Cześć! To OSTATNIA notka na tym blogu. Drodzy Czytelnicy! Blog jest dostępny pod linkiem:
http://touchedbyanangelonedirection.blogspot.com/
Jest już tam notka na przywitanie :3
Więc żegnajcie na tym blogu :) Do zobaczenia na TBAA :)
-----------
Edwards xx
I only you saw what I can see- Patrycja & Edwards xx
Czego potrzeba do szczęścia? Rodziny, przyjaciół, domu. Niestety Rosalie Smith umierają rodzice a dziadkowie nie mogą jej wychowywać. Dziewczynę przed domem dziecka ratuje przystojny zielonooki chłopak który okazuje się być bratem sieroty. Zabiera ją do swojego domu gdzie dziewczyna poznaje jego przyjaciół. Jak potoczą się dalsze losy Ross? Czy wśród przyjaciół znajdzie wsparcie? Odnajdzie miłość? Wszystkiego dowiecie się czytając.
niedziela, 20 października 2013
poniedziałek, 14 października 2013
Drodzy Czytelnicy Zmiana Planów!
Drodzy Czytelnicy!
Udało mi się przekonać Patrycję do zmiany tematu kolejnego bloga pisanego przez nas.
Propozycją Patrycji był FanFiction o Louis'ie. Stwierdziłam jednak, że nie dam rady pisać czegoś w takim klimacie. Myślę, że jeszcze nie jestem tak rozwinięta humanistycznie aby w wieku czternastu lat pisać takiego typu opowiadanie.
Przekonałam ją, abyśmy zaczęły pisać inny rodzaj opowiadania.
Wybrałam tytuł "Touched by an Angel" (mam nadzieje, że nie masz mi tego złe Patrycjo, że bez konsultacji z tobą)
A oto ogólna fabuła:
"Śmierć nie jest w stanie przekreślić prawdziwej miłości. Rosalie Smith- trzydziestosiedmioletnia narzeczona zmarłego Zayn'a Malik'a- dobrze to wie. Dla niej czas się zatrzymał. Wciąż wygląda tak jak piętnaście lat temu. Dzień przed piętnastą rocznicą śmierci ukochanego Ross postanawia wyjawić siedemnastoletnim dzieciom całą prawdę o Zayn'ie która jak dotąd nie ujrzała światła dziennego. Gdy wieczorem chce pooglądać stare zdjęcia na strychu w kącie zauważa jakąś postać. Okazuje się ona ukochanym Rosalie w postaci anioła. Dziewczyna dowiaduje się co przez 15 lat robiła dusza Malik'a i spędza z nim czas. Musi pomóc mu ukończyć wędrówkę duszy i wejść przez bramy Niebios. Udaje jej się to zrobić w osiemnaste urodziny jej dzieci. Czy do wiecznego szczęścia będzie potrzebna interwencja magii? Czy Lucas i Alice będą gotowi stracić tak wiele dla "szczęścia"? Dowiecie się czytając!"
Prawdopodobnie założymy nowego bloga. O wszelkich informacjach z tym związanych będę informować na moim twitterze: @Senseyka_
Trzymajcie się kociaki :3
Edwards xx
Udało mi się przekonać Patrycję do zmiany tematu kolejnego bloga pisanego przez nas.
Propozycją Patrycji był FanFiction o Louis'ie. Stwierdziłam jednak, że nie dam rady pisać czegoś w takim klimacie. Myślę, że jeszcze nie jestem tak rozwinięta humanistycznie aby w wieku czternastu lat pisać takiego typu opowiadanie.
Przekonałam ją, abyśmy zaczęły pisać inny rodzaj opowiadania.
Wybrałam tytuł "Touched by an Angel" (mam nadzieje, że nie masz mi tego złe Patrycjo, że bez konsultacji z tobą)
A oto ogólna fabuła:
"Śmierć nie jest w stanie przekreślić prawdziwej miłości. Rosalie Smith- trzydziestosiedmioletnia narzeczona zmarłego Zayn'a Malik'a- dobrze to wie. Dla niej czas się zatrzymał. Wciąż wygląda tak jak piętnaście lat temu. Dzień przed piętnastą rocznicą śmierci ukochanego Ross postanawia wyjawić siedemnastoletnim dzieciom całą prawdę o Zayn'ie która jak dotąd nie ujrzała światła dziennego. Gdy wieczorem chce pooglądać stare zdjęcia na strychu w kącie zauważa jakąś postać. Okazuje się ona ukochanym Rosalie w postaci anioła. Dziewczyna dowiaduje się co przez 15 lat robiła dusza Malik'a i spędza z nim czas. Musi pomóc mu ukończyć wędrówkę duszy i wejść przez bramy Niebios. Udaje jej się to zrobić w osiemnaste urodziny jej dzieci. Czy do wiecznego szczęścia będzie potrzebna interwencja magii? Czy Lucas i Alice będą gotowi stracić tak wiele dla "szczęścia"? Dowiecie się czytając!"
Prawdopodobnie założymy nowego bloga. O wszelkich informacjach z tym związanych będę informować na moim twitterze: @Senseyka_
Trzymajcie się kociaki :3
Edwards xx
niedziela, 13 października 2013
Epilog.
*Muzyka* (Koniecznie włącz)
"Nie zamieniłabym tych wszystkich chwil na nic. Gdybym miała decydować o tym co zrobię jeszcze raz, wybrałabym to samo."
"Nie zamieniłabym tych wszystkich chwil na nic. Gdybym miała decydować o tym co zrobię jeszcze raz, wybrałabym to samo."
Dom pogrzebowy przypomina małą kapliczkę. Białe ściany, suto zdobiony
sufit i kilka miedzianych stojaków ze świecami, nadają mu groteskowego
klimatu. W białej trumnie leżał On. Wyglądał jakby spał. Tylko jego klatka piersiowa nie unosiła się pod wpływem oddechu. Rozpoczęła się Msza. Ksiądz mówił niezrozumiałe przez Ross słowa. Niezrozumiałe, bo cały czas myślała o Malik'u. Związane z nim wspomnienia. Ceremonia pogrzebu się skończyła. Pozostało tylko pochować trumną Jego ciało.
" Tysiące cudownych wspomnień, milion pięknych chwil. Idealny świat zapisany spojrzeniami"
Całe moje szczęście mnie opuściło. Mój skarb. Mój kotek. Moje kochanie. Zostały tylko ślady naszej miłości. Alice i Lucas. Dzieci moje i Jego. Już nigdy nie posmakuję smaku Jego ust. Nie poczuję Jego ciepła. Gdy tylko przypomnę sobie Jego uśmiechające się do mnie oczy, łzy spadają po moich polikach, zostawiając mokre plamy.
Od tego czasu codziennie samotnie chodziła w to miejsce. W miejsce, kiedy pierwszy raz powiedział jej, że ją kocha. Dzieci miały już po 14 lat, a ona nadal nie mogła zapomnieć Jego czekoladowych oczu spoglądających na nią z taką miłością... Wybaczyła mu. Wybaczyła, choć było już za późno.
She was just a sweet and little girl
With pony tails and the dress that swirled
She made her mother proud
And daddy laugh out loud
She could pleased the world
one day she met another little girl
With skinny legs and pressing curls
It made her dream out loud
And made her feel the world
Cause you're a dreamer Molly
So just keep dreaming Molly
Yeah you're a dreamer Molly
So just keep dreaming Molly
Cause you're a dreamer Molly
So just keep dreaming Molly
Yeah you're a dreamer Molly
So just keep dreaming Molly
You are a dreamer Molly
With flowers in your hair
You’re a dreamer Molly
Yeah it wanted everywhere
She was not like all the other girls
She felt too shame
And thought she was too blame for a parents flaws
And the broken flames tried find to world
One day she up and packed her little bag
Hit herself and broken reins
She couldnt pleased the world a confused little girl
Cause you're a dreamer Molly
So just keep dreaming Molly
Yeah you're a dreamer Molly
So just keep dreaming Molly
Cause you're a dreamer Molly
So just keep dreaming Molly
Yeah you're a dreamer Molly
So just keep dreaming Molly
You are a dreamer Molly
With flowers in your hair
You’re a dreamer Molly
Yeah it wanted everywhere
You are a dreamer Molly
With flowers in your hair
You’re a dreamer Molly
Yeah it wanted everywhere
Zapomniała co to miłość. To słowo kojarzyła tylko z Nim. Tylko. Od kiedy On postanowił ją zostawić, popełniając samobójstwo nie spotkała się NIGDY z żadnym innym mężczyzną. Nie mogła znieść widoku, kiedy ona szczęśliwa tańczyła z mężczyzną, On patrzył na nią z góry ze smutnymi oczami. Tak sobie to wszystko wyobrażała. Nie mogła spotykać z nikim innym oprócz Niego. Jeżeli nie mogła być z Nim na Ziemi, musiała zrobić to samo co On. Samobójstwo. Jednak coś trzymało ją przy życiu. Lucas I Alice.
Jej dzieci. Jej i Jego. Odkąd Go już nie ma, nie użyła Jego imienia. Nie potrafiła wypowiedzieć tych czterech liter z uśmiechem na twarzy. Po prostu nie umiała.
Nie umiała bez niego żyć...
__________________________________
To już koniec tego opowiadania. Serdecznie dziękuję za miłe jak i te "niemiłe" komentarze. Dziękuję, że było Was tak dużo. Kończąc to opowiadanie zaczynamy pisać nowe. "Dark Louis Tomlinson" Znajdziecie je po tym linkiem.
Zapraszam do komentowania! <3 Rodział 1 pojawi się, kiedy skończymy pracę nad wyglądem. Powiadomimy Was o tym. Jak chcecie podajcie nazwy Twitterów to powiadomimy Was z osobna. <3 Kocham i jeszcze raz dziękuję <3 Patrycja.
-----------------------------------------------------------
Tak, tak. To już koniec kochani. Cieszę się, że mogłam tu z wami być i tworzyć dla was. Blog sprawił, że stałam się punktualna i pewniejsza siebie. Mam nadzieje, że cały nasz blog podobał się wam i, że będziecie czytać naszego nowego bloga który dopiero się zacznie rozkręcać. Szczerze powiedziawszy cicho liczyłam na kontynuacje opowiadania na nowym blogu. O historii Ross, Lucas'a i Alice. Ale cóż. Trudno. Jeszcze nie jestem w stu procentach pewna czy będę pisać nowego bloga. Nie wiem czy "złapię" o co chodzi i czy się wkręcę. Trzymajcie za mnie kciuki. Pozdrawiam :3 Edwards xx
Tak, tak. To już koniec kochani. Cieszę się, że mogłam tu z wami być i tworzyć dla was. Blog sprawił, że stałam się punktualna i pewniejsza siebie. Mam nadzieje, że cały nasz blog podobał się wam i, że będziecie czytać naszego nowego bloga który dopiero się zacznie rozkręcać. Szczerze powiedziawszy cicho liczyłam na kontynuacje opowiadania na nowym blogu. O historii Ross, Lucas'a i Alice. Ale cóż. Trudno. Jeszcze nie jestem w stu procentach pewna czy będę pisać nowego bloga. Nie wiem czy "złapię" o co chodzi i czy się wkręcę. Trzymajcie za mnie kciuki. Pozdrawiam :3 Edwards xx
Rodział 36
Oczami Zayn'a:
Serce biło mi jak szalone. Czułem jakby chciało wyrwać się z mojej piersi choć tak naprawdę siedziało tam i kruszyło się na małe elementy. Nerwowo chodziłem po Rynku starając się uniknąć głównej drogi. Po chwili zorientowałem się, że otaczają mnie fanki. Nie mogłem na nie patrzyć, nie mogłem z nimi porozmawiać. Pobiegłem przed siebie. Kątem oka zauważyłem znany mi samochód. Wiedziałem, że to mnie czeka. Jak Olga mogła. Myślałem, że ona jest biedną, potrzebujacą pomocy dziewczyną. A ona mnie wykorzystała! Wolałem zostać pobity gdzieś na poboczu. Kręciłem się wcześniej po mieście i widziałem tam starą, opuszczoną fabrykę. Wziąłem do ręki telefon i napisałem do Hazzy SMSa „Załatwmy to gdzieś na boku. Stara fabryka za miastem”. Nie otrzymałem odpowiedzi ale wiedziałem, że tam mamy się spotkać. Po drodze próbowałem dodzwonić się do Rosalie ale jej telefon milczał. Zayn! Jakim ty jesteś kretynem. Jesteś skończonym idiotą. Dotarłem pod fabrykę. Styles już tam był. Stał sztywno z mocno ściśniętymi pięściami. Stanąłem naprzeciwko jego. Nie miałem zamiaru się bronić, należało mi się. To moja wina. Mogłem przewidzieć jaka Olga jest naprawdę.
- Malik- wypluł zdenerwowany
- Harry- cicho odpowiedziałem
- Jak mogłeś... znowu... to... zrobić- wysyczał
- Ja... Nie mam wytłumaczenia- powiedziałem z lekkim zawachaniem
- Nie rozumiesz jak ją ranisz?!- krzyknął rzucając się na mnie
Zamknąłem oczy i przygotowałem się na ból. Biedna Rosalie. Oglądanie filmu na którym... To tak jak z tą zradą z Perrie. Ona też miała filmik. Poczułem mocne uderzenie pięścią w twarz. Z nosa zaczęła mi kapać krew. Następne ciosy sprawiły, że przewróciłem się na ziemię.
- To twój koniec Malik. Nie ma już dla ciebie miejsca w zespole!- usłyszałem ledwo przytomny
Chwilę później chciałem spróbować zadzwonić do kogoś. Bez spoglądania na ekran nacisnąłem zieloną słuchawkę. Po kilku sygnałach usłyszałem cichy, zapłakany głos.
- Zayn... myślę, że...- mówiła Rosalie
- Ross? Ja naprawdę... naprawdę... nie... chciałem... nie.... chciałem...- zacząłem się jąkać z powodu bólu
Po chwili przestałem widzieć krajobraz dookoła. Przestałem słyszeć smutny głos Rosalie. Przestałem czuć ból.
Oczami Rosalie:
-Zayn?- zapytała- Zayn! Co się stało? Odezwij się... Boże! Zayn! Jesteś tam?
Co się mogło stać? Z jednej strony nie chcę go znać, chcę zapomnieć. Z drugiej boję się o niego. Choć jest dorosły nadal zachowuje się jak dziecko. Kto wie o tym co się stało... Hmm. Hazza! O nie. Przecież on mógł go... Boże... Nerwowo wybrałam numer starszego brata. W jego głosie słychać było zdenerwowanie.
- Co się stało Rosalie? Już po ciebie jadę- starał się ukryć władające nim emocje
- Czy ty coś mu... zrobiłeś?- zapytałam cicho bojąc się odpowiedzi
Milczał. Czyli coś mu zrobił. Ból za ból? Smutek za smutek? Złość za złość.
- Harry- powiedziałam nieco głośniej
- Należało mu się Ross- powiedział zdenerwowany
- Ale Harry!- krzyknęłam przerażona- Na pewno nic mu nie jest?
- Siostrzyczko. Zakończyliśmy trasę. Już jadę po ciebie i po dzieciaki
- Obiecaj, że nic mu nie jest- powiedziałam zdecydowanie
- Ale on cię zranił!- krzyknął Harry
- To nie znaczy, że przestałam go kochać- wyszeptałam łkając
- Będzię za kilka godzin. Trzymaj się
- Cześć- powiedziałam, po czym się rozłączyłam
Zaczęłam się pakować. Siebie i dzieci. Weszłam jeszcze na tt i zobaczyłam wiadomość od Zayn'a. To sprawiło, że zaczęłam płakać. Bardzo. Dzieci spojżały na mnie pytająco.
- Jeszcze trochę i przyjedzie po nas wujek Harry. Pojedziemy do niego, do domu. Spotkamy się z wujkiem Louis'em, wujkiem Niall'em i wujkiem Liam'em- powiedziałam w miarę spokojnie ocierając łzy
- A tata?- zapytał rezolutnie Lucas
- Tata... on ma na razie dużo pracy. Nie ma dla nas czasu. Może za jakiś czas się z nim zobaczymy- powiedziałam łkając
- Już go nie kochasz?- zapytała Alice
- To bardzo trudne. Z miłością jest tak jak z śpiewaniem. Kochamy, kochamy i kochamy. Jeśli pojawi się jakaś trudność, błąd to choć jest nam smutno nadal dążymy do celu. Tatuś zrobił coś, co sprawiło, że jest mi smutno. Ale nadal go kocham. Tylko, że on mnie już chyba nie.
Gdy wypowiedziałam ostatni wyraz do pokoju weszła Trisha. Widocznie podsłuchała naszą „rozmowę”.
- O co chodzi kochanie?- zapytała siadając na łóżku
Momentalnie wytarłam oczy. Bardzo lubiłam Trishę, nie chciałam jej martwić.
- Nic...- wyszeptałam dokańczając pakowanie
- Córeczko, przecież widzę- powiedziała z lekkim zdenerwowaniem
Córeczko. Przecież ja nie jestem jej córką. Nie mam ślubu z Zayn'em. Zdradził mnie i to dwa razy. Chyba powinna poznać prawdę. W końcu wyprowadzam się z jej wnukami.
- Chodzi o to, że się wyprowadzamy- powiedziałam usiłując być spokojna
- To widzę. Zayn wcześniej wraca i jedziecie do niego?- zapytała choć dobrze wiedziała, że nie o to chodzi
W jej głosie słychać było cień nadziei. Nie mam pojęcia co siedziało w jej zatroskanej głowie ale musiałam rozwiać wszelkie wątpliwości.
- Zayn... My... Nas już nie ma- powiedziałam sztywnie
Na jej twarzy pojawiło się zdziwienie, może nie przewidywała, że sprawy potoczyły się aż tak daleko?
- Znowu wrócił do narkotyków? Kochanie daj mu jeszcze jedną szansę- zaczęła prosić a po jej policzkach zaczęły spływać łzy
- Gdyby to chodziło o narkotyki- westchnęłam- On znowu mnie zdradził
Wypowiedziawszy te słowa poczułam, że wszystkie wspomnienia do mnie wracają. Pierwsze spotkanie z Harry'm, wyjazd z Melanie do domu chłopców, miłość co do Zayn'a, romans z Niall'em, zdrada, bójka z Harry'm ciąża, odwyk, bójka z Harry'm, miłość z Zayn'em, wychowywanie dzieci, trasa WWA, zdrada... Przypomniałam sobie jego zdjęcia z Perrie i filmik z Olgą. Chciałam wykrzyczeć, że go nienawidzę ale dobrze wiedziałam, że to nie prawda. Kochałam go. Kochałam i chciałam z nim być. Chciałam mu wybaczyć. Ale to bolało. Nie wiem czy mogłabym żyć z tym jak dawniej.
- Boże- wyszeptała Trisha
Po chwili do pokoju wpadł Harry. Podbiegł do mnie i mocno mnie przytulił po czym otarł moje łzy.
- Będzie dobrze siostrzyczko- uspokajał mnie gładząc moje włosy
Gdy trochę się uspokoiłam Harry zaniusł dzieci do samochodu po czym zapiął je w fotelikach. Następnie wziął walizki. Ja stałam jak słup soli naprzeciwko matki Zayn'a.
- Dowidzenia- wyszeptałam- Może pani odwiedzać dzieci kiedy tylko pani zechce
- Dozobaczenia córeczko- powiedziała przytulając mnie
- Mam nadzieje, że Zayn już nie przyspoży mojej rodzinie więcej kłopotów- wypluł Harry po czym objął mnie i wyszliśmy z domu
W czasie drogi milczeliśmy. Harry był skupiony na prowadzeniu samochodu a dzieci spały. Włożyłam do uszu słuchawki i zaczęłam słuchać solówek Zayn'a które specjalnie nagrałam.
- Czego słuchasz?- zapytał po długiej chwili ciszy mój starszy brat
- Jego- cicho wyszeptałam
Przez to rozstanie przestałam mówić. Teraz moje wszystkie słowa wypowiadałam bardzo cicho zagłuszając je płaczem lub szepcąc.
