że dałem ci spokój. Zasługujesz na niego. Głupio się czuje w tej całej sytuacji bo to już moja druga zdrada. Jednak ta nie była w pełni świadoma. Po wyjściu z odwyku obiecałem sobie, że nigdy cię nie skrzywdzę. Obiecałem sobie miłość do końca i jeszcze dłużej. To co powiedziałem ci w parku było prawdą. Szkoda, że ostatnie słowa które do mnie powiedziałaś brzmiały tak bardzo boleśnie dla mnie. Ale należało mi się. Należało mi się tak, jak łomot od Harry'ego. Kochana Rosalie. Nie byłem dobrym ojcem. Miałem mało czasu dla dzieci, wyjechałem. Bardzo cię za to przepraszam. Przeproś je i pozdrów ode mnie. Może wychowywane bez ojca będą się czuły lepiej? Mam nadzieje, że chłopcy pomogą ci się nimi zająć. Jeśli będziecie kiedyś chcieli im powiedzieć kim byłem, gdy zapomną mówcie szczerą prawdę. Nie omijajcie tych szczegółów, że cię zdradziłem. Pewnie będą mnie nienawidzić. Trudno. Wiem jednak, że ja was kocham. Kochana Rosalie. Skończyłem ze swoim życiem. Tak. Dobrze przeczytałaś. Już nie żyję. Moim głównym celem w życiu byłaś ty, były dzieci. To wy sprawialiście, że budziłem się i zasypiałem z uśmiechem na twarzy. Kochana Rosalie. Las Strapieńców. Tam jest moje ciało. Moja dusza jest już daleko, wysoko. Moje serce jest przy was. Kochana Rosalie rzegnaj na zawsze.”
- Nie. To nie możliwe!- krzyknęłam wybiegając z pokoju
Wpadłam prosto na Harry'ego.
- Musimy jechać. Las Strapieńców. Boże. Szybko!- krzyczałam
Wsiedliśmy do samochodu i dojechaliśmy do tego upiornego miejsca. Pobiegłam przed siebie. Na samym wejściu do lasu zobaczyłam jego. A właściwie jego ciało.
- Nie! Zayn!- krzyknęłam padając na kolana- To nie może być prawda! Zayn! Proszę odezwij się!
Po krótkiej chwili podbiegł Harry. Zdziwił się na widok wisielca. Ale na jego twarzy nie zauważyłam, żadnych emocji.
- Może to i lepiej?- zapytał ale nie dopuściłam tego do swoich uszu
- Zayn! Dziękuje ci za te wszystkie chwile. Dziękuje ci. Przepraszam. To moja wina! Powinnam była ci wybaczyć. Zayn. Ja cię kocham...
---------------------------------------------
Edwards xx
A oto i koniec. Może Patrycja doda prolog. miło się pracowało :) Pozdrawiam was :3

2 komentarze:

  1. *-* Ale emocja wow jest zaszokowana w dobrym sensie czekam na next ;*/Oli;D

    OdpowiedzUsuń
  2. nie to nie możliwe jak on mógł sie powiesić nie wierze ... tak szczerze to płacze.. nie chce aby ta historia sie skończyłą nie tak szybko ... bardzo w głebi duszy chciałabym żeby pojawiła sie dalsza częśc , dalsza historia .. może Ross zacznie życie od nowa , co z dziećmi ? ale w końcu to Wasz wybór ... jak zdecydujecie ..... Patrycjo chciałabym powiedzieć że bedzie mi brakowało twoich jak i Edwards rozdziałów .. kocham Was i to co tworzycie
    Pozdrawiam me x.x

    OdpowiedzUsuń