- Po tym wszystkim nadal go kochasz?- zapytał z zwątpieniem Harry
- To tak jak z muzyką- powiedziałam patrząc na Alice- Jak z muzyką.
Dojechaliśmy do średniej wielkości domu. Był dość mały w porównaniu z rezydencją One Direction ale przy zwykłych domach był dość duży.
- To nasze nowe mieszkanie- powiedział Harry wskazując palcem na budynek
Myślałam, że chłopcy będą mnie pocieszać. Ale zachowują się jakgdyby nigdy nic się nie stało. Może to i lepiej?
Oczami Olgi:
Znalazłam go całego zakrwawionego i wijącego się z bólu blisko starej i opuszczonej fabryki.
- Zayn!- krzyknęłam podbiegając do niego
- Zostaw mnie- wysyczał
- Kochanie...
- Nie mów tak do mnie! Nienawidzę cię! Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Zniszczyłaś moje życie!- krzyczał na mnie, wyglądało to zabawnie i żałośnie
- Wiesz w końcu jesteś ojcem...
- Tak. Mam syna i córkę. I przez ciebie rozstałem się z ich matką!
Usiadłam na kupce palet i przyglądałam się Malik'owi. Co on ze sobą zrobił? Jakby nie patrzeć to przez jego związek z Rosalie zespół stracił kontrakt. Gdyby nie ten związek Niall byłby z Ross więc w zespole nie byłoby homoseksualistów co było głównym powodem rozwiązania umowy.
- Więc będziesz miał jeszcze jedno dziecko. Jestem w ciąży Malik. Z tobą- powiedziałam uśmiechając się
- To nie możliwe- wyszeptał
"Oczami Nienarodzonego"
1 dzień z życia
Kilka minut temu zostałem powołany do życia na Ziemi. Istnieję. Powstałem z miłości moich rodziców. Czuję się wspaniale,jest mi ciepło i przyjemnie. Jestem taki szczęśliwy!! Bardzo chcę żyć. Bardzo dziękuję moim Rodzicom i Bogu,życie to największy i najwspanialszy dar, jaki mogli mi ofiarować. Będę im wdzięczny do końca życia. Żyję w mojej mamie. Ona jeszcze nic nie wie o moim istnieniu, ale czuję że bardzo, bardzo mnie kocha. Dziś po raz pierwszy słyszałem Jej głos,głos mojej Mamy. Jest taki ciepły. Moja Mama jest wspaniałą, dobrą osobą, czuję to. Już nie mogę się doczekać kiedy ją zobaczę.Na pewno jest bardzo piękna. Moja Mama...Moja... Kiedy zobaczę świat? Jak wspaniale jest żyć...
Wielka radość...
Hm...
2 dzień życia.
To już drugi dzień mojego życia. Jeszcze nie przypominam człowieka,ale przecież nim jestem? Już za 9 miesięcy ujrzę świat po raz pierwszy. Słyszę głosy mojej rodziny-już niedługo do nich dołączę. Dzisiaj usłyszałem imię mojej Mamusi-Olga. Piękne,drogie mi imię...
Oczekiwanie...
Niecierpliwość...
30 dzeń życia
Liczę sobie już cały miesiąc. Ale urosłem! Przez ten czas wiele dowiedziałem sie o świecie. Moja Mama tak pięknie i dużo o nim opowiada. A jak pięknie śpiewa! Jestem z niej naprawdę dumny. Tak bardzo chcę zobaczyć to wszystko, o czym opowiadała. Dzisiaj byliśmy w lesie .Mogę powiedzieć że, ja też byłem. Przecież tam,gdzie ona,tam i ja. Czułem, że moja Mama jest tam szcześliwa,ze kocha to miejsce. Ja też je pokochałem,chociaż jeszcze go nie widziałem. Nie wiem,jak wygląda las,ale moja Mama uwielbia tam spacerować. Na pewno kiedyś mnie tam zabiorą,z Tatą.
Zaraz, co ja słyszę? Moja ukochana Mama właśnie dowiedziała się że w niej żyję!! Ale nowina! Wspaniale....Ale co to? Zaraz zaraz...Ona wcale się nie cieszy!! Co się dzieje? Dlaczego ona płacze?! A może to łzy szczęścia?!
Niepewność...
3 godziny pózniej...
Jestem ciekawy, jak zareaguje mój Tata na wiadomość, że za 8 miesięcy pojawię się na świecie. Na pewno będzie bardzo szczęśliwy. Stworzymy wspaniałą,kochającą sie rodzinę. Ja,Mama i Tata.
Cudownie,prawda?
No,ja też tak myślę!
Kilka minut pózniej
Co to?! Co ja słysze?! Tata bardzo głośno krzyczy. Słowa wypowiedziane kilka sekund temu nadal słyszę bardzo wyrażnie. Mój ukochany Tata bardzo głośno krzyczał: ,,Olga,Ty chyba kompletnie zwariowałaś?! Jak Ty to sobie wyobrażasz?! Zaczynamy karierę od nowa,wszystko zaczynało się powoli układać a Ty teraz z ciążą wyskakujesz?! Rozwaliłaś mój związek! To twój problem,mnie,to nic nie obchodzi! Dopóki się TEGO nie pozbędziesz,nie mamy o czym rozmawiać! Nie, nie, nie! Ja po prostu nie mogę w to uwierzyć! Zwariowałaś!! I to akurat teraz,kiedy zaczęliśmy wychodzić na prostą jako zespół?! '' Mama, szlochając,cicho powiedziała: ,,A Ty nagle nie wiesz skąd się dzieci biorą?! To jest NASZE dziecko. Ono stanowi dla Ciebie problem?! Sama jetem pełna niepokoju,nie wiem co robić. Oczekiwałam, że podtrzymasz mnie na duchu,powiesz że sobie poradzimy,że wszystko będzie dobrze,że jakoś się ułoży...Teraz jestem pewna że nie mogę na Ciebie liczyć. Tak naprawdę to nigdy nie mogłam! Zawsze byłeś nieodpowiedzialnym człowiekiem! Ja chcę urodzić to dziecko! Już podjęłam decyzję!' Tata wysłuchał mamy a potem bardzo niewyraźnie rzucił: ,,jeśli nie pozbędziesz się TEGO to,z naszej pomocy koniec!'' Wyszedł trzaskając drzwiami. Nic z tego nie rozumiem,ale boję się. Nikt,kto nie był w takiej sytuacji nie wie, co to strach o własne życie. O życie,którego pragnie się jak niczego innego na świecie. Czy mnie nazywa ''tym''?! Bardzo się boję. Poczułem uderzenie w brzuch. Boli,boli,bardzo boli...
Strach....
31 dzień z życia
Słyszałem rozmowę moich rodziców... Teraz dotarły do mnie słowa Taty. Stwierdził, że trzeba 'usunąć' problem....nie wiem co to znaczy,ale na pewno nie jest to nic dobrego....To ja jestem tym problemem? Nie wierzę...Przecież moja Mama mnie kocha i nie pozwoli zrobić mi krzywdy. To oczywiste...
Nadzieja,ale i rozpacz...
37 dzien z życia
Teraz rozumiem...moi rodzice mnie nie chcą. Nie chcą żebym żył. Słyszałem dziś rozmowę mojej Mamy z jej siostrą- Żanetą. Mama płakała, mówiła że nie wie co robić, że to dla niej trudne. Zwierzyła się, że przeze mnie będzie musiała zrezygnować ze studiów,że zniszczę jej życie. Twierdziła, że jest za młoda na dziecko,nie poradzi sobie z wychowaniem.Naprawdę,bardzo chciałaby mieć dziecko,ale że, to nie jest odpowiedni moment w jej życiu. To dla niej bardzo trudna decyzja. Płakała,zwierzała się,że w pierwszej chwili była zdecydowana urodzić,pokonać wszystkie przeszkody,poradzić sobie ze wszystkimi kłodami rzucanymi jej pod nogi...Ale po rozmowie z Zayn'em,czuje się rozdarta. Wie,że jest on nieodpowiedzialnym człowiekiem,ale ona nadal chcę jego pieniędzy. Wiem,to dla niej ciężkie.Ale! Czy ona nie myśli o tym, co ja czuję?! Żaneta milczała przez dłuższą chwilę. Aż w końcu wybuchła.Krzyczała: ,,Karolina,dziewczyno, jak możesz odebrać życie temu dziecku,nie dając nawet szansy poznania świata? Nie poznaję Cię!!! Zawsze byłaś przeciwna aborcji! Nie masz prawa decydować o życiu i śmierci,od tego jest Bóg! Żaden człowiek nie ma prawa odbierać drugiemu człowiekowi życia! Tyle razy rozmawiałyśmy o karze śmierci dla zwyrodnialców którzy z zimną krwią zabijają niewinnych ludzi! A teraz,Ty,moja najlepsza przyjaciółka, chcesz zamordować małą bezbronną istotkę! To tak jakbyś zabiła część siebie.Dziecko, które chcesz zabić, jest przecież częścią Ciebie i mężczyzny którego kochasz! Wyobrażasz sobie ,że usuniesz tę ciążę i na drugi dzień o wszystkim zapomnisz?! Nie łudź się! Każdego dnia,każdej minuty,będziesz myślała,czy byłby to chłopiec czy dziewczynka. Będziesz się zastanawiać:do kogo byłoby podobne? Ile by teraz miało lat? Jaki kolor miałyby jego oczy?! A kiedy przechodząc,w drodze do pracy,w pobliżu placu zabaw,będziesz widziała inne,wesoło bawiące się dzieci-będziesz myślała o tym które zabiłaś! Tak! ZABIŁAŚ!!! Wstydź się,Olga! Odpowiedz szczerze:chciałabyś żeby Twoja mama myślała tak, jak Ty,17 lat temu?! Chciałabyś, żeby Cię ,,usunęła'' i w tak okrutny sposób pozbyła się problemu?! '' .Stwierdziła także że słowo ''usunąć'' łagodzi to co naprawdę oznacza-morderstwo. Po tym słowotoku Mama wstała i bez słowa wybiegła z mieszkania, zanosząc się płaczem. Postanowiła wybrać się do księdza, wieloletniego przyjaciela rodziny...Jest załamana. Mamo,czemu mi to robisz? Pozwól mi żyć!
Przerażenie...
40 dzień z życia
Po raz pierwszy jestem w kościele...Słyszę ciszę i cichą modlitwę mojej Mamy. Prosi Boga,aby jej pomógł. Nie wie, co robić...Poszła na plebanię,aby porozmawiać z księdzem. Jej dłonie drżały,podobnie jak głos. Był zupełnie inny niż zazwyczaj. Pełen rozpaczy,niepewności,a także bólu...Jest kompletnie zdezorientowana. Opowiadała o mnie, rzewnie płacząc przy tym. Mówiła że wie,że nie ma prawa decydować o tym, czy pozwolić komuś żyć. Ale także chciałaby skończyć studia,oszczędzić wstydu rodzinie. Nieślubne dziecko w małym miasteczku byłoby prawdziwą skandalem. Duszpasterz powiedział że wg Kościoła aborcja jest zabójstwem,grzechem śmiertelnym. Uświadamiał mojej Mamie że aborcja stanowi akt zabójstwa bezbronnej osoby ludzkiej i jest zarazem krańcowym przejawem ideologii pogardy dla życia ludzkiego ,,Olgo,wiem że jest ci teraz bardzo,bardzo ciężko.Zacytuję Ci słowa Katechizmu Kościoła Katolickiego:' Życie ludzkie od chwili poczęcia winno być szanowane i chronione w sposób absolutny. Już od pierwszej chwili swego istnienia istota ludzka powinna mieć przyznane prawa osoby wśród nich nienaruszalne prawo każdej niewinnej istoty do życia (...)*KKK2270 '
Jego głos był spokojny,ale stanowczy .Zapytał Mamę, czy na pewno pamięta jak brzmi piąte przykazanie Dekalogu. Mama szepnęła cicho, ale wyraźnie: ,,nie zabijaj '' a po jej policzkach płynęły łzy.
Wiedział, że nie może mamie niczego nakazać,prosił tylko ,żeby przemyślała swoja decyzję...Decyzję, która odbije się na całym jej życiu,niezależnie od tego, jaka ona będzie. Czasem myślę,że może będzie lepiej, jeśli się nie urodzę? Jak poradzę sobie z myślą że najbliżsi ludzie na świecie chcieli mnie zabić?! Że oni mnie po prostu nie chcą?! Że mnie nie kochają?! Bez miłości będę niczym...
Bezsilność...
Nadzieja...
Nadzieja na życie...
Nadzieja na miłość..
42 dzień mojego życia
Mama nie spała całą noc.Płakała.Nadal nie wiem, co się dzieje...Słyszę, jak otwieraja sie drzwi gabinetu lekarskiego. Słyszę słowa mojej Mamy. Nazywa mnie ,,problemem". Lekarz mówi że ''szybciutko' może sie pozbyć tego problemu. Tanio.Opłata za śmierć. Ta okrutna rozpacz. Ta gorycz...Co to znaczy? Czy moja Mama chce mnie zabić? Mamo błagam,chcę żyć!!! BŁAGAM! To boli....Kręci mi sie w głowie,wszystko zaczyna wirować. Mamo co się dzieje?! Mamo,pomóż! Pomóż mi! Ten nieprawdopodobny ból!!! Bardzo boli....Wiem,nie słyszysz mojego głosu.Niemego wołania o pomoc...Krzyku starchu,bezbronności i ciszy...
Tu nie liczy sie czasu...
Mamo...? Mamo czemu mnie zabiłaś?! Czemu nie pozwoliłaś mi żyć? Tak bardzo chciałem zobaczyć świat. Ten las, w którym tak często spędzałaś czas...Spędzaliśmy go razem,chociaż Ty o tym nie wiedziałaś. Jestem pewny (tak...tak,byłem chłopcem...) że nie zapomnisz mnie do końca życia,Mamo..Tam, gdzie jestem, jest mi dobrze...Kocham Cię,Mamo
Oczami Zayn'a:
Liam poinformował mnie, że Rosalie i dzieci są w Londynie. Postanowiłem z nią porozmawiać. Payne poinformował mnie, że Ross codziennie o ósmej wieczorem wychodzi na godzinny spacer do parku. Sama, bez dzieci, tylko z Lucky'm. Postanowiłem tam się z nią spotkać. Ukryłem się za drzewem, żeby nie uciekła. Gdy tylko zobaczyłem jej sylwetkę chciałem do niej podbiec. Chciałem ją przytulić, pocałować i paść przed nią na kolana błagając o wybaczenie. Spuściła pieska który szybko pobiegł przed siebie. Prosto w krzaki gdzie siedziałem. Wziąłem go na ręce i obserwowałem ukochaną.
Serce biło mi jak szalone. Czułem jakby chciało wyrwać się z mojej piersi choć tak naprawdę siedziało tam i kruszyło się na małe elementy. Nerwowo chodziłem po Rynku starając się uniknąć głównej drogi. Po chwili zorientowałem się, że otaczają mnie fanki. Nie mogłem na nie patrzyć, nie mogłem z nimi porozmawiać. Pobiegłem przed siebie. Kątem oka zauważyłem znany mi samochód. Wiedziałem, że to mnie czeka. Jak Olga mogła. Myślałem, że ona jest biedną, potrzebujacą pomocy dziewczyną. A ona mnie wykorzystała! Wolałem zostać pobity gdzieś na poboczu. Kręciłem się wcześniej po mieście i widziałem tam starą, opuszczoną fabrykę. Wziąłem do ręki telefon i napisałem do Hazzy SMSa „Załatwmy to gdzieś na boku. Stara fabryka za miastem”. Nie otrzymałem odpowiedzi ale wiedziałem, że tam mamy się spotkać. Po drodze próbowałem dodzwonić się do Rosalie ale jej telefon milczał. Zayn! Jakim ty jesteś kretynem. Jesteś skończonym idiotą. Dotarłem pod fabrykę. Styles już tam był. Stał sztywno z mocno ściśniętymi pięściami. Stanąłem naprzeciwko jego. Nie miałem zamiaru się bronić, należało mi się. To moja wina. Mogłem przewidzieć jaka Olga jest naprawdę.
- Malik- wypluł zdenerwowany
- Harry- cicho odpowiedziałem
- Jak mogłeś... znowu... to... zrobić- wysyczał
- Ja... Nie mam wytłumaczenia- powiedziałem z lekkim zawachaniem
- Nie rozumiesz jak ją ranisz?!- krzyknął rzucając się na mnie
Zamknąłem oczy i przygotowałem się na ból. Biedna Rosalie. Oglądanie filmu na którym... To tak jak z tą zradą z Perrie. Ona też miała filmik. Poczułem mocne uderzenie pięścią w twarz. Z nosa zaczęła mi kapać krew. Następne ciosy sprawiły, że przewróciłem się na ziemię.
- To twój koniec Malik. Nie ma już dla ciebie miejsca w zespole!- usłyszałem ledwo przytomny
Chwilę później chciałem spróbować zadzwonić do kogoś. Bez spoglądania na ekran nacisnąłem zieloną słuchawkę. Po kilku sygnałach usłyszałem cichy, zapłakany głos.
- Zayn... myślę, że...- mówiła Rosalie
- Ross? Ja naprawdę... naprawdę... nie... chciałem... nie.... chciałem...- zacząłem się jąkać z powodu bólu
Po chwili przestałem widzieć krajobraz dookoła. Przestałem słyszeć smutny głos Rosalie. Przestałem czuć ból.
Oczami Rosalie:
-Zayn?- zapytała- Zayn! Co się stało? Odezwij się... Boże! Zayn! Jesteś tam?
Co się mogło stać? Z jednej strony nie chcę go znać, chcę zapomnieć. Z drugiej boję się o niego. Choć jest dorosły nadal zachowuje się jak dziecko. Kto wie o tym co się stało... Hmm. Hazza! O nie. Przecież on mógł go... Boże... Nerwowo wybrałam numer starszego brata. W jego głosie słychać było zdenerwowanie.
- Co się stało Rosalie? Już po ciebie jadę- starał się ukryć władające nim emocje
- Czy ty coś mu... zrobiłeś?- zapytałam cicho bojąc się odpowiedzi
Milczał. Czyli coś mu zrobił. Ból za ból? Smutek za smutek? Złość za złość.
- Harry- powiedziałam nieco głośniej
- Należało mu się Ross- powiedział zdenerwowany
- Ale Harry!- krzyknęłam przerażona- Na pewno nic mu nie jest?
- Siostrzyczko. Zakończyliśmy trasę. Już jadę po ciebie i po dzieciaki
- Obiecaj, że nic mu nie jest- powiedziałam zdecydowanie
- Ale on cię zranił!- krzyknął Harry
- To nie znaczy, że przestałam go kochać- wyszeptałam łkając
- Będzię za kilka godzin. Trzymaj się
- Cześć- powiedziałam, po czym się rozłączyłam
Zaczęłam się pakować. Siebie i dzieci. Weszłam jeszcze na tt i zobaczyłam wiadomość od Zayn'a. To sprawiło, że zaczęłam płakać. Bardzo. Dzieci spojżały na mnie pytająco.
- Jeszcze trochę i przyjedzie po nas wujek Harry. Pojedziemy do niego, do domu. Spotkamy się z wujkiem Louis'em, wujkiem Niall'em i wujkiem Liam'em- powiedziałam w miarę spokojnie ocierając łzy
- A tata?- zapytał rezolutnie Lucas
- Tata... on ma na razie dużo pracy. Nie ma dla nas czasu. Może za jakiś czas się z nim zobaczymy- powiedziałam łkając
- Już go nie kochasz?- zapytała Alice
- To bardzo trudne. Z miłością jest tak jak z śpiewaniem. Kochamy, kochamy i kochamy. Jeśli pojawi się jakaś trudność, błąd to choć jest nam smutno nadal dążymy do celu. Tatuś zrobił coś, co sprawiło, że jest mi smutno. Ale nadal go kocham. Tylko, że on mnie już chyba nie.
Gdy wypowiedziałam ostatni wyraz do pokoju weszła Trisha. Widocznie podsłuchała naszą „rozmowę”.
- O co chodzi kochanie?- zapytała siadając na łóżku
Momentalnie wytarłam oczy. Bardzo lubiłam Trishę, nie chciałam jej martwić.
- Nic...- wyszeptałam dokańczając pakowanie
- Córeczko, przecież widzę- powiedziała z lekkim zdenerwowaniem
Córeczko. Przecież ja nie jestem jej córką. Nie mam ślubu z Zayn'em. Zdradził mnie i to dwa razy. Chyba powinna poznać prawdę. W końcu wyprowadzam się z jej wnukami.
- Chodzi o to, że się wyprowadzamy- powiedziałam usiłując być spokojna
- To widzę. Zayn wcześniej wraca i jedziecie do niego?- zapytała choć dobrze wiedziała, że nie o to chodzi
W jej głosie słychać było cień nadziei. Nie mam pojęcia co siedziało w jej zatroskanej głowie ale musiałam rozwiać wszelkie wątpliwości.
- Zayn... My... Nas już nie ma- powiedziałam sztywnie
Na jej twarzy pojawiło się zdziwienie, może nie przewidywała, że sprawy potoczyły się aż tak daleko?
- Znowu wrócił do narkotyków? Kochanie daj mu jeszcze jedną szansę- zaczęła prosić a po jej policzkach zaczęły spływać łzy
- Gdyby to chodziło o narkotyki- westchnęłam- On znowu mnie zdradził
Wypowiedziawszy te słowa poczułam, że wszystkie wspomnienia do mnie wracają. Pierwsze spotkanie z Harry'm, wyjazd z Melanie do domu chłopców, miłość co do Zayn'a, romans z Niall'em, zdrada, bójka z Harry'm ciąża, odwyk, bójka z Harry'm, miłość z Zayn'em, wychowywanie dzieci, trasa WWA, zdrada... Przypomniałam sobie jego zdjęcia z Perrie i filmik z Olgą. Chciałam wykrzyczeć, że go nienawidzę ale dobrze wiedziałam, że to nie prawda. Kochałam go. Kochałam i chciałam z nim być. Chciałam mu wybaczyć. Ale to bolało. Nie wiem czy mogłabym żyć z tym jak dawniej.
- Boże- wyszeptała Trisha
Po chwili do pokoju wpadł Harry. Podbiegł do mnie i mocno mnie przytulił po czym otarł moje łzy.
- Będzie dobrze siostrzyczko- uspokajał mnie gładząc moje włosy
Gdy trochę się uspokoiłam Harry zaniusł dzieci do samochodu po czym zapiął je w fotelikach. Następnie wziął walizki. Ja stałam jak słup soli naprzeciwko matki Zayn'a.
- Dowidzenia- wyszeptałam- Może pani odwiedzać dzieci kiedy tylko pani zechce
- Dozobaczenia córeczko- powiedziała przytulając mnie
- Mam nadzieje, że Zayn już nie przyspoży mojej rodzinie więcej kłopotów- wypluł Harry po czym objął mnie i wyszliśmy z domu
W czasie drogi milczeliśmy. Harry był skupiony na prowadzeniu samochodu a dzieci spały. Włożyłam do uszu słuchawki i zaczęłam słuchać solówek Zayn'a które specjalnie nagrałam.
- Czego słuchasz?- zapytał po długiej chwili ciszy mój starszy brat
- Jego- cicho wyszeptałam
Przez to rozstanie przestałam mówić. Teraz moje wszystkie słowa wypowiadałam bardzo cicho zagłuszając je płaczem lub szepcąc.
- Po tym wszystkim nadal go kochasz?- zapytał z zwątpieniem Harry
- To tak jak z muzyką- powiedziałam patrząc na Alice- Jak z muzyką.
Dojechaliśmy do średniej wielkości domu. Był dość mały w porównaniu z rezydencją One Direction ale przy zwykłych domach był dość duży.
- To nasze nowe mieszkanie- powiedział Harry wskazując palcem na budynek
Myślałam, że chłopcy będą mnie pocieszać. Ale zachowują się jakgdyby nigdy nic się nie stało. Może to i lepiej?
Oczami Olgi:
Znalazłam go całego zakrwawionego i wijącego się z bólu blisko starej i opuszczonej fabryki.
- Zayn!- krzyknęłam podbiegając do niego
- Zostaw mnie- wysyczał
- Kochanie...
- Nie mów tak do mnie! Nienawidzę cię! Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Zniszczyłaś moje życie!- krzyczał na mnie, wyglądało to zabawnie i żałośnie
- Wiesz w końcu jesteś ojcem...
- Tak. Mam syna i córkę. I przez ciebie rozstałem się z ich matką!
Usiadłam na kupce palet i przyglądałam się Malik'owi. Co on ze sobą zrobił? Jakby nie patrzeć to przez jego związek z Rosalie zespół stracił kontrakt. Gdyby nie ten związek Niall byłby z Ross więc w zespole nie byłoby homoseksualistów co było głównym powodem rozwiązania umowy.
- Więc będziesz miał jeszcze jedno dziecko. Jestem w ciąży Malik. Z tobą- powiedziałam uśmiechając się
- To nie możliwe- wyszeptał
"Oczami Nienarodzonego"
1 dzień z życia
Kilka minut temu zostałem powołany do życia na Ziemi. Istnieję. Powstałem z miłości moich rodziców. Czuję się wspaniale,jest mi ciepło i przyjemnie. Jestem taki szczęśliwy!! Bardzo chcę żyć. Bardzo dziękuję moim Rodzicom i Bogu,życie to największy i najwspanialszy dar, jaki mogli mi ofiarować. Będę im wdzięczny do końca życia. Żyję w mojej mamie. Ona jeszcze nic nie wie o moim istnieniu, ale czuję że bardzo, bardzo mnie kocha. Dziś po raz pierwszy słyszałem Jej głos,głos mojej Mamy. Jest taki ciepły. Moja Mama jest wspaniałą, dobrą osobą, czuję to. Już nie mogę się doczekać kiedy ją zobaczę.Na pewno jest bardzo piękna. Moja Mama...Moja... Kiedy zobaczę świat? Jak wspaniale jest żyć...
Wielka radość...
Hm...
2 dzień życia.
To już drugi dzień mojego życia. Jeszcze nie przypominam człowieka,ale przecież nim jestem? Już za 9 miesięcy ujrzę świat po raz pierwszy. Słyszę głosy mojej rodziny-już niedługo do nich dołączę. Dzisiaj usłyszałem imię mojej Mamusi-Olga. Piękne,drogie mi imię...
Oczekiwanie...
Niecierpliwość...
30 dzeń życia
Liczę sobie już cały miesiąc. Ale urosłem! Przez ten czas wiele dowiedziałem sie o świecie. Moja Mama tak pięknie i dużo o nim opowiada. A jak pięknie śpiewa! Jestem z niej naprawdę dumny. Tak bardzo chcę zobaczyć to wszystko, o czym opowiadała. Dzisiaj byliśmy w lesie .Mogę powiedzieć że, ja też byłem. Przecież tam,gdzie ona,tam i ja. Czułem, że moja Mama jest tam szcześliwa,ze kocha to miejsce. Ja też je pokochałem,chociaż jeszcze go nie widziałem. Nie wiem,jak wygląda las,ale moja Mama uwielbia tam spacerować. Na pewno kiedyś mnie tam zabiorą,z Tatą.
Zaraz, co ja słyszę? Moja ukochana Mama właśnie dowiedziała się że w niej żyję!! Ale nowina! Wspaniale....Ale co to? Zaraz zaraz...Ona wcale się nie cieszy!! Co się dzieje? Dlaczego ona płacze?! A może to łzy szczęścia?!
Niepewność...
3 godziny pózniej...
Jestem ciekawy, jak zareaguje mój Tata na wiadomość, że za 8 miesięcy pojawię się na świecie. Na pewno będzie bardzo szczęśliwy. Stworzymy wspaniałą,kochającą sie rodzinę. Ja,Mama i Tata.
Cudownie,prawda?
No,ja też tak myślę!
Kilka minut pózniej
Co to?! Co ja słysze?! Tata bardzo głośno krzyczy. Słowa wypowiedziane kilka sekund temu nadal słyszę bardzo wyrażnie. Mój ukochany Tata bardzo głośno krzyczał: ,,Olga,Ty chyba kompletnie zwariowałaś?! Jak Ty to sobie wyobrażasz?! Zaczynamy karierę od nowa,wszystko zaczynało się powoli układać a Ty teraz z ciążą wyskakujesz?! Rozwaliłaś mój związek! To twój problem,mnie,to nic nie obchodzi! Dopóki się TEGO nie pozbędziesz,nie mamy o czym rozmawiać! Nie, nie, nie! Ja po prostu nie mogę w to uwierzyć! Zwariowałaś!! I to akurat teraz,kiedy zaczęliśmy wychodzić na prostą jako zespół?! '' Mama, szlochając,cicho powiedziała: ,,A Ty nagle nie wiesz skąd się dzieci biorą?! To jest NASZE dziecko. Ono stanowi dla Ciebie problem?! Sama jetem pełna niepokoju,nie wiem co robić. Oczekiwałam, że podtrzymasz mnie na duchu,powiesz że sobie poradzimy,że wszystko będzie dobrze,że jakoś się ułoży...Teraz jestem pewna że nie mogę na Ciebie liczyć. Tak naprawdę to nigdy nie mogłam! Zawsze byłeś nieodpowiedzialnym człowiekiem! Ja chcę urodzić to dziecko! Już podjęłam decyzję!' Tata wysłuchał mamy a potem bardzo niewyraźnie rzucił: ,,jeśli nie pozbędziesz się TEGO to,z naszej pomocy koniec!'' Wyszedł trzaskając drzwiami. Nic z tego nie rozumiem,ale boję się. Nikt,kto nie był w takiej sytuacji nie wie, co to strach o własne życie. O życie,którego pragnie się jak niczego innego na świecie. Czy mnie nazywa ''tym''?! Bardzo się boję. Poczułem uderzenie w brzuch. Boli,boli,bardzo boli...
Strach....
31 dzień z życia
Słyszałem rozmowę moich rodziców... Teraz dotarły do mnie słowa Taty. Stwierdził, że trzeba 'usunąć' problem....nie wiem co to znaczy,ale na pewno nie jest to nic dobrego....To ja jestem tym problemem? Nie wierzę...Przecież moja Mama mnie kocha i nie pozwoli zrobić mi krzywdy. To oczywiste...
Nadzieja,ale i rozpacz...
37 dzien z życia
Teraz rozumiem...moi rodzice mnie nie chcą. Nie chcą żebym żył. Słyszałem dziś rozmowę mojej Mamy z jej siostrą- Żanetą. Mama płakała, mówiła że nie wie co robić, że to dla niej trudne. Zwierzyła się, że przeze mnie będzie musiała zrezygnować ze studiów,że zniszczę jej życie. Twierdziła, że jest za młoda na dziecko,nie poradzi sobie z wychowaniem.Naprawdę,bardzo chciałaby mieć dziecko,ale że, to nie jest odpowiedni moment w jej życiu. To dla niej bardzo trudna decyzja. Płakała,zwierzała się,że w pierwszej chwili była zdecydowana urodzić,pokonać wszystkie przeszkody,poradzić sobie ze wszystkimi kłodami rzucanymi jej pod nogi...Ale po rozmowie z Zayn'em,czuje się rozdarta. Wie,że jest on nieodpowiedzialnym człowiekiem,ale ona nadal chcę jego pieniędzy. Wiem,to dla niej ciężkie.Ale! Czy ona nie myśli o tym, co ja czuję?! Żaneta milczała przez dłuższą chwilę. Aż w końcu wybuchła.Krzyczała: ,,Karolina,dziewczyno, jak możesz odebrać życie temu dziecku,nie dając nawet szansy poznania świata? Nie poznaję Cię!!! Zawsze byłaś przeciwna aborcji! Nie masz prawa decydować o życiu i śmierci,od tego jest Bóg! Żaden człowiek nie ma prawa odbierać drugiemu człowiekowi życia! Tyle razy rozmawiałyśmy o karze śmierci dla zwyrodnialców którzy z zimną krwią zabijają niewinnych ludzi! A teraz,Ty,moja najlepsza przyjaciółka, chcesz zamordować małą bezbronną istotkę! To tak jakbyś zabiła część siebie.Dziecko, które chcesz zabić, jest przecież częścią Ciebie i mężczyzny którego kochasz! Wyobrażasz sobie ,że usuniesz tę ciążę i na drugi dzień o wszystkim zapomnisz?! Nie łudź się! Każdego dnia,każdej minuty,będziesz myślała,czy byłby to chłopiec czy dziewczynka. Będziesz się zastanawiać:do kogo byłoby podobne? Ile by teraz miało lat? Jaki kolor miałyby jego oczy?! A kiedy przechodząc,w drodze do pracy,w pobliżu placu zabaw,będziesz widziała inne,wesoło bawiące się dzieci-będziesz myślała o tym które zabiłaś! Tak! ZABIŁAŚ!!! Wstydź się,Olga! Odpowiedz szczerze:chciałabyś żeby Twoja mama myślała tak, jak Ty,17 lat temu?! Chciałabyś, żeby Cię ,,usunęła'' i w tak okrutny sposób pozbyła się problemu?! '' .Stwierdziła także że słowo ''usunąć'' łagodzi to co naprawdę oznacza-morderstwo. Po tym słowotoku Mama wstała i bez słowa wybiegła z mieszkania, zanosząc się płaczem. Postanowiła wybrać się do księdza, wieloletniego przyjaciela rodziny...Jest załamana. Mamo,czemu mi to robisz? Pozwól mi żyć!
Przerażenie...
40 dzień z życia
Po raz pierwszy jestem w kościele...Słyszę ciszę i cichą modlitwę mojej Mamy. Prosi Boga,aby jej pomógł. Nie wie, co robić...Poszła na plebanię,aby porozmawiać z księdzem. Jej dłonie drżały,podobnie jak głos. Był zupełnie inny niż zazwyczaj. Pełen rozpaczy,niepewności,a także bólu...Jest kompletnie zdezorientowana. Opowiadała o mnie, rzewnie płacząc przy tym. Mówiła że wie,że nie ma prawa decydować o tym, czy pozwolić komuś żyć. Ale także chciałaby skończyć studia,oszczędzić wstydu rodzinie. Nieślubne dziecko w małym miasteczku byłoby prawdziwą skandalem. Duszpasterz powiedział że wg Kościoła aborcja jest zabójstwem,grzechem śmiertelnym. Uświadamiał mojej Mamie że aborcja stanowi akt zabójstwa bezbronnej osoby ludzkiej i jest zarazem krańcowym przejawem ideologii pogardy dla życia ludzkiego ,,Olgo,wiem że jest ci teraz bardzo,bardzo ciężko.Zacytuję Ci słowa Katechizmu Kościoła Katolickiego:' Życie ludzkie od chwili poczęcia winno być szanowane i chronione w sposób absolutny. Już od pierwszej chwili swego istnienia istota ludzka powinna mieć przyznane prawa osoby wśród nich nienaruszalne prawo każdej niewinnej istoty do życia (...)*KKK2270 '
Jego głos był spokojny,ale stanowczy .Zapytał Mamę, czy na pewno pamięta jak brzmi piąte przykazanie Dekalogu. Mama szepnęła cicho, ale wyraźnie: ,,nie zabijaj '' a po jej policzkach płynęły łzy.
Wiedział, że nie może mamie niczego nakazać,prosił tylko ,żeby przemyślała swoja decyzję...Decyzję, która odbije się na całym jej życiu,niezależnie od tego, jaka ona będzie. Czasem myślę,że może będzie lepiej, jeśli się nie urodzę? Jak poradzę sobie z myślą że najbliżsi ludzie na świecie chcieli mnie zabić?! Że oni mnie po prostu nie chcą?! Że mnie nie kochają?! Bez miłości będę niczym...
Bezsilność...
Nadzieja...
Nadzieja na życie...
Nadzieja na miłość..
42 dzień mojego życia
Mama nie spała całą noc.Płakała.Nadal nie wiem, co się dzieje...Słyszę, jak otwieraja sie drzwi gabinetu lekarskiego. Słyszę słowa mojej Mamy. Nazywa mnie ,,problemem". Lekarz mówi że ''szybciutko' może sie pozbyć tego problemu. Tanio.Opłata za śmierć. Ta okrutna rozpacz. Ta gorycz...Co to znaczy? Czy moja Mama chce mnie zabić? Mamo błagam,chcę żyć!!! BŁAGAM! To boli....Kręci mi sie w głowie,wszystko zaczyna wirować. Mamo co się dzieje?! Mamo,pomóż! Pomóż mi! Ten nieprawdopodobny ból!!! Bardzo boli....Wiem,nie słyszysz mojego głosu.Niemego wołania o pomoc...Krzyku starchu,bezbronności i ciszy...
Tu nie liczy sie czasu...
Mamo...? Mamo czemu mnie zabiłaś?! Czemu nie pozwoliłaś mi żyć? Tak bardzo chciałem zobaczyć świat. Ten las, w którym tak często spędzałaś czas...Spędzaliśmy go razem,chociaż Ty o tym nie wiedziałaś. Jestem pewny (tak...tak,byłem chłopcem...) że nie zapomnisz mnie do końca życia,Mamo..Tam, gdzie jestem, jest mi dobrze...Kocham Cię,Mamo
Oczami Zayn'a:
Liam poinformował mnie, że Rosalie i dzieci są w Londynie. Postanowiłem z nią porozmawiać. Payne poinformował mnie, że Ross codziennie o ósmej wieczorem wychodzi na godzinny spacer do parku. Sama, bez dzieci, tylko z Lucky'm. Postanowiłem tam się z nią spotkać. Ukryłem się za drzewem, żeby nie uciekła. Gdy tylko zobaczyłem jej sylwetkę chciałem do niej podbiec. Chciałem ją przytulić, pocałować i paść przed nią na kolana błagając o wybaczenie. Spuściła pieska który szybko pobiegł przed siebie. Prosto w krzaki gdzie siedziałem. Wziąłem go na ręce i obserwowałem ukochaną.
-
Lucky, Lucky!- wołała coraz bardziej zbliżając się w naszą
stronę
Gdy była kilka metrów od nas skierowałem się w jej stronę.
- O. Dziękuje panu- zaczęła nie poznając mnie
Gdy wypuściłem psiaka spojżałem jej głęboko w oczy. Poznała mnie.
- Nie... to nie możliwe- wyszeptała
- Porozmawiajmy- powiedziałem łapiąc ją za rękę
- A mamy o czym?- zapytała siadając na ławce
- Może to zabrzmi głupio ale ona coś mi wsypała do picia. Nigdy nie popełniłbym tego samego błędu dwa razy.
- Mam ci uwierzyć?- zapytała
- Sam nie wiem co zrobiłbym na twoim miejscu. Wiem jednak, że cię kocham.
Ross odwróciła głowę. Złapałem jej podbrudek i odwróciłem jej głowę z powrotem aby patrzyła na mnie. Po krótkiej chwili namiętnie ją pocałowałem. Nie broniła się. Myślałem, że się udało. Jednak po chwili zdecydowanie mnie odepchnęła.
- Zayn to strasznie boli. Nie mogę. Nie chcę. Przepraszam- powiedziałam szybko po czym odbiegłam
- Kocham cię Ross! Nawet po śmierci będę. Będę się tobą opiekował tam z góry. Tobą i naszymi dziećmi- krzyknęłem do niej
Nie odpowiedziała. Postanowiłem zadzwonić do przyjaciela.
- Halo?- usłyszałem po drugiej stronie znajomy głos Payne'a
- Musimy się spotkać. Musisz coś przekazać Rosalie ode mnie- powiedziałem spokojnie
Gdy ustaliliśmy godzinę wszedłem do pierwszego lepszego sklepu, kupiłem kopertę, długopis i papier listowy. Zacząłem pisać list. Ona musi go przeczytać. Ona musi poznać prawdę. Po napisaniu listu przekazałem go Liam'owi. Chłopak obiecał przekazać go Rosalie. Sam wiedziałem, że to już koniec. Nie wybaczyła mi więc to koniec mojego życia. Żyłem dla niej. Żyłem dla naszych dzieci. Kochałem ją. A teraz to wszystko przekreślone. Pobiegłem do pobliskiego lasku zwanego „Lasem Strapieńców” i tam skończyłem swoje życie. To tam się powiesiłem.
Oczami Rosalie:
Liam przekazał mi list. Nie wiedziałam co z nim zrobić. Powinnam jednak go przeczytać.
„Kochana Rosalie!
To moje ostatnie słowa skierowane do ciebie. Można powiedzieć, że dałem ci spokój. Zasługujesz na niego. Głupio się czuje w tej całej sytuacji bo to już moja druga zdrada. Jednak ta nie była w pełni świadoma. Po wyjściu z odwyku obiecałem sobie, że nigdy cię nie skrzywdzę. Obiecałem sobie miłość do końca i jeszcze dłużej. To co powiedziałem ci w parku było prawdą. Szkoda, że ostatnie słowa które do mnie powiedziałaś brzmiały tak bardzo boleśnie dla mnie. Ale należało mi się. Należało mi się tak, jak łomot od Harry'ego. Kochana Rosalie. Nie byłem dobrym ojcem. Miałem mało czasu dla dzieci, wyjechałem. Bardzo cię za to przepraszam. Przeproś je i pozdrów ode mnie. Może wychowywane bez ojca będą się czuły lepiej? Mam nadzieje, że chłopcy pomogą ci się nimi zająć. Jeśli będziecie kiedyś chcieli im powiedzieć kim byłem, gdy zapomną mówcie szczerą prawdę. Nie omijajcie tych szczegółów, że cię zdradziłem. Pewnie będą mnie nienawidzić. Trudno. Wiem jednak, że ja was kocham. Kochana Rosalie. Skończyłem ze swoim życiem. Tak. Dobrze przeczytałaś. Już nie żyję. Moim głównym celem w życiu byłaś ty, były dzieci. To wy sprawialiście, że budziłem się i zasypiałem z uśmiechem na twarzy. Kochana Rosalie. Las Strapieńców. Tam jest moje ciało. Moja dusza jest już daleko, wysoko. Moje serce jest przy was. Kochana Rosalie rzegnaj na zawsze.”
- Nie. To nie możliwe!- krzyknęłam wybiegając z pokoju
Wpadłam prosto na Harry'ego.
- Musimy jechać. Las Strapieńców. Boże. Szybko!- krzyczałam
Wsiedliśmy do samochodu i dojechaliśmy do tego upiornego miejsca. Pobiegłam przed siebie. Na samym wejściu do lasu zobaczyłam jego. A właściwie jego ciało.
- Nie! Zayn!- krzyknęłam padając na kolana- To nie może być prawda! Zayn! Proszę odezwij się!
Po krótkiej chwili podbiegł Harry. Zdziwił się na widok wisielca. Ale na jego twarzy nie zauważyłam, żadnych emocji.
- Może to i lepiej?- zapytał ale nie dopuściłam tego do swoich uszu
- Zayn! Dziękuje ci za te wszystkie chwile. Dziękuje ci. Przepraszam. To moja wina! Powinnam była ci wybaczyć. Zayn. Ja cię kocham...
---------------------------------------------
Edwards xx
A oto i koniec. Może Patrycja doda prolog. miło się pracowało :) Pozdrawiam was :3
Gdy była kilka metrów od nas skierowałem się w jej stronę.
- O. Dziękuje panu- zaczęła nie poznając mnie
Gdy wypuściłem psiaka spojżałem jej głęboko w oczy. Poznała mnie.
- Nie... to nie możliwe- wyszeptała
- Porozmawiajmy- powiedziałem łapiąc ją za rękę
- A mamy o czym?- zapytała siadając na ławce
- Może to zabrzmi głupio ale ona coś mi wsypała do picia. Nigdy nie popełniłbym tego samego błędu dwa razy.
- Mam ci uwierzyć?- zapytała
- Sam nie wiem co zrobiłbym na twoim miejscu. Wiem jednak, że cię kocham.
Ross odwróciła głowę. Złapałem jej podbrudek i odwróciłem jej głowę z powrotem aby patrzyła na mnie. Po krótkiej chwili namiętnie ją pocałowałem. Nie broniła się. Myślałem, że się udało. Jednak po chwili zdecydowanie mnie odepchnęła.
- Zayn to strasznie boli. Nie mogę. Nie chcę. Przepraszam- powiedziałam szybko po czym odbiegłam
- Kocham cię Ross! Nawet po śmierci będę. Będę się tobą opiekował tam z góry. Tobą i naszymi dziećmi- krzyknęłem do niej
Nie odpowiedziała. Postanowiłem zadzwonić do przyjaciela.
- Halo?- usłyszałem po drugiej stronie znajomy głos Payne'a
- Musimy się spotkać. Musisz coś przekazać Rosalie ode mnie- powiedziałem spokojnie
Gdy ustaliliśmy godzinę wszedłem do pierwszego lepszego sklepu, kupiłem kopertę, długopis i papier listowy. Zacząłem pisać list. Ona musi go przeczytać. Ona musi poznać prawdę. Po napisaniu listu przekazałem go Liam'owi. Chłopak obiecał przekazać go Rosalie. Sam wiedziałem, że to już koniec. Nie wybaczyła mi więc to koniec mojego życia. Żyłem dla niej. Żyłem dla naszych dzieci. Kochałem ją. A teraz to wszystko przekreślone. Pobiegłem do pobliskiego lasku zwanego „Lasem Strapieńców” i tam skończyłem swoje życie. To tam się powiesiłem.
Oczami Rosalie:
Liam przekazał mi list. Nie wiedziałam co z nim zrobić. Powinnam jednak go przeczytać.
„Kochana Rosalie!
To moje ostatnie słowa skierowane do ciebie. Można powiedzieć, że dałem ci spokój. Zasługujesz na niego. Głupio się czuje w tej całej sytuacji bo to już moja druga zdrada. Jednak ta nie była w pełni świadoma. Po wyjściu z odwyku obiecałem sobie, że nigdy cię nie skrzywdzę. Obiecałem sobie miłość do końca i jeszcze dłużej. To co powiedziałem ci w parku było prawdą. Szkoda, że ostatnie słowa które do mnie powiedziałaś brzmiały tak bardzo boleśnie dla mnie. Ale należało mi się. Należało mi się tak, jak łomot od Harry'ego. Kochana Rosalie. Nie byłem dobrym ojcem. Miałem mało czasu dla dzieci, wyjechałem. Bardzo cię za to przepraszam. Przeproś je i pozdrów ode mnie. Może wychowywane bez ojca będą się czuły lepiej? Mam nadzieje, że chłopcy pomogą ci się nimi zająć. Jeśli będziecie kiedyś chcieli im powiedzieć kim byłem, gdy zapomną mówcie szczerą prawdę. Nie omijajcie tych szczegółów, że cię zdradziłem. Pewnie będą mnie nienawidzić. Trudno. Wiem jednak, że ja was kocham. Kochana Rosalie. Skończyłem ze swoim życiem. Tak. Dobrze przeczytałaś. Już nie żyję. Moim głównym celem w życiu byłaś ty, były dzieci. To wy sprawialiście, że budziłem się i zasypiałem z uśmiechem na twarzy. Kochana Rosalie. Las Strapieńców. Tam jest moje ciało. Moja dusza jest już daleko, wysoko. Moje serce jest przy was. Kochana Rosalie rzegnaj na zawsze.”
- Nie. To nie możliwe!- krzyknęłam wybiegając z pokoju
Wpadłam prosto na Harry'ego.
- Musimy jechać. Las Strapieńców. Boże. Szybko!- krzyczałam
Wsiedliśmy do samochodu i dojechaliśmy do tego upiornego miejsca. Pobiegłam przed siebie. Na samym wejściu do lasu zobaczyłam jego. A właściwie jego ciało.
- Nie! Zayn!- krzyknęłam padając na kolana- To nie może być prawda! Zayn! Proszę odezwij się!
Po krótkiej chwili podbiegł Harry. Zdziwił się na widok wisielca. Ale na jego twarzy nie zauważyłam, żadnych emocji.
- Może to i lepiej?- zapytał ale nie dopuściłam tego do swoich uszu
- Zayn! Dziękuje ci za te wszystkie chwile. Dziękuje ci. Przepraszam. To moja wina! Powinnam była ci wybaczyć. Zayn. Ja cię kocham...
---------------------------------------------
Edwards xx
A oto i koniec. Może Patrycja doda prolog. miło się pracowało :) Pozdrawiam was :3
sobota, 12 października 2013
Rozdział 35
*Oczami Ross*
"Sama nie wiem co czuje. Cieszę się, że Zayn jest taki mężny, bohaterski. Żal mi tej młodej dziewczyny ale to ona jest źródłem naszych nieporozumień. Teraz każda rozmowa wygląda mniej więcej tak samo. Malik pyta o dzieci i o rodziców (nie pytając mnie nawet "co tam") a następnie opowiada o chorej siedemnastolatce. Po rozwiązaniu umowy mieliśmy wziąć ślub. I co? On wyjeżdża na kilkadziesiąt dni "pracować". Tylko, że co mu z tej pracy skoro i tak nie zarabia pieniędzy? Wręcz przeciwnie. Oddaje oszczędności tej całej Oldze. Bez słowa. Bez rozmowy. Bez poinformowania mnie o tym. Tak, wiem. To jego pieniądze. Ale kiedyś mówił "wszystkie moje rzeczy są twoje, moje pieniądze, ciuchy, samochód". Kiedyś już minęło? Boję się tego, że się oddalamy. Dzieci są wiecznie smutne. Brakuje im śpiewania Zayn'a, wspólnych spacerów, zabaw. Z rodzicami Malik'a też nie układa mi się najlepiej. Co ja mówię. Jest źle. Ojciec mojego narzeczonego często mnie obraża. Uważa, że jestem z jego synem tylko dla pieniędzy. Nie wierzy w naszą miłość. Miłość. Czy w XXI wieku istnieje coś takiego? Teraz życie biegnie szybciej. Nie ma tutaj czasu na wiele rzeczy. Nawet te potrzebne przemijają. Wczoraj nie chcący zbiłam talerz. Ojciec Zayn'a był strasznie zły. Krzyczał, wyzywał. Później uderzył. Siniaki na rękach, nogach, odcisk ręki na twarzy i bolący brzuch. Nie chodzi o sam ból fizyczny. To zniosę. Chodzi o to co czuje w środku. Tak brak mi bliskości. Co noc płaczę. Boję się każdej następnej minuty, godziny, doby. Boję się co przyniesie nowy dzień. " Staram się być silna, ale to nie wychodzi. Nie mam się komu juz zwierzyć ze swoich problemów. Ostatnio chciałam zadzwonić do Hazzy, lecz on pewnie zajęty był Niall'em, więc zrezygnowałam. Pewnie powiecie, dlaczego nie powiedziałam o tym wszystkim Zayn'owi? Boję się Boję się reakcji jego i jego ojca. Nikt poza mną i jego ojcem o niczym nie wie. Ani Trisha, ani Harry. Ani nikt. Właśnie schodziłam na dół, Lucas został zabrany przez babcię na spacer. Ostatnio dzieciaki zaczynają coraz więcej mówić. Mówią już słowa, ale nie do końca zrozumiałe. Bardzo się z tego cieszę. Pewnie Zayn, cieszyłby się razem ze mną, no ale cóż. Posadziłam Alice na blacie kuchennym i obróciłam się, by włączyć piosenkę, która ostatnio była moją ulubioną. Adele- Someone Like U . Robiłam kanapki, kiedy usłyszałam jak Alice śpiewa. Nie do końca tak jak jest, ale śpiewała!
-Alice! Ty śpiewasz! Matko! Hah.. Moje zdolne dziecko.. - powiedziałam do niej, jednak ona dalej nuciła. Wzięłam szybko telefon i nagrałam ją. Następnie wstawiłam nagranie na Twittera. (♥ Nie sugerujcie się opisem do filmiku. Uznajcie, że to Alice.) Po jakże pięknym mini koncercie Alice , dokończyłam kanapki i wzięłam ją na górę. Włączyłam telewizję a dwuletnią dziewczynkę posadziłam w jej kąciku z zabawkami.
*Oczami Olgi*
Właśnie siedziałam z Zayn'em w pokoju. On czule obejmował mnie w talii, a ja "łkałam". No właśnie. Prawie. Wcale nie łkałam. Udawałam, żeby wzbudzić w tym chłopaku emocje. Byłam na niego, haha, na nich zła. Byłam nieźle wkurzona. Niby dlaczego oni mogą mieć wszystko, a ja nie?! Oni mają pełno kasy, a ja nie!? Moim celem było aby zaciągnąć go do łóżka a później, wyciągnąć od niego niezłą sumkę. O tak.. To jest to. Co z dzieckiem? Nie będzie dziecka. Nie urodzę go. Albo.. Więcej kasy by wpłynęło na moje konto czyż nie? Muszę obmyślić jeszcze do końca ten plan. Uda mi się. Bo musi. Co do .. Ano właśnie. Udawałam, że płakałam. Wtuliłam się mocniej w jego ciało.
-Olga.. Na prawdę jest mi przykro, ale.. Ale nie zapominaj, że mam prawie żonę i dwójkę dzieci. - mówił. Co mnie to obchodzi?
-Zayn.. to było straszne. Tak strasznie chcę mieć ją z powrotem koło siebie. Zrozum mnie. Nie mam nikogo. -ciągnęłam dalej jakąś wymyślona historyjkę, o tym jak mi źle. Ohh...
-Rozumiem, Rosalie miała podobną sytuację . Na prawdę Cię rozumiem. Pomożemy Ci zwalczyć tego raka, zobaczysz . -ohh, jakie to urocze. Zaraz chyba puszczę pawia.
-Dziekuję. Za wszystko. Um., Zayn? Chcesz coś do picia? -zapytałam. Mój plan czas zacząć.
-Wiesz? Mogłabyś przynieść . -zaśmiał się.
-Zaraz wracam. - powiedziałam na odchodne. Powędrowałam do kuchni, prędzej zahaczając o szafkę, w której przechowywane były niebieskie tableteczki. Sięgnęłam po jedną... Dwie tabletki, upewniając się , że Zayn nadal siedzi w pokoju. Rozpuściłam je i zamieszałam łyżeczką dla pewności. Wróciłam podając mu magiczny płyn i czekając na jego wyniki.
*Oczami Zayn'a*
Bardzo , ale to bardzo martwiłem się o Olgę. Uda się czy nie uda. Zbierzemy tą okrągłą sumę pieniędzy czy nie? Jeżeli się nie uda? Co wtedy? Czekałem na dziewczynę. Wreszcie weszła z powrotem do pokoju, podając mi szklankę z kolorowym płynem. Wziąłem łyka i poczułem w miarę dobry smak, jednak coś w nim było takiego.. innego? Wziąłem kolejny.. kolejny.. Nie wiem co się działo. Kręciło mi się w głowie i to mocno. Boże co się dzieje?
-Olga? Co to jest? Olga? Jesteś tu? - mroczki przed oczami dały o sobie znać. Co do cholery? Poczułem miękkie ręce na moim barku, mokre usta na szyi.
-Rozluźnij się Zay.. Niech poniesie cię serce, wiem, że ci się podobam. Wiem.. -gorące powietrze uderzyło w moją szyję. Nie panowałem nad sobą. Zacząłem ściągać z nas ubrania, całując każdy zakamarek jej ciała. Ona także nie była mi dłużna.. Całowała mnie, dotykała.. Nie mogłem się powstrzymać. Chciałem jej, pragnąłem jej ciała. Nie wiem, co ja teraz robię.
*Oczami Melanie*
Kiedy Louis pojechał w trasę z chłopakami, nie mogłam przestać myśleć co u niego, co z nim, jak się czuje? Nie wiem nic. Fakt, dzwoni. Niestety nie tak często jak zawsze. Raz na dzień to już sukces, ale przecież wiem, że to jego praca. Ponadto, chce zarobić więcej pieniędzy. Nie dla siebie. Dla nas. Siedziałam właśnie na werandzie naszego wspólnego domu, który dzieliliśmy z chłopakami. Często przyjeżdżała tu Danielle. Nagle jakby dostałam olśnienie.
-Tak! zadzwonię do Ross. - powiedziałam sama do siebie. Ciągnęłam za sobą koc, którym byłam owinięta. Zamknęłam drzwi balkonowe i udałam się w stronę półki, na której leżał mój telefon. Kurczowo trzymałam koc.
-Ał! - krzyknęłam pod wpływem wywrotki, która była spowodowana była zatrzaśniętym drzwiami kocem. No tak. Popatrzyłam jakie szkody wyrządziła.. O nie! Louis mnie zabije! Xbox.. Cały potłuczony. Kabel, który był do niego podłączony spokojnie leżał pod moimi nogami. Teraz to już nawet nie mam co marzyć o tym, aby wyjechać stąd gdzieś, gdzie będziemy tylko my. Ja i On. Mel i Lou. Zginę śmiercią prostą. Zostanę zabita przez swojego męża. Nosz kurcze! Wzięłam ten feralny telefon. Wybrałam numer Lou. Muszę mu powiedzieć. Trudno.
-Halo? Mel? - w słuchawce zabrzmiał jego głos.
-Lou? Co tam u Ciebie ? - zapytałam drżącym głosem. Tak, tak. Pomyślicie, że to głupie, ale serio. Xbox dla Louis'a to wszystko. Na prawdę!
-Melanie ? Co się dzieje? - no tak. Louis i te jego prorocze myśli.
-Ym.. Wszystko w porządku. - powiedziałam nadal lekko przestraszona.
-No mów co się dzieje?! Mam wrócić? Melanie? Jesteś tam?
- Louis, wiem, że będziesz na mnie zły, ale.. -przerwał mi.
-Ale co? - dopytywał.
-Twój Xbox został uśmiercony. - powiedziałam na jednym wydechu.
-Jak to uśmiercony? - pytał. Słyszałam w tym jego głosie lekką frustrację.
-No.. Niechcący.. - znowu mi przerwał.
-Nie! Nie kończ. - cisza.
-Lou.. Na prawdę przepraszam, ale te kable to one po całym salonie są porozwalane.Louiss.. Na prawdę nie chciałam.
-Tak, tak. Ugh.. Nic się nie stało. Jak wrócę to wycenimy straty i odpłacisz mi za to. Nie ma sprawy. Lepiej się uszykuj.. Radzę zakupić Ci jakaś seksi pidżamkę.. Hm.. Co tu by jeszcze? - mówił. A w jego głosie słyszałam już nieco więcej radości, niż przedtem.
-Lou! -oburzyłam się.
-No co? Ty to możesz psuć mi moje zabawki tak? To teraz za to zapłacisz sobą! I muszę kończyć bo Paul się na mnie gapi, jakbym mu coś zrobił. -powiedział.
-Lou.. Ale nie jesteś zły? Na prawdę nie chciałam. - powiedziałam jeszcze do niego.
-Okej, okej. - powiedział.
-Pochowam Twojego kumpla gdzieś w ogrodzie. Zamówić mu trumnę i pomnik? - zapytałam.
-Tak. Jeżeli możesz.. - udał, że płacze.- pochowaj Alfreda koło drzewa. Zrób mu pomnik i zapal znicza. Powiedz mu.. chociaż i tak już chyba ci nie odpowie..
-Louis! Do cholery! Kończ te rozmowy bo my tu czekamy! - krzyknął Paul.
-Dobra, dobra. Melanie.. Koteczku, kończę. Myszko ty moja! - co za głupek.
-Tak, tak Loui, Też Cię kocham. Pa - zakończyłam rozmowę. Wybrałam jeszcze szybko numer Rosalie. Odebrała natychmiast. Umówiłam się z nią, że dojedzie do mnie z dzieciakami i do końca trasy chłopaków zamieszkamy razem u nas, w Londynie. Teraz tylko zostało mi czekać na trójkę.
*Oczami Zayn'a*
Obudziłem się.. Głowa dawała mi znać. Ale zaraz zaraz... Przecież ja nic..
-Olga?! - krzyknąłem przestraszony, kiedy poczułem jak dziewczyna goła przytula się do mojej klatki piersiowej.
-Matko, Zayn.. Kochanie chodź tu do mnie. Wyskakujesz mi tu z łóżka. Ja nie wiem co się dzieje.. Kotku, no dalej chodź tu.. Zimno mi.. - kurwa! Albo mi się śni, albo ja widzę gołą Olgę w łóżku, które nie jest moje, ale na nim śpię! Matko! Czy ja..
-Czy.. Ja.. czy my.. - jąkałem się.
-Tak, Zayn. Zrobiliśmy to. Ale przecież mówiłeś , że mnie kochasz, Zayn.. Mówiłeś... - dziewczyna prawie płakała. Co ona ze mną zrobiła? Zaraz zaraz.. Po kolei.. Pamiętam tylko tyle, że pocieszałem ją, później poszła mi po pici... Picie! Kurwa, jasne!
-Coś ty mi do tego picia do cholery jasnej dodała?! - krzyknąłem na nią. Byłem tak zdenerwowany na nią, że mało co z siebie nie wyszłem.
-Zayn. - powiedziała do mnie ostrym głosem. - Jeżeli nie wrócisz do mnie do łóżka, pożegnaj się ze swoimi dziećmi i "żoną". - mówiąc to drwiła ze mnie.
-Bo co? - odpyskowałem Oldze.
-Bo mam wiele, rzeczy, w które Rosalie,, ah Rosalie może uwierzyć, zwłaszcza, że mam cały filmik z dzisiejszej nocy. No i jeszcze to jak mówisz do mnie .. - nie mogłem jej słuchać. Jak ja mogłem być taki głupi? Jak mogłem zdradzić Ross? Kolejny raz?! KOLEJNY RAZ JĄ ZDRADZIŁEM! Nie mogłem tego znieść. Spakowałem swoje rzeczy, nie słuchając sprzeciwów dziewczyny. Ubrałem kurtkę i wybiegłem z tego okrutnego miejsca. Wybiegłem z kamiennicy. Nie wiedziałem dokąd się udać. Wszedłem na Twittera. Od 15 minut pod jednym z postów ukazały się aż ponad pół miliona reetwetów, oraz odpowiedzi. Nie mów, że ona .. Kurwa! No nie wierzę! Wstawiła to nagranie! Nie byłem na nim widoczny, ale słychać było moje głosy. Moje "Kocham Cię Olga" w jej stronę. No nie wierzę!
"Harry dzwoni "
No to mam przerąbane! Przecież to je brat! Zabije mnie! Już raz to prawie zrobił! Ale wtedy sobie zasłużyłem. Teraz zostałem. Boże! Zostałem . Można nazwać to gwałtem?
-Hal..-nie zdążyłem dokończyć.
-Zayn?! Gdzie jesteś?! - jego głos brzmiał jak..
-Liam? - zapytałem głupio.
-Tak. Lepiej uciekaj. Harry jedzie do Ciebie.
-Ale wy nic nie rozumiecie! To nie..
-Zayn, nie mi się tłumacz. Rosalie widziała post tej dziewczyny. Widziałeś jej komentarz? "Szczęścia na nowej drodze życia". - zacytował.
-Myślę, że musisz do niej zadzwonić. Zayn. - powiedział spokojnie Liam. -Stary, kończę, bo Hazza właśnie podjechał. - westchnął.
Rozłączyłem, się. Czekałem na dalszy ciąg wydarzeń.
---------------------------------------------------------------------------------
Patrycja and Edwards xx
Cześć kochani :) Oto rozdział powstały przy naszej współpracy ale głównie za sprawą Patrycji. Potrzebuje waszej pomocy! Patrycja nie chce już pisać! Przekonajcie ją w komentarzach, że powinna. Zacznę pisać rozdział. Jeśli wszystko dobrze pójdzie to dodam go jutro wieczorem albo w poniedziałek. Taki bonus ode mnie :3 Pozdrawiam kociaki :3 PS. Nie wiem co się stało ale nie umiem zmienić ustawień i notka tak wygląda :/
"Sama nie wiem co czuje. Cieszę się, że Zayn jest taki mężny, bohaterski. Żal mi tej młodej dziewczyny ale to ona jest źródłem naszych nieporozumień. Teraz każda rozmowa wygląda mniej więcej tak samo. Malik pyta o dzieci i o rodziców (nie pytając mnie nawet "co tam") a następnie opowiada o chorej siedemnastolatce. Po rozwiązaniu umowy mieliśmy wziąć ślub. I co? On wyjeżdża na kilkadziesiąt dni "pracować". Tylko, że co mu z tej pracy skoro i tak nie zarabia pieniędzy? Wręcz przeciwnie. Oddaje oszczędności tej całej Oldze. Bez słowa. Bez rozmowy. Bez poinformowania mnie o tym. Tak, wiem. To jego pieniądze. Ale kiedyś mówił "wszystkie moje rzeczy są twoje, moje pieniądze, ciuchy, samochód". Kiedyś już minęło? Boję się tego, że się oddalamy. Dzieci są wiecznie smutne. Brakuje im śpiewania Zayn'a, wspólnych spacerów, zabaw. Z rodzicami Malik'a też nie układa mi się najlepiej. Co ja mówię. Jest źle. Ojciec mojego narzeczonego często mnie obraża. Uważa, że jestem z jego synem tylko dla pieniędzy. Nie wierzy w naszą miłość. Miłość. Czy w XXI wieku istnieje coś takiego? Teraz życie biegnie szybciej. Nie ma tutaj czasu na wiele rzeczy. Nawet te potrzebne przemijają. Wczoraj nie chcący zbiłam talerz. Ojciec Zayn'a był strasznie zły. Krzyczał, wyzywał. Później uderzył. Siniaki na rękach, nogach, odcisk ręki na twarzy i bolący brzuch. Nie chodzi o sam ból fizyczny. To zniosę. Chodzi o to co czuje w środku. Tak brak mi bliskości. Co noc płaczę. Boję się każdej następnej minuty, godziny, doby. Boję się co przyniesie nowy dzień. " Staram się być silna, ale to nie wychodzi. Nie mam się komu juz zwierzyć ze swoich problemów. Ostatnio chciałam zadzwonić do Hazzy, lecz on pewnie zajęty był Niall'em, więc zrezygnowałam. Pewnie powiecie, dlaczego nie powiedziałam o tym wszystkim Zayn'owi? Boję się Boję się reakcji jego i jego ojca. Nikt poza mną i jego ojcem o niczym nie wie. Ani Trisha, ani Harry. Ani nikt. Właśnie schodziłam na dół, Lucas został zabrany przez babcię na spacer. Ostatnio dzieciaki zaczynają coraz więcej mówić. Mówią już słowa, ale nie do końca zrozumiałe. Bardzo się z tego cieszę. Pewnie Zayn, cieszyłby się razem ze mną, no ale cóż. Posadziłam Alice na blacie kuchennym i obróciłam się, by włączyć piosenkę, która ostatnio była moją ulubioną. Adele- Someone Like U . Robiłam kanapki, kiedy usłyszałam jak Alice śpiewa. Nie do końca tak jak jest, ale śpiewała!
-Alice! Ty śpiewasz! Matko! Hah.. Moje zdolne dziecko.. - powiedziałam do niej, jednak ona dalej nuciła. Wzięłam szybko telefon i nagrałam ją. Następnie wstawiłam nagranie na Twittera. (♥ Nie sugerujcie się opisem do filmiku. Uznajcie, że to Alice.) Po jakże pięknym mini koncercie Alice , dokończyłam kanapki i wzięłam ją na górę. Włączyłam telewizję a dwuletnią dziewczynkę posadziłam w jej kąciku z zabawkami.
*Oczami Olgi*
Właśnie siedziałam z Zayn'em w pokoju. On czule obejmował mnie w talii, a ja "łkałam". No właśnie. Prawie. Wcale nie łkałam. Udawałam, żeby wzbudzić w tym chłopaku emocje. Byłam na niego, haha, na nich zła. Byłam nieźle wkurzona. Niby dlaczego oni mogą mieć wszystko, a ja nie?! Oni mają pełno kasy, a ja nie!? Moim celem było aby zaciągnąć go do łóżka a później, wyciągnąć od niego niezłą sumkę. O tak.. To jest to. Co z dzieckiem? Nie będzie dziecka. Nie urodzę go. Albo.. Więcej kasy by wpłynęło na moje konto czyż nie? Muszę obmyślić jeszcze do końca ten plan. Uda mi się. Bo musi. Co do .. Ano właśnie. Udawałam, że płakałam. Wtuliłam się mocniej w jego ciało.
-Olga.. Na prawdę jest mi przykro, ale.. Ale nie zapominaj, że mam prawie żonę i dwójkę dzieci. - mówił. Co mnie to obchodzi?
-Zayn.. to było straszne. Tak strasznie chcę mieć ją z powrotem koło siebie. Zrozum mnie. Nie mam nikogo. -ciągnęłam dalej jakąś wymyślona historyjkę, o tym jak mi źle. Ohh...
-Rozumiem, Rosalie miała podobną sytuację . Na prawdę Cię rozumiem. Pomożemy Ci zwalczyć tego raka, zobaczysz . -ohh, jakie to urocze. Zaraz chyba puszczę pawia.
-Dziekuję. Za wszystko. Um., Zayn? Chcesz coś do picia? -zapytałam. Mój plan czas zacząć.
-Wiesz? Mogłabyś przynieść . -zaśmiał się.
-Zaraz wracam. - powiedziałam na odchodne. Powędrowałam do kuchni, prędzej zahaczając o szafkę, w której przechowywane były niebieskie tableteczki. Sięgnęłam po jedną... Dwie tabletki, upewniając się , że Zayn nadal siedzi w pokoju. Rozpuściłam je i zamieszałam łyżeczką dla pewności. Wróciłam podając mu magiczny płyn i czekając na jego wyniki.
*Oczami Zayn'a*
Bardzo , ale to bardzo martwiłem się o Olgę. Uda się czy nie uda. Zbierzemy tą okrągłą sumę pieniędzy czy nie? Jeżeli się nie uda? Co wtedy? Czekałem na dziewczynę. Wreszcie weszła z powrotem do pokoju, podając mi szklankę z kolorowym płynem. Wziąłem łyka i poczułem w miarę dobry smak, jednak coś w nim było takiego.. innego? Wziąłem kolejny.. kolejny.. Nie wiem co się działo. Kręciło mi się w głowie i to mocno. Boże co się dzieje?
-Olga? Co to jest? Olga? Jesteś tu? - mroczki przed oczami dały o sobie znać. Co do cholery? Poczułem miękkie ręce na moim barku, mokre usta na szyi.
-Rozluźnij się Zay.. Niech poniesie cię serce, wiem, że ci się podobam. Wiem.. -gorące powietrze uderzyło w moją szyję. Nie panowałem nad sobą. Zacząłem ściągać z nas ubrania, całując każdy zakamarek jej ciała. Ona także nie była mi dłużna.. Całowała mnie, dotykała.. Nie mogłem się powstrzymać. Chciałem jej, pragnąłem jej ciała. Nie wiem, co ja teraz robię.
*Oczami Melanie*
Kiedy Louis pojechał w trasę z chłopakami, nie mogłam przestać myśleć co u niego, co z nim, jak się czuje? Nie wiem nic. Fakt, dzwoni. Niestety nie tak często jak zawsze. Raz na dzień to już sukces, ale przecież wiem, że to jego praca. Ponadto, chce zarobić więcej pieniędzy. Nie dla siebie. Dla nas. Siedziałam właśnie na werandzie naszego wspólnego domu, który dzieliliśmy z chłopakami. Często przyjeżdżała tu Danielle. Nagle jakby dostałam olśnienie.
-Tak! zadzwonię do Ross. - powiedziałam sama do siebie. Ciągnęłam za sobą koc, którym byłam owinięta. Zamknęłam drzwi balkonowe i udałam się w stronę półki, na której leżał mój telefon. Kurczowo trzymałam koc.
-Ał! - krzyknęłam pod wpływem wywrotki, która była spowodowana była zatrzaśniętym drzwiami kocem. No tak. Popatrzyłam jakie szkody wyrządziła.. O nie! Louis mnie zabije! Xbox.. Cały potłuczony. Kabel, który był do niego podłączony spokojnie leżał pod moimi nogami. Teraz to już nawet nie mam co marzyć o tym, aby wyjechać stąd gdzieś, gdzie będziemy tylko my. Ja i On. Mel i Lou. Zginę śmiercią prostą. Zostanę zabita przez swojego męża. Nosz kurcze! Wzięłam ten feralny telefon. Wybrałam numer Lou. Muszę mu powiedzieć. Trudno.
-Halo? Mel? - w słuchawce zabrzmiał jego głos.
-Lou? Co tam u Ciebie ? - zapytałam drżącym głosem. Tak, tak. Pomyślicie, że to głupie, ale serio. Xbox dla Louis'a to wszystko. Na prawdę!
-Melanie ? Co się dzieje? - no tak. Louis i te jego prorocze myśli.
-Ym.. Wszystko w porządku. - powiedziałam nadal lekko przestraszona.
-No mów co się dzieje?! Mam wrócić? Melanie? Jesteś tam?
- Louis, wiem, że będziesz na mnie zły, ale.. -przerwał mi.
-Ale co? - dopytywał.
-Twój Xbox został uśmiercony. - powiedziałam na jednym wydechu.
-Jak to uśmiercony? - pytał. Słyszałam w tym jego głosie lekką frustrację.
-No.. Niechcący.. - znowu mi przerwał.
-Nie! Nie kończ. - cisza.
-Lou.. Na prawdę przepraszam, ale te kable to one po całym salonie są porozwalane.Louiss.. Na prawdę nie chciałam.
-Tak, tak. Ugh.. Nic się nie stało. Jak wrócę to wycenimy straty i odpłacisz mi za to. Nie ma sprawy. Lepiej się uszykuj.. Radzę zakupić Ci jakaś seksi pidżamkę.. Hm.. Co tu by jeszcze? - mówił. A w jego głosie słyszałam już nieco więcej radości, niż przedtem.
-Lou! -oburzyłam się.
-No co? Ty to możesz psuć mi moje zabawki tak? To teraz za to zapłacisz sobą! I muszę kończyć bo Paul się na mnie gapi, jakbym mu coś zrobił. -powiedział.
-Lou.. Ale nie jesteś zły? Na prawdę nie chciałam. - powiedziałam jeszcze do niego.
-Okej, okej. - powiedział.
-Pochowam Twojego kumpla gdzieś w ogrodzie. Zamówić mu trumnę i pomnik? - zapytałam.
-Tak. Jeżeli możesz.. - udał, że płacze.- pochowaj Alfreda koło drzewa. Zrób mu pomnik i zapal znicza. Powiedz mu.. chociaż i tak już chyba ci nie odpowie..
-Louis! Do cholery! Kończ te rozmowy bo my tu czekamy! - krzyknął Paul.
-Dobra, dobra. Melanie.. Koteczku, kończę. Myszko ty moja! - co za głupek.
-Tak, tak Loui, Też Cię kocham. Pa - zakończyłam rozmowę. Wybrałam jeszcze szybko numer Rosalie. Odebrała natychmiast. Umówiłam się z nią, że dojedzie do mnie z dzieciakami i do końca trasy chłopaków zamieszkamy razem u nas, w Londynie. Teraz tylko zostało mi czekać na trójkę.
*Oczami Zayn'a*
Obudziłem się.. Głowa dawała mi znać. Ale zaraz zaraz... Przecież ja nic..
-Olga?! - krzyknąłem przestraszony, kiedy poczułem jak dziewczyna goła przytula się do mojej klatki piersiowej.
-Matko, Zayn.. Kochanie chodź tu do mnie. Wyskakujesz mi tu z łóżka. Ja nie wiem co się dzieje.. Kotku, no dalej chodź tu.. Zimno mi.. - kurwa! Albo mi się śni, albo ja widzę gołą Olgę w łóżku, które nie jest moje, ale na nim śpię! Matko! Czy ja..
-Czy.. Ja.. czy my.. - jąkałem się.
-Tak, Zayn. Zrobiliśmy to. Ale przecież mówiłeś , że mnie kochasz, Zayn.. Mówiłeś... - dziewczyna prawie płakała. Co ona ze mną zrobiła? Zaraz zaraz.. Po kolei.. Pamiętam tylko tyle, że pocieszałem ją, później poszła mi po pici... Picie! Kurwa, jasne!
-Coś ty mi do tego picia do cholery jasnej dodała?! - krzyknąłem na nią. Byłem tak zdenerwowany na nią, że mało co z siebie nie wyszłem.
-Zayn. - powiedziała do mnie ostrym głosem. - Jeżeli nie wrócisz do mnie do łóżka, pożegnaj się ze swoimi dziećmi i "żoną". - mówiąc to drwiła ze mnie.
-Bo co? - odpyskowałem Oldze.
-Bo mam wiele, rzeczy, w które Rosalie,, ah Rosalie może uwierzyć, zwłaszcza, że mam cały filmik z dzisiejszej nocy. No i jeszcze to jak mówisz do mnie .. - nie mogłem jej słuchać. Jak ja mogłem być taki głupi? Jak mogłem zdradzić Ross? Kolejny raz?! KOLEJNY RAZ JĄ ZDRADZIŁEM! Nie mogłem tego znieść. Spakowałem swoje rzeczy, nie słuchając sprzeciwów dziewczyny. Ubrałem kurtkę i wybiegłem z tego okrutnego miejsca. Wybiegłem z kamiennicy. Nie wiedziałem dokąd się udać. Wszedłem na Twittera. Od 15 minut pod jednym z postów ukazały się aż ponad pół miliona reetwetów, oraz odpowiedzi. Nie mów, że ona .. Kurwa! No nie wierzę! Wstawiła to nagranie! Nie byłem na nim widoczny, ale słychać było moje głosy. Moje "Kocham Cię Olga" w jej stronę. No nie wierzę!
"Harry dzwoni "
No to mam przerąbane! Przecież to je brat! Zabije mnie! Już raz to prawie zrobił! Ale wtedy sobie zasłużyłem. Teraz zostałem. Boże! Zostałem . Można nazwać to gwałtem?
-Hal..-nie zdążyłem dokończyć.
-Zayn?! Gdzie jesteś?! - jego głos brzmiał jak..
-Liam? - zapytałem głupio.
-Tak. Lepiej uciekaj. Harry jedzie do Ciebie.
-Ale wy nic nie rozumiecie! To nie..
-Zayn, nie mi się tłumacz. Rosalie widziała post tej dziewczyny. Widziałeś jej komentarz? "Szczęścia na nowej drodze życia". - zacytował.
-Myślę, że musisz do niej zadzwonić. Zayn. - powiedział spokojnie Liam. -Stary, kończę, bo Hazza właśnie podjechał. - westchnął.
Rozłączyłem, się. Czekałem na dalszy ciąg wydarzeń.
---------------------------------------------------------------------------------
Patrycja and Edwards xx
Cześć kochani :) Oto rozdział powstały przy naszej współpracy ale głównie za sprawą Patrycji. Potrzebuje waszej pomocy! Patrycja nie chce już pisać! Przekonajcie ją w komentarzach, że powinna. Zacznę pisać rozdział. Jeśli wszystko dobrze pójdzie to dodam go jutro wieczorem albo w poniedziałek. Taki bonus ode mnie :3 Pozdrawiam kociaki :3 PS. Nie wiem co się stało ale nie umiem zmienić ustawień i notka tak wygląda :/
sobota, 5 października 2013
Rozdział 34
Oczami Harry'ego:
Czułem się niesamowicie. Odzyskałem energię i nie myślałem już o świecie pesymistycznie. Pomysł chłopców na trasę dawał mi wiarę w lepsze jutro. Wierzyłem, że zespół przetrwa. Napisaliśmy do prezydentów różnych dużych miast w Polsce i wszyscy zgodzili się na nasz występ w ich mieście, tym bardziej, że mieliśmy grać za darmo. Postanowiliśmy też spać u Directioners żeby lepiej nas poznały i żeby znowu nam zaufały. Pisałem z Liam'em na twitter'ze. Nie wierzę w to jak ten chłopak się zmienił. Był taki delikatny, łagodny i nieśmiały. A teraz publicznie pisze o swoich wyczynach z Danielle. To piękna para. Chciałbym też być tak blisko z Niall'em. Niall. Czy ja z nim w ogóle jestem? Fakt spędziliśmy razem wieczór, ranek i południe w sumie też. Rozmawiamy, przytulamy się. Ale jest inaczej. Wcześniej była to taka zakazana miłość pełna romantyzmu, strachu, lęku i niespodzianek trudnych do przewidzenia. Nadal czuje to samo do Horan'a i cieszę się, że wyznał mi swoje uczucia. Byłem w salonie i słyszałem dziwne odgłosy Melanie i Louis'a którzy dość dokładnie starali się o potomka i przeszkadzali mi w rozmyślaniu. Widząc dostępnego na tt Tomlinson'a chciałem napisać do niego ale leżący na sofie Zayn mnie uprzedził: „@ofic_tomlinson rozumiem, że staracie się o potomka ale ciszeeeeeej proszę. bo ja staram się spokojnie myśleć. sami erotomani tutaj o.O xx”. Zrobiło się trochę ciszej. Sam nie wiem kiedy zasnąłem. Obudził mnie Zayn. Nie pamiętam kiedy tak wcześnie wstanął.
Oczami Zayn'a:
Całą noc rozmawiałem z Ross o naszym wyjeździe. Bardzo chciałem ją ze sobą zabrać ale przecież będziemy podróżować i mieszkać w złych warunkach dla niej i dla dzieci. Leżeliśmy na łóżku i pijąc wino przeglądaliśmy zdjęcia na moim e-albumie. Trase ustaliliśmy na trzy miesiące aby zarówno pozwiedzać jak i poznać lepiej fanów. Przez ten czas nie mogę widzieć się z moją rodziną. Postanowiliśmy, że pojedzie do moich rodziców. Może to nie najlepsze wyjście ale chyba jedyne. Nie będę mógł przecież przyjechać bo z naszymi pieniędzmi jest bardzo krucho. Mam nadzieje, że po tej mini trasie WWA po Polsce będziemy mieć więcej fanów i podpiszemy jakąś umowę. Wczesnym rankiem odwiozłem ją i dzieci do Bradford. Później wróciłem i zacząłem budzić chłopców. Dzisiaj mieliśmy zagrać pierwszy koncert na małej imprezie w Warszawie. Z tego co pamiętam z geografii to stolica Polski. Spakowaliśmy się, wsiedliśmy do taksówki i dojechaliśmy na pociąg którym pojechaliśmy pod wodą do Francji. Tam niezauważalni przesiedliśmy się do pociągu jadącego do Niemiec a później do Polski. Stanęliśmy w środku miasta i nie wiedzieliśmy co zrobić. Z pomocą przechodniów trafiliśmy do prezydenta stolicy.
- Witam panów- przywitał się z nami
- Dzień dobry- odparliśmy razem
- Usiądźcie- powiedział wskazując nam krzesła, gdy spoczeliśmy dodał- Więc to nie żarty? Naprawdę dzisiaj usłyszymy to sławne One Direction?
- Muzykę traktujemy poważnie. Niestety musieliśmy rozwiązać naszą poprzednią umowę. Stary pracodawca się jednak mści dlatego nie znaleźliśmy żadnej oferty na podpisanie umowy- spokojnym głosem powiedział Niall
- Dlatego też opuścili nas fani. Richard rozpowiada o nas straszne plotki- smutno dodał Harry
- Jednak tutaj, w Polsce mamy jeszcze fanki. Są tutaj nasze Directioners- powiedziałem- One nadal chcą koncertu. Mimo iż poziom naszej sławy, pieniędzy i fanów opadł nadal wierzą. Są naszą ostatnią nadzieją.
- Nie mamy nawet gdzie mieszkać. Liczymy na to, że któraś Directioner nas przyjmie- odparł Liam
- Przykro mi chłopcy bo naprawdę macie talent. Zaraz dam znać medią kto zaśpiewa na naszym festiwalu.
To powiedziawszy wyszedł z gabinetu i zaczął gdzieś dzwonić. Miałem nadzieje, że na koncert przyjdzie chociaż kilka osób. Nie wiem co bym zrobił gdyby nie przyszedł nikt. Pewnie bym się rozpłakał.
- Za dwie godziny chłopcy mamy tak jakby pierwszy koncert- powiedział Niall
- Czuję się jak za czasów Xfactor'a- powiedział Liam
- Zaczynamy od nowa. Mam tremę, wiecie?- zabrał głos Harry
- Uda się. Musi się udać- powiedziałem krótko
- Media powiadomione- odparł prezydent miasta wchodząc do gabinetu
Postanowiliśmy wyjść na główny plac miasta zamaskowani (tj okulary, czapka) i podchodzić do dziewczyn pytać o to czy są Directioners. Każdy z nas zaczął podchodzić do nastolatek i prowadzić z nimi mniej więcej taką rozmowę:
- Cześć. Jesteś może Directioner?
- Tak
- Wiesz, że dzisiaj w Wa-wie jest koncert 1D!?
- Naprawę? Gdzie?
- ….. Co byś zrobiła gdyby jeden z nich chciał się do ciebie wprowadzić na czas pobytu w stolicy?
- To byłoby niesamowite
- Więc (ściąga okulary) mogę się do ciebie wprowadzić? Tylko nie piszcz proszę.
- Tak!
Spotkałem dziewczynę o imieniu Olga. Miała ona siedemnaście lat i była Directioner od dwóch lat. Mieszkała z dziewiętnastoletnią siostrą- Żanetą w małym domu z dwoma pokojami, kuchnią i łazienką. Nawet nie wiedziałem, że tak wygląda życie Directioners. Niby normalne ale jednak trudne, pełne niepewności i setek wylanych łez. Zagłębiam się w ich historie i nie wiem czy sam bym to udźwignął.
- Widzisz Olga, udało się. Uda ci się ich poznać przed...- zaczęła starsza z sióstr ale nie dokończyła
Po jej policzku zaczęła spływać łza. Nie wiedziałem o co chodzi, nie wiedziałem czy chce wiedzieć.
- Przed czym?- zapytałem ocierając łzę Żanety
- Chodzi o to, że...- mówiła dziewiętnastolatka zanosząc się płaczem
- Mam raka- cicho powiedziała Olga- Nie zostało mi dużo czasu
Zabrzmiało to jak wyrok. Nie miałem pojęcia co zrobić, jak zareagować. Po moich policzkach również zaczeły spływać łzy. Przytuliłem siedemnastolatkę i tkwiliśmy tak w milczeniu.
- Ile?- zapytałem nie przestając płakać
Dziewczyna popatrzyła na biurko na którym stały trzy klocki z cyframi. Tak mało. Na pierwszym z nich widniało zero, na drugim piątka a na trzecim siódemka. Piećdziesiąt siedem dni. Lekarze przewidzieli jej śmierć co do dnia. Nie mogę na to pozwolić. Przecież ona jest naszą księżniczką, naszą Directioner.
- Jest jakieś rozwiązanie?- zapytałem chowając głowę w kolanach
- Operacja... bardzo droga- powiedziała Żaneta po dłuższej chwili milczenia
- Nie mamy pieniędzy... Modest..
- Wszystko wiem, umrę szczęśliwa- powiedziała spokojnie dziewczyna
- Nie możesz umrzeć!- krzyknąłem wstając z kanapy i chodząc nerwowo po pokoju
- Muszę- cicho skomentowała dziewczyna
- Mogę ci obiecać, że postaram się ci pomóc. Nie wiem jak, ale spróbuje- cicho powiedziałem
Wziąłem do ręki swojego smartfona i napisałem na twitter'ze: „Poznałem Olgę. Ma 17 lat, jest chora na raka. Będziemy organizować zbiórki. Dziś na koncercie pierwsza. Wierzę w was xx „.
- Nie damy się tak łatwo. Teraz nie jesteście same. Macie jeszcze nas- powiedziałem przytulając siostry
Oczami Ross:
Dziwnie się czuję tutaj, w Bradford. Powracają do mnie wspomnienia, przypominam sobie ucieczki od Zayn'a. Chcę mieć go tutaj, przy sobie. Dzieci tęsknią, czuję to. Często smutnymi głosami mówią „tata”. Chce mi się płakać ale nie mogę. Muszę im pokazać, że jestem dzielna, że sobie radzę. Trisha bardzo mi pomaga. Zostaje z dziećmi a ja mogę wtedy poodpoczywać. Ale od czego? Przecież nie robię nic męczącego. Nie mam pracy, nie mam męża. Teraz Zayn jest gdzieś tam, w Polsce. Z naszych telefonicznych rozmów wiem, że poznał chorą dziewczynę. Chce jej pomóc. Ale jak? Przecież sami mamy mało pieniędzy, teraz jest bardzo ciężko. Ojciec Zayn'a stał się dziwny. Ostatnio był przecież miły, pomocny. Teraz albo się do mnie nie odzywał, albo na mnie krzyczał. Trish'a mówiła, że to przez jego problemy w pracy. Często chodził pijany. Nie wiedziałam czy mam czego, ale bałam się. I z niecierpliwością liczyłam dni do powrotu Zayn'a.
Oczami Zayn'a:
Pojechałem z dziewczynami w miejsce naszego koncertu. Przez szybe samochodu widziałem dość sporo ludzi. Co prawda, nie tyle ile widziałem na koncertach ale cieszyłem się. Ochrona przeprowadziła mnie, Żanetę i Olgę do małego pomieszczenia za sceną gdzie byli pozostali chłopcy. Dziewczyny zapoznały się zresztą zespołu, porobiły sobie zdjęcia i autografy. Pozostało dziesięć minut do rozpoczęcia występu. Nie myślałem o tym jak mam śpiewać. Myślałem tylko o składce dla chorej nastolatki. Wyszliśmy na scenę i momentalnie zrobiło mi się cieplej na sercu. Tłum nastolatków zaczął krzyczeć i piszczeć oraz saldować nasze imiona, bić brawo.
- Witaj Warszawo!- krzyknął Harry na co odpowiedziały mu jeszcze większe piski
- Jak się macie?- zapytał zdenerwowany Liam
- Zaczynamy!- odparł Niall podskakując wysoko
- Maybe it's the way she walked, ow!
Straight into my heart and stole it
Through the doors and past the guards, ow!
Just like she already own it- zaczął Harry zagłuszając piski
- I said can you give it back to me,
she said never in your wildest dreams!- zaśpiewałem swoją część
Zgromadzone Directioners pomagały nam śpiewać, kołysały się w rytm muzyki, skakały jak szalone i udzielały nam swoją energie. Po skończonym koncercie czyli zaśpiewaniu kilkunastu piosenek usiedliśmy zmęczeni na krawędzi sceny. Streściliśmy faną naszą historię o „rozpadzie” zespołu i podziękowaliśmy za wiarę, wsparcie i przybycie. Powiedzieliśmy, że zaraz będzie możliwość zrobienia zdjęć i krótkiej rozmowy.
- Chcę was także o coś poprosić moje księżniczki- zaczął smutno Zayn- Poznałem tutaj Directioner o imieniu Olga. Dziewczyna mimo młodego wieku choruje na raka. Chcielibyśmy jej pomóc ale sami nie mamy pieniędzy. W tamtym rogu- powiedziałem wskazując na budkę z transparentem „Zbiórka”- są zbierane operacje na kosztowną operację. Proszę was o pomoc. Pozostało jej mało czasu.
- Tą mini trasę- zabrał głos Niall- gramy dla Olgi. Pięćdziesiąt dni w które musimy zebrać czterysta osiemdziesiąt pięć tysięcy złotych.
- Możemy przeznaczyć na ten cel tylko sto pięćdziesiąt tysięcy- podział Liam- Mamy nadzieję, że pomożecie nam i razem damy Oldze możliwość dalszego życia
Po zrobieniu zdjęć i autografów i oficjalnym zakończeniu koncertu udaliśmy się do budki gdzie przeliczyliśmy pieniądze. Udało się zebrać osiemnaście tysięcy. Czyli jeszcze trzysta siedemnaście tysięcy. Czy damy radę? Nie wiem ale nie akceptuje innego wyjścia. Choćbym musiał napaść na bank, choćbym musiał iść na rozbieraną sesję. Muszę zebrać te pieniądze. Olga tak bardzo przypomina mi Rosalie. Ona musi żyć, poznawać świat, skończyć szkołę. Gdy tylko wyzdrowieje w co wierzę z całego serca zabierzemy ją z siostrą do Londynu. Tam będą z nami mieszkać. Będziemy o nie dbać i pilnować ich. W końcu są Directioners. To dzięki nim jesteśmy zespołem, to dzięki nim tutaj jesteśmy. To dzięki nim jesteśmy tak daleko. Nareszcie wiem kim jesteśmy. Nareszcie wiem Who We Are.
-------------------------------------------------
Edwards xx
Cześć kochani <3 Oto i rozdział, mam nadzieje, że się podoba. Ostatnio wymyśliłam tą trasę po Polsce i oto krótkie rozwiniecie. Mam nadzieje, że się podoba. Nie napisałam wcześniej bo mam tendencje do psucia komputera średnio co trzy tygodnie. Pięć komentarzy i Patrycja zaczyna pisać kolejny rozdział. Buziaki :3
Czułem się niesamowicie. Odzyskałem energię i nie myślałem już o świecie pesymistycznie. Pomysł chłopców na trasę dawał mi wiarę w lepsze jutro. Wierzyłem, że zespół przetrwa. Napisaliśmy do prezydentów różnych dużych miast w Polsce i wszyscy zgodzili się na nasz występ w ich mieście, tym bardziej, że mieliśmy grać za darmo. Postanowiliśmy też spać u Directioners żeby lepiej nas poznały i żeby znowu nam zaufały. Pisałem z Liam'em na twitter'ze. Nie wierzę w to jak ten chłopak się zmienił. Był taki delikatny, łagodny i nieśmiały. A teraz publicznie pisze o swoich wyczynach z Danielle. To piękna para. Chciałbym też być tak blisko z Niall'em. Niall. Czy ja z nim w ogóle jestem? Fakt spędziliśmy razem wieczór, ranek i południe w sumie też. Rozmawiamy, przytulamy się. Ale jest inaczej. Wcześniej była to taka zakazana miłość pełna romantyzmu, strachu, lęku i niespodzianek trudnych do przewidzenia. Nadal czuje to samo do Horan'a i cieszę się, że wyznał mi swoje uczucia. Byłem w salonie i słyszałem dziwne odgłosy Melanie i Louis'a którzy dość dokładnie starali się o potomka i przeszkadzali mi w rozmyślaniu. Widząc dostępnego na tt Tomlinson'a chciałem napisać do niego ale leżący na sofie Zayn mnie uprzedził: „@ofic_tomlinson rozumiem, że staracie się o potomka ale ciszeeeeeej proszę. bo ja staram się spokojnie myśleć. sami erotomani tutaj o.O xx”. Zrobiło się trochę ciszej. Sam nie wiem kiedy zasnąłem. Obudził mnie Zayn. Nie pamiętam kiedy tak wcześnie wstanął.
Oczami Zayn'a:
Całą noc rozmawiałem z Ross o naszym wyjeździe. Bardzo chciałem ją ze sobą zabrać ale przecież będziemy podróżować i mieszkać w złych warunkach dla niej i dla dzieci. Leżeliśmy na łóżku i pijąc wino przeglądaliśmy zdjęcia na moim e-albumie. Trase ustaliliśmy na trzy miesiące aby zarówno pozwiedzać jak i poznać lepiej fanów. Przez ten czas nie mogę widzieć się z moją rodziną. Postanowiliśmy, że pojedzie do moich rodziców. Może to nie najlepsze wyjście ale chyba jedyne. Nie będę mógł przecież przyjechać bo z naszymi pieniędzmi jest bardzo krucho. Mam nadzieje, że po tej mini trasie WWA po Polsce będziemy mieć więcej fanów i podpiszemy jakąś umowę. Wczesnym rankiem odwiozłem ją i dzieci do Bradford. Później wróciłem i zacząłem budzić chłopców. Dzisiaj mieliśmy zagrać pierwszy koncert na małej imprezie w Warszawie. Z tego co pamiętam z geografii to stolica Polski. Spakowaliśmy się, wsiedliśmy do taksówki i dojechaliśmy na pociąg którym pojechaliśmy pod wodą do Francji. Tam niezauważalni przesiedliśmy się do pociągu jadącego do Niemiec a później do Polski. Stanęliśmy w środku miasta i nie wiedzieliśmy co zrobić. Z pomocą przechodniów trafiliśmy do prezydenta stolicy.
- Witam panów- przywitał się z nami
- Dzień dobry- odparliśmy razem
- Usiądźcie- powiedział wskazując nam krzesła, gdy spoczeliśmy dodał- Więc to nie żarty? Naprawdę dzisiaj usłyszymy to sławne One Direction?
- Muzykę traktujemy poważnie. Niestety musieliśmy rozwiązać naszą poprzednią umowę. Stary pracodawca się jednak mści dlatego nie znaleźliśmy żadnej oferty na podpisanie umowy- spokojnym głosem powiedział Niall
- Dlatego też opuścili nas fani. Richard rozpowiada o nas straszne plotki- smutno dodał Harry
- Jednak tutaj, w Polsce mamy jeszcze fanki. Są tutaj nasze Directioners- powiedziałem- One nadal chcą koncertu. Mimo iż poziom naszej sławy, pieniędzy i fanów opadł nadal wierzą. Są naszą ostatnią nadzieją.
- Nie mamy nawet gdzie mieszkać. Liczymy na to, że któraś Directioner nas przyjmie- odparł Liam
- Przykro mi chłopcy bo naprawdę macie talent. Zaraz dam znać medią kto zaśpiewa na naszym festiwalu.
To powiedziawszy wyszedł z gabinetu i zaczął gdzieś dzwonić. Miałem nadzieje, że na koncert przyjdzie chociaż kilka osób. Nie wiem co bym zrobił gdyby nie przyszedł nikt. Pewnie bym się rozpłakał.
- Za dwie godziny chłopcy mamy tak jakby pierwszy koncert- powiedział Niall
- Czuję się jak za czasów Xfactor'a- powiedział Liam
- Zaczynamy od nowa. Mam tremę, wiecie?- zabrał głos Harry
- Uda się. Musi się udać- powiedziałem krótko
- Media powiadomione- odparł prezydent miasta wchodząc do gabinetu
Postanowiliśmy wyjść na główny plac miasta zamaskowani (tj okulary, czapka) i podchodzić do dziewczyn pytać o to czy są Directioners. Każdy z nas zaczął podchodzić do nastolatek i prowadzić z nimi mniej więcej taką rozmowę:
- Cześć. Jesteś może Directioner?
- Tak
- Wiesz, że dzisiaj w Wa-wie jest koncert 1D!?
- Naprawę? Gdzie?
- ….. Co byś zrobiła gdyby jeden z nich chciał się do ciebie wprowadzić na czas pobytu w stolicy?
- To byłoby niesamowite
- Więc (ściąga okulary) mogę się do ciebie wprowadzić? Tylko nie piszcz proszę.
- Tak!
Spotkałem dziewczynę o imieniu Olga. Miała ona siedemnaście lat i była Directioner od dwóch lat. Mieszkała z dziewiętnastoletnią siostrą- Żanetą w małym domu z dwoma pokojami, kuchnią i łazienką. Nawet nie wiedziałem, że tak wygląda życie Directioners. Niby normalne ale jednak trudne, pełne niepewności i setek wylanych łez. Zagłębiam się w ich historie i nie wiem czy sam bym to udźwignął.
- Widzisz Olga, udało się. Uda ci się ich poznać przed...- zaczęła starsza z sióstr ale nie dokończyła
Po jej policzku zaczęła spływać łza. Nie wiedziałem o co chodzi, nie wiedziałem czy chce wiedzieć.
- Przed czym?- zapytałem ocierając łzę Żanety
- Chodzi o to, że...- mówiła dziewiętnastolatka zanosząc się płaczem
- Mam raka- cicho powiedziała Olga- Nie zostało mi dużo czasu
Zabrzmiało to jak wyrok. Nie miałem pojęcia co zrobić, jak zareagować. Po moich policzkach również zaczeły spływać łzy. Przytuliłem siedemnastolatkę i tkwiliśmy tak w milczeniu.
- Ile?- zapytałem nie przestając płakać
Dziewczyna popatrzyła na biurko na którym stały trzy klocki z cyframi. Tak mało. Na pierwszym z nich widniało zero, na drugim piątka a na trzecim siódemka. Piećdziesiąt siedem dni. Lekarze przewidzieli jej śmierć co do dnia. Nie mogę na to pozwolić. Przecież ona jest naszą księżniczką, naszą Directioner.
- Jest jakieś rozwiązanie?- zapytałem chowając głowę w kolanach
- Operacja... bardzo droga- powiedziała Żaneta po dłuższej chwili milczenia
- Nie mamy pieniędzy... Modest..
- Wszystko wiem, umrę szczęśliwa- powiedziała spokojnie dziewczyna
- Nie możesz umrzeć!- krzyknąłem wstając z kanapy i chodząc nerwowo po pokoju
- Muszę- cicho skomentowała dziewczyna
- Mogę ci obiecać, że postaram się ci pomóc. Nie wiem jak, ale spróbuje- cicho powiedziałem
Wziąłem do ręki swojego smartfona i napisałem na twitter'ze: „Poznałem Olgę. Ma 17 lat, jest chora na raka. Będziemy organizować zbiórki. Dziś na koncercie pierwsza. Wierzę w was xx „.
- Nie damy się tak łatwo. Teraz nie jesteście same. Macie jeszcze nas- powiedziałem przytulając siostry
Oczami Ross:
Dziwnie się czuję tutaj, w Bradford. Powracają do mnie wspomnienia, przypominam sobie ucieczki od Zayn'a. Chcę mieć go tutaj, przy sobie. Dzieci tęsknią, czuję to. Często smutnymi głosami mówią „tata”. Chce mi się płakać ale nie mogę. Muszę im pokazać, że jestem dzielna, że sobie radzę. Trisha bardzo mi pomaga. Zostaje z dziećmi a ja mogę wtedy poodpoczywać. Ale od czego? Przecież nie robię nic męczącego. Nie mam pracy, nie mam męża. Teraz Zayn jest gdzieś tam, w Polsce. Z naszych telefonicznych rozmów wiem, że poznał chorą dziewczynę. Chce jej pomóc. Ale jak? Przecież sami mamy mało pieniędzy, teraz jest bardzo ciężko. Ojciec Zayn'a stał się dziwny. Ostatnio był przecież miły, pomocny. Teraz albo się do mnie nie odzywał, albo na mnie krzyczał. Trish'a mówiła, że to przez jego problemy w pracy. Często chodził pijany. Nie wiedziałam czy mam czego, ale bałam się. I z niecierpliwością liczyłam dni do powrotu Zayn'a.
Oczami Zayn'a:
Pojechałem z dziewczynami w miejsce naszego koncertu. Przez szybe samochodu widziałem dość sporo ludzi. Co prawda, nie tyle ile widziałem na koncertach ale cieszyłem się. Ochrona przeprowadziła mnie, Żanetę i Olgę do małego pomieszczenia za sceną gdzie byli pozostali chłopcy. Dziewczyny zapoznały się zresztą zespołu, porobiły sobie zdjęcia i autografy. Pozostało dziesięć minut do rozpoczęcia występu. Nie myślałem o tym jak mam śpiewać. Myślałem tylko o składce dla chorej nastolatki. Wyszliśmy na scenę i momentalnie zrobiło mi się cieplej na sercu. Tłum nastolatków zaczął krzyczeć i piszczeć oraz saldować nasze imiona, bić brawo.
- Witaj Warszawo!- krzyknął Harry na co odpowiedziały mu jeszcze większe piski
- Jak się macie?- zapytał zdenerwowany Liam
- Zaczynamy!- odparł Niall podskakując wysoko
- Maybe it's the way she walked, ow!
Straight into my heart and stole it
Through the doors and past the guards, ow!
Just like she already own it- zaczął Harry zagłuszając piski
- I said can you give it back to me,
she said never in your wildest dreams!- zaśpiewałem swoją część
Zgromadzone Directioners pomagały nam śpiewać, kołysały się w rytm muzyki, skakały jak szalone i udzielały nam swoją energie. Po skończonym koncercie czyli zaśpiewaniu kilkunastu piosenek usiedliśmy zmęczeni na krawędzi sceny. Streściliśmy faną naszą historię o „rozpadzie” zespołu i podziękowaliśmy za wiarę, wsparcie i przybycie. Powiedzieliśmy, że zaraz będzie możliwość zrobienia zdjęć i krótkiej rozmowy.
- Chcę was także o coś poprosić moje księżniczki- zaczął smutno Zayn- Poznałem tutaj Directioner o imieniu Olga. Dziewczyna mimo młodego wieku choruje na raka. Chcielibyśmy jej pomóc ale sami nie mamy pieniędzy. W tamtym rogu- powiedziałem wskazując na budkę z transparentem „Zbiórka”- są zbierane operacje na kosztowną operację. Proszę was o pomoc. Pozostało jej mało czasu.
- Tą mini trasę- zabrał głos Niall- gramy dla Olgi. Pięćdziesiąt dni w które musimy zebrać czterysta osiemdziesiąt pięć tysięcy złotych.
- Możemy przeznaczyć na ten cel tylko sto pięćdziesiąt tysięcy- podział Liam- Mamy nadzieję, że pomożecie nam i razem damy Oldze możliwość dalszego życia
Po zrobieniu zdjęć i autografów i oficjalnym zakończeniu koncertu udaliśmy się do budki gdzie przeliczyliśmy pieniądze. Udało się zebrać osiemnaście tysięcy. Czyli jeszcze trzysta siedemnaście tysięcy. Czy damy radę? Nie wiem ale nie akceptuje innego wyjścia. Choćbym musiał napaść na bank, choćbym musiał iść na rozbieraną sesję. Muszę zebrać te pieniądze. Olga tak bardzo przypomina mi Rosalie. Ona musi żyć, poznawać świat, skończyć szkołę. Gdy tylko wyzdrowieje w co wierzę z całego serca zabierzemy ją z siostrą do Londynu. Tam będą z nami mieszkać. Będziemy o nie dbać i pilnować ich. W końcu są Directioners. To dzięki nim jesteśmy zespołem, to dzięki nim tutaj jesteśmy. To dzięki nim jesteśmy tak daleko. Nareszcie wiem kim jesteśmy. Nareszcie wiem Who We Are.
-------------------------------------------------
Edwards xx
Cześć kochani <3 Oto i rozdział, mam nadzieje, że się podoba. Ostatnio wymyśliłam tą trasę po Polsce i oto krótkie rozwiniecie. Mam nadzieje, że się podoba. Nie napisałam wcześniej bo mam tendencje do psucia komputera średnio co trzy tygodnie. Pięć komentarzy i Patrycja zaczyna pisać kolejny rozdział. Buziaki :3
sobota, 28 września 2013
Są dla mnie jak bracia, nie chcę
ich tracić.
*Oczami Alex*
Wszędzie w gazetach huczało o "Rozpadzie One Direction" . Na Twitterze przeróżne akcje wspierające i całą piątkę i Ross. Ugh.. Rzygać mi się chce jak ją widzę! To ja miałam być z Zayn'em, a nie ona! To ja miałam mieć z nim wspaniałą gromadkę dzieci! Nie ona! ONA. Zniszczyła. Moje. Życie. Zniszczyła. Wszystko! Nienawidzę jej. NIENAWIDZĘ! Odpłaci mi się za to co mi zrobiła! Jeszcze pożałuje, że mnie zna!
*Oczami Liam'a*
Od dwóch dni siedziałem już w rodzinnym domu. Niby się cieszyłem , no bo w końcu mogę mieć rodzinę przy sobie. No, ale z drugiej... Było mi jakoś tak .. Dziwnie pusto. Nie to, żeby mi czegoś brakowało... Ale.. Payne! Brakuję Ci chłopaków! No tak.. Chłopaki. Pewnie też siedzą w rodzinnych domach.. Harry. Znając go to gra z mamą w scrabble. ( edit. nie wiedziałam jak to napisać ;D ) . Zayn. Jak to on, pewnie stoi teraz przed lustrem szykując się na wieczorny spacer z narzeczoną i dziećmi. Ten to ma szczęście. Niall. Ten pewnie siedzi na swoim parapecie w swoim pokoju, ze swoją gitarą. Pewnie myśli o Harrym. Jak mogłem tego nie zauważyć, że w Blondynie rośnie uczucie do Harry'ego. Nie wiem. Louis. Pewnie zabawia się ze swoimi siostrami, drocząc się Melanie. Udana para. Pasują do siebie. Jestem tylko ciekaw dlaczego jeszcze Louis nie namówił Mel na pociechy? Haha. To by było coś. Nie wyobrażam sobie Lou w roli ojca. Nie to, żeby coś w nim było złego, wręcz przeciwnie. On Duże Dziecko opiekuję się Małym w dodatku Swoim Dzieckiem. To by było coś. Właśnie w programie leciała nasza piosenka. Sam nie wiem dlaczego, ale z oczu popłynęły mi łzy. Szybko je wytarłem, ale jak zwykle moje "szybko" to jak u Zayn'a wstanie rano. (edit. czuli bardzoo.. wolno)
-Liam.. Zobaczysz wszystko się jakoś ułoży. Znów będziecie dawali koncerty. Macie przecież oddanych fanów. Oni wam pomagają. Kochanie..- wtuliłem się w Danielle. Ta głaskała mnie po głowie. Poczułem się jak kiedyś. Tylko to wtedy ja głaskałem ją po głowie, kiedy płakała po nieudanej próbie. Podniosłem się i pocałowałem ją.
-Może pójdziemy się gdzieś przejść, hmm.? - zapytałem. Dziewczyna entuzjastycznie podniosła się z kanapy.
-No jasne. - już wyruszała w stronę przedpokoju, jednak zatrzymała się. - No dalej Panie Payne! Ruszaj swój tyłeczek! Idziemy na zakupy! - o nie... Tylko nie zakupy...
-Dann. Proszę.. Tylko nie zakupy! - dziewczyna nie zwracając uwagi na moją "entuzjastyczną" zgodę na zakupy odpowiedziała.
-Jeżeli nie pojawisz się za pięć minut w samochodzie uwierz, że przez dwa miesiące nie posmakujesz co to .. - podeszła do mnie i szepnęła mi do ucha, a mnie przeszły ciarki.- nie posmakujesz, co to znaczy seks, Payne. Czekam. - i wyszła. Dobra.. Okay, tak pogrywa, to ja także mogę. Ubrałem szybko buty i kurtkę i wybiegłem do samochodu. Wsiadając usłyszałem tylko jej chichot.
-Widzę, że bardzo Ci się spieszy na te zakupy, kochanie. - zaśmiała się. Udałem obrażonego i odpaliłem samochód kierując go na drogę do Centrum Handlowego. Gdy dojechaliśmy ostatnią myślą jaka mi przeszła prze głowę było No to mam przerąbane. Później już nie miałem czasu na to, aby myśleć. Danielle przeleciała wszystkie sklepy w OGROMNYM CH! A ja musiałem razem z nią. Istna masakra.
*Oczami Niall'a. *
Siedzę na parapecie w moim pokoju. Gram na gitarze w sumie nieznane mi kawałki. Myślę o Harrym. Zapomniał o mnie? Może on tak na prawdę mnie nie kocha tylko udaje, żeby nie zrobić mi przykrości? Wziąłem telefon i wybrałem numer.
Pierwszy sygnał.
Drugi sygnał.
Trzeci sygn..
-Halo? - odezwał się Jego chrypkowaty głos.
-Harry? -zapytałem. W sumie nie wiem dlaczego, byłem przekonany, że to on.
-Tak. To ja. Dawno się nie odzywałeś, Niall. Tęskniłem. - powiedział, a mi zrobiło się tak jakoś lżej na sercu. Poczułem znajome motyli w brzuchu.
-Wiem, przepraszam. Myślałem, że .. Myślałem... - przerwał mi.
-Niall, kocham Cię i nigdy nie przestanę, więc przestań tak głupio gadać. - powiedział. Z moim oczu poleciały łzy. ŁZY SZCZĘŚCIA. Nastała niezręczna cisza.
-Niall, nie płacz.. Wiem, że to robisz. - skąd on wiedział? Obejrzałem się za siebie.. Znieruchomiałem. Stał tam. Stał i uśmiechał się do mnie. Z jego oczu również płynęły łzy. Czym prędzej do niego podszedłem. Ten natomiast wziął moją twarz w swoje duże ręce i złożył na moich ustach pocałunek pełny pożądania i... No właśnie .. Tym czymś było coś, czego nie umiałem rozszyfrować. Odwzajemniłem pocałunek. Objąłem go i pogłębiłem. Całowaliśmy się bardziej zachłannie niż zwykle.
*Oczami Harry'ego*
Czułem się jak w niebie. Miałem przy sobie coś, a raczej kogoś przy kim nie mogłem się opanować. Miałem wszystko czego chciałem. Miałem wszystko. Miałem Jego. Nic więcej nie było mi potrzebne. On I Jego Miłość. Przemieszczaliśmy się w szybkim tempie w stronę jego łóżka. Pchnął mnie w jego stronę. Upadłem na miękkie posłanie. On położył się zaraz koło mnie. Wtulił się we mnie.
-Myślałem, że mnie zostawisz, Harry. - powiedział.
-Nigdy. - powiedziałem i pozostawiłem na jego szyi mokry pocałunek. Zaśmiał się. Leżał tak wtulony we mnie, a mi nic innego nie było potrzebne.
-Niall? Co teraz będzie z One Direction? - powiedziałem drżącym głosem. Podniósł się i oparł o łokcie.
-A co ma być? Nadal będziemy koncertować po całym świecie. Razem. - powiedział i popatrzył na mnie swoimi niebieskimi jak ocean oczami.
-Wiesz, ostatnio dużo o tym myślałem. Widziałeś Twittera? - powiedział.
-Widziałem. Akcje #PolandSupport1D (Polska wspiera 1D) , albo #PolishDirectionersAreStillWaitingAndBelieve(Polskie Directionerki nadal czekają i wierzą) .
-Myślałem o tym, aby zrobić trasę koncertową po Polsce. - powiedział Blondyn.
-To bardzo dobry pomysł, Niall. Trzeba zadzwonić do chłopaków. - powiedziałem.
-Polskie Directioners to chyba największa grupa Directioners. Są szaleni. - zaśmiał się Niall.
-O tak.Potwierdzam. - powiedziałem.
-To co? Ja dzwonię do Louisa i Liama, a ty weź na siebie Zayn'a, okej? - powiedział chłopak. Kiwnąłem głową, na znak że się zgadzam i zabrałem się do roboty. Blondyn chodził po pokoju tłumacząc pozostałym dwóm o co chodzi. Ja miałem już z głowy. Mieliśmy się spotkać u Zayn'a. Od niego najbliżej na lotniskom i każdy ma po drodze.
-Ugh.. Tłumaczyć coś Louis'owi. - zaśmiałem się.
-I co? - zapytałem ciekawy reakcji chłopaków na pomysł Niall'a.
-Co co? - zapytał głupio się uśmiechając.
-Niall. Zgodzili się? -zapytałem. Ten pochmurniał. Pokiwał przecząco głową.
-Lou powiedział, że ma dosyć tras i koncertów ,a Liam musi opiekować się Danielle i rodziną.
-To klapa. - powiedziałem. Przytuliłem się do niego.
-To co zbieramy się? - powiedział blondyn. Gdzie on che jechać?
-Ale gdzie? - spytałem.
-No ruszamy do Zayn'a! Chyba mi nie uwierzyłeś co nie? zaśmiał się.
-Niall! Ty durniu! - krzyknąłem za nim, kiedy on już wbiegał do toalety.
*Oczami Louis'a*
Leżałem sobie z Melanie na łóżku i śmialiśmy się ze zdjęć powieszonych w moim starym pokoju na suficie nad łóżkiem. Powiesiłem je tam, bo tylko one poprawiały mi humor kiedy wracałem ze szkoły z jedynką albo po kłótni z przyjacielem. Kładłem się na łóżku i gapiłem się w sufit z bananem na buzi.
-Melanie? - zapytałem.
-Tak?
-Chciałbym mieć z Tobą bobaska. - powiedziałem bez przeszkód. Kochałem ją i chciałem z nią być do końca moich dni. Z nią i z moimi dziećmi, które razem spłodzimy a później ona je urodzi.
-C co? - jąkała się. Zaśmiała się nerwowo.
-No, chciałbym mieć z Tobą dziecko. - powtórzyłem.
-Louis.. Ja też chciałabym mieć z Tobą dziecko. - powiedziała. Szybko przewaliłem ją na łóżku. Zaczęliśmy się całować. Odwzajemniła pocałunek. Zacząłem wsuwać rękę pod jej sweter. Zjeżdżałem palcami w górę i w dół na nowo poznając jej delikatne ciało. Nie przestawałem jej całować. Ściągnąłem w końcu jej sweter w odcieni.. Sam nawet nie wiem, nie zwróciłem na to zbytniej uwagi. Rzuciłem go gdzieś za siebie. Za każdym razem odwzajemniła moje pocałunki na jej rozgrzanych ustach. Nawet nie wiem kiedy dziewczyna pozbyła się mojej koszulki. Ja natomiast ściągnąłem z niej leginsy. Pieściłem jej rozgrzaną i delikatną skórę. Poznawałem jej ciało jakby od nowa, choć robiliśmy to już dwa razy. Strasznie cieszyłem się, że to ze mną przeżyła swój pierwszy raz. Ona także nie była mi dłużna. Ściągnęła ze mnie spodnie najpierw siłując się z paskiem, który nie chciał ustąpić. Zaśmiałem się i pomogłem dziewczynie w pozbywaniu się zbędnej w tej chwili mojej części garderoby. Ściągnąłem z niej jej czerwono- czarny stanik, który zasłaniał jej piękne piersi. Nie za duże lecz nie za małe. Dla mnie były perfekcyjne. Delikatnie całowałem skrawki jej ciała, kiedy ta cicho pojękiwała. Już miałem ściągać z niej ostatnią część jej garderoby, kiedy zaczął dzwonić mój telefon. Próbowałem go zignorować i skupić się na poprzedniej czynności mając nadzieję, że ten który dzwoni odpuści sobie. Niestety, telefon nie przestawał wydobywać z siebie dźwięku.
-Loui.. Lou.. odbierz, może to coś ważnego? - powiedziała Melanie odrywając mnie od niej.
-Oh, przestań. Co może być ważniejsze od Ciebie, hmm? - nie przestawałem jej całować.
-Loui.. Odbierz ten telefon. Może coś się stało..? - ciągnęła.
-Mell.. Daj spokój.. Później oddzwonię. -powiedziałem przekonując dziewczynę. Lecz ona dalej upierała się przy swoim. Sięgnęła po mój telefon i nacisnęła zieloną słuchawkę podtrzymując go przy moim uchu. Zaśmiałem się i odebrałem od niej telefon.
-Halo? Louis? - nie kurde, święta krowa, Niall.
-Niall, przerwałeś mi właśnie ... - zasłoniła mi usta, a ja się zaśmiałem. Melanie natomiast zrobiła się czerwona na twarzy. Pocałowałem ją w głowę.
-Och, nie przesadzaj. Dokończysz "seksowanie" później. - zaśmiałem się. Dziewczyna popatrzyła na mnie, a ja kiwnąłem w jej stronę, że nic.
-Co się takiego stało, że musiałem przestać wykonywać moją ulubioną czynność, hmm? - Policzki Melanie znowu przybrały kolor ciemnego różu. Do twarzy w nim jej było. była urocza, kiedy się rumieni.
-Wpadliśmy na pomysł, żeby zrobić trasę koncertową po Polsce, wiesz ile tam mamy fanów.-powiedział Blondyn. Fakt, było ich tam chyba najwięcej.
-Tak. To bardzo dobry pomysł. Co na to chłopaki? - zapytałem.
-Zayn, Hazza i Liam są za. - odpowiedział szybko. Spojrzałem na Melanie. Siedziała owinięta kocem na moim łóżku.
-To kiedy zaczynamy? - zapytałem.
-Jutro? Spotykamy się u Zayn'a i planujemy resztę. - powiedział.
-Okay. Jutro u Zayn'a. Spoko. Coś jeszcze bo wiesz, trochę mi się śpieszy. - powiedziałem i znowu zobaczyłem jak dziewczyna otulona po szyję kocem się rumieni.
-Nie to wszystko. To nara.. A! Louis! - boże co on znowu chce.
-Tak? - odpowiedziałem zniecierpliwiony.
-Lou.. Tylko jak już spłodzicie to chcę zostać ojcem chrzestnym. - zaśmiał się Niall.
-Tak, masz to załatwione jak w banku. Na razie, Niall. - rozłączyłem się.
-No i co chciał? - zapytała Melanie. Wpełzałem się na łóżko i okryłem się kocem. Przytuliła się do mnie.
-A Niall wpadł na pomysł, żeby zrobić trasę koncertową po Polsce, wiesz mamy tam najwięcej fanów. - powiedziałem. Spojrzałem na jej zakłopotaną twarz i szybko dodałem.
-No ale ty jedziesz ze mną. - uśmiechnęła się. Położyliśmy się znowu wlepiając swój wzrok w fotografie przyklejone na suficie.Nagle mi się coś przypomniało.
-Ej! A na czym my skończyliśmy? - podrapałem się po głowie, Melanie się zaśmiała. -Już pamiętam!
*Oczami Zayn'a*
-Ross, Lucas jest chyba głodny, bo cały czas płacze! - krzyknąłem do dziewczyny, która szykowała mi kanapki. Taka dziewczyna to SKARB!
-No chwila, nie rozdwoję się przecież! - odkrzyknęła niezadowolona. W sumie to dzieciaki powinny już pić z butelki. Mają półtora roku!
-Ross! A może by tak oduczyć maluchy picia z MOJEJ piersi i nauczyć ich picia mleka z butelki? - powiedziałem zaznaczając słowo "Mojej" . Nie lubiłem się nigdy dzielić. Zwłaszcza, że ta rzecz była Moja!
-Zayn! - krzyknęła "urażona" .
-No co? Mogłyby się już nauczyć picia z butelki nie uważasz? - wszedłem z dziećmi do kuchni, gdzie aktualnie przebywała moja narzeczona.
-W sumie czemu by nie. - powiedziała. Posadziłem Lucasa i Alice do chodaków i wyciągnąłem z szafki dwie butelki. Kupiliśmy je tak "na wszelki wypadek" . Wsypałem do nich po dwie łyżeczki mleka w proszku. (edit. takie specjalne mleko dla małych dzieci) . Zalałem je gotującą się wodą i ostudziłem.
-Ross? Takie może być? - zapytałem i podałem jej butelki.
-Tak. Myślę, że jest okay. - powiedziała uśmiechając się. Podałem jej maluchom. Nie zbyt zadowolone ciągnęły płyn z butelek. Ale dały radę.Kiedy skończyły zasypiały na siedząco. Wziąłem Alice a Ross Lucas'a i poszliśmy położyć je do tymczasowego pokoiku. Tymczasowego, bo nie długo wyprowadzimy się od moich rodziców. Zamierzam kupić dom. Nie wielki, bo dużo kasy poszło na odszkodowanie po kontrakcie, ale to nic. Starczy nam jakiś nie zbyt wykwintny domek na przedmieściach. Wiecie, spokój i te rzeczy. Zeszliśmy na dół, kiedy zaczął dzwonić mój telefon. usiedliśmy na kanapie w salonie i odebrałem telefon, który podała mi Rosalie.
-Malik, słucham. - odezwałem się.
-Nie mów słucham, bo Cię wyrucham, Zayn! - tak ten to ma humor.
-Co chcesz Hazza? - zapytałem.
-Wiesz, jest sprawa. -powiedział.
-Wyduś to z siebie deklu. - odezwałem się zniecierpliwiony.
-Za karę Ci nie powiem. Na razie. - powiedział.
-No dobra, sory. Gadaj co jest na rzeczy.
-Niall wpadł na pomysł z trasą koncertową po Polsce, co ty na to? - zapytał.
-Jasne! Przecież tam będą Polskie Directioners! - powiedziałem entuzjastycznie.
-Tylko jest jeden problem. Z Twojego domu jest najbliżej na lot. - przerwałem mu.
-Nie ma problemu. Jutro? O której będziecie? - zapytałem i uchwyciłem zdezorientowany wzrok mojej narzeczonej, która będzie miała piersi i wyłącznie dla mnie! Ah..
-15.00 pasuje? - zapytał.
-Jasne. Do jutra. - powiedziałem i się rozłączyłem.
-Co jest? -zapytała Ross.
-A nic, jutro przyjeżdżają chłopacy. Niall wpadł na pomysł trasy po Polsce. Wiesz, mamy tam najwięcej fanek. Może uda nam się podpisać nowy kontrakt? - powiedziałem.
-To super! - powiedziała. Nagle uśmiech znikł z jej twarzy.
-Zayn, ale to oznacza, że.. Że znowu Nas zostawisz? - zapytała.
-Nie! Absolutnie! jedziecie ze mną! -- powiedziałem całując dziewczynę. Pocałunkami zjeżdżałem niżej i niżej. Dotarłem do jej skroni. Całowałem każdy zakamarek jej ciała. Znałem ją już na pamięć, jednak zawsze odkrywałem nowy kawałek. Nie wiem jak to było? Lekko mnie odpychała, śmiejąc się, ale na mnie nie robiło to wrażenia.Całowałem jej usta, które po dłuższej chwili zaczęły odwzajemniać pocałunek. Wsadziłem rękę w jej spodenki, jęknęła a ja uśmiechnąłem się. Całowaliśmy się bez opamiętania.
-Khmm.. Zayn.. Moglibyście przejść do Waszego pokoju i tam świntuszyć a kanapę zostawić do celów mniej .. mniej seksualnych? - zaśmiała się moja mama, a Ros spłynęła rumięcem.
-Ja.. My.. To już się nigdy .. Nigdy nie powtórzy. Przepraszamy. - jąkała się Rosalie, a na moje usta znowu wkradł się uśmiech.
-Mamo! - jęknąłem i chwyciłem w pasie Ross, która miała spuszczoną głowę.
-No co? Nie chciałabym patrzeć na takie rzeczy. Jeżeli by mi tego brakowało to włączyła bym sobie coś ciekawego na Internecie, albo w najgorszym przypadku zaprosiła Twojego ojca do łóż... - przerwałem jej.
-Mamo! Opamiętaj się! - krzyknąłem niezadowolony i pociągnąłem rękę Ross w stronę schodów a potem do naszego pokoju, gdzie dokończyliśmy naszą zabawę. Ale zanim to, to musiałem się nieźle naprodukować, żeby przekonać Ross. Ale w końcu się udało. Piersi było MOJE! W ogóle cała była MOJA!
_______________________________________________________________________________
Leżałem sobie z Melanie na łóżku i śmialiśmy się ze zdjęć powieszonych w moim starym pokoju na suficie nad łóżkiem. Powiesiłem je tam, bo tylko one poprawiały mi humor kiedy wracałem ze szkoły z jedynką albo po kłótni z przyjacielem. Kładłem się na łóżku i gapiłem się w sufit z bananem na buzi.
-Melanie? - zapytałem.
-Tak?
-Chciałbym mieć z Tobą bobaska. - powiedziałem bez przeszkód. Kochałem ją i chciałem z nią być do końca moich dni. Z nią i z moimi dziećmi, które razem spłodzimy a później ona je urodzi.
-C co? - jąkała się. Zaśmiała się nerwowo.
-No, chciałbym mieć z Tobą dziecko. - powtórzyłem.
-Louis.. Ja też chciałabym mieć z Tobą dziecko. - powiedziała. Szybko przewaliłem ją na łóżku. Zaczęliśmy się całować. Odwzajemniła pocałunek. Zacząłem wsuwać rękę pod jej sweter. Zjeżdżałem palcami w górę i w dół na nowo poznając jej delikatne ciało. Nie przestawałem jej całować. Ściągnąłem w końcu jej sweter w odcieni.. Sam nawet nie wiem, nie zwróciłem na to zbytniej uwagi. Rzuciłem go gdzieś za siebie. Za każdym razem odwzajemniła moje pocałunki na jej rozgrzanych ustach. Nawet nie wiem kiedy dziewczyna pozbyła się mojej koszulki. Ja natomiast ściągnąłem z niej leginsy. Pieściłem jej rozgrzaną i delikatną skórę. Poznawałem jej ciało jakby od nowa, choć robiliśmy to już dwa razy. Strasznie cieszyłem się, że to ze mną przeżyła swój pierwszy raz. Ona także nie była mi dłużna. Ściągnęła ze mnie spodnie najpierw siłując się z paskiem, który nie chciał ustąpić. Zaśmiałem się i pomogłem dziewczynie w pozbywaniu się zbędnej w tej chwili mojej części garderoby. Ściągnąłem z niej jej czerwono- czarny stanik, który zasłaniał jej piękne piersi. Nie za duże lecz nie za małe. Dla mnie były perfekcyjne. Delikatnie całowałem skrawki jej ciała, kiedy ta cicho pojękiwała. Już miałem ściągać z niej ostatnią część jej garderoby, kiedy zaczął dzwonić mój telefon. Próbowałem go zignorować i skupić się na poprzedniej czynności mając nadzieję, że ten który dzwoni odpuści sobie. Niestety, telefon nie przestawał wydobywać z siebie dźwięku.
-Loui.. Lou.. odbierz, może to coś ważnego? - powiedziała Melanie odrywając mnie od niej.
-Oh, przestań. Co może być ważniejsze od Ciebie, hmm? - nie przestawałem jej całować.
-Loui.. Odbierz ten telefon. Może coś się stało..? - ciągnęła.
-Mell.. Daj spokój.. Później oddzwonię. -powiedziałem przekonując dziewczynę. Lecz ona dalej upierała się przy swoim. Sięgnęła po mój telefon i nacisnęła zieloną słuchawkę podtrzymując go przy moim uchu. Zaśmiałem się i odebrałem od niej telefon.
-Halo? Louis? - nie kurde, święta krowa, Niall.
-Niall, przerwałeś mi właśnie ... - zasłoniła mi usta, a ja się zaśmiałem. Melanie natomiast zrobiła się czerwona na twarzy. Pocałowałem ją w głowę.
-Och, nie przesadzaj. Dokończysz "seksowanie" później. - zaśmiałem się. Dziewczyna popatrzyła na mnie, a ja kiwnąłem w jej stronę, że nic.
-Co się takiego stało, że musiałem przestać wykonywać moją ulubioną czynność, hmm? - Policzki Melanie znowu przybrały kolor ciemnego różu. Do twarzy w nim jej było. była urocza, kiedy się rumieni.
-Wpadliśmy na pomysł, żeby zrobić trasę koncertową po Polsce, wiesz ile tam mamy fanów.-powiedział Blondyn. Fakt, było ich tam chyba najwięcej.
-Tak. To bardzo dobry pomysł. Co na to chłopaki? - zapytałem.
-Zayn, Hazza i Liam są za. - odpowiedział szybko. Spojrzałem na Melanie. Siedziała owinięta kocem na moim łóżku.
-To kiedy zaczynamy? - zapytałem.
-Jutro? Spotykamy się u Zayn'a i planujemy resztę. - powiedział.
-Okay. Jutro u Zayn'a. Spoko. Coś jeszcze bo wiesz, trochę mi się śpieszy. - powiedziałem i znowu zobaczyłem jak dziewczyna otulona po szyję kocem się rumieni.
-Nie to wszystko. To nara.. A! Louis! - boże co on znowu chce.
-Tak? - odpowiedziałem zniecierpliwiony.
-Lou.. Tylko jak już spłodzicie to chcę zostać ojcem chrzestnym. - zaśmiał się Niall.
-Tak, masz to załatwione jak w banku. Na razie, Niall. - rozłączyłem się.
-No i co chciał? - zapytała Melanie. Wpełzałem się na łóżko i okryłem się kocem. Przytuliła się do mnie.
-A Niall wpadł na pomysł, żeby zrobić trasę koncertową po Polsce, wiesz mamy tam najwięcej fanów. - powiedziałem. Spojrzałem na jej zakłopotaną twarz i szybko dodałem.
-No ale ty jedziesz ze mną. - uśmiechnęła się. Położyliśmy się znowu wlepiając swój wzrok w fotografie przyklejone na suficie.Nagle mi się coś przypomniało.
-Ej! A na czym my skończyliśmy? - podrapałem się po głowie, Melanie się zaśmiała. -Już pamiętam!
*Oczami Zayn'a*
-Ross, Lucas jest chyba głodny, bo cały czas płacze! - krzyknąłem do dziewczyny, która szykowała mi kanapki. Taka dziewczyna to SKARB!
-No chwila, nie rozdwoję się przecież! - odkrzyknęła niezadowolona. W sumie to dzieciaki powinny już pić z butelki. Mają półtora roku!
-Ross! A może by tak oduczyć maluchy picia z MOJEJ piersi i nauczyć ich picia mleka z butelki? - powiedziałem zaznaczając słowo "Mojej" . Nie lubiłem się nigdy dzielić. Zwłaszcza, że ta rzecz była Moja!
-Zayn! - krzyknęła "urażona" .
-No co? Mogłyby się już nauczyć picia z butelki nie uważasz? - wszedłem z dziećmi do kuchni, gdzie aktualnie przebywała moja narzeczona.
-W sumie czemu by nie. - powiedziała. Posadziłem Lucasa i Alice do chodaków i wyciągnąłem z szafki dwie butelki. Kupiliśmy je tak "na wszelki wypadek" . Wsypałem do nich po dwie łyżeczki mleka w proszku. (edit. takie specjalne mleko dla małych dzieci) . Zalałem je gotującą się wodą i ostudziłem.
-Ross? Takie może być? - zapytałem i podałem jej butelki.
-Tak. Myślę, że jest okay. - powiedziała uśmiechając się. Podałem jej maluchom. Nie zbyt zadowolone ciągnęły płyn z butelek. Ale dały radę.Kiedy skończyły zasypiały na siedząco. Wziąłem Alice a Ross Lucas'a i poszliśmy położyć je do tymczasowego pokoiku. Tymczasowego, bo nie długo wyprowadzimy się od moich rodziców. Zamierzam kupić dom. Nie wielki, bo dużo kasy poszło na odszkodowanie po kontrakcie, ale to nic. Starczy nam jakiś nie zbyt wykwintny domek na przedmieściach. Wiecie, spokój i te rzeczy. Zeszliśmy na dół, kiedy zaczął dzwonić mój telefon. usiedliśmy na kanapie w salonie i odebrałem telefon, który podała mi Rosalie.
-Malik, słucham. - odezwałem się.
-Nie mów słucham, bo Cię wyrucham, Zayn! - tak ten to ma humor.
-Co chcesz Hazza? - zapytałem.
-Wiesz, jest sprawa. -powiedział.
-Wyduś to z siebie deklu. - odezwałem się zniecierpliwiony.
-Za karę Ci nie powiem. Na razie. - powiedział.
-No dobra, sory. Gadaj co jest na rzeczy.
-Niall wpadł na pomysł z trasą koncertową po Polsce, co ty na to? - zapytał.
-Jasne! Przecież tam będą Polskie Directioners! - powiedziałem entuzjastycznie.
-Tylko jest jeden problem. Z Twojego domu jest najbliżej na lot. - przerwałem mu.
-Nie ma problemu. Jutro? O której będziecie? - zapytałem i uchwyciłem zdezorientowany wzrok mojej narzeczonej, która będzie miała piersi i wyłącznie dla mnie! Ah..
-15.00 pasuje? - zapytał.
-Jasne. Do jutra. - powiedziałem i się rozłączyłem.
-Co jest? -zapytała Ross.
-A nic, jutro przyjeżdżają chłopacy. Niall wpadł na pomysł trasy po Polsce. Wiesz, mamy tam najwięcej fanek. Może uda nam się podpisać nowy kontrakt? - powiedziałem.
-To super! - powiedziała. Nagle uśmiech znikł z jej twarzy.
-Zayn, ale to oznacza, że.. Że znowu Nas zostawisz? - zapytała.
-Nie! Absolutnie! jedziecie ze mną! -- powiedziałem całując dziewczynę. Pocałunkami zjeżdżałem niżej i niżej. Dotarłem do jej skroni. Całowałem każdy zakamarek jej ciała. Znałem ją już na pamięć, jednak zawsze odkrywałem nowy kawałek. Nie wiem jak to było? Lekko mnie odpychała, śmiejąc się, ale na mnie nie robiło to wrażenia.Całowałem jej usta, które po dłuższej chwili zaczęły odwzajemniać pocałunek. Wsadziłem rękę w jej spodenki, jęknęła a ja uśmiechnąłem się. Całowaliśmy się bez opamiętania.
-Khmm.. Zayn.. Moglibyście przejść do Waszego pokoju i tam świntuszyć a kanapę zostawić do celów mniej .. mniej seksualnych? - zaśmiała się moja mama, a Ros spłynęła rumięcem.
-Ja.. My.. To już się nigdy .. Nigdy nie powtórzy. Przepraszamy. - jąkała się Rosalie, a na moje usta znowu wkradł się uśmiech.
-Mamo! - jęknąłem i chwyciłem w pasie Ross, która miała spuszczoną głowę.
-No co? Nie chciałabym patrzeć na takie rzeczy. Jeżeli by mi tego brakowało to włączyła bym sobie coś ciekawego na Internecie, albo w najgorszym przypadku zaprosiła Twojego ojca do łóż... - przerwałem jej.
-Mamo! Opamiętaj się! - krzyknąłem niezadowolony i pociągnąłem rękę Ross w stronę schodów a potem do naszego pokoju, gdzie dokończyliśmy naszą zabawę. Ale zanim to, to musiałem się nieźle naprodukować, żeby przekonać Ross. Ale w końcu się udało. Piersi było MOJE! W ogóle cała była MOJA!
HI! I jak rozdział? Miało być takie "pseudo " +18 i chyba takie wyszło. Nie chciałam się rozpisywać ,ale chyba i tak mi jak zwykle się nie udało. Proszę o komentarze! Jest was na prawdę dużo! A tylko 1/8 z Was wszystkich komentuje! Jeżeli nie będziecie komentować to nici z prowadzenia bloga! Bo ja się trudzę, żeby Wam napisać rozdział a Wy co mi w zamian dajecie? 2 komentarze z anonima po rozdziałem, który pisałam aż 6 godzin dopracowując go ostatecznie. Poświęcam dla Was sobotę a wy co? Proszę o 10 KOMENTARZY! Nie wiem jak to zrobicie! Możecie rozsyłać link z blogiem do koleżanek czy cokolwiek, proszę o 10 komentarzy, to nie jest dużo, biorąc pod uwagę, że jest Was DUŻO! <3 Kocham Was i na prawdę postarajcie się z komentarzami! <3 Patrycja.
Subskrybuj:
Posty (Atom